Piłka nożna:

Władze hiszpańskich rozgrywek piłkarskich poinformowały już kluby, że sezon ma ponownie wystartować 20 czerwca. Mecze będą rozgrywane co 3 dni. W planach jest również powiększenie liczby zmian podczas spotkania.  O planach La Liga poinformował trener CD Leganes – Javier Aguirre. – Mamy już datę rozpoczęcia ligi: 20 czerwca, sezon oficjalnie zakończymy po pięciu tygodniach, czyli 26 lipca – poinformował meksykański szkoleniowiec na łamach radia “Marca”. Władze ligi jeszcze oficjalnie nie poinformowały o tej dacie. Komunikat ma zostać podany dopiero po uzgodnieniu sytuacji z hiszpańskim rządem. Do końca sezonu pozostało 11 kolejek. – Mecze będą rozgrywane w soboty i niedziele oraz w środy i czwartki. La Liga poinformowała mnie o tym oficjalnie – dodał Aguirre. Hiszpańskie zespoły dopiero powracają do baz treningowych po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. Najpierw piłkarze przechodzą testy, a następnie będą mogli wrócić do indywidualnych treningów w klubowych ośrodkach.  Co więcej, Hiszpański Związek Piłki Nożnej już poinformował, że ma w planach powiększenie do pięciu liczby zmian w jednym meczu. Ma to pomóc w uniknięciu kontuzji przez piłkarzy, którzy wspólnie nie trenowali od dwóch miesięcy. Informacje te potwierdził również trener Leganes. Hiszpania jest jednym z krajów najbardziej dotkniętych przez pandemię koronawirusa. Według danych z 8 maja, wciąż zarażonych jest 220 tys. osób. Ponadto potwierdzono ponad 26 tys. przypadków śmiertelnych.

 

Piłkarz Borussii Dortmund Mario Goetze, kolega z drużyny Łukasza Piszczka, będzie musiał opuścić klub po zakończeniu sezonu – donosi niemiecki portal Sport1.de. Mistrzowi świata z 2014 roku kończy się kontrakt, którego BVB nie chce przedłużyć.  To oznacza, że 27-letni pomocnik odejdzie z klubu za darmo. Na razie nie wiadomo, gdzie będzie grał w przyszłości. Borussia Dortmund nie potwierdziła tych doniesień, ale szef klubu Hans-Joachim Watzke przyznał w środę, że będzie musiał odbyć z Goetzem rozmowę, “gdy tylko znów zaczniemy grać”. Sezon Bundesligi, obecnie wstrzymany z powodu pandemii koronawirusa, ma zostać wznowiony w sobotę 16 maja. Media spekulują, że Goetze przeniesie się do Włoch, choć mowa była także o francuskiej ekipie Nice.

 

Koreański piłkarz Tottenhamu Hotspur Son Heung-min z wyróżnieniem zakończył trzytygodniowe, obowiązkowe szkolenie wojskowe. Skoszarowany w jednostce piechoty morskiej na wyspie Czedżu Son był najlepszy z grona 157 rekrutów.  Szkolenie obejmowało m.in.: strzelanie, walkę bagnetem i pierwszą pomoc. Znany na boisku ze snajperskich umiejętności Son także z bronią radził sobie doskonale.  W Korei Płd. wciąż funkcjonuje powszechna obowiązkowa służba wojskowa, która trwa 21 miesięcy. Należy ją ukończyć przed 28. urodzinami. W przypadku szczególnych zasług dla kraju może jednak zostać zamieniona na szkolenie podstawowe. Son takie prawo zyskał w 2018 roku, kiedy reprezentacja piłkarska, z nim w składzie, zdobyła złoty medal Igrzysk Azjatyckich. Szkolenie trwa zwykle cztery tygodnie, a trzy w przypadku piechoty morskiej. Son musi jeszcze zaliczyć 544 godziny prac społecznych. Ma na to 34 miesiące.

 

Koszykówka:

W czwartek na Twitterze Giannisa Antetokounmpo zaczęły pojawiać się obraźliwe wpisy. Odpowiedzialny był za to haker, który przejął dostęp do konta gwiazdy NBA.  Giannis Antetokounmpo ma na Twitterze ponad milion obserwujących. Gwiazdor Milwaukee Bucks jest aktywny w mediach społecznościowych, ostatnio podzielił się tam swoimi przemyśleniami na temat serialu “The Last Dance”. Jednak w czwartek na jego koncie zaczęły pojawiać się dziwne posty. Szybko okazało się, że to nie 25-latek był ich autorem. Padł on ofiarą hakera.  Wpisy na profilu Antetokounmpo obrażały LeBrona JamesaStephena Curry’egoKhrisa Middletona, drużynę Milwaukee Bucks czy nawet zmarłego w styczniu Kobego Bryanta.

