Antywirusowy lockdown doprowadził do nigdy wcześniej nieobserwowanego spadku zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych. Liczba etatów w ciągu miesiąca zmalała o trudno wyobrażalną liczbę przeszło 20 milionów. W kwietniu liczba etatów w sektorze prywatnym w USA była o 20,236 mln mniejsza niż w marcu – poinformowała firma ADP. Miesiąc wcześniej odnotowano spadek tylko o 27 tysięcy, co i tak było drugim najgorszym wynikiem w ciągu ostatnich 10 lat. Dla porównania, podczas najgorszych miesięcy recesji z lat 2008-09 miesięczny spadek zatrudnienia sięgał ok. 800 tys. etatów.  Ekonomiści nie mieli złudzeń, że kwietniowe dane z amerykańskiego rynku będą katastrofalnie złe. Rynkowy konsensus zakładał spadek zatrudnienia aż o 20 mln etatów w samym sektorze prywatnym. Wiedziano także, że statystyki za marzec w nikły sposób oddały skalę załamania gospodarczego wywołanego decyzjami władz stanowych i federalnych. Raport ADP traktowany jest jako prognostyk przed piątkowymi danymi rządowego Biura Statystyki Pracy. Ekonomiści zakładają, że „zamknięcie gospodarki” zaordynowane przez władze z powodu epidemii Covid-19 przełożyło się na spadek liczby etatów w sektorach pozarolniczych o 21,85 mln.

 

Mocno ujemna dynamika zamówień w niemieckim przemyśle okazała się nie tylko rekordowo niska, ale i gorsza od oczekiwań ekonomistów.  Marcowa dynamika zamówień w przemyśle Niemiec wyniosła -15,6 proc. w ujęciu miesięcznym (dane wyrównane sezonowo i kalendarzowo). To najniższy odczyt w historii badania sięgającej 1991 r. Ekonomiści spodziewali się mocnego spadku, jednak ich konsensus zatrzymał się na -10 proc. m/m. W ujęciu rocznym spadek zamówień w niemieckim przemyśle wyniósł natomiast 16 proc., co również wcześniej nie miało miejsca.  Względem ubiegłego miesiąca, spadek zamówień krajowych wyniósł 14,8 proc., zaś zagranicznych 16,1 proc. Nowe zamówienia w strefie euro spadły o 17 proc., a z innych państw o 15 proc. Spadki rozkładały się nierównomiernie między sektorami. Zamówienia na dobra kapitałowe spadły o 22,6 proc., na dobra pośrednie o 7,5 proc., a na dobra konsumpcyjne tylko o 1,3 proc.  Informacje z przemysłu największej gospodarki Europy mają dla Polski szczególne znaczenie. Zachodni sąsiedzi są od lat naszym najważniejszym partnerem handlowym, odpowiadającym za ponad 25 proc. eksportu i 20 proc. importu towarów.

 

