Dow Jones i S&P500 wzrosły trzecią sesję z rzędu po zwyżce wartości o odpowiednio 0,6 proc. i 0,4 proc. Nasdaq zaliczył piątą z rzędu wzrostową sesję i poprawił rekord z poniedziałku o 0,35 proc. Na amerykańskich rynkach akcji niewiele się działo we wtorek. O wzroście indeksów przesądziło ożywienie popytu w ostatniej godzinie handlu. Indeksy osiągnęły swoje dzienne maksima na finiszu sesji. Inwestorzy wciąż czekają na decyzje polityków w sprawie dalszych działań stymulujących gospodarkę i wspierających Amerykanów, którzy stracili pracę lub doświadczyli znaczącej redukcji dochodów. Publikowane we wtorek wyniki spółek i dane makro nie wywołały zdecydowanej reakcji całego rynku. Widać było jedynie przepływ pieniędzy do „bezpiecznych przystani” obligacji skarbowych USA i złota, które po raz pierwszy zakończyło sesję kursem powyżej 2000 USD. Ropa zdrożała dzięki słabszemu dolarowi w drugiej części sesji, a także pod wpływem doniesień o potężnej eksplozji w Bejrucie, co obudziło obawy zawirowań geopolitycznych w regionie.

Hossa na rynku akcyjnym trwa, a amerykańskie indeksy kreślą nowe popandemiczne szczyty. Wtorkowa sesja na Wall Street przyniosła ok. 0.5% wzrosty, a w środowy poranek rynki dalej podążają tym tropem. W przypadku kontraktu terminowego na S&P 500 widzimy poziom powyżej 3300 pkt., a niemiecki Dax dobija do 12700 pkt. Dobry sentyment w pierwszej połowie tygodnia jest jeszcze wynikiem ostatnich, lepszych od oczekiwań wyników spółek technologicznych oraz pozytywnego wydźwięku wskaźników koniunktury gospodarczej za lipiec. Rynek cały czas nadal waży również z jednej strony nadzieje związane z uruchomieniem dodatkowych środków na wsparcia bezrobotnych w USA z ryzykiem zaostrzenia amerykańsko-chińskich stosunków. Jak na razie wygrywają byczo nastawieni inwestorzy, bowiem komentarze Mnuchina, amerykańskiego sekretarza skarbu wskazują, że rzutem na taśmę Demokraci z Republikanami znajdą wspólny mianownik. Powolnemu wspinaniu się akcji na północ towarzyszy kolejny wystrzał cen złota, które w dniu wczorajszym dynamicznie pokonało granicę 2000 USD za uncję. Widać, że inwestorzy wchodzący obecnie na długo na rynek akcyjny, zabezpieczają swoje pozycje w złocie. Dodatkowo 4 faza ekspansji fiskalnej w USA również napędza notowania żółtego metalu. W pewnym stopniu ryzykownym aktywom może też sprzyjać spadek liczby nowych przypadków Covid-19 w USA. W połowie sierpnia ma natomiast zostać dokonany przegląd pierwszej fazy porozumienia handlowego z początku roku, która z powodu pandemii koronawirusa nie została zapewne całkowicie wcielona w życie. To z kolei może generować jeszcze większe napięcia w amerykańsko-chińskich relacjach.


Na rynku walutowym dolar pozostaje w głębokiej defensywie, a notowania EURUSD ponownie wychodzą powyżej 1.18. Dziś w centrum uwagi rynków znajdują się usługowe wskaźniki PMI z Eurolandu oraz odczyt ISM w przypadku USA. O ile dane z przemysłu w lipcu pozytywnie zaskoczyły, to pytanie czy sektor usługowy jest równie odporny na dalsze rozprzestrzenianie się koronawirusa. Dziś poznamy również raport ADP będący przedsmakiem oficjalnych piątkowych danych BLS. Lipcowe dane z rynku pracy mogą bowiem okazać się źródłem sporego zaskoczenia. Jerome Powell na ostatniej konferencji prasowej po posiedzeniu Fed podkreślał, że dane z rynku pracy są w tym momencie bardzo trudno prognozowalne. Na rynku ropy naftowej poprawa sentymentu przekłada się na wyjście WTI w okolice 42 dolarów za baryłkę. Wczorajszy raport API wskazał na kolejny silny spadek stanów magazynowych ropy.  Przed tygodniem spadek zapasów o ponad 10 mln baryłek nie miał żadnego znaczenia. Dla notowań kluczowe wydają się obecnie perspektywy popytu, bowiem od sierpnia producenci będą stopniowo luzować produkcję i bez kontynuacji ożywienia szanse na dalsze wzrosty będą znikome.


Dziś przed nami jedne z ważniejszych w tym tygodniu danych. Inwestorzy jednak przywiązują do publikacji coraz mniejszą wagę. Do rekordowych poziomów lub blisko nich drożeją dziś wszystkie ważniejsze aktywa. Korzysta na tym złoty. Gwiazdą ostatnich dni jest złoto i nie inaczej jest dziś. W zaledwie 24 godziny uncja złota podrożała o ponad 50 dolarów. Jeszcze wczoraj wieczorem przełamywany był poziom 2 tys. dolarów, dziś jest to już 2037 dolarów. Tradycyjnie złoto uznawane było za aktywo radzące sobie dobrze w „niepewnych czasach”. To się jednak zmieniło. W ostatnim czasie zyskuje w zasadzie wszystko. Środa jest rekordowa pod tym względem, że oprócz rekordów na złocie mamy także kolejny rekord na kontraktach na Nasdaq, a także kontrakt na S&P500 notowany najwyżej od początku pandemii – mniej niż 3% poniżej historycznych szczytów. Co jeszcze ciekawsze, rekordowo niskie są rentowności obligacji w USA (czyli ich ceny są też rekordowo wysokie). Ponownie, przeczy to historycznym zależnościom. Zwykle przy hossie na giełdzie ceny obligacji spadały, bo dobra koniunktura oznaczała perspektywę wzrostu inflacji i stóp procentowych. Polityka banków centralnych postawiła jednak wszystko na głowie. To nie stopy procentowe są wynikową tego, co dzieje się w gospodarce, a wszystko inne jest wynikową historycznie niskich stóp procentowych. Jeśli spojrzymy na to w ten sposób, wszystko zaczyna się zgadzać: niskie stopy procentowe to wysokie ceny obligacji, niski koszt alternatywny dla surowców oraz niska stopa dyskonta – ważna dla rynku akcji. Z jednej strony na ten moment nic nie wskazuje na to, aby zmieniły się uwarunkowania dla tych trendów. Z drugiej strony ryzyko dla inwestorów dołączających do nich na rekordowych poziomach bezsprzecznie rośnie.