Końcówka piątkowej sesji przyniosła ostre spadki na nowojorskich giełdach, choć wcześniej wydawało się, że sytuacja jest już opanowana. Była to pierwsza spadkowa sesja po trzech dniach wzrostów.  Piątkowa sesja obfitowała w zwroty akcji. Po bardzo słabym początku (po -4 proc.)  rozpoczęło się mozolne odrabianie strat, w efekcie którego na pół godziny przed końcem sesji udało się ograniczyć skalę spadków do ok. 1 proc. Ale ostatnie 30 minut przyniosło załamanie cen akcji i powrót w pobliże dziennych minimów. Ostatecznie S&P500 spadł o 3,37 proc., kończąc tydzień na poziomie 2 541,47 pkt. Dow Jones poszedł w dół o 4,06 proc., zniżkując o ponad 900 punktów. Nasdaq Composite po zniżce o 3,79 proc. zatrzymał się na pułapie 7502,38 pkt. Dzień wcześniej główne nowojorskie indeksy giełdowe zyskały po przeszło 6% proc., dyskontując nadchodzący, dwubilionowy bail-out amerykańskich korporacji. W piątek stał się on faktem. Izba Reprezentantów przegłosowała  opiewający na ponad 2 biliony dolarów „pakiet fiskalny”, który w większości sprowadza się do wsparcia wielkiego biznesu pieniędzmi podatników. Analogie to niesławnego programu TARP z roku 2008 są aż nazbyt oczywiste. Warto przy tym pamiętać, że to dopiero początek globalnej recesji będącej efektem „zamknięcia gospodarki” zaordynowanym przez władze państw europejskich oraz Stanów Zjednoczonych. Mniej lub bardziej dotkliwej kwarantannie poddana jest jedna trzecia ludzkości, co musi skutkować zapaścią gospodarczą na skalę niewidzianą po II wojnie światowej.

 

Nowy tydzień na głównych indeksach giełdowych rozpoczyna się od spadków – jednak przed wejściem sesji amerykańskiej rynki starają się odrobić straty. W mediach podaje się, że Igrzyska Olimpijskie w Tokio, które zostały przełożone z powodu pandemii wirusa – zostały przełożone na początek 23 lipca 2021 r. Tymczasem z opublikowanych już danych jak podaje Komisja Europejska – zaufanie konsumentów w strefie euro wynosiło w marcu -11,6, a w Unii Europejskiej – 10,4. W tym samym czasie wskaźnik zaufania przemysłu strefy euro spadł z 4,6 do -10,8. Wskaźnik nastrojów gospodarczych w strefie euro obniżył się o 8,9 do 94,5, podczas gdy w UE spadł o 8,2 do 94,8. W UK z kolei liczba zatwierdzeń kredytów hipotecznych na zakup domów w Wielkiej Brytanii wzrosła do 73 500 w lutym, osiągając najwyższy poziom od 2014 roku, wynika z danych Banku Anglii. W międzyczasie, zatwierdzenia kredytów hipotecznych również wzrosły w tym miesiącu do 53,400.

 

W piątek Stany Zjednoczone wyprzedziły Chiny pod względem oficjalnej liczby osób zakażonych chińskim koronawirusem. Rzecz jasna są to statystyki osób pozytywnie przetestowanych,  a faktycznie chorych jest zapewne wielokrotnie więcej. Pandemia koronawirusa ogłoszona przez WHO obejmuje już 199 krajów. Liczba zakażonych koronawirusem na świecie przekroczyła 735 tys. W Chinach chorowało ponad 82 tys. osób, w Europie najwięcej zakażeń potwierdzono do tej pory we Włoszech – ponad 97 tys. W Hiszpanii jest ich ponad 85 tys. W USA stwierdzono już 143 tys. zakażeń – najwięcej na całym świecie. Liczba ofiar śmiertelnych wirusa przekroczyła 34 tys. Najwięcej jest we Włoszech – 10779 i Hiszpanii – blisko 7 tys. W Chinach ta liczba sięgnęła 3295 osób. Według najnowszych danych chorobę wywoływaną koronawirusem zwalczyło 156 tys. zakażonych W Polsce odnotowano 1905 przypadków koronawirusa, najwięcej na Mazowszu.  W kraju zmarło 26 osób. Dla porównania, żniwo pandemii „ptasiej grypy” z lat 2009-10 oficjalnie podsumowano na 18 036 ofiar śmiertelnych. Ale szacunkowe dane mówią o 700-1400 mln zachorowań i 284 tysiącach zgonów. Lecz wtedy jakoