Choć indeksy amerykańskich giełd zakończyły piątkowa sesję wzrostami, przebieg notowań nie był spokojny. Wskaźniki flirtowały z czerwonymi odcieniami i dopiero w drugiej połowie dnia wyraźniej swoja obecność zaakcentowała strona popytowa. Podkreślić trzeba, że piątkowy handel pod względem wolumenu i aktywności inwestorów był raczej słaby. Wsparciem dla kupujących były nadzieje związane z przygotowywaniem się części stanów do złagodzenia obostrzeń wprowadzonych by przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się pandemii koronawirusa. W USA w skutek infekcji COVID-19 zmarło już ponad 50 tys. osób. Kevin Hassett, doradca prezydenta Donalda Trumpa ostrzegł, że skutkiem zamknięcia amerykańskiej gospodarki może być wzrost bezrobocia do 16 proc. lub więcej już w kwietniu, donosi Reuters. – Sytuacja jest bardzo poważna – powiedział Hasset w telewizji ABC. – To największy negatywny szok, jakiego doznała nasza gospodarka. Spodziewamy się stopy bezrobocia zbliżającej się wysokością do tej, która występowała podczas Wielkiego Kryzysu – dodał.

 

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson  przewodniczył poniedziałkowemu spotkaniu rządu w celu skoordynowania wysiłków na rzecz zwalczania koronawirusa. Ostatnie dwa tygodnie spędził na regeneracji sił w Checkers, swojej oficjalnej rezydencji wiejskiej, po tym, jak zaraził się wirusem Covid-19 i spędził trzy noce na intensywnej terapii. Kurs funta wzrasta czwartą sesję z rzędu przebijając w poniedziałek poziom 1,24 dolara. Kraj odnotowuje wyhamowanie w nowych przypadkach zarażonych jednocześnie przy najniższej dziennej liczbie ofiar śmiertelnych od marca. Blokady są częściowo znoszone na kontynencie europejskim, co sprawia, że Johnson stoi w obliczu rosnącej presji wyjaśnień, w jaki sposób jego administracja zamierza przenieść Wielką Brytanię do następnej fazy. Według IoD (Institute of Directors) firmy „domagają się” większej ilości informacji od brytyjskiego rządu. Ankieta przeprowadzona wśród ponad 1000 szefów biznesu wykazała, że ​​mniej niż jeden na czterech jest optymistycznie nastawiony do perspektyw rozwoju swojej firmy w ciągu najbliższych 12 miesięcy.  Według „Sunday Times” sześciu członków IoD, w tym dotujący miliardy dla Partii Konserwatywnej Michael Spencer i Peter Hargreaves, napisali do rządu prośbę o złagodzenie ograniczeń. Lider opozycji Partia Pracy Keir Starmer napisał do Johnsona wezwanie o ogłoszenie „strategii wyjścia”, podczas gdy starsza rzeczniczka jego partii, Rachel Reeves, powiedziała BBC, że ludzi należy traktować jak dorosłych.  Daily Telegraph poinformował w poniedziałek, że premier może złagodzić blokadę już w tym tygodniu. W niedzielę sekretarz spraw zagranicznych Dominic Raab, który zastępował Johnsona, odrzucił wezwania do wczesnego złagodzenia blokady. Oznajmił, że wybuch pandemii jest nadal na „wrażliwym i niebezpiecznym” etapie. W niedzielę Wielka Brytania zgłosiła 413 zgonów w szpitalach, osiągając prawie 21 000 zabitych, piąty najwyższy wynik na świecie. Łącznie ponad 150 000 osób pozytywnie przeszło test na obecność wirusa.

 

Pandemia uderzyła w europejskie firmy. Ponad połowa małych przedsiębiorstw z Francji obawia się bankructwa. To poważny problem dla polityków, bowiem w Europie działa 25 mln małych i średnich firm definiowanych jako podmioty zatrudniające poniżej 250 osób. Pracuje w nich łącznie 90 milionów ludzi. Małe firmy są bardziej narażone na bankructwo od dużych, ponieważ pracują na niższych marżach i mają mniejsze finansowe rezerwy. Z raportu opublikowanego przez SMEunited wynika, że aż 90 proc. małych i średnich firm odczuło negatywne skutki pandemii. Wszystkie przedsiębiorstwa odnotowały średnio 50-proc. spadek przychodów. Jeśli sytuacja nie poprawi się w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, to około 30 proc. irlandzkich firm zbankrutuje. Niemcy obiecały małym firmom nieograniczone gwarancje kredytowe oraz 50 mld euro darmowych gotówkowych zastrzyków. Znacznie trudniej o pożyczki i subwencje we Włoszech. Francuski minister finansów Bruno Le Maire ostrzegł, że zwolnienie firm z płacenia podatków byłoby poważnym ciosem dla państwowego budżetu. Nawet ponowne otwarcie gospodarki nie gwarantuje firmom powrotu do normalności. Przypadek Chin pokazuje bowiem, że konsumenci niechętnie wychodzą z domów i wydają pieniądze.

 

Bank Japonii, który jeszcze przed kryzysem był jednym z najbardziej „nowatorskich” banków centralnych, przekracza kolejne granice. Niewykluczone, że Japończycy ponownie przecierają szlaki dla Zachodu. Na skróconym ze względu na możliwość rozprzestrzeniania się koronawirusa posiedzeniu, kierownictwo Banku Japonii przedstawiło środki, które mają wspomóc trzecią największą gospodarkę świata w walce ze skutkami pandemii. Po pierwsze, japoński bank centralny zapowiedział podwyższenie limitu zakupu komercyjnych papierów dłużnych z 7 do 20 bilionów jenów (ok 186 mld dolarów). Po drugie, Bank Japonii zniósł limit na zakup rządowych obligacji – do tej pory było to 80 bilionów jenów rocznie (743 mld dolarów).  Władze monetarne Kraju Kwitnącej Wiśni powtórzyły także zobowiązanie do zakupu krajowych funduszy ETF oraz funduszy inwestujących w nieruchomości (J-REIT). W tym wypadku limity ustanowiono odpowiednio na 12 i 180 bilionów jenów rocznie.  Na zakończonym dziś posiedzeniu japoński bank centralny pozostawił stopy procentowe bez zmian – BoJ nadal celuje w utrzymywanie krótkoterminowej stopy na poziomie -0,1 proc. – lecz nie wykluczył, że w przyszłości może jeszcze bardziej złagodzić stanowisko. Japońscy inwestorzy pozytywnie zareagowali na decyzje banku centralnego. Główny indeks giełdy w Tokio na niespełna godzinę przed końcem sesji rósł o 2,5 proc.  Z kolei japoński jen lekko zyskiwał wobec dolara, co wyrażało się spadkiem kursu USD/JPY z 107,6 do 107,25 JPY.

Rynek czarnego złota w poniedziałek ponownie powraca pod poziom 15 dolarów za baryłkę i tanieje o niemal 25 proc. Amerykańska mieszanka ropy WTI jest silniej przeceniana od mieszanki europejskiej i zachodzi pytanie, czy czerwcowe kontrakty na ropę, podobnie jak kontrakty majowe, ponownie spadną poniżej zera. – Problem polega na tym, że producenci nadal nie uporali się z kwestią braków magazynowych, w związku z czym nie mają gdzie przechowywać napiętrzających się baryłek ropy, nieodbieranych przez kupujących w związku z gospodarczymi lockdownami. Sytuacja ta spowodowała spadek cen majowych kontraktów na ropę WTI poniżej zera i z związku z brakiem jakichkolwiek zmian na rynku scenariusz może powtórzyć się w czerwcu – komentuje sytuację Davide Biocchi, trader brokera Directa. Biocchi jednocześnie przyznaje, że spadek cen ropy na rynku futures poniżej zera, nie miał nic wspólnego z rzeczywistą wartością czarnego złota, a specyficzną sytuacją, która pojawiła się na rynku finansowym. Posiadacze kontraktów majowych na ropę, które w końcu miały wygasać nie chcieli podejmować ryzyka spadku na ich barki konieczności fizycznej dostawy ropy (w ramach kontraktu) wyprzedawali więc posiadane instrumenty na ostatnią chwilę (panicznie).  Na początku tygodnia inwestorzy przypomnieli sobie, że problem magazynowania ropy nie zniknął, a podaż surowca nie spada dostatecznie szybko. Kurs ropy spadał nawet o 10 proc. w poniedziałek rano. Goldman Sachs oszacował, że do wyczerpania zdolności magazynowania ropy może dojść już za trzy tygodnie. Rynek już wykorzystuje nietypowe sposoby, przechowując ropę w małych barkach zacumowanych na rzekach w pobliżu centrów paliwowych w Europie, czy nawet w rurociągach. Cena ropy WTI mocno spada w poniedziałek. Za baryłkę trzeba już zapłacić mniej niż 14 dolarów. Obecnie kurs ropy WTI z czerwcowych kontraktów spada o 17,6 proc. do 13,96 USD. Ropa Brent taniała w tym samym czasie o 5,5 proc. do 20,25 USD.

 

Początek nowego tygodnia handlu na rynku FX przynosi podbicie kwotowań PLN wraz ze wzrostowym otwarciem na eurodolarze. Polska waluta kwotowana jest następująco: 4,5270 PLN za euro, 4,1760 PLN wobec dolara amerykańskiego, 4,3096 PLN względem franka szwajcarskiego oraz 5,1930 PLN w relacji do funta szterlinga. Rentowności polskiego długu wynoszą 1.358 proc. w przypadku obligacji 10-letnich. Dolar amerykański rozpoczyna ostatni tydzień kwietnia od spadków (indeks DXY traci ponad 0,4 proc.), co wykorzystuje między innymi Bitcoin, testujący w poniedziałek strefę 7900 dolarów, wspinając się na najwyższe poziomy od 12 marca. Kurs BTC ma za sobą weekend skromnych wzrostów, dzięki któremu rozszerza aprecjacyjną passę do sześciu pełnych dni z rzędu.  Kurs Bitcoina otwiera poniedziałkową sesję na rynku futures od umocnienia o 2,4 proc., dyskontując wzrosty z weekendu na rynku kasowym oraz reagując na poniedziałkowe osłabienie notowań dolara amerykańskiego. W tym momencie inwestorzy zadają sobie pytanie, czy Bitcoin jest w stanie naruszyć poziom 8 tysięcy dolarów, który wzmacnia ułożona niemal poziomo średnia ruchoma z ostatnich 200 dni. Od strony technicznej istotny opór rysuje się również w okolicach 8400 dolarów, gdzie przebiega dolne ograniczenie luki spadkowej z 9 marca oraz minima z końcówki lutego. Na rynku spot w miejscu tym również przebiega lokalny opór, z tą jednak różnicą, że wykres pozbawiony jest luki spadkowej. Rozpędzający się na początku tygodnia Bitcoin wpływa pozytywnie również na szeroki rynek kryptowalut. W efekcie, w gronie 20 największych altcoinów zyskuje zdecydowana większość tokenów, a liderem aprecjacji w przeciągu ostatnich 24 godzin jest Cardano (ADA) dopisujące do swojego konta niemal 9 proc. Łączna kapitalizacja rynku kryptowalut wzrasta natomiast o 2,4 proc., do poziomu 227 miliardów dolarów, a dominacja Bitcoina utrzymuje się na wysokości 63 proc. Z głównych aktywów cyfrowych, Ethereum, XRP oraz Bitcoin Cash zyskują około 2 proc., Natomiast Litecoin księguje skromne 0,2 proc. zysku. W skali ostatnich siedmiu dni dwucyfową stopę zwrotu gwarantowała natomiast inwestycja w Crypto.Com Chain, TRON, Tezos, Stellar oraz wspomniane już Cardano.

 

Koncern Tyson Foods ostrzega, że po tym jak „miliony funtów mięsa” zniknęły z łańcucha dostaw po zamknięciu w USA wielu ubojni i przetwórni z powodu pandemii koronawirusa, rośnie zagrożenie brakiem mięsa w sklepach w całym kraju, donosi CNN. – Łańcuch dostaw żywności pęka – napisał szef koncernu, John Tyson, w tekście opublikowanym w niedzielę na wykupionych stronach The New York Times, Washington Post i Arkansas Democrat-Gazette.  Amerykańscy farmerzy nie mają komu sprzedawać swojej trzody, bydła i drobiu po zamknięciu wielu przetwórni mięsa. Zatrudniający ok. 100 tys. ludzi koncern zamknął w ubiegłym tygodniu swoje przetwórnie mięsa wieprzowego w Waterloo i Logansport na czas przeprowadzenia testów na obecność koronawirusa u pracowników.

 

Brak ruchu ze strony agencji S&P w piątek wieczorem poprawił sentyment na rynkach – rating Włoch pozostał na poziomie BBB z perspektywą negatywną, podobnie jak Wielkiej Brytanii (AA), ale tu większego zaskoczenia nie było. Nastroje poprawiły też informacje związane z planami znoszenia gospodarczych obostrzeń (informacje podała Australia), oraz decyzja Banku Japonii o wprowadzeniu nielimitowanego skupu obligacji skarbowych w ramach QE, podniesienia limitu dla papierów korporacyjnych do 20 bln JPY rocznie, oraz zwiększenia dostępności programu wsparcia płynności dla kolejnych instytucji.

 

Zysk chińskich firm przemysłowych był w marcu ponad jedną trzecią niższy niż rok wcześniej. W marcu zysk firm przemysłowych spadł o 34,9 proc. w ujęciu rocznym po tym jak w styczniu-lutym spadał o 38,3 proc., poinformował chiński urząd statystyczny. Lekka poprawa w marcu tłumaczona jest rosnącą produkcją i sprzedażą w wyniku łagodzenia ograniczeń wprowadzonych z powodu epidemii koronawirusa. Bank of China podwyższył jedenastokrotnie, do 7 mld juanów (1 mld USD), szacowaną kwotę strat jego klientów detalicznych na produktach powiązanych z kursem ropy WTI. Zwiększenie szacunków strat z pierwotnych 600 mln juanów do 7 mld juanów, to skutek napływu raportów z ok. 10 tys. krajowych oddziałów Bank of China, dowiedział się nieoficjalnie Bloomberg. Źródła agencji zastrzegają, że to wciąż niepełna kwota, bo raporty spływają nadal.

 

Guillaume Faury alarmuje w liście do pracowników, że Airbus wykrwawia się gotówkowo z bezprecedensową szybkością, donosi BBC. W kwietniu Airbus ogłosił zmniejszenie produkcji samolotów o jedną trzecią. To skutek paraliżu branży lotniczej spowodowanej przez uziemienie linii lotniczych na największych rynkach w ramach działań mających powstrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa.  Linie lotnicze Norwegian Air ostrzegły, że już do połowy maja może zabraknąć im gotówki. Rozwiązaniem mogłaby być zatwierdzenie przez wierzycieli i akcjonariuszy zaproponowanego planu ratunkowego, donosi Reuters. Jeśli posiadacze obligacji, firmy leasingowe i akcjonariusze dadzą zielone światło, plan może pomóc norweskiemu przewoźnikowi przetrwać epidemię koronawirusa, która doprowadziła do uziemienie 95 proc. floty, pozostawiając tylko siedem samolotów w eksploatacji.

Opracował: Sławek Sobczak