Kwietniowe zamknięcie gospodarek silnie odbiło się na branżach usługowych. Jednocyfrowe wartości indeksów PMI dla tego sektora, zjawisko dotąd niespotykane, to kolejny symbol koronawirusowego kryzysu.  Indeksy PMI dla sektorów usługowych w latach poprzednich często pozostawały w cieniu analogicznych danych z przemysłu. Koronawirusowe zamrożenie gospodarek, które najmocniej uderzyło właśnie w usługi, sprawia jednak, że i te publikacje cieszą się zainteresowaniem inwestorów i ekonomistów. Ze względu na 1 maja, który nie we wszystkich krajach badanych przez IHS Markit, jest wolny od pracy, kwietniowy przegląd indeksów PMI dla sektora usług rozbity został na dwa dni. Wczoraj poznaliśmy dane z krajów anglosaskich, dzisiaj z reszty świata. Niespodzianek nie było – rekordowo niskie odczyty napłynęły z Australii (19,5 wobec 38,5 pkt. w marcu), Wielkiej Brytanii (12,3 wobec 34,5 pkt. w marcu), Irlandii (13,9 wobec 32,5 pkt. w marcu) oraz USA (26,7 wobec 39,8 pkt. w marcu). We wszystkich tych krajach odnotowano najniższe wyniki w historii badań. Pierwszy jednocyfrowy odczyt usługowego PMI odnotowano w Indiach. Wynik na poziomie 5,4 pkt. dalece odbiegał od marcowych 49,3 pkt. i dosyć wygórowanych oczekiwań ekonomistów na poziomie 40 pkt. To jeden z najniższych wyników w całej historii indeksów PMI. Na uwagę zasługuje także indyjski subindeks dotyczący sprzedaży międzynarodowej, który w kwietniu spadł do zera. Z jednocyfrowym wynikiem mieliśmy także do czynienia w Hiszpanii, gdzie odnotowano 7,1 pkt. wobec 23 pkt. w marcu.  Hiszpański scenariusz nie zmaterializował się we Włoszech. Tam konsensus ekonomistów zakładał wynik na poziomie 9 pkt., ostatecznie udało się osiągnąć 10,8 pkt. Powyżej dziesiątki wypadły także indeksy dla Francji (10,2 pkt. wobec 27,4 pkt. w marcu) i Niemiec (16,2 pkt. wobec 31,7 pkt. w marcu) W całej strefie euro usługowy PMI wyniósł finalnie w kwietniu 12 pkt. wobec 26,4 pkt. w marcu. Chociaż w najbliższych miesiącach wynik ten może się poprawiać, to trudno oczekiwać, aby powrót do normalności w branży usług nastąpił szybko.

 

Ostatnie 24 godziny przyniosły delikatne umocnienie złotego i spadek kursu euro poniżej środka przedziału postkryzysowej konsolidacji. W górę poszły za to notowania dolara amerykańskiego. Od poniedziałkowego popołudnia kurs euro obniżył się o ok. 4 grosze, schodząc z 4,57 zł w pobliże 4,53 zł. Odrobienie pierwszomajowych spadków, póki co jest jednak wszystkim, na co stać polską walutę. Po marcowym załamaniu złoty pozostaje słaby, ale stabilny. Kurs euro konsoliduje się w przedziale 4,50-4,60 zł.  W środę rano europejska waluta była wyceniana na 4,5381 zł.  To o tyle interesujące, że złoty umocnił się wobec euro, podczas gdy samo euro w ostatnich dniach mocno traciło względem dolara. Zwykle przy malejącym kursie EUR/USD złoty wykazuje tendencję do osłabiania się. W rezultacie wzrost kursu dolara w Polsce w ostatnich dniach nie jest aż tak mocno odczuwalny. W środę rano amerykańską walutę wyceniano na 4,19 zł, czyli o grosz wyżej niż dzień wcześniej. Podobnie jak w przypadku kursu euro tak również w przypadku pary dolar-złoty możemy mówić o trendzie bocznym w korytarzu 4,10-4,30 zł.  Kurs franka szwajcarskiego cały czas oscyluje w pobliżu 4,30 zł. Środowy poranek przyniósł franka po 4,3069 zł, a więc o pół grosza powyżej wtorkowego kursu odniesienia. Funt brytyjski wyceniany był na 5,20 zł, czyli podobnie jak dzień wcześniej.

 

Kolejne korporacje ogłaszają masowe cięcia etatów. Teraz do grona zwalniających dołączyli Airbnb, Virgin Atlantic, Aer Lingus i Rolls-Royce.  Epidemia koronawirusa mocno odbiła się przede wszystkim na branży turystycznej.  Rolls-Royce jak donosi “Financial Times”, rozpoczął prace nad planem restrukturyzacji. Brytyjski producent silników lotniczych ma zamiar zmniejszyć zatrudnienie o nawet 15 proc., co przełoży się na likwidację 8 tys. miejsc pracy.  Zwolnienia planują również irlandzkie linie lotnicze Aer Lingus, które rozpoczęły rozmowy ze związkami zawodowymi. Na razie mowa o redukcji 900 stanowisk, co ma przyczynić się do obniżenia kosztów we wszystkich oddziałach firmy. Fórsa, związek reprezentujący stronę pracowniczą, wezwała rząd do szybkiej interwencji w tej sprawie, aby utrzymać irlandzki przemysł lotniczy po epidemii.  Z kolei United Airlines, o czym donosi CNN, poprosił pracowników o wzięcie 20 dni bezpłatnego urlopu przed październikiem. Niektórzy mają pracować w systemie czterodniowym. Dodatkowo zapowiedział zwolnienia około 30 proc. personelu. Linie podały w oświadczeniu, że nie ma innego wyjścia, jak dokonać głębokich cięć, pomimo 3,5 miliardów dolarów dotacji i do 6 miliardów dolarów pożyczek, które może otrzymać na podstawie ustawy CARES.  Dyrektor generalny Qatar Airways, Akbar Al Baker, napisał maila do pracowników, w którym zapowiedział zwolnienia. Nie określił dokładnie, ile osób straci pracę.

