Dzięki wtorkowej kontrofensywie złotego oddaliło się widmo przełamania przez kurs euro poziomu 4,50 zł. Notowania franka szwajcarskiego spadły poniżej kluczowego oporu leżącego na wysokości 4,20 zł. Polski rynek walutowy nie przestaje zaskakiwać. Powyborczy poniedziałek przyniósł silny wzrost kursu euro, co dało techniczny sygnał do dalszych zwyżek. Lecz we wtorek złoty dość nieoczekiwanie się umocnił – kurs EUR/PLN obniżył się do 4,47 zł. Sytuacji na rynku nie zmienił komunikat z Rady Polityki Pieniężnej, która prawie nie różnił się od wersji z czerwca.  W środę kurs euro kształtował się na poziomie 4,4718 zł, a więc bez większych zmian względem wtorkowego kursu odniesienia. Dolar amerykański był wyceniany na 3,9227 zł, także bez większych zmian. Za franka szwajcarskiego płacono 4,1794 zł po tym, jak dzień wcześniej kurs helweckiej waluty obniżył się aż o trzy grosze. W efekcie para frank-złoty nie przełamała oporu zlokalizowanego na wysokości 4,20 zł.

Diego Parrilla, menedżer stojący na czele wartego 450 milionów dolarów funduszu hedgingowego Quadriga Igneo, który inwestując m.in. w złoto i metale szlachetne zarobił już w tym roku 47 proc. uważa, że następna dekada będzie naznaczona inflacją, której banki centralne nie są w stanie kontrolować.  Jego zdaniem, bezprecedensowy bodziec pieniężny napędza bańki na rynku aktywów i uzależnienie firm od zadłużenia – sprawiając, że podwyżki stóp procentowych stają się niemożliwe bez załamania gospodarczego. W wyniku tej manii rynkowej, w ciągu najbliższych trzech do pięciu lat cena złota może wzrosnąć z obecnych 1800 dolarów do 3000 bądź nawet 5000 dolarów za uncję. Członkowie Rezerwy Federalnej przyznali niedawno, że przy obecnym kryzysie inflacja nie jest problemem. Ich zdaniem nawet jeśli ona się pojawi, Fed ma narzędzia, by sobie z nią poradzić. Z punktu widzenia Parrilla, pakiety stymulacyjne zaostrzyły jednak już istniejące problemy w systemie finansowym. Mowa tu m.in. o obniżaniu i tak już niskich stóp procentowych.

Dzisiejsza sesja na rynku ropy naftowej rozpoczyna się od spokojnej konsolidacji. Wczoraj ceny ropy zdołały odrobić zniżkę z poniedziałku, jednak stronie popytowej nadal brakuje sił i impulsów fundamentalnych do tego, aby kontynuować zwyżkę i docierać do nowych, czteroipółmiesięcznych maksimów. Wczoraj kartel OPEC opublikował swój comiesięczny raport dotyczący oceny sytuacji na globalnym rynku ropy naftowej. Był to jednocześnie pierwszy raport, w którym kartel zamieścił prognozy dotyczące 2021 roku. Uwagę przyciągnęły zwłaszcza prognozy rekordowo dużego wzrostu popytu na ropę naftową na świecie w przyszłym roku – wzrost ten ma wynieść aż 7 mln baryłek dziennie.

Notowania kukurydzy rozpoczęły bieżący tydzień od zniżki, ale dzisiaj strona popytowa na rynku tego towaru zaczęła powoli odrabiać straty. Dzisiaj cena kukurydzy w Stanach Zjednoczonych oscyluje w okolicach 3,35 USD za buszel. Impulsem do zwyżek, który pojawił się podczas wczorajszej sesji, były informacje o rekordowo dużym zamówieniu na amerykańską kukurydzę ze strony Chin. Departament Rolnictwa USA podał, że kupujący w Chinach zabezpieczyli dostawy kukurydzy w wielkości 1,762 mln ton.