Ponad 80 milionerów wezwało  rządy na całym świecie do podniesienia podatków dla super-bogatych ludzi, aby pomóc w finansowaniu globalnego ożywienia po wybuchu pandemii koronawirusa. W liście otwartym grupa, która nazwała się “Milionerami dla ludzkości” napisała, że ​​powinni płacić wyższe podatki “natychmiast, znacząco, permanentnie”.  Pod listem otwartym podpisali się między innymi:

Abigail Disney, dziedziczka Walt Disney Co.

Jerry Greenfield, współzałożyciel producenta lodów Ben and Jerry

scenarzysta Richard Curtis

Sidney Topol, amerykański przedsiębiorca

Morris Pearl, były dyrektor zarządzający BlackRock Inc.

Djaffar Shalch, duńsko-irański przedsiębiorca

– Kiedy COVID-19 uderza w świat, milionerzy tacy jak my mają do odegrania kluczową rolę w uzdrowieniu tego świata – napisano w liście. – Nie, nie jesteśmy tymi, którzy opiekują się chorymi na oddziałach intensywnej terapii. – Nie prowadzimy karetek pogotowia, które przyniosą chorych do szpitali. Nie uzupełniamy półek w sklepach spożywczych ani nie dostarczamy żywności od drzwi do drzwi. – Ale mamy pieniądze, dużo. Pieniądze, które są desperacko potrzebne i będą nadal potrzebne w nadchodzących latach, gdy nasz świat będzie wychodził z kryzysu. List został opublikowany przed zbliżającym się spotkaniem ministrów finansów grupy G20. Grupa “Milionerzy dla Ludzkości” ostrzega, że wybuch epidemii może pchnąć miliony ludzi do ubóstwa i przeciążenia już teraz nieadekwatnych systemów opieki zdrowotnej, w dużej mierze obsadzonych przez źle opłacane kobiety. Dobroczynność według nich nie wystarczy. – Liderzy rządowi muszą wziąć odpowiedzialność za gromadzenie potrzebnych funduszy i uczciwe ich wydawanie – napisano w liście. – Jesteśmy winni ogromny dług ludziom, którzy pracują na pierwszej linii frontu tej globalnej bitwy. Najbardziej niezbędni pracownicy są zbyt słabo opłacani w stosunku do ciężaru, który niosą.

 

Koronowirus i biznes

Choć globalna gospodarka pogrążona jest w kryzysie spowodowanym przez pandemię, Chinom udało się w czerwcu osiągnąć większy niż rok temu eksport i import. Eksport wzrósł w czerwcu o 0,5 proc. w ujęciu rocznym, a import o 2,7 proc. Oczekiwano spadku eksportu o 1,5 proc., a importu o 10 proc. W maju eksport spadał o 3,3 proc., a import o 16,7 proc.

Według nowo opublikowanego raportu autorstwa brytyjskich badaczy, kolejna fala pandemii koronawirusa może nastąpić już tej zimy i może wywołać w Wielkiej Brytanii nawet 120 tys. zgonów w szpitalach na Wyspach w okresie od września do czerwca.  Druga fala COVID-19 może okazać się o wiele bardziej poważna niż obecna, jak wynika z nowych prognoz brytyjskiego Academy of Medical Sciences. National Health Service, czyli publiczna służba zdrowia w Wielkiej Brytanii, mierzy się obecnie ze sporą kolejką pacjentów czekających na rozpoznanie i leczenie COVID, a zapewne tej zimy nie odpuszczą także inne choroby, jak “zwykła” sezonowa grypa. Wielka Brytania jest jednym z najmocniej dotkniętych pandemią krajów europejskich. Dziś liczba potwierdzonych niewyleczonych przypadków choroby przekroczyła 290 tys., to drugie miejsce w Unii Europejskiej tuż za Hiszpanią z 310 tys. chorych. Liczba śmierci z powodu COVID-19 w UK to już niemal 45 tys. Z gospodarczego punktu widzenia, sytuacja w Wielkiej Brytanii jest katastrofalna. Brytyjskie Office of National Statistics, odpowiednik naszego GUSu, określił skurczenie się gospodarki aż o 19 proc. w trzymiesięcznym okresie od początku marca do końca maja. Spółki notowane na London Stock Exchange również radzą sobie od dołka w pandemii gorzej niż m.in. amerykańskie czy polskie. W porównaniu z z S&P 500 oraz polskim WIG, FTSE 100 wypada gorzej, będąc nadal 17 proc. poniżej poziomów z lutego 2020 roku.

 

Ekologiczny katharsis

Najnowsze badania wskazują, że mogą minąć dekady, zanim ograniczenie emisji gazów cieplarnianych wpłynie na wysokość globalnych temperatur – pisze portal The Verge. Naukowcy wskazują na 2035 rok jako przełomowy moment, gdy zaczniemy obserwować statystycznie znaczące zmiany temperatury. Co więcej, stanie się to tylko w przypadku podjęcia przez ludzi zdecydowanych działań na rzecz ochrony klimatu. Chodzi przede wszystkim o wdrożenie porozumień ze szczytu klimatycznego w Paryżu, który zakłada ograniczenie globalnego ocieplenia do 2 stopni Celsjusza powyżej temperatury sprzed epoki przemysłowej. Biorąc pod uwagę, że cząstkowe cele ambitnego planu nie są jak dotąd osiągane, możemy założyć, że na pozytywne skutki zmian poczekamy znacznie dłużej. Do ciekawych wniosków doszli autorzy artykułu zatytułowanego „Delayed emergence of a global temperature response after emission mitigation” opublikowanego w czasopiśmie naukowym „Nature Communications”, którzy podkreślają, że musimy mieć realistyczne oczekiwania co do efektów walki z globalnym ociepleniem. Przeanalizowali oni potencjalne skutki ograniczenia emisji dwutlenku węgla, sadzy oraz metanu. Najtrudniejszym zadaniem jest walka z pierwszym rodzajem zanieczyszczeń, ponieważ pochodzą one ze spalania paliw kopalnych, na których nadal oparta jest globalna gospodarka. Z badania wynika, że temperatury zareagują szybciej na ograniczenie emisji dwóch ostatnich z wymienionych zanieczyszczeń, ale długoterminowo nie będzie to miało tak dużego przełożenia jak redukcja emisji dwutlenku węgla. Problem polega na tym, że dwutlenek węgla pochodzący ze spalania paliw kopalnych może utrzymywać się w atmosferze nawet przez setki lat. Do tego należy dodać, że naturalne zmiany klimatyczne mogą spowolnić tempo wpływu redukcji antropogenicznych zanieczyszczeń na temperatury.