Święto Pracy to dzień, w którym wszystkie instytucje finansowe, urzędy oraz szkoły są zamknięte. Co roku, w pierwszy poniedziałek września, cała Ameryka oddaje hołd pracownikom, którzy w drugiej połowie XIX wieku przyczynili się budowaniu siły, prosperity oraz bogactwa Stanów Zjednoczonych w trakcie rewolucji przemysłowej. Święto pracy zostało wprowadzone przez II Międzynarodówkę w 1889 roku – dzień miał upamiętać wydarzenia z 1886 roku w Chicago, kiedy strajkowano na rzecz wprowadzenia 8-godzinnego dnia pracy. O ile na całym świecie za oficjalny dzień Święta Pracy przyjęła się data 1 maja, to w Ameryce zdecydowano się celebrować obchody we wrześniu (w pierwszy poniedziałek, tak jak wspomniano wcześniej). Razem z Ameryką – w związku z powiązaniami gospodarczymi i ekonomicznymi – tego samego dnia Labor Day obchodzi Kanada.  W celu oddania hołdu zabitym z rąk amerykańskiej policji oraz sił militarnych w trakcie strajku amerykańskich pracowników, Kongres Stanów Zjednoczonych jednogłośnie przegłosował uchwałę, która miała uczynić z Dnia Pracy święto narodowe. Ówczesny prezydent Grover Cleveland podpisywał ustawę już na niespełna sześć dni po zakończeniu strajku. Data różna od majowej została wybrana nieprzypadkowo. Międzynarodowe Święto Pracy obchodzone wiosną kojarzyło się bowiem z ruchami socjalistycznymi oraz anarchistycznymi – kapitalistyczna Ameryka chciał się od nich odciąć i posiadać własne święto oddające hołd pracującym.

Ostatnia sesja przed długim weekendem w USA kończyła się na czerwono. Dow Jones stracił 0,6 proc., S&P500 0,8 proc., a Nasdaq 1,3 proc. Bilans tygodnia także jest ujemny. Dow Jones spadł o 1,8 proc., S&P500 2,3 proc., a Nasdaq 3,3 proc. Amerykańskie rynki akcji zakończyły tydzień spadkiem, ale mniejszym niż zapowiadała to początek sesji, kiedy w okresie pierwszych dwóch godzin handlu S&P500 tracił 3 proc., Dow Jones ponad 2 proc., a Nasdaq aż 5 proc. Potem nastąpiło odbicie i na pół godziny przed końcem sesji S&P500 tracił tylko 0,1 proc., Dow Jones rósł o 0,2 proc., a Nasdsaq spadał o 0,5 proc. Ostatnie 30 minut handlu zdominowała jednak podaż i indeksy kończyły dzień stratami.

Agencja analityczna Fundstrat Global Advisors LLC uważa, że wyprzedaż akcji na amerykańskiej giełdzie może potrwać jeszcze co najmniej kolejną sesję. Powodem ma być historyczna statystyka wskazująca na tzw. regułę trzech dni.  Główne indeksy za oceanem zaczęły silniej spadać w miniony czwartek i piątek. Dzisiaj w Stanach Zjednoczonych mamy Dzień Pracy, w związku z czym nie odbędzie się sesja giełdowa. Takie połączenie czyli dwa dni mocnych spadków i dzień bez sesji, znany analityk Robert Sluymer uznaje za przesłankę do kontynuacji przeceny na indeksach S&P500 i Nasdaq. Jego zdaniem, silne i nagłe korekty, a z taką mamy właśnie do czynienia, zazwyczaj trwały przynajmniej 3 dni. Jest to niezbędny czas aby akcje mogły oddać tzw. słabe ręce, czyli gracze, którzy szybciej panikują w obliczy nagłych spadków.  Wielu analityków wskazuje, że obecne spadki mają korekcyjny charakter i indeksy powinny wrócić do wzrostów. Tłumaczą to faktem, że nagłe spadki pojawiły się po bardzo silnym wzroście, lepszych wynikach wielu dużych spółek, i wysokim wolumenie opcji.  Ostrożniejszy w ocenie jest Jasona Goepferta, założyciel Sundial Capital Research Inc, który w piątek ostrzegał w swojej notatce, że jeżeli mamy do czynienia z okresowym szczytem notowań to w najbliższych tygodniach może nastąpić bardzo gwałtowny spadek notowań.

Przy braku interesujących informacji z weekendu i świadomości święta w USA, rynki w poniedziałek zachowują względny spokój. Mimo to pozycja aktywów ryzykownych pozostaje krucha przy nerwowości zasianej przez wyprzedaż spółek technologicznych na Wall Street. Inwestorzy potrzebują dowodów, że rajd ryzyka ma wsparcie w gołębich bankach centralnych. To najprędzej nastąpi dopiero w czwartek przy posiedzeniu EBC. Po ostatnich komentarzach przedstawicieli banku wyrażających niezadowolenie z siły euro, intersującym będzie, czy te obawy zostaną ujęte w komunikacie (fragment o „nieuzasadnionym zacieśnianiu warunków finansowych”). Spadek inflacji CPI poniżej zera w sierpniu podnosi ryzyko bardziej gołębiego wydźwięku konferencji prezes Lagarde. Jednocześnie wydaje się za wcześnie, by EBC zapowiadał zmiany w parametrach polityki, więc ogólnie możemy otrzymać przekaz korzystny dla apetytu na ryzyko, ale w ograniczonym stopniu szkodliwy dla EUR. Na otwarciu nowego tygodnia inwestorzy pamiętają jeszcze o ostatniej wyprzedaży spółek technologicznych, co przy dzisiejszym święcie w USA nie skłania do odrabiania strat. Nastroje na rynkach pozostają nienajlepsze, a po weekendzie notowania kontraktów terminowych rozpoczęły handel z ujemnymi lukami spadkowymi. Dzisiejsze kalendarium nie należy do najciekawszych i zapewne nie zmieni sytuacji rynkowej. Na uwagę zasługuje jedynie publikowany przed południem wskaźnik Sentix, odzwierciedlający poziom koniunktury w Eurolandzie we wrześniu widziany oczami specjalistów w branży finansowej. Niepewność wspierana jest również przez administrację rządową USA, która to przekazała w komunikacie informacje o rozważanym nałożeniu dodatkowych sankcji na chińską firmę Semiconductor Manufacturing International Corp (SMIC). Możliwe jest nałożenie na kluczowego producenta podzespołów elektronicznych dodatkowych obostrzeń na wzór tych, które zastosowane zostały wobec chińskiego giganta Huawei. Notowania kontraktu terminowego po piątkowym zejściu do poziomu 3350 pkt. wracają dziś powyżej 3400. Niemiecki Dax dobija natomiast do okolic 13000 pkt., a sesja na Starym Kontynencie rozpoczyna się od ok. 1 proc. odreagowania ubiegłotygodniowych spadków. Labor Day w USA i niższa płynność nie powinna zachęcać jednak do większych przetasowań na rynkach. Na odpowiedź na pytanie czy ubiegłotygodniowe spadki były lekką zadyszką w trendzie wzrostowym, czy początkiem większego cofnięcia przyjdzie poczekać nam przynajmniej do jutra.