TOKIO 2021?

Igrzyska olimpijskie w Tokio przeniesiono z 2020 na 2021 rok. Nie ma jednak pewności, że do tego czasu świat upora się z pandemią koronawirusa. Jeśli czarny scenariusz sprawdzi się, to igrzyska zostaną odwołane. Nie będzie kolejnego przełożenia. Eksperci medyczni i lekarze mają wątpliwości, czy do 2021 roku świat na tyle dobrze poradzi sobie z pandemią koronawirusa, żeby igrzyska olimpijskie w Tokio (zaplanowane od 23 lipca do 8 sierpnia 2021 roku) mogły zostać bezpiecznie przeprowadzone.  – Jeśli nie będzie szczepionki, zorganizowanie igrzysk będzie trudne. Chociaż nie jest to niemożliwe – powiedział Yoshitake Yokokura, japoński minister zdrowia.  W mediach zaczęły się zatem spekulacje, że igrzyska mogę zostać znów przełożone. Takie rozwiązanie wyklucza jednak Yoshiro Mori, prezes Japońskiego Komitetu Organizacyjnego igrzysk w Tokio.  Dotychczas trzykrotnie nie odbyły się igrzyska olimpijskie. W 1916, 1940 i 1944 roku odwołano zawody z powodu światowych wojen. Na razie w Japonii potwierdzono 13 tysięcy przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarły 394 osoby.

 

Piłka nożna:

UEFA przekazała 236,5 mln euro do podziału na wszystkie 55 krajowych federacji. Środki te mają pomóc z walką ze skutkami pandemii koronawirusa. Środki pochodzą z programu pomocy HatTrick UEFA, który ustanowiony został w 2004 roku. Jego celem jest wspieranie rozwoju europejskiego futbolu. Teraz przekazanych zostanie do podziału pomiędzy 55 federacji aż 236,5 mln euro. – Nasza dyscyplina stoi przed bezprecedensowym wyzwaniem wywołanym COVID-19 – powiedział prezydent UEFAAleksander Ceferin, cytowany przez football-italia.net. – Uważam, że jest to odpowiedzialna decyzja, aby pomóc w jak największym stopniu. Jestem dumny z jedności, jaką przejawia futbol podczas tego kryzysu – dodał. Aleksander Ceferin wierzy także, że niebawem sytuacja zacznie się normować. – Bez wątpienia piłka nożna będzie w naszych sercach i wróci do normalności. Kiedy ten czas nastąpi, dyscyplina musi być na to gotowa – zakończył.

 

Istnieje wiele obaw związanych z powrotem profesjonalnego futbolu w dobie pandemii koronawirusa. Michel D’Hooghe, szef komitetu medycznego FIFA duże zagrożenie widzi… w pluciu na murawę. To powszechna praktyka w środowisku piłkarskim. Jak jednak to wyegzekwować? Belg uważa, że dobrym rozwiązaniem może być karanie żółtą kartką.  – To powszechna praktyka, która nie jest zbyt higieniczna. Kiedy wznowimy mecze, to powinniśmy się tego wystrzegać. Tylko czy to możliwe? Nie jestem pesymistą, ale w tej chwili jestem sceptyczny. Może karanie żółtymi kartkami coś pomoże – mówi D’Hooghe w “The Telegraph”. Niebezpieczny wirus najłatwiej przenosi się drogą kropelkową i dlatego obawy eksperta są uzasadnione. W przypadku plucia zagrożone będą nie tylko osoby w pobliżu. Ślina długo utrzymuje się trawie, co rodzi kolejne niebezpieczeństwo.

 

Argentyna dołączyła do Holandii i przedwcześnie zakończyła sezon 2019/2020. To efekt pandemii koronawirusa. Decyzja szefów rozgrywek w Argentynie najprawdopodobniej nie wywoła jednak takich kontrowersji jak w Eredivisie. W odróżnieniu od Holandii, w Primera Division już wcześniej kolejne mistrzostwo Argentyny zapewnił sobie zespół Boca Juniors.  Z kolei drużyna Diego Maradony Gimnasia La Plata zajęła 19. miejsce w stawce 24 zespołów. Zespoły z Primera Division mogą jedynie żałować, że nie odbędzie się Puchar Superligi, który miał trwać do 31 maja i miały w nim wziąć udział drużyny z najwyższej klasy rozgrywkowej w Argentynie. Szefowie ligi podjęli także decyzję, że w tym jak i w kolejnym sezonie nie będzie spadków z Primera Division. Teraz i za rok awansują jednak do najwyższej klasy rozgrywkowej po dwie najlepsze drużyny z 1. ligi. Tym samym argentyńska ekstraklasa zostanie powiększona z 24 do 28 zespołów.  Do nowego sezonu Copa Libertadores (odpowiednik europejskiej Ligi Mistrzów) zakwalifikowały się: Boca Juniors, River PlateRacing Club i Argentinos Juniors.