Hokej:

Zdecydowana większość hokeistów NHL chce dokończyć przerwany niemal dwa miesiące temu sezon – wynika z ankiety przeprowadzonej wśród zawodników 22 klubów. Prawie 2/3 z nich uważa, że rozgrywki powinny być dograne w całości. Takie wyniki przyniosła ankieta przeprowadzona przez dziennikarzy serwisu “The Athletic”. Łącznie aż 87,8 % zapytanych zawodników uważa, że sezon powinien zostać dokończony. Nieco ponad 12 % jest przeciwnego zdania. Hokeiści różnią się jednak między sobą w kwestii tego czy rozegrane powinny zostać wszystkie pozostałe mecze czy tylko play-offy. Duża większość opowiada się za tym pierwszym rozwiązaniem. Pomysł, by najpierw dograć resztę sezonu zasadniczego, a dopiero później przystąpić do właściwej walki o Puchar Stanleya w play-offach poparło 63,2 % hokeistów najlepszej ligi świata. Za rezygnacją z pozostałych spotkań części zasadniczej i przejściem od razu do play-offów jest 24,6 % pytanych. Przypomnijmy, że sezon został przerwany 12 marca w związku z epidemią koronawirusa. Zgodnie z pierwotnym terminarzem do rozegrania pozostało jeszcze 189 meczów rozgrywek regularnych. Wiadomo, że przystąpienie od razu do play-offów rodziłoby problemy związane z równością szans poszczególnych drużyn, ponieważ nie rozegrały one jednakowej liczby meczów. Z tego powodu rozważana jest możliwość dopuszczenia do rywalizacji postsezonowej większej liczby drużyn niż tradycyjne 16. W ankiecie “The Athletic” udział wzięło 57 hokeistów reprezentujących 22 kluby NHL. By zapewnić bardziej reprezentatywny charakter dziennikarze wybrali drużyny znajdujące się w tabeli w różnej sytuacji. Wśród pytanych byli gracze 5 zespołów uważanych za kandydatów do zdobycia Pucharu Stanleya, 4 relatywnie spokojnych o awans do play-offów, 8 z szansami na play-offy i 5, które na awans raczej nie mogą liczyć.

 

Z powodu pandemii koronawirusa nie dokończono rywalizacji w sezonie 2019/2020 i przyznano tytuł mistrza Polski drużynie GKS Tychy. Teraz trwają rozmowy odnośnie rozpoczęcia kolejnych rozgrywek. Komisarz PHL i wiceprezes PZHL, Marta Zawadzka, wierzy, że uda się hokeiści wyjadą na lód w połowie września. – Oczywiście, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak wtedy będzie wyglądała sytuacja, ale wierzymy, że pandemię uda się pokonać i nie będzie przeszkód, by zawodnicy wyjechali na lód – powiedziała Zawadzka, cytowana przez portal polskihokej.eu. Mało prawdopodobne wydaje się, aby zmagania w pierwszych miesiącach nowego sezonu mogli na trybunach śledzić kibice. – Spodziewamy się, że trybuny raczej będą zamknięte i staramy się rozwiązać ten problem wykorzystując platformę polskihokej.tv. Naszym celem jest, by kluby nie notowały zbyt dużych strat, a kibice mogli zobaczyć swoją ukochaną drużynę w akcji. Zakładamy, że uda nam się to pogodzić w taki sposób, by każdy był zadowolony – wyznała wiceprezes PZHL. Władze polskiego hokeja współpracują z Ministerstwem Sportu. Trwają rozmowy, aby zawodnicy mogli już w lipcu korzystać z lodowisk. – Poruszaliśmy też temat ewentualnych testów na obecność koronawirusa, ale nie ukrywajmy, że nasza federacja nie jest tak bogata jak np. PZPN, a scedowanie wszystkich kosztów na kluby też jest niemożliwe. Będziemy się jednak nad tym mocno zastanawiać – stwierdziła Zawadzka.

