Mieszany przebieg miały wtorkowe notowania na amerykańskich giełdach. Rynek spółek reprezentujących tradycyjne sektory gospodarki starał się utrzymywać nad kreską, podczas gdy technologiczny Nasdaq przez większą część dnia pozostawał poniżej poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Ostatecznie jednak wszystkie trzy główne indeksy zakończyły dzień w czerwonych odcieniach. Indeks Dow Jones IA zniżkował o 0,13 proc. Wskaźnik szerokiego rynku S&P500 spadał  o 0,52 proc. zaś Nasdaq tracił 1,40 proc. Kontrakty na indeksy rynków akcji w USA ruszyły dziś w górę po tym jak Gilead Sciences poinformował, że jego eksperymentalny lek antywirusowy osiągnął stawiany cel podczas prób na chorych na Covid-19, donosi Reuters. Po informacji przekazanej przez Gilead kontrakt na DJIA rósł o 1,4 proc., na S&P500 o 1,3 proc., a na Nasdaq 100 o 1,4 proc.

 

Wtorkowa sesja przebiegała na rynku walutowym niezwykle spokojnie. Wszystko to za sprawą niemal pustego kalendarza makroekonomicznego. W ciągu dnia nie poznaliśmy bowiem ani jednej, istotnej publikacji makroekonomicznej.  Na uznanie zasługiwać może jednak raport amerykańskiego Conference Board, z którego wynika, że wartość wskaźnika dot. zaufania konsumentów w Stanach Zjednoczonych spadła w kwietniu br. aż do 86,9 z 118,8 raportowanego w marcu. Obecny odczyt jest więc najgorszym od września 2014 roku.  Warto wspomnieć, że dolar amerykański osłabiał się w stosunku do wszystkich pozostałych walut grupy G8. Jego deprecjacja wobec euro, franka szwajcarskiego i funta była jednak tylko symboliczna.

 

Jednym z najważniejszych wydarzeń środowej sesji bez wątpienia była publikacja wstępnego wyniku dynamiki Produktu Krajowego w Stanach Zjednoczonych. Wskaźnik ten obrazuje wartość rynkową wszystkich wytworzonych dóbr i usług w gospodarce przez określony czas. W tym konkretnym przypadku mówmy o raporcie za pierwszy kwartał 2020 r.  Amerykańskie Biuro Analiz Ekonomicznych we wstępnych danych podało, że mimo i tak już pesymistycznych prognoz zakładających spadek PKB o -4,0 proc., finalnie odnotowano spadek aż o 4,8 proc. co jest najgorszym rezultatem od 2009 roku.  Publikacja zmiany w poziomie PKB zwykle wiąże się z sporymi emocjami. Jest on bowiem jednym z najlepszych wskaźników opisujących bieżącą kondycję gospodarki. Opublikowane dziś, fatalne dane za pierwszy kwartał przyczyniły się więc do pojawienia się reakcji podażowej na notowaniach dolara amerykańskiego.

 