 

Coraz więcej wskazuje na to, że Czesi powrócą do rozgrywek ligowych już 25 maja. Wcześniej piłkarze mają przejść test na obecność koronawirusa. Nadal nie jest jasne, ile osób będzie mogło przebywać na stadionie. W zeszłym tygodniu sugerowano liczbę 130. Co najważniejsze – przed rozpoczęciem zmagań piłkarze występujący na dwóch najwyższych poziomach mają przejść testy na koronawirusa.  Czesi biorą pod uwagę wytyczne UEFA, aby spróbować dokończyć sezon na boisku, nawet po 30 czerwca. Przypomnijmy, że rozgrywki przerwano w połowie marca, kiedy ogłoszono stan wyjątkowy z powodu pandemii koronawirusa. W Czechach do końca sezonu pozostało zaledwie sześć kolejek. Aktualnie liderem jest Slavia Praga, która ma 8 punktów przewagi nad Viktorią Pilzno i 18 nad FK Jablonec.

 

Gracze najbardziej popularnej produkcji piłkarskiej na świecie wybrali optymalny skład, tworzący tzw. “Drużynę Sezonu” w popularnym trybie FIFA Ultimate Team. Wśród nominowanych przez twórców FIFA 20 piłkarzy znaleźli się dwaj reprezentanci Polski – Arkadiusz Milik i Grzegorz Krychowiak. Pominięty został z kolei napastnik Bayernu Monachium Robert Lewandowski.  Uznanie graczy znaleźli ostatecznie:

 

Thibaut Courtois (Real Madryt) – Sergio Busquets (FC Barcelona), Diego Godin (Inter Mediolan), Gerard Pique (FC Barcelona), Joe Gomez (Liverpool FC), Thiago Alcantara (Bayern Monachium), Felipe Anderson (West Ham United), Casemiro (Real Madryt), Fernandinho (Manchester City), Julian Brandt (Borussia Dortmund), Wilfried Zaha (Crystal Palace), Peter Gulacsi (RB Lipsk), Moussa Dembele (Olympique Marsylia), Alex Grimaldo (SL Benfica), Nordi Mukiele (RB Lipsk), Pepe (FC Porto), Moses Simon (FC Nantes), Rodrigo Bentancur (Juventus FC), Lucas Leiva (SS Lazio) oraz Bernd Leno (Arsenal FC).

 

Koszykówka:

Serial “The Last Dance” dostarcza wielu emocji. LeBron James podzielił się swoimi odczuciami po obejrzeniu trzeciego i czwartego odcinka. “Prawie się popłakałem” – pisze gwiazdor Los Angeles Lakers.  Miliony ludzi na całym świecie oglądają “The Last Dance”, w tym także aktualni zawodnicy NBA. Swoimi odczuciami po następnych dwóch odcinkach serialu podzielił się LeBron James, który często jest porównywany do Michaela Jordana. Emerytowany środkowy Detroit PistonsBill Laimbeer powiedział nawet, że jest on lepszy od legendy Chicago Bulls, czym wywołał burzę.  James wielokrotnie podkreślał, jak wielkim szacunkiem darzy Jordana. Gwiazdor Los Angeles Lakers zdradził, że podczas oglądania czwartego epizodu “The Last Dance” był bliski uronienia łez.