 

W czwartek podjęto ostateczną decyzję w sprawie hokejowej ligi KHL, która w marcu została zakończona przez rozprzestrzeniającego się koronawirusa. W sezonie 2019/2020 nie zostanie wyłoniony triumfator Pucharu Gagarina.  W KHL zdołano rozegrać mecze sezonu zasadniczego i I rundę play-off, ale problemy pojawiły się w ćwierćfinale. Z powodu koronawirusa władze Finlandii i Kazachstanu wprowadziły pewne restrykcje, co zmusiło do wycofania się Jokeritu Helsinki i Barysu Nur-Sułtan z walki o Puchar Gagarina. 25 marca władze KHL zdecydowały się zakończyć zmagania, ale nie ustalono miejsc w końcowej klasyfikacji. Dopiero teraz uznano, że za sezon 2019/2020 nie zostanie przyznane mistrzostwo ligi. Na pozycjach 1-8 znalazły się drużyny, które zakwalifikowały się do 1/4 finału play-off: Jokerit Helsinki, Barys Nur-Sułtan, CSKA Moskwa, Dynamo Moskwa, Saławat Jułajew Ufa, Bars Kazań, SKA Sankt Petersburg i Sibir Nowosybirsk. – Pomimo przedwczesnego zakończenia sezonu, musieliśmy dokonać podsumowania wyników. Wszystkie osiem drużyn, które awansowały do II rundy play-off, miały równe szanse na wygranie Pucharu Gagarina. Dlatego postanowiliśmy umieścić wszystkie zespoły na pozycjach 1-8, wymieniając je w kolejności alfabetycznej – powiedział prezes KHL, Aleksiej Morozow, cytowany przez oficjalną stronę rozgrywek.

 

Tenis:

Od piątku do niedzieli w West Palm Beach na Florydzie zostanie rozegrany pierwszy turniej UTR Pro Match Series. W imprezie weźmie udział czterech tenisistów – Hubert Hurkacz, Reilly Opelka, Tommy Paul i Miomir Kecmanović.  UTR Pro Match Series to nowa seria turniejów dla profesjonalnych tenisistów, powstała z inicjatywy grupy Universal Tennis i stacji Tennis Channel. W związku z zawieszeniem zawodowych rozgrywek spowodowanym pandemią koronawirusa twórcy cyklu chcą dać zawodnikom możliwość rywalizacji, a kibicom okazję do oglądania spotkań tenisowych.  Pierwszy turniej serii zostanie rozegrany od piątku do niedzieli w West Palm Beach na Florydzie. Weźmie w nim udział czterech tenisistów. Największą gwiazdą będzie Hubert Hurkacz (ATP 29), który zastąpi kontuzjowanego Matteo Berrettiniego. – To będzie dla nas świetna okazja, aby po przerwie sprawdzić poziom gry. Brakuje nam oczywiście rywalizacji. Nie jesteśmy w stanie podróżować po świecie i brać udziału w zawodowych turniejach. Będzie to także szansa dla fanów, aby zobaczyć tenis na żywo. Mam nadzieję, że będą się dobrze bawić podczas oglądania – mówił Polak.

 

Juan Martin del Potro dołączył do akcji “The Biggest Game”. Argentyński tenisista przeznaczył na aukcję charytatywną buty, w których rozegrał półfinał Wimbledonu 2013. Środki pieniężne trafią na konto szpitala w Tandil.  “The Biggest Game” to inicjatywa powstała z pomysłu Alejandro Gomeza, kapitana Atalanty Bergamo. Polega na tym, że znani piłkarze przekazują na aukcje charytatywne swoje koszulki. Uzyskane ze sprzedaży pieniądze trafiają na konto wybranego przez danego sportowca szpitala. W akcji uczestniczą bardzo znani piłkarze – Luka ModrićJames RodriguezRadamel FalcaoPaulo DybalaAndres Iniesta czy Edin Dzeko. Dołączył do niej także tenisista Juan Martin del Potro. Argentyńczyk przekazał na licytację buty, w których w 2013 roku rozegrał półfinał Wimbledonu z Novakiem Djokoviciem.  Buty Del Potro oraz pamiątki pozostałych sportowców można licytować na platformie Shirtum.