Pandemia COVID-19 nieprzerwanie sieje spustoszenie na rynkach finansowych. Sytuacja zmusza banki centralne i rządy państw do wprowadzania w życie bezprecedensowych środków zaradczych, mających na celu ochronę ich gospodarek. W środę decyzję ws. kolejnych działań ogłosi Rezerwa Federalna. Czego możemy się spodziewać?  Rezerwa Federalna była jednym z pierwszych banków centralnych, który zdecydował się rozpocząć luzowanie polityki monetarnej w obliczu agresywnego rozprzestrzeniania się koronawirusa.  Amerykańscy decydenci w marcu postanowili obciąć stopy procentowe łącznie o 150 punktów bazowych, sprowadzając stopę referencyjną do widełek 0-0,25 proc. Ponadto Fed w ostatnich tygodniach uruchomił również szereg mniej konwencjonalnych instrumentów polityki monetarnej, porzucając limit zakupów w ramach programu luzowania ilościowego, a także oferując amerykańskim przedsiębiorcom oraz władzom stanowym i samorządom lokalnym dostęp do korzystnego finansowania w ramach programów pożyczkowych o łącznej wartości kilku bilionów dolarów. Od czasu ogłoszenia przez amerykański bank centralny pakietu działań, wirus kontynuował bardzo agresywne rozprzestrzenianie się w Stanach Zjednoczonych. Kraj ten odnotował jak dotąd najwięcej potwierdzonych przypadków zakażeń koronawirusem – nieco ponad milion. Warto jednak zwrócić uwagę, że USA są państwem, które wśród innych krajów rozwiniętych wyróżnia się wielkością populacji (328 mln ludności wobec np. 60 mln w przypadku Włoch czy 47 w przypadku Hiszpanii), więc korygując dane o ten czynnik, sytuacja wygląda nieco lepiej.  Dane makroekonomiczne napływające ze Stanów Zjednoczonych zaczynają obrazować skalę strat, jakie środki zapobiegawcze wywołują w największej gospodarce świata. Na przykład na rekordowo niskim poziomie znalazł się zbiorczy indeks PMI opisujący sytuację w usługach i w przemyśle w kwietniu. Produkcja przemysłowa w marcu odnotowała największy miesięczny spadek od lat 40-tych XX wieku, ponadto rekordowego spadku w tym samym miesiącu doświadczyła sprzedaż detaliczna. W kontekście obecnego kryzysu szczególne obawy budzi jednak sytuacja na rynku pracy. Miejsca pracy w USA są likwidowane z niebywałą szybkością. Na przestrzeni pięciu tygodni o zasiłek dla bezrobotnych wystąpiło łącznie 26,5 mln nowych bezrobotnych. W najbliższych tygodniach liczba bezrobotnych niechybnie będzie wzrastać. Zgodnie z naszymi szacunkami stopa bezrobocia znajduje się obecnie w okolicy poziomu 20 proc., co oznaczałoby, że bezrobocie w USA jest najwyższe od lat 30-tych XX wieku. Wprowadzone środki i restrykcje mające ograniczyć ekspansję wirusa w USA wydają się ograniczać skalę wzrostu nowych zakażeń. Do tej pory nie otrzymaliśmy jednak jednoznacznych sygnałów wskazujących na to, że przyrost nowych dziennych przypadków zakażeń istotnie zwalnia. Dane nie wskazują tym samym, żeby w krótkim okresie uzasadnionym było oczekiwanie szybkiego zawieszenie obowiązku ich stosowania.

 

Wielka Brytania pobiła rekord długości funkcjonowania bez korzystania z energii węglowej. To częściowo wynik zamknięcia jej gospodarki z powodu pandemii koronawirusa. Wietrzna i słoneczna pogoda pozwoliła osiągnąć nowe maksima przez farmy wiatrowej i solarne. W poniedziałek 20 kwietnia o 13:30 brytyjskie elektrownie słoneczne ustanowiły nowy rekord produkcji, sięgający 9,68 GW. Tak wysoki poziom produkcji pozwolił operatorom sieci nie korzystać z energii węglowej. Przez ponad 18 dni, do wtorku, ponad jedna trzecia energii zużywanej w Wielkiej Brytanii była generowana przez elektrownie korzystające z OZE, ustalił Carbon Brief. Z drugiej strony pandemia koronawirusa spowodowała, że popyt na energię był w kwietniu w Wielkiej Brytanii o 18 proc. niższy niż rok wcześniej.

 

Chińscy naukowcy twierdzą, że nie uda nam się wyeliminować koronawirusa. Będzie on uaktywniał się sezonowo co roku podobnie jak grypa. Jest bardzo mało prawdopodobne, by nowy wirus zniknął podobnie jak jego bliski kuzyn SARS 17 lat temu. Jest tak, ponieważ koronawirus nie u wszystkich osób wywołuje symptomy takie jak gorączka. Grupa tzw. bezobjawowych nosicieli utrudnia pełne zatrzymanie transmisji wirusa – przekonują topowi chińscy naukowcy. W przypadku SARS objawy u zakażonych były dobrze widoczne, więc wykrycie i wyizolowanie chorych nie sprawiało problemów. Chociaż Chiny opanowały rozprzestrzenianie się choroby, to codziennie wykrywają dziesiątki nowych bezobjawowych zachorowań. – Jest bardzo prawdopodobne, że epidemia będzie towarzyszyła ludziom przez długi czas, stanie się sezonowa, a wirus będzie utrzymywał się w ludzkich ciałach – powiedział Jin Qi, dyrektor Institute of Pathogen Biology, które jest częścią centrum badawczego Chinese Academy of Medical Sciences. Wśród rządów i naukowców z całego świata zaczyna panować konsensus co to tego, że wirusa nie uda się wyeliminować. Na popularności zyskuje pogląd, że należy zacząć na nowo otwierać gospodarki oraz pozwolić na kontrolowane rozprzestrzenianie się wirusa, szczególnie w obrębie młodej części populacji. Najważniejszym przykładem takiego działania są Indie. Chińscy eksperci podkreślają, że nie ma obecnie dowodów na to, że rozprzestrzenianie się pandemii spowolni wraz ze wzrostem temperatur w sezonie wiosenno-letnim. – Wirus jest wrażliwy na ciepło, ale tylko na temperaturę przekraczającą 56 stopni Celsjusza – powiedział szef departamentu ds. chorób zakaźnych Peking University First Hospital Wang Guiqiang.