 

Josh Richardson dołączył do grona zawodników Philadelphia 76ers, którzy aktywnie włączyli się w walkę z koronawirusem, poprzez niesienie pomocy innym. Koszykarz wsparł ufundowanie 500 tysięcy posiłków dla potrzebujących rodzin. – To błogosławieństwo, móc w tym bardzo trudnym czasie pomagać tym, którzy tego naprawdę potrzebują – stwierdził. – To miasto oraz mieszkający w nim ludzie powitali mnie z otwartymi ramionami. Będę robił co w mojej mocy, by pomóc nam wszystkim razem przez to przejść – dodał gracz, który w Sixers występuje od początku zawieszonego obecnie sezonu. Drużyna “Szóstek” jest całościowo jedną z tych ekip NBA, które najmocniej włączyły się w walkę z COVID-19. Oprócz Richardsona, wcześniej uczynili to chociażby Joel EmbiidAl HorfordBen Simmons czy też Shake Milton. Innym koszykarzem, który w bardzo różnorodny sposób pomaga innym w czasie pandemii koronawirusa, jest Marcus Smart z Boston Celtics.

 

Poniedziałek był historycznym dniem dla hiszpańskich mediów. Cztery największe dzienniki sportowe kraju połączyły siły, aby wesprzeć akcję Pau Gasola i Rafaela Nadala w walce z pandemią koronawirusa. Pierwsze strony gazet prezentują się okazale.  Akcja #NuestraMejorVictoria ruszyła pod koniec marca. Jej celem jest zbieranie funduszy na walkę z chorobą COVID-19. Pieniądze trafiają na konto hiszpańskiego Czerwonego Krzyża. Koszykarz Pau Gasol i tenisista Rafael Nadal jako pierwsi przekazali darowizny.  Rozpoczynając akcję, Pau Gasol i Rafael Nadal założyli sobie za cel uzbieranie 11 milionów euro. Kibice mogli pomóc, kupując na charytatywnej akcji niezwykłe fanty. Do nabycia była m.in. koszulka Nadala z finału Rolanda Garrosa 2019, koszulka koszykarza Juana Carlosa Navarro czy buty podpisane przez tragicznie zmarłego w styczniu Kobego Bryanta. W kampanię #NuestraMejorVictoria zaangażowali się również wybitni sportowcy spoza Hiszpanii. Aktualny lider rankingu ATP i triumfator 17 zawodów Wielkiego Szlema, Novak Djoković, także przekazał darowiznę. “Klasa” – skomentował decyzję Serba jego wielki kortowy rywal, Rafael Nadal.

 

Adrian Bogucki i Dominik Olejniczak będą w puli zawodników, z których kluby NBA w czerwcu powinny wybierać swoich nowych koszykarzy w drafcie 2020. Szanse na wybór jednego z dwóch Polaków są jednak znikome.  Po tym, jak w lutym 2018 roku Los Angeles Clippers rozstali się z Marcinem Gortatem, w NBA nie ma żadnego Polaka. Żaden też nie został wybrany w drafcie aż od 2005 roku, kiedy to z numerem 57 do Orlando Magic (via Phoenix Suns) trafił właśnie Gortat. Był to trzeci Polak wybrany przez klub NBA. Dwa lata wcześniej docenieni zostali Maciej Lampe (nr 30 do New York Knicks) i Szymon Szewczyk (nr 35 do Milwaukee Bucks).  Warto przypomnieć, że trzech polskich koszykarzy zagrało w meczach NBA. Obok Gortata (12 sezonów w czterech klubach) i Lampego (64 mecze w trzech sezonach w trzech klubach), był to także Cezary Trybański (22 mecze w dwóch sezonach w trzech klubach). Tęsknota za kolejnym Polakiem w NBA jest spora, ale mimo że kilku naszych graczy jest obserwowanych przez wywiadowców najlepszej ligi świata, chyba także draft NBA 2020 nie przyniesie w tej sprawie przełomu.  Wśród zawodników spoza USA, którzy zgłosili się do draftu 2020 są obok Boguckiego m.in. znani z Euroligi Francuz Theo Maledon (ASVEL Villeurbanne) i Izraelczyk Deni Avdija (Maccabi Tel Awiw) oraz grający ostatnio w Australii członek słynnej koszykarskiej familii LaMelo Ball. Swoje nazwisko zgłosił także 21-letni Serb Nikola Mišković, który urodził się w… Toruniu, gdzie pod koniec lat 90. grał jego ojciec Dejan.