 

Branżowa grupa Airlines for America szacuje, że amerykańscy przewoźnicy lotniczy z uwagi na pandemię zużywają wspólnie miesięcznie ponad 10 mld dolarów zasobów gotówkowych. Podkreśla, że nawet po uziemieniu ponad 3 tys. samolotów, co stanowi blisko 50 proc. aktywnej floty w USA, jej przewoźnicy-członkowie, w tym cztery największe amerykańskie linie lotnicze, mieli średnio tylko 17 pasażerów na lot krajowy i 29 pasażerów na lot międzynarodowy. Ruch pasażerski w USA zmniejszył się od marca aż o 95 proc. Z kolei liczba pasażerów „zabookowanych” netto spadła o prawie 100 proc. w ujęciu rocznym. Grupa ostrzegła, że jeśli przewoźnicy lotniczy zwrócą wszystkie bilety, w tym te zakupione jako bezzwrotne lub anulowane przez pasażera zamiast przewoźnika, „spowoduje to ujemne saldo środków pieniężnych, które doprowadzi do bankructwa”.

 

Zła sytuacja w turystyce przyczyniła się również do zwolnień w Airbnb, platformie, która łączy podróżujących z miejscami kwaterunków. Jak podaje TechCrunch, firma ogłosiła, że zwalnia około jednej czwartej siły roboczej, które wiążą się ze spadkiem przychodów i potrzebie ograniczenia kosztów. Redukcje obejmą około 1900 pracowników.   Pracownicy dotknięci cięciami otrzymają cztery miesiące wynagrodzenia, przyspieszone przyznanie akcji firmy i ubezpieczenie zdrowotne na rok, podało jedno ze źródeł. Inne źródło podało, że oficjalne oświadczenie nie zostało jeszcze ogłoszone, ponieważ we wtorek pracownicy zostaną poinformowani o redukcji siły roboczej.  Reuters zauważa, że ​​start-up zawiesił wszystkie działania marketingowe, aby zaoszczędzić 800 milionów dolarów w 2020 roku, ponieważ przemysł turystyczny upadł z powodu blokady światowej turystyki wywołaną koronawirusem. Firma ogłosiła również, że założyciele nie będą pobierać wynagrodzenia przez sześć miesięcy, podczas gdy dyrektorzy zobaczą 50% obniżkę wynagrodzenia.  Nie jest zaskoczeniem, że branża turystyczna jest jedną z najbardziej dotkniętych przez zamknięcie prawie połowy populacji w domach. Statystyki dla Airbnb są nieubłagane. Ilość rezerwacji poprzez serwis w USA spadła drastycznie. Z około 500 tysięcy rezerwacji w lutym 2020 do zaledwie 100 tysięcy w ostatnim tygodniu kwietnia.  Czy firmy takie jak Airbnb czy Booking przetrwają najgorszy kryzys w swojej branży w historii? Czy są to giganci na glinianych nogach, którzy szybko upadną?

Niemiecki koncern samochodowy BMW „pochwalił się” zyskiem wypracowanym w pierwszym kwartale 2020 r. Nie jest to jednak oznaka odporności producenta luksusowych samochodów na skutki epidemii koronawirusa, ale w głównej mierze, zabiegów księgowych. Jak donosi Reuters, bawarska spółka odnotowała 133 proc. wzrost zysku, który przed odsetkami i opodatkowaniem wyniósł 1,38 mld euro w porównaniu z 589 mln euro rok wcześniej. Tak znaczący wzrost był przede wszystkim zasługą braku rezerwy jednorazowej, która ubiegłoroczny wynik obciążyła kwotą 1,4 mld euro.