 

Elon Musk postanowił dołączyć do walki z powszechnymi blokadami, które utrzymują firmy w Stanach Zjednoczonych w stanie zamkniętym przez ostatnie tygodnie. W serii tweetów szef Tesli i SpaceX wyraził swoje poparcie dla zniesienia ograniczeń i ponownego odmrożenia amerykańskiej gospodarki.  Zarząd fabryki Tesli w kalifornijskim Fremont w ostatnich tygodniach starał się uzyskać od władz stanowych zgodę na kontynuację działalności. Firma próbowała przekonać urzędników, iż jej działalność jest niezbędna, co oznaczałoby, że wprowadzone obostrzenia jej nie dotyczą. Tak się jednak nie stało, a produkcja w Kalifornii musi stać przynajmniej do 3 maja. To sprowokowało Elona Muska do przeprowadzenia ataku za pomocą serwisu społecznościowego Twitter. “Przywrócić ludziom wolność!”, napisał dyrektor generalny Tesli, promując analizę przeprowadzoną przez Wall Street Journal, która sugerowała, że ​​obecnie trwający shut-down nie uratuje wielu istnień ludzkich. „Bravo Texas!” napisał Musk w innym tweecie, podkreślając stanowisko organizacji Texas Tribune, która uważa, że restauracje stanowe i inne firmy mogą ponownie zostać otwarte już w piątek. W jeszcze innym tweecie amerykański przedsiębiorca zgodził się również z innym użytkownikiem portalu, który napisał, że USA powinny ostrożnie znieść ograniczenia – aczkolwiek z zachowaniem wprowadzonych środków dystansowania społecznego.  Mimo apelu Muska, władze sanitarne w rejonie zatoki San Francisco planują przedłużyć okres kwarantanny. W kwietniu,  wykorzystując części do produkcji samochodów, inżynierowie Tesli stworzyli prototyp respiratora, dzięki czemu firma może wykorzystać istniejące już zapasy i szybko wyprodukować nowe urządzenia do ratowania życia osób zakażonych. Niedawno firma oświadczyła, że obniża wynagrodzenia o 30 proc. by przetrwać globalną pandemie koronawirusa SARS-COV-2. Spółka planuje wznowić produkcję aut na początku maja br.

 

Zaburzenia wywołane pandemia koronawirusa odcisnęły głębokie piętno na rezultatach pierwszego kwartału wypracowanych przez koncern Airbus, donosi Reuters. Zysk operacyjny (wyrównany sezonowo) w okresie styczeń-marzec spadł aż o 49 proc. do 281 mln euro.  Koncern Boeing planuje pozyskanie środków z emisji obligacji. Według źródeł agencji Reuters, w grę wchodzić ma sprzedaż papierów o wartości nawet kilkunastu miliardów dolarów. Największy amerykański producent samolotów współpracuje z bankami inwestycyjnymi nad pakietem finansowania opartym na obligacjach. Sprzedaży zadłużenia muszą jednak sprzyjać warunki rynkowe, a na razie  nie ustalono dokładnego terminu i wielkości oferty. Wpływy z emisji mogą wynieść  10 mld dolarów lub więcej, w zależności od zapotrzebowania inwestorów.  Boeing  właśnie ogłosił, że zredukuje zatrudnienie o ok. 10 proc., aby poradzić sobie z kryzysem, który rozpoczęło rok temu uziemieniem najlepiej sprzedającego się samolotu firmy. Boeing zatrudniał na początku roku 161 tys. ludzi. Koncern zapowiedział, że oprócz zwolnień pracowników, zaproponuje części z nich dobrowolne odejście, nie będzie także zatrudniał nowych na miejsce odchodzących.  Boeing zapowiedział, że w dziale produkcji samolotów pasażerskich i obsługi redukcja wyniesie ponad 15 proc. Mniejsza będzie w działach kosmicznym i obronnym.