 

Hokej:

W trakcie przerwy w rozgrywkach hokejowej ligi NHL, spowodowanej pandemią koronawirusa, Chicago Blackhawks nieoczekiwanie zwolniło prezesa Johna McDonougha. Pracował w tym klubie przez 13 lat, a za jego kadencji „Czarne Jastrzębie” trzykrotnie zdobyły Puchar Stanleya.  Ekipa Blackhawks poinformowała o rozstaniu z McDonoughem w komunikacie prasowym.  Zanim przeniósł się do hokejowego klubu Blackhawks, McDonough był prezesem baseballowego klubu Chicago Cubs.  W branży sportowej uważany jest za bardzo szanowaną postać. Właściciel drużyny Rockwell „Rocky” Wirtz wskazał, że kryzys wywołany koronawirusem i wstrzymanie sezonu NHL jest sposobnością do oceny „kierunku klubu”.  „Możemy zapewnić naszych kibiców, że wróci hokej, ale nikt nie wie, jak będzie wyglądać. Z pewnością potrzebne będą inne działania, inne pomysły, aby odnosić sukcesy zarówno na lodowisku, jak i poza nim” – przyznał Wirtz. W ścisłym kierownictwie klubu jest jego 43-letni syn Danny. Teraz będzie pełnił tymczasowo rolę szefa.  Hokeiści Blackhawks triumfowali w Pucharze Stanleya w 2010, 2013 i 2015 roku, ale ostatni raz w play off zagrali w sezonie 2016/2017. Obecnie zamykają – znajdując się na siódmym miejscu – tabelę Central Division. W Konferencji Zachodniej plasują się na 12. pozycji.

 

Dominik Hasek po raz kolejny powiedział, że jest zainteresowany kandydowaniem na urząd prezydenta Republiki Czeskiej. Legendarny hokeista chce wystartować w wyborach na najwyższy urząd w państwie naszych południowych sąsiadów. Kandydatura Dominika Haska pojawiła się nie po raz pierwszy. Już po zimowych igrzyskach w Nagano w 1998 roku, zakończonych dla Czechów olimpijskim złotem, fani hokeja rzucili hasło “Hasek na Hrad” (siedzibą prezydenta jest zamek na Hradczanach – przyp. red.). Wtedy jednak kibice chcieli po prostu docenić klasę wspaniałego bramkarza. Dwukrotny zdobywca Pucharu Stanleya od zakończenia kariery działa w branży spożywczej i pomaga charytatywnie. Interesuje się również polityką, dlatego w zeszłym roku nie wykluczył, że może kandydować w wyborach prezydenckich. – Mogę sobie to wyobrazić, bo czemu nie? Teraz mam swoją pracę i kocham to co robię, ale za dwa, czy trzy lata? Wszystko jest możliwe – mówił czeskim dziennikarzom. Teraz Hasek udzielił wywiadu dziennikowi “Sport”, w którym potwierdził, że jest zainteresowany kandydowaniem na najwyższy urząd w państwie – To nie jest coś, co tylko przemyka mi przez głowę, ale poważnie myślę o tym, że chciałbym pewnego dnia być prezydentem – wyznał 55-letni “Dominator”.  Aktualnie prezydentem Czech jest Milos Zeman. Jego druga kadencja kończy się w 2023 roku, a zgodnie z konstytucją nie może kandydować po raz trzeci. Nie można również wykluczyć przyspieszenia wyborów, ponieważ Zeman od lat narzeka na problemy zdrowotne.

 

Tenis:

Rafael Nadal obawia się, że z powodu pandemii koronawirusa tenisowy świat może jeszcze długo nie wrócić do normalności. Nie można wykluczyć, że w 2020 roku nie będzie już zmagań w ramach ATP i WTA Tour.  Hiszpański Związek Tenisowy zorganizował telekonferencję z udziałem czołowych graczy oraz organizatorów imprez głównego cyklu w kraju. Z powodu choroby COVID-19 tour jest zawieszony co najmniej do 13 lipca, ale już pojawiły się głosy, że zawodnicy nie wrócą szybko do rywalizacji.  Na świecie jest już ponad 3 mln zakażonych koronawirusem, z czego ponad 200 tys. zmarło. W Hiszpanii na COVID-19 zachorowało 230 tys. osób, a życie straciło 23,5 tys. Podczas spotkania zorganizowanego przez Hiszpański Związek Tenisowy debatowano nad przyszłością dyscypliny. Podobnie jak w innych krajach, ustalono, że w pierwszej kolejności tenis wróci w wydaniu lokalnym i krajowym. Federacja planuje wobec tego sześć imprez o puli nagród 100 tys. euro, w których wzięliby również udział gracze ze ścisłej krajowej czołówki.

 

Piłka ręczna:

PGE VIVE Kielce w gronie klubów, które już zapewniły sobie awans do odmienionej Ligi Mistrzów w sezonie 2020/21. Na przychylność władz piłki ręcznej musi liczyć Orlen Wisła Płock. Pandemia koronawirusa nie zmieniła planów EHF, rewolucja Ligi Mistrzów stanie się faktem. 16 zamiast 28 zespołów, skład bardziej elitarny, zatem droga do awansu bardziej wyboista.  Mistrzowie dziewięciu pierwszych krajów z rankingu EHF mają zapewniony udział w rozgrywkach. Polska jest sklasyfikowana na szóstym miejscu, dlatego PGE VIVE Kielce może spać spokojnie. W gronie uczestników znajdą się też mistrzowie Francji (Paris Saint-Germain HB), Niemiec (THW Kiel), Macedonii, Węgier (nie wyłoniono), Hiszpanii (prowadzi FC Barca Lassa – rozgrywki zawieszone), Danii (Aalborg Handbold), Chorwacji i Portugalii, a także wicemistrzowie Niemiec (SG Flensburg-Handewitt) i Francji (HBC Nantes). Pozostałe pięć miejsc może przypaść srebrnym medalistom z krajów z miejsc 3.-9. w rankingu EHF bądź mistrzom lig z pozycji 10.-30. Orlen Wisła Płock konkuruje zatem m.in. z Pickiem Szeged, Mieszkowem Brześć, Motorem Zaporoże czy Celje. Biorąc pod uwagę ostatnie lata, trudno wyobrazić sobie rozgrywki bez tych drużyn. Apetyt na udział w elicie mają też kluby z Hiszpanii, Szwecji, Danii czy Rumunii. Z drugiej strony Wisła udowodniła swoimi występami, że należy do szeroko pojętej europejskiej czołówki.  Jeśli Nafciarze nie otrzymają miejsca w Lidze Mistrzów, to w sezonie 2020/21 będą grać w Lidze Europejskiej, odpowiedniku Pucharu EHF.

 

Po 25 tysięcy euro otrzymają PGE VIVE Kielce i Orlen Wisła Płock. To rekompensata za odwołane spotkania fazy TOP16 Ligi Mistrzów. Znacznie mniejsza niż przewidywano. Pandemia koronawirusa sprawiła, że EHF odwołała spotkania fazy TOP 16 i ćwierćfinały. Sezon 2019/20 zostanie dokończony dopiero 28-29 grudnia, a w turnieju Final4 zagrają po dwa najlepsze zespoły z grup A i B – THW Kiel, Telekom Veszprem, PSG i FC Barca Lassa. PGE VIVE Kielce i Orlen Wisła Płock straciły szansę na sukces, a tym samym na gratyfikacje finansowe. W zamian EHF wypłaci po 25 tysięcy euro dla wszystkich klubów, które miały walczyć o awans (oprócz polskich zespołów to Montpellier, Aalborg, Celje, Pick Szeged, Porto, Vardar Skopje, Flensburg, Dinamo Bukareszt).  Kwota rekompensaty jest mniejsza niż informowały niedawno bałkańskie media.

 

F1:

