Po bardzo obiecującym początku, sugerującym mocne odbicie po czwartkowym uderzeniu podaży, w piątek powoli na Wall Street wkradała się niepewność i strach, które na pewien okres znów przejęły kontrolę nad parkietem. Pierwsza faza sesji upływała pod dyktando kupujących, którzy chcieli wykorzystać głęboką, sięgającą nawet niemal 7 proc.  czwartkową korektę do zwiększenia zaangażowania w akcje. Indeks największych blue chipów rósł momentami o ponad 700 punktów podczas gdy wskaźnik Nasdaq znów zbliżył się na wyciągnięcie ręki do bariery 10 tys. punktów. Finalnie na Wall Street główne indeksy zamknęły piątek na plusie – S&P500 zyskał 1,3 proc. a Nasdaq 1 proc. Zyskiwały przede wszystkim akcje spółek, które w czwartek były mocno wyprzedawane. Papiery linii lotniczych United Airlines i morskich linii wycieczkowych Carnival Corp zyskiwały po ponad 11 proc. Nastrojom na rynkach pomogły zapewnienia Stevena Mnuchina, amerykańskiego sekretarza skarbu, że gospodarka USA nie będzie zamrażana podczas kolejnej fali zakażeń koronawirusem. Cześć analityków ostrzega jednak. że przecena może powrócić na rynki akcji.

 

Trzeba zaznaczyć, że pomimo piątkowego odreagowania, poprzedni tydzień był najsłabszy od trzech miesięcy. Głównym czynnikiem strachu nadal pozostaje rosnąca liczba zakażeń w kilku stanach USA. W przypadku Teksasu czy Karoliny Północnej mieliśmy do czynienia z największą liczbą hospitalizacji od momentu rozpoczęcia pandemii. Obawy inwestorów przed drugą falą epidemii ponownie włączają na rynkach tryb „risk-off”, sytuację dodatkowo pogarszają trwające nieustannie w USA protesty antyrasistowskie, które w weekend zaczęły pojawiać się również w niektórych miastach europejskich. Dziś, tuż przed rozpoczęciem sesji na GPW, kontrakty futures na indeks S&P500 notowane są 3,2 proc. poniżej kreski. Głęboką przecenę możemy też zaobserwować w przypadku ropy WTI, która tanieje niemal o 5 proc.

Mało optymistycznie tydzień rozpoczynają giełdy azjatyckie – rano Seng tracł 2,1 proc., japoński Nikkei 3,5 proc., a indyjski Sensex 2,2 proc. W Chinach minionej doby odnotowano 57 nowych przypadków zakażeń, co stanowi największy dzienny przyrost od połowy kwietnia. Słabo wypadły również dane makro z Państwa Środka, które pokazują, że w maju gospodarka nadal nie wyszła z zapaści – produkcja przemysłowa w poprzednim miesiącu wzrosła o 4,4 proc. r/r (vs. konsensus 5 proc. r/r), natomiast sprzedaż detaliczna obniżyła się o 2,8 proc. r/r (vs. konsensus 2 proc. r/r).

 

Na rynkach rośnie awersja do ryzyka po doniesieniach o nowych przypadkach zakażeń koronawirusem w Pekinie, co nasila obawy drugiej fali pandemii. Władze zamknęły największy w stolicy Chin rynek owocowo-warzywny po tym jak kilkadziesiąt związanych z nim osób okazało się zakażonych koronawirusem. To nasiliło obawy wywołane wcześniejszymi informacjami o wzroście liczby zakażeń w 22 stanach USA. Reakcją inwestorów był spadek kontraktów na indeksy amerykańskich rynków akcji, a także wzrost rentowności obligacji USA.

Morgan Stanley uważa, że rynki akcji będą nadal rosły, a inwestorzy wciąż nie uwzględniają w wycenach szybkiego tempa wychodzenia globalnej gospodarki z kryzysu spowodowanego przez pandemię, donosi Reuters. – Choć ostatnie cztery miesiące były wyjątkowe, to uważamy, że ten cykl jest i będzie bardziej „normalny” niż się uważa – powiedział Andrew Sheets, szef strategii banku inwestycyjnego. – Uważamy, że akcje będą umiarkowanie droższe, a obligacje tańsze w perspektywie następnych 12 miesięcy – powiedział.