 

Boks:

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga ustaliła, że przy śmierci Dawida Kosteckiego nie brały udziału osoby trzecie. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.  W czasie śledztwa ws. śmierci Kosteckiego przesłuchano 40 świadków. Ustalono, że nikt w areszcie nie znęcał się nad byłym pięściarzem psychicznie lub fizycznie. Nie odnaleziono też żadnego przedmiotu, który mógłby doprowadzić do jego obezwładnienia. Kostecki został znaleziony martwy w celi Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka. Doszło do tego 2 sierpnia 2019 roku. W chwili śmierci miał 38 lat. Zdaniem prokuratury powiesił się w celi, leżąc na łóżku. W taką wersję nie wierzą jednak pełnomocnicy rodziny Kosteckiego – mecenasi Roman Giertych i Jacek Dubois. Są przekonani, że były pięściarz został uduszony. W czasie śledztwa dowodzili, że tuż przed śmiercią użyto domowej roboty paralizatora, o czym miały świadczyć ślady na szyi 38-latka Kostecki był wielką nadzieją polskiego boksu. W 2004 r. zdobył młodzieżowe mistrzostwo świata WBC, a 7 lat później interkontynentalne mistrzostwo WBA. W trakcie swojej sportowej kariery stoczył 41 walk. Wygrał 39 z nich (w tym 25 przez KO), ponosząc dwie porażki.

 

Conorowi McGregorowi najwyraźniej nie przypadła do gustu wypowiedź Oscara de la Hoyi, który stwierdził, że w bokserskim ringu szybko pokonałby Irlandczyka. Były mistrz UFC chce to sprawdzić na własnej skórze. Według Oscara de la Hoyi były mistrz UFC powinien dać sobie spokój z zawodowym boksem i skupić się tylko na karierze w MMA. W rozmowie z “CBS Sport” legendarny bokser zabrał głos w sprawie potencjalnego starcia z McGregorem.  – Potrzebowałbym dwóch rund – powiedział de la Hoya. – Conor McGregor jest świetny, ale w oktagonie. Szanuję go. Cały czas go obserwuję, ale ring to zupełnie inna historia.  Te słowa najwyraźniej rozjuszyły Irlandczyka, który na Twitterze napisał: “Akceptuję twoje wyzwanie”.  Conor McGregor do tej pory tylko raz skusił się na pojedynek bokserski. W sierpniu 2017 roku “Notorious” przegrał w 10. rundzie z Floydem Mayweatherem Jr, ale za walkę miał zgarnąć w granicach 100 milionów dolarów.

 

Siatkówka:

Liga Narodów miała być jedynym turniejem w tegorocznym sezonie reprezentacyjnym. Światowa Federacja Siatkówki (FIVB) poinformowała jednak, że i on się nie odbędzie.  Pierwotnie rywalizacja kobiet miała rozpocząć się 19 maja, a mężczyzn trzy dni później. FIVB poinformowało 13 marca o jej przełożeniu z powodu pandemii na czas po igrzyskach w Tokio, gdy te jeszcze wciąż były zaplanowane na najbliższe lato. Niespełna trzy tygodnie później z tej samej przyczyny z tegorocznej Ligi Narodów wycofane zostały obie reprezentacje Włoch. Zgodnie z pierwotnym planem w Polsce miały się odbyć dwa turnieje fazy interkontynentalnej mężczyzn – 22-24 maja w Krakowie oraz 5-7 czerwca w Łodzi i jeden kobiet – 9-11 czerwca we Wrocławiu. Imprezy finałowe zaplanowane były zaś na początku lipca – w przypadku kobiet w chińskim Nankin, a u mężczyzn w Turynie. Polski Związek Piłki Siatkowej za pośrednictwem Twittera poinformował, że będzie dążył do zorganizowania na terenie naszego kraju serii spotkań towarzyskich.

 

Piłka ręczna:

Czerwcowe zgrupowanie, najprawdopodobniej w krajowym składzie, to plan kadry szczypiornistów na najbliższe tygodnie. Wszystko zależy jednak od poluzowania obostrzeń w związku z pandemią koronawirusa. Wszystko wskazuje na to, że Biało-Czerwoni następne spotkanie o stawkę zagrają dopiero jesienią (w el. ME 2022). EHF odwołała kwalifikacje MŚ 2021, zabierając Polakom jakiekolwiek szanse na awans. Te były całkiem spore, bo w dwumeczu czekali najpierw Litwini, a potem Białorusini. Wprawdzie ZPRP złożył protest w związku z tą decyzją, ale wątpliwe, że federacja uderzy się w pierś. Bardziej możliwe, że Polacy dostaną dziką kartę do turnieju, choć to także mocno niepewny scenariusz.  Trener Patryk Rombel i jego sztab nie próżnują. Jeśli rząd nadal będzie stopniowo “odmrażał” sport, to prawdopodobnie w połowie czerwca kadrowicze będą mogli spotkać się na zgrupowaniu (rozważana lokalizacja to COS w Cetniewie). Wątpliwe, że pojawią się na nim gracze z klubów zagranicznych, chyba że przejdą obowiązkową dwutygodniową kwarantannę. Poza tym zgrupowanie nie odbyłoby się w oficjalnym terminie, dlatego kluby nie miałyby obowiązku wysyłania zawodników.

 

F1:

Liberty Media przedstawiło wyniki finansowe za pierwszy kwartał 2020 roku. Pokazują one, jak mocno koronawirus uderzył we właściciela F1. Przychód w okresie od stycznia do marca spadł z poziomu 246 mln dolarów do ledwie 39 mln dolarów.  Jedno z głównych źródeł przychodu Formuły 1 to opłaty wnoszone przez organizatorów poszczególnych rund. W zależności od kraju potrafią one się wahać między 20 a nawet 60 mln dolarów. Jako że koronawirus doprowadził do odwołania 10 z 22 tegorocznych wyścigów, straty Liberty Media są potężne. W zeszłym roku właściciel F1 od stycznia do marca wygenerował przychody na poziomie 246 mln dolarów. W tym roku było to już tylko 39 mln dolarów. W tym okresie doszło do odwołania dwóch wyścigów – Grand Prix Australii oraz Grand Prix Bahrajnu.  Chociaż rundy w tych krajach zostały odwołane w ostatnim momencie, a Australia i Bahrajn zdążyły wnieść opłaty za organizację imprezy, to F1 nie policzyła tych pieniędzy do swoich danych za pierwszy kwartał 2020 roku. Powód jest prozaiczny – ze względu na odwołanie wyścigów opłaty trzeba będzie zwrócić.  Główne przychody F1, które obejmują opłaty za wyścigi, kontrakty telewizyjne i sponsorskie, przyniosły 13 mln dolarów. Jeszcze rok wcześniej było to 198 mln dolarów. Pozostałe przychody, których królowa motorsportu dokładnie nie wylicza, wyniosły 26 mln dolarów. Rok temu było to 48 mln dolarów.  Formuła 1 planuje powrót do rywalizacji w lipcu. Wtedy miałyby się odbyć dwa wyścigi z rzędu w Austrii. Zawody będą jednak rozgrywane przy pustych trybunach. W obliczu pandemii koronawirusa F1 będzie musiała obniżyć opłaty wnoszone przez organizatorów za prawa do organizacji imprez. To uderzy w wyniki finansowe królowej motorsportu w kolejnych kwartałach

 

Kryzys nie powstrzymał właścicieli Panthera Team Asia w działaniach mających na celu dołączenie do Formuły 1. Jako że do rewolucji technicznej w F1 dojdzie jednak rok później, to ekipa chce rozpocząć rywalizację w sezonie 2022.  Już kilka miesięcy teamu osoby stojące za Panthera Team Asia Asia zgłosiły w mediach chęć rywalizacji w Formule 1 począwszy od sezonu 2021. Nowa ekipa chciała wykorzystać fakt, że w królowej motorsportu dojdzie nie tylko do rewolucji technicznej, ale też finansowej. Mniejsze budżety oraz bardziej sprawiedliwy podział nagród miał zachęcić inwestorów. Koronawirus sprawił, że nowe przepisy techniczne wejdą w życie rok później – dopiero w sezonie 2022. Dodatkowo zmniejszono po raz kolejny limit wydatków – do poziomu 145 mln dolarów. To sprawia, że Panthera Team Asia jeszcze mocniej jest zainteresowana dołączeniem do F1. – Za nami prawdziwy rollercoaster, ale wciąż żyjemy. Projekt nie umarł. Tak naprawdę celowaliśmy w starty w roku 2022 jeszcze zanim uderzył obecny kryzys. Obecnie szukamy drogi, aby zrealizować nasz plan. Mieliśmy grupę ludzi pracujących przy projekcie samochodu. Wykonali oni wstępne prace nad aerodynamiką. Rozmawiamy też z inwestorami – zdradził “Motorsportowi” Benjamin Durand, szef zespołu.  Durand wcześniej był zaangażowany w działalność rosyjskiego SMP Racing w wyścigach długodystansowych. O osobach stojących i finansujących Panthera Team Asia nie chce jednak mówić zbyt wiele. Sama nazwa wskazuje jedynie, że za nowym tworem stoją inwestorzy z Azji.

Opracował: Sławek Sobczak