Austria, Wielka Brytania i Węgry – tylko te trzy kraje mają zorganizować wyścigi Formuły 1 w Europie w tym sezonie. Doszło bowiem do wycieku nieoficjalnego kalendarza na sezon 2020. F1 bez większych przeszkód gościć będzie za to w Ameryce i Azji.  Sytuacja spowodowana jest tym, że w wielu krajach obowiązują i ciągle będą obowiązywać zakazy związane z organizacją imprez masowych i gromadzeniem się sporej liczby ludzi. Dotyczy to m.in. Holandii, Belgii czy Francji. Tymczasem F1, nawet organizując wyścigi bez kibiców, skupia na torze ok. 2 tys. ludzi.  Wprawdzie Wielka Brytania daleka jest od uporania się z COVID-19, ale należy pamiętać, że na Wyspach siedzibę posiada aż 7 z 10 zespołów F1. Dlatego pod względem logistycznym Formule 1 bardzo łatwo jest zorganizować rundy na Silverstone. Zwłaszcza że transport sprzętu odbywać się będzie za pośrednictwem ciężarówek, a nie samolotów, co ogranicza ryzyko zakażenia się koronawirusem.  F1 szacuje, że bez większych przeszkód będzie mogła organizować wyścigi w Ameryce i Azji. Część z tych rund odbyłaby się w terminie w jakim pierwotnie była planowana, jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa. Dotyczy to choćby zawodów w Rosji (Soczi leży w azjatyckiej części kraju), USA czy Meksyku. Do zakończenia sezonu F1 miałoby dojść 13 grudnia.

 

Niewykluczone, że wszystkie wyścigi Formuły 1 w tym roku będą musiały się odbyć bez kibiców na trybunach. Takich zawodów nie zamierzają organizować Azerbejdżan i Rosja. Byłby to spory cios finansowy dla F1, bo oba kraje dorzucają sporo do budżetu. Wyścig F1 w Baku miał się odbyć 7 czerwca. Został odwołany już kilka tygodni wcześniej, bo ułożenie ulicznego obiektu w stolicy Azerbejdżanu wymaga kilku tygodni pracy. Azerowie chcieli zatem uniknąć sytuacji, w której wyłożą ogromne środki na budowę toru, a następnie ich runda F1 zostanie odwołana. W lepszej sytuacji znajdują się Rosjanie, bo mają oni do dyspozycji stały tor wyścigowy położony wokół wioski olimpijskiej w Soczi. Jednak firma Rosgonki, która odpowiada za organizację Grand Prix Rosji, nie wyobraża sobie rundy F1 bez kibiców.  Publikację obu komunikatów należy potraktować jako formę negocjacji. Nie jest bowiem tajemnicą, że w przypadku organizowania rund F1 bez kibiców na trybunach, promotorzy poniosą wielomilionowe straty. Dlatego Azerom i Rosjanom będzie zależeć na tym, aby zmniejszyć wysokość opłaty wnoszonej do budżetu F1. W przypadku Azerbejdżanu mowa o ok. 60 mln dolarów, Rosjan – 40 mln dolarów.

 

Żużel:

W poniedziałek przedstawiono zasady “odmrażania” żużlowej PGE Ekstraligi, której start został opóźniony przez pandemię koronawirusa. Sezon ma ruszyć 12 czerwca, a finał planowany jest na 11 października.  1 maja zostanie otwarte siedmiodniowe okienko transferowe, a zawodnicy będą mogli podpisywać aneksy aktualizujące kontrakty. Tydzień później rozpocznie się 14-dniowa kwarantanna dla wszystkich żużlowców, którzy przebywają aktualnie poza granicami Polski. Nie wcześniej niż 23 maja ruszą badania zawodników oraz osób funkcyjnych na obecność Covid-19. W przypadku ich negatywnych wyników rozpoczną się treningi. Każdego dnia, do zakończenia rozgrywek lub odwołania stanu epidemii wszyscy uczestnicy meczów będą zobligowani do monitorowania stanu swojego zdrowia, poprzez specjalny formularz. Temperatura będzie mierzona każdej osobie wchodzącej na obiekt przed meczami i treningami. W przypadku problemów zdrowotnych zawodników lub osób pracujących przy obsłudze meczów, wszelkie decyzje dotyczące stanu ich zdrowia i dalszych procedur podejmowane będą przez stacje sanitarno–epidemiologiczne. W ramach rozgrywek wprowadzonych będzie szereg zmian organizacyjnych. Przed zawodami nie odbędzie się m.in. kontrola techniczna, zawieszono również wprowadzenie systemu telemetrii, zmniejszono liczbę wirażowych, nie będzie tradycyjnej prezentacji, a każdy z zawodników będzie mógł posiadać w ramach zespołu podczas meczu wyłącznie jednego mechanika w swoim boksie. W parku maszyn, a także innych strefach, poza treningami na torze, a także samymi wyścigami, obowiązywać będzie nakaz zachowania dwumetrowego dystansu między osobami. Rywalizacja będzie się odbywała bez udziału publiczności na trybunach do czasu odwołania zakazu imprez masowych.

