Rezerwa Federalna zmienia podejście do inflacji. Amerykański bank centralny będzie celował we wzrost cen średnio o 2 proc. rocznie. Oznacza to, że niskie stopy procentowe w USA pozostać mogą na dłużej. O zmianach w strategii najważniejszego banku centralnego świata poinformował jego szef Jerome Powell, który bierze udział w dorocznym sympozjum organizowanym przez Rezerwę Federalną w Kansas City. Tym razem najważniejsi bankierzy centralni Ameryki i świata nie zjechali jednak do Jackson Hole w stanie Wyoming – ze względu na pandemię, konferencja została przeniesiona do Internetu. Przemówienie przewodniczącego Powella było od dawna wyczekiwane – inwestorzy i ekonomiści spodziewali się nowych wskazówek dotyczących tego, jak Fed podchodził będzie do inflacji. Zawodu nie było. Szef Rezerwy Federalnej oznajmił, że kierowany przez niego bank będzie odtąd kierował się uśrednionym celem inflacyjnym w postaci 2-procentowej inflacji. Oznacza to, że amerykański bank centralny będzie dłużej tolerował wyższą inflację, nim rozpocznie podwyższanie stóp procentowych. Jak dodał, podejście Fedu będzie elastyczne i nie zostanie zastosowany żaden matematyczny wzór zobowiązujący bank centralny do działania. Powell podkreślił także, że chodzi o “nieco” wyższą inflację od celu, aczkolwiek nie sprecyzował, jakie wartości ma na myśli. Przypomnijmy, że w czasie koronawirusowego kryzysu Fed obniżył stopy do zera, odwracając wieloletnie zdobycze “normalizacji” polityki monetarnej po poprzednim kryzysie (choć stopy nigdy nie wróciły do poziomów sprzed 2008 r.).   Na obniżkach stóp się jednak nie skończyło. 23 marca Rezerwa Federalna ogłosiła nieograniczony skup papierów wartościowych oraz uruchomiła serię programów dostarczających kredyt do gospodarki. Ponadto 9 kwietnia Fed uruchomił kolejny program pożyczkowy – tym razem opiewający na astronomiczną kwotę 2,3 bln dolarów. 12 maja bank centralny USA ogłosił, że zacznie kupować notowane na giełdzie jednostki funduszy dłużnych. Następnie Fed przedłużył funkcjonowanie tych programów do końca 2020 roku. Według zapowiedzi najważniejszego bankiera centralnego Ameryki, w swoich działaniach Fed będzie kierował się także drugim komponentem swojego mandatu, czyli dbaniem o poziom zatrudnienia – na celowniku znajdą się „niedobory” względem maksymalnego zatrudnienia, wcześniej była mowa o „odchyleniach”. – Zmiana odzwierciedla to, jak doceniamy korzyści płynące z mocnego rynku pracy, szczególnie w wielu grupach o niskim i przeciętnym dochodzie. Zmiana może wydawać się subtelna, ale odzwierciedla naszą ocenę, iż rynek pracy może pozostawać mocny bez wywoływania inflacji – powiedział prezes Fed. Wystąpienie przewodniczącego Fedu zostało odczytane jako jednoznacznie “gołębie”. Perspektywa podwyżek stóp procentowych oddala się do momentu, aż inflacja istotnie przekroczy cel. Warto przypomnieć, że obecnie inflacja w USA wynosi 1 proc.

W reakcji na słowa Jerome’a Powella, notowania kontraktów na amerykańskie indeksy wyraźnie wzrosły – S&P500 ma otwartą drogę do przebicia 3500 pkt. Równocześnie osłabił się dolar, a kurs EUR/USD wzrósł do 1,187 USD. Przekłada się to na spadek kursu dolara z 3,73 do 3,71 zł. Równolegle wzrosły ceny złota, które kosztuje 1967 dolarów za uncję. Następne posiedzenie kierownictwa Fedu zaplanowane jest na 15-16 września. Rynek nie spodziewa się rzecz jasna zmiany stóp procentowych ani teraz, ani w najbliższych kwartałach.

Grupa amerykańskich multimilionerów-inwestorów gromadzi gotówkę na bezprecedensową skalę. Tiger 21, klub ponad 800 inwestorów, poinformował, że jego członkowie zwiększyli udział gotówki w swoich aktywach do 19 proc. Powodem mają być obawy dotyczące skutków pandemii w amerykańskiej gospodarce. Na początku epidemii gotówka stanowiła 12 proc. aktywów multimilionerów. Tiger 21 poinformował, że ok. 25 proc. jego członków oczekuje obecnie, że kryzys potrwa co najmniej do końca czerwca przyszłego roku.