Na amerykańskiej giełdzie euforia. W handlu poza-sesyjnym akcje spółki biotechnologicznej Gilead Sciences rosną. Po tym jak w SAT News zostały opublikowane obiecujące wyniki leku na koronawirusa, wartość spółki urosła nawet o 16 proc.  w stosunku do ostatniego istotnego maksimum na poziomie 86 dolarów. Lek o nazwie Remedesivir, wykorzystywany dotąd w leczeniu eboli i choroby marburskiej, wyprodukowany przez Gilead Sciences jest obecnie badany przez WHO. Jeśli jego skuteczność się potwierdzi to terapia tym lekiem będzie nie tylko efektywna, ale także tania w zastosowaniu. Remedesevir jest więc  istotnym kandydatem do leczenia koronawirusa na szeroką skalę.  Spółka  szeroko testuje leki działające na HIV, może być w posiadaniu leku na Covid-19. W ramach badań klinicznych okazało się, że lek Remdesivir podany 125 pacjentom spowodował, że u większości z nich objawy koronawirusa szybko ustąpiły. Jednym z uratowanych był Polak z Chicago, Sławomir Michalak, któremu zaserwowano 4 terapie Remedesivirem. Osoby te zastały wypisane ze szpitala w ciągu tygodnia. Umieralność pacjentów była poniżej 2 proc., co bardzo dobrze rokuje. Szybki  powrót do zdrowia zakażonych osób pozwala na zniesienie restrykcji i odbudowę gospodarki.

 

Piątkowa sesja przyniosła kolejną falę mocno podejrzanego optymizmu. DJIA i S&P500 poszły w górę po przeszło 2 proc., podczas gdy notowania złota obniżyły się o ponad 2 proc. Najpierw rynek „uwierzył” w rzekomo cudowny lek na Covid-19. Akcje jego producenta – firmy Gilead Sciences – poszły mocno w górę. Później wzrosty usiłowano tłumaczyć nadziejami związanymi z ogłoszonym przez prezydenta Trumpa planem „otwarcia gospodarki”. Tyle że „plan Trumpa” decydującą rolę pozostawia gubernatorom, którzy już wcześniej przedłużyli nakaz pozostania w domach do 15 maja w kilku najważniejszych stanach. Ale w narrację „otwierania gospodarki” wpisała się deklaracja Boeinga, który po miesięcznej przerwie w produkcji ogłosił plany wznowienia pracy w stanie Washington. Akcje Boeinga podrożały o ponad 14 proc., mimo że w sytuacji globalnego zakazu ruchu lotniczego popyt na samoloty pasażerskie raczej nie wygląda zbyt dobrze. Jednakże bilans dnia prezentuje się imponująco. Dow Jones poszedł w górę o ponad 700 punktów, rosnąc o prawie 3 proc. i osiągnął najwyższą wartość od 11 marca. S&P500 po zwyżce o 2,68 proc. wspiął się na wysokość 2 874,56 pkt., od marcowego dołka zyskując już 31 proc. Tym razem wyraźnie słabiej spisał się Nasdaq, który urósł o 1,38 proc. Administracja prezydenta Donalda Trumpa pozwoli importerom i producentom na opóźnienie płatności cła od sprowadzonych dóbr o 90 dni. Ma to zwiększyć ich zasoby gotówki w okresie kryzysu spowodowanego pandemią. – To będzie chronić amerykańskie miejsca pracy o pomoże biznesowi przejść przez trudny okres – powiedział sekretarz skarbu Steven Mnuchin.

 

Eric Garcetti, burmistrz Los Angeles powiedział, że już prawie 300 tys. mieszkańców miasta jest bezrobotnych. Garcetti zwraca uwagę, że przekraczająca 13 proc. stopa bezrobocia w Los Angeles jest większa niż w szczytowym momencie ostatniego wielkiego kryzysu finansowego. Podkreślił, że spodziewa się jej dalszego wzrostu. Badanie Uniwersytetu Loyola Marymount pokazało, że już połowa z 4 mln mieszkańców „Miasta Aniołów” straciło pracę lub pracuje w niepełnym wymiarze godzin z powodu kryzysu spowodowanego przez pandemię koronawirusa.

 

Giełda w Szanghaju szuka błędu, który spowodował rekordowy spadek indeksu spółek ochrony zdrowia w poniedziałek, co miało wpływ także na benchmarkowy wskaźnik. Władze giełdy przyznały, że na początku poniedziałkowej sesji niektóre indeksy zachowywały się nienormalnie. Rekordowo, nawet o 17 proc. spadał indeks CSI 300 Health Care, choć kurs żadnej z wchodzących w jego skład 29 spółek nie spadał mocniej niż 2 proc. Miało to wpływ na zbiorczy indeks CSI 300 Index, który w momencie przerwy w trakcie sesji tracił 2,3 proc. W tym czasie główne indeksy giełd w Szanghaju i Shenzhen były wyżej. Problemy trwały około dwie godziny.

 

Nadzieja sugerująca kupowanie wciąż drogich akcji doprowadziła do spadku notowań kontraktów terminowych na złoto. Królewski metal potaniał o 2,3 proc., schodząc poniżej 1700 dolarów za uncję. Wygląda to na korektę zwyżki, która przez poprzedni miesiąc wyniosła ceny kruszcu z niespełna 1500 do blisko 1800 dolarów za uncję. Mimo dominującego w ostatnich dniach optymizmu wielu doświadczonych inwestorów i analityków ostrzega przed kolejną falą spadków. Amerykański rynek akcji jest obecnie napędzany bezprecedensową ekspansją monetarną Rezerwy Federalnej, która w ciągu ostatnich kilku tygodni „dodrukowała” dwa biliony dolarów. Tymczasem realna gospodarka znalazła się w zapaści, jakiej nie widziano od Wielkiego Kryzysu z lat 30-tych XX wieku. W spadku swobodnym znajdują się też oczekiwania względem wyników finansowych giełdowych spółek, co rynek zdaje się kompletnie ignorować.  Cena ropy WTI spadała  najniżej od 1999 roku z powodu rosnących obaw o możliwość składowania surowca w sytuacji gwałtownie malejącego popytu. Kurs ropy WTI z majowych kontraktów spadał w Azji w poniedziałek nawet do $14,47, najniższej wartości od marca 1999 roku. Obecnie za baryłkę trzeba zapłacić $15,38, co oznacza spadek jej ceny o 15,8 proc. Jest najtańsza od 2001 roku. Ropa z czerwcowego kontraktu tanieje o ponad 5 proc. do $23,69. Majowy kontrakt wygasa we wtorek.

 

Pokaźny spadek ceny ropy WTI z wiodącego kontraktu wywołał odwrót od akcji największych amerykańskich spółek naftowych. Kontrakty na DJIA i S&P500 tracą prawie 2 proc., a kontrakt na Nasdaq ponad 1 proc. Po wiadomości o zniżce ceny ropy WTI z majowych kontraktów do poziomu z 1999 roku inwestorzy pozbywają się w handlu przedsesyjnym akcji Exxon Mobil i Chevron, największych amerykańskich koncernów naftowych. Ich wartość spada o ok. 4 proc. Na nastroje mogą wpływać wyniki kwartalne największych spółek. W poniedziałek opublikował je już m.in. Halliburton. W handlu przedsesyjnym akcje obsługującej branżę naftową spółki tanieją o ok. 7 proc. po tym jak zakończyła kwartał stratą ponad 1 mld dolarów z powodu odliczeń wartości aktywów. W ujęciu skorygowanym wyniki spółki były lepsze niż oczekiwano.

 

Brian Armstrong, CEO amerykańskiegiełdy  kryptowalut Coinbase, opublikował wykres, który sugeruje, że część Amerykanów może wykorzystywać swoje czeki od rządu do zakupu kryptowalut. Tweet został opublikowany przez Armstronga 17 kwietnia. Wynika z niego, że liczba depozytów i zakupów wartych 1200 dolarów ostatnio wzrosła ponad czterokrotnie. Armstrong nie napisał tego wprost, ale jest niemal pewne, że dane dot. Coinbase. Przypomnijmy, że władze wysłały do Amerykanów czeki o wartość 1200 dolarów. Ponadto na każde dziecko rodzice otrzymali po 500 dolarów. Teraz – jak widać – część obywateli USA zamienia te dolary na bitcoiny. To potrzebna pomoc, ponieważ przez epidemię koronawirusa wiele firm jest zamkniętych, a tym samym spora liczba osób została bez dochodu. Jak niedawno poinformował też Washington Post, nawet Amerykanie o niskich dochodach, którzy nie składają w ogóle deklaracji podatkowych, mają prawo do otrzymania czeku. Z programu wykluczono tylko – co jest jednak oczywiste – najbogatszych. Popyt na czeki był tak duży, że serwery niektórych banków nie były w stanie zarządzać transferami pieniędzy i ich systemy nie działały prawidłowo. Dostęp do pomocy ma około 80 milionów mieszkańców USA. Wayne Chen – CEO Interlapse i założyciel platformy wirtualnej waluty Coincurve – powiedział niedawno portalowi Cointelegraph, że pakiet stymulacyjny może popchnąć rynek Bitcoinów (BTC) w górę. I chyba miał rację. Dziś za 1 BTC płaci się już 7200 dolaró1). Z kolei Ether zdrożał w ciągu doby ok. 6 proc. i dziś kosztuje już 184 dolary. Niektórzy sugerują, że wzrośnie nawet do $300. Inne dane sugeruję, że inwestorzy kupują też kryptowaluty na dłuższy termin.

 

Alibaba Group zainwestuje w ciągu trzech lat ponad 28 mld dol. w tzw. chmurę, w tym między innymi w centra danych. Chińska firma chce w ten sposób poprawić swoją zagraniczną pozycję na rynku usług w „chmurze”. Informacja podkreśla ambitne ekspansyjne plany firmy.  Inwestycja jest ogromna – stanowi około połowę zysku wygenerowanego przez Alibabę w roku fiskalnym 2019. Chiński gigant sektora e-commerce planuje przeznaczyć środki z inwestycji na rozbudowę sieci centrów danych, która obecnie liczy 21 obiektów. Środki zostaną też skierowane na rozwój technologii, na przykład w głębokiego uczenia maszynowego. Usługi w chmurze to jeden z najszybciej rozwijających się obszarów aktywności internetowego giganta. Przychody wspomnianego oddziału firmy wzrosły w ostatnim kwartale poprzedniego roku aż o 62 proc. (do około 1,5 mld dol.). Ugruntowało to pozycję Chińczyków, którzy szybko nadrabiają zaległości do globalnego lidera tego sektora (Microsoftu) oraz Amazona. Alibaba jest uznawana obok Tencentu i Baidu za jednego z najważniejszych rynkowych graczy. Jak uważa analityk Bloomberg Intelligence Vey-Sern Ling, głównym celem Alibaby w średniookresowym terminie jest zwiększenie bazy klientów, oferty oraz rozbudowa infrastruktury. Krótkoterminowo firma nie będzie martwiła się rentownością. Podobnie jak w przypadku Amazona usługi Alibaby „w chmurze” rozwinęły się na bazie mocy obliczeniowej firmy wykorzystywanej do obsługi podstawowej działalności. Chińczycy mają jednak ogromną przewagę nad konkurentem, ponieważ działają na nienasyconym lokalnym rynku.

 

Niemcy chcą zastąpić samoloty Tornado nowszymi maszynami Boeinga, donosi Der Spiegel bez podania źródła wiadomości. Niemiecki magazyn twierdzi, że minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer poinformowała o decyzji o zakupie maszyn swojego amerykańskiego odpowiednika, Marka Espera. Niemcy chcą kupić  30 samolotów F/A-18 Super Hornet i 15 maszyn EA-18G Growler. Pierwsze z wymienionych zapewnią możliwość przenoszenia bomb nuklearnych w ramach programu NATO Nuclear Sharing, którą to rolę wypełniały dotychczas Tornado. Drugie zaś pozwoliłyby na zastąpienie maszyn rozpoznania i walki elektronicznej Tornado ECR, bez konieczności długotrwałego i kosztownego opracowania wyspecjalizowanej wersji Eurofightera. Plan musi zostać zatwierdzić rząd i parlament. Nowe samoloty byłyby potrzebne po 2025 r., kiedy ma rozpocząć się proces wycofywania Tornado, a zatem czasu nie jest dużo.

Opracował: Sławek Sobczak