piątek, 12 czerwca

Sparta Wrocław – Motor Lublin

Włókniarz Częstochowa – GKM Grudziądz

niedziela, 14 czerwca

Stal Gorzów – Fogo Unia Leszno

ROW Rybnik – Falubaz Zielona Góra

 

Boks:

Kamil Szeremeta otrzyma szansę walki o mistrzostwo świata. Przedstawiciele Giennadija Gołowkina jasno zadeklarowali, że zamierzają poczekać na trzecie starcie z Saulem Alvarezem i w pierwszej kolejności Kazach ma zmierzyć się z Polakiem. Szeremeta jest obowiązkowym pretendentem do tytułu mistrza świata z ramienia federacji IBF. Bokser z Białegostoku czeka na walkę z Gołowkinem od kilku miesięcy, a termin pojedynku był już wielokrotnie przekładany. Doprowadzenie do wielkiej walki Polaka nie ułatwia też sytuacja na świecie spowodowana pandemią koronawirusa.  Niedawno w zagranicznych mediach pojawiły się informacje, jakoby Giennadij Gołowkin, zamiast zmierzyć się z Polakiem, wybrał inną drogę i chciał dokończenia trylogii z Saulem Alvarezem. Do pojedynku miałoby dojść we wrześniu na stadionie futbolowym w Arlington.  Dziennikarze BoxingScene.com dowiedzieli się jednak, że przedstawiciele Gołowkina poinformowali prezesa DAZN Johna Skippera, iż mistrz świata federacji IBF nadal oczekuje walki z Szeremetą, a w drugiej kolejności zastanawia się nad starciem z “Canelo”. W podobnym tonie wypowiedział się także trener Kazacha, Johnathon Banks, w wywiadzie dla IFL TV. Kamil Szeremeta to były mistrz Europy w kategorii średniej, niepokonany w 21 pojedynkach. Polak za walkę z Gołowkinem ma zarobić największe pieniądze w karierze.

 

Były pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej, Kevin Johnson (34-16-1, 18 KO) może być kolejnym rywalem Mariusza Wacha (35-6, 19 KO). Walka jest planowana 12 czerwca w jednym z hoteli w województwie świętokrzyskim. Informacja o planach w sprawie walki Wach – Johnson została ujawniona w programie “W Ringu”. Dla polskiego boksera to już trzecia próba doprowadzenia do pojedynku w 2020 roku.  Mariusz Wach miał w lutym zmierzyć się z byłym mistrzem świata federacji WBO, Josephem Parkerem, ale ostatecznie do starcia z Nowozelandczykiem nie doszło. Następnie Polak został zakontraktowany na pojedynek z Agitem Kabayelem w niemieckim Magdeburgu (28 marca). Ta walka także się nie odbyła, tym razem z powodu pandemii koronawirusa. Stawką starcia Wach – Kabayel miał być pas WBA Continental w wadze ciężkiej. “Viking” ostatni raz w ringu zaprezentował się w grudniu 2019 roku w Arabii Saudyjskiej i przegrał na punkty z Dillianem Whyte’em. Pięściarz z Krakowa zebrał jednak po tej walce sporo pochlebnych opinii.  Kevin Johnson to obecnie jeden z najbardziej doświadczonym czynnych bokserów wagi ciężkiej.

 

Wygląda na to, że ostatniego słowa w zawodowym boksie nie powiedział Krzysztof Zimnoch. Pięściarz z Białegostoku poważnie zastanawia się nad kontynuowaniem kariery. 36-letni bokser ostatnią walkę stoczył 23 listopada 2019 roku w Radomiu na gali organizowanej przez Mateusza Borka. Krzysztof Zimnoch niespodziewanie przegrał przed czasem z mniej doświadczonym Krzysztofem Twardowskim. Pojedynek odbył się w kategorii junior ciężkiej.  Zimnoch zawodowo walczy od 2010 roku i stoczył 26 pojedynków, wygrywając 22 z nich. W 2013 roku w Ergo Arenie białostocczanin miał zmierzyć się z Arturem Szpilką, ale starcie odwołano.

Opracował: Sławek Sobczak