 

British Airways zapowiedziały opracowanie planu zwolnień, który zakłada redukcję do 12 tysięcy etatów ze względu na globalne załamanie rynku lotniczego w czasie epidemii koronawirusa – donosi The Guardian.  Alex Cruz, dyrektor generalny British Airways podał, że firma musi podjąć zdecydowanie działania, aby zapełnić liniom dobrą przyszłość.  – Wczoraj wyleciało tylko kilka samolotów z Heathrow. W normalny dzień latalibyśmy ponad 300. Jako linia lotnicza, podobnie jak wiele innych firm w całym kraju, mamy do czynienia z tym, że nie ma już „normalności” – powiedział Cruz w liście do personelu. I dodał: “Jesteśmy silnym, dobrze zarządzanym biznesem, który zmierzył się z wieloma kryzysami w naszej stuletniej historii i przezwyciężył je. Sami też musimy pokonać ten kryzys (…) Globalny organ lotniczy, IATA, powiedział, że branża nigdy wcześniej nie doświadczyła tak głębokiego pogorszenia koniunktury, a przychody pasażerów z branży przez cały rok mogą spaść o 55 proc. w porównaniu do 2019 r., podczas gdy ruch spadnie o 48 proc. Wiele linii lotniczych uziemiło wszystkie swoje samoloty”. Jednocześnie Ryanair uziemił 99 proc. swojej floty i oferuje niemal wyłącznie połączenia z lotniskami w Irlandii i Wielkiej Brytanii (wyjątki to np. loty do Berlina, Amsterdamu czy Brukseli). EasyJet obecnie nie lata, choć przyjmuje rezerwacje na loty od końca maja. Najambitniejsze plany ma jednak Wizz Air, który od maja wznowi loty z Wiednia i Londynu-Luton do ponad 20 portów lotniczych, w tym np. Walencji i Mediolanu.  Skandynawskie linie SAS ogłosiły redukcję nawet 5 tys. miejsc pracy z powodu kryzysu wywołanego przez pandemię koronawirusa, pisze Reuters. Ogłoszona decyzja oznacza zwolnienie prawie połowy pracowników linii. Przewidziano redukcję ok. 1,7 tys. miejsc pracy w Danii, ok. 1,9 tys. w Szwecji i ok. 1,3 tys. w Norwegii.

 

Globalna recesja miała być początkiem końca Netflixa. Dane wskazują na coś przeciwnego. Krytycy Netflixa od dawna przekonują, że jest domkiem z kart zbudowanym na tanim długu. Firma korzystała dotychczas z niskich stóp procentowych, pożyczając miliardy dolarów w celu sfinansowania inwestycji w ogromną ilość treści, której niewielka część należy do niej. Jesteśmy w środku największego kryzysu gospodarczego od blisko stu lat. Wszystkie najważniejsze giełdy pikują w dół. Co na to Netflix? Kwitnie. W pierwszym kwartale tego roku zyskał 15,8 miliona nowych subskrybentów. To nowy rekord firmy. Nigdy wcześniej nie udało mu się w tak krótkim czasie zyskać powyżej 10 milionów nowych klientów. Cena akcji streamingowego giganta wzrosła w tym roku już o 30 proc. Miliardy ludzi utknęły w domach, a wielu z nich zyskało dużo dodatkowego czasu wolnego. Oglądają więcej telewizji niż kiedykolwiek wcześniej, szczególnie w ciągu dnia. To poważny problem dla stacji telewizyjnych, które opierały wcześniej swoją ramówkę na tzw. najlepszym czasie antenowym, w którym transmitowały najbardziej wartościową zawartość. Teraz muszą zabawiać klienta całą dobę. Pandemia jest śmiertelnym zagrożeniem dla studiów filmowych, które nie mogą produkować i nie mają gdzie pokazywać swoich filmów. Prawie wszystkie najważniejsze produkcje i ich premiery zostały przesunięte w czasie. To też fatalny okres dla sportowych stacji telewizyjnych, bowiem wszystkie najważniejsze rozgrywki sportowe są zawieszone. To jednak znakomity okres dla serwisów, które oferują najlepszy kontent w dowolnym czasie i dowolnym miejscu.

Opracował: Sławek Sobczak