Japoński rząd z pesymizmem patrzy na nadchodzące miesiące. Właśnie mocno obniżył swoje prognozy makroekonomiczne na bieżący rok fiskalny, informuje Reuters. Według uaktualnionej prognozy w roku kończącym się 31 marca 2021 r. PKB Kraju Kwitnącej Wiśni ma obniżyć się o 4,5 proc. podczas gdy w styczniu projekcja mówiła o 1,4 proc. wzroście. Oznaczać to będzie najgłębsze załamanie odkąd dostępne są porównywalne dane od 1994 r. Kryzys gospodarczy spowodowany wybuchem pandemii koronawirusa zmusił decydentów politycznych do podjęcia radykalnych działań. Przedstawiciele wielu banków centralnych zdecydowali się m.in. na obniżenie stóp procentowych. Jednym z banków, który jak dotąd tej presji nie uległ jest Bank of Japan (BoJ), który utrzymuje swoje stopy proc. na niezmienionym poziomie już od stycznia 2016 roku. Nie oznacza to jednak, że to się nie zmieni. Bank Japonii jest jedną z nielicznych instytucji na świecie, które wprowadziły ujemne stopy procentowej. BoJ podjął taką decyzję w styczniu 2016 roku i od tego czasu stopy procentowe wynoszą w Kraju Kwitnącej Wiśni -0,10 proc. Mimo, iż wraz z wybuchem pandemii decydenci banku nie zdecydowali się na wprowadzenie jeszcze bardziej ujemnych stóp proc., to nie można tego wykluczyć w przyszłości. Wicegubernator Banku Japonii Masayoshi Amamiya powiedział dziś, że bank centralny nie wykluczy pogłębienia ujemnych stóp procentowych w ramach wysiłków mających na celu złagodzenie kryzysu gospodarczego wywołanego pandemią koronawirusa. Wskazał on jednak, że BoJ musi być czujny na koszty takich działań, ostrzegając, że zbyt niskie stopy procentowe mogą zaszkodzić zyskom instytucji finansowych i zniechęcić je do udzielania pożyczek. – Rozważając dodatkowe kroki łagodzące, musimy być bardziej niż kiedykolwiek wcześniej świadomi ich potencjalnych skutków ubocznych – powiedział Amamiya na konferencji prasowej w środę dodając, że bank ma do dyspozycji różne opcje, w tym głębsze ujemne stopy procentowe. Ostrzegł on, że przedłużający się kryzys zdrowotny może zdestabilizować japoński system bankowy i utrzymać inflację z dala od celu BoJ na poziomie 2 proc. Jego zdaniem, banki centralne muszą być otwarte na debatę o tym, jak zmiany strukturalne w gospodarce mogą przekształcić politykę monetarną i odpowiednie ramy czasowe dla osiągnięcia swoich celów inflacyjnych. – Ważne jest, abyśmy zawsze badali, jaka jest odpowiednia polityka pieniężna i ramy czasowe (dla osiągnięcia celu inflacyjnego), biorąc pod uwagę potencjalne zmiany w sposobie, w jaki gospodarka i ceny oddziałują na siebie – powiedział.

Kruszce tanieją

Czwartek przynosi korektę notowań złota i srebra. Oba metale szlachetne mają za sobą imponujący rajd. Przed godziną 11 notowania kontraktów na srebro tanieją o blisko 4 proc. do poziomu 23,44 dolarów za uncję, choć nad ranem spadki sięgały nawet 5 proc. To wyraźnie mniej od maksimów – w szczytowym momencie (we wtorkowy poranek czasu polskiego) cena srebra przekraczała 26 dolarów. Warto dodać, że w trakcie marcowego „pandemicznego” dołka cena srebra spadła z 16 do 12 dolarów. Mimo dzisiejszej korekty wciąż mówimy więc o podwojeniu ceny w ciągu zaledwie kilku miesięcy.  „Zasłużonej” korekty doświadcza także złoto. Królewski metal tanieje mniej niż srebro (-1,1 proc.), w efekcie czego jego cena spada do 1943 dolarów za uncję. Pobity, a następnie śrubowany w ostatnich dniach rekord wywindował notowania złota do 1973 dolarów za uncję. W przypadku złota również mamy do czynienia z imponującym rajdem. 19 marca złoto wyceniane było na 1470 dolarów, o 200 dolarów mniej niż tydzień wcześniej. Pomijając widoczny na obu metalach szlachetnych wpływ czynnika czysto spekulacyjnego, bardziej długoterminowe i fundamentalne powody zainteresowania inwestorów złotem się nie zmieniają.