NASA ogłosiła, komu przypadły trzy ogromne kontrakty na opracowanie systemów lądowania na Księżycu. SpaceX, firma, na czele której stoi Elon Musk, ma pomóc amerykańskim astronautom wrócić na Księżyc już w 2024 r. Redakcja Futurism.com cytuje słowa zarządcy NASA, Jima Bridenstine’a: „SpaceX jest naprawdę dobry w lataniu i testowaniu – a także w niepowodzeniach i ich naprawianiu”. Współpraca ze SpaceX jest niezbędna, by w 2024 roku zespół amerykańskich astronautów – w tym pierwsza kobieta w historii – postawił krok na powierzchni Księżyca. SpaceX otrzymał kontrakt na 135 milionów dolarów na dalszy rozwój napędzanego rakietami statku Super Heavy Starship. Masywny statek kosmiczny, obecnie w fazie rozwojowej, będzie mógł przetransportować nawet setkę pasażerów na Księżyc – i jeszcze dalej.  Kontrakt o wartości 579 milionów dolarów został przyznany też Blue Origin. Prowadzona przez Jeffa Bezosa firma kosmiczna pokazała w maju ubiegłego roku swój lądownik księżycowy Blue Moon, który NASA planuje wykorzystać jako sposób na zejście na powierzchnię Księżyca. NASA przyznała również kontrakt o wartości 253 milionów dolarów firmie kosmicznej Dynetics na budowę lądownika wielokrotnego użytku, który mógłby zostać umieszczony na rakiecie United Launch Alliance Vulcan. NASA daje sobie dziesięć miesięcy na ocenę, które kontrakty należy zrealizować najpierw, by sfinalizować prace nad lądownikiem księżycowym.

 

Zamrożenie gospodarki spowodowane Covid-19 ograniczyło zyski o 1,4 miliarda dolarów, poinformował Walt Disney w raporcie podsumowującym pierwszy kwartał 2020 roku. Straty wynikają głównie z konieczności zamknięcia disneyowskich parków rozrywki, jednak spółka zapewnia, że w przyszłym tygodniu zamierza ponownie otworzyć Disneyland w Szanghaju. Akcje spółki w środowym handlu pozasesyjnym amerykańskiej NYSE osuwały się o niespełna 1 proc. do okolic 100 dolarów.  Disney otworzy Disneyland w Szanghaju 11 maja, ograniczając maksymalną liczbę odwiedzających kontrolując ją poprzez „zaawansowany system rezerwacji oraz wejść” oraz wdrażając zasady dystansowania społecznego. W tym momencie ciężko jest jednak stwierdzić kiedy do normalnego funkcjonowania wrócą pozostałe parki, sklepy, czy też rejsy wycieczkowe oferowane przez spółkę. Zaledwie trzy miesiące temu Disney chwalił się rekordowym rokiem swojego studia filmowego oraz silnym wejściem w rynek streamingu audiowizualnego. W połowie marca spółka musiała jednak zamknąć wszystkie swoje parki tematyczne, a razem z nimi zamknięto kina. Jednocześnie produkcje telewizyjne i kinowe zostały wstrzymane, a sportowy kanał ESPN należący do spółki cierpi na chroniczny brak materiałów w związku z brakiem imprez sportowych. Jak przyznaje spółka negatywny wpływ koronawirusa na wyniki będzie widać dopiero w drugim kwartale, przedsiębiorstwo wstrzymuje się jednak od publikacji jakichkolwiek prognoz finansowych do końca roku. Jedyna strefa, w której firma może pochwalić się poprawą wyników to platforma Disney+ uruchomiona w listopadzie. Obecnie posiada ponad 54 miliony subskrybentów, a ich baza w miesiąc wzrosła o 4,5 miliona.

Opracował: Sławek Sobczak