Notowania ropy naftowej rozpoczynają nowy tydzień od zniżki, w wyniku czego ceny ropy WTI w USA zeszły poniżej bariery 40 dolarów za baryłkę. Tymczasem notowania ropy Brent pozostają tuż powyżej poziomu 43 dolarów za baryłkę. Presja strony podażowej wynika m.in. z zapowiadanego podwyższenia produkcji ropy naftowej przez kraje OPEC+. Wraz z końcem lipca, przestały obowiązywać rekordowo duże cięcia wydobycia tego surowca, a państwa, które podpisały porozumienie naftowe, od teraz stopniowo będą zwiększać produkcję – o ile oczywiście istotnie nie zmienią się uwarunkowania rynkowe. Niemniej, szansa na powrót do rekordowych cięć jest niewielka – dla wielu krajów wydobywających ropę było to wyjątkowo duże wyrzeczenie, na które zapewne ponownie się nie zdecydują. Poza tym, zwiększanie produkcji przez OPEC+ jest stopniowe, a cięcia obowiązujące od początku sierpnia i tak są duże. Pod koniec poprzedniego tygodnia pojawiły się także ciekawe informacje z amerykańskiego rynku naftowego. Departament Energii USA w swoim miesięcznym raporcie podał, że w maju spadek produkcji ropy w Stanach Zjednoczonych wyniósł aż 2 mln baryłek, czyli był największy w historii. Oznaczało to zejście produkcji do poziomu 10 mln baryłek dziennie. Dane te nie odbiły się jednak szerokim echem na rynku, ponieważ dotyczą już dość odległej przeszłości. Nie zaskoczyły także dane Baker Hughes na temat liczby funkcjonujących wiertni ropy naftowej w USA. Liczba wiertni ropy w tym kraju spadła o 1 do poziomu 180, natomiast łączna liczba funkcjonujących punktów wydobycia ropy i gazu utrzymała się na niezmienionym poziomie po wcześniejszych 12 tygodniach zniżek. Ogólnie, liczba wiertni ropy i gazu powoli się stabilizuje, a inwestorzy wyczekują powrotu do zwiększania produkcji ropy w Stanach Zjednoczonych.
Globalny eksport skroplonego gazu ziemnego (LNG) spadł w lipcu trzeci miesiąc z rzędu. To wynik niskiego popytu z powodu dekoniunktury spowodowanej przez pandemię koronawirusa. Globalny eksport LNG spadł w lipcu do 27,79 mln ton, o 9,4 proc. w ujęciu rocznym, najmocniej od grudnia 2017 roku. Największe zniżki notowały USA i Australia. W ujęciu miesięcznym eksport rósł w lipcu o 2,5 proc. w porównaniu z czerwcem.
Notowania miedzi w piątek dynamicznie zniżkowały, a dzisiaj kontynuują przecenę. Poniedziałkowy poranek przyniósł zejście notowań miedzi do najniższych poziomów od ponad trzech tygodni. Ruch w dół na wykresie cen miedzi nie powinien dziwić, biorąc pod uwagę wcześniejsze zwyżki – od drugiej połowy marca do połowy lipca br. notowania miedzi poruszały się w systematycznym trendzie wzrostowym. Odreagowanie spadkowe jest więc uzasadnione, zwłaszcza w kontekście niepewności dotyczącej konsekwencji drugiej fali pandemii na globalną gospodarkę. Jak dotychczas, koronawirus uderzył wyraźnie w popyt na miedź na świecie, chociaż niskie ceny miedzi spowodowały zwiększenie zakupów tego surowca na rezerwy w Chinach – co zniwelowało w dużej mierze negatywny efekt wynikający z zapotrzebowania ze strony przemysłu. Tymczasem wpływ pandemii na wydobycie miedzi był zaskakująco niewielki. Większość firm wydobywczych z krajów Ameryki Południowej prowadziło działalność operacyjną niemal nieprzerwanie, co poskutkowało stabilną produkcją miedzi w pierwszym półroczu br. Dopiero w sierpniu widoczny był negatywny efekt koronawirusa na wydobycie tego metalu w Chile – czyli kraju będącym jego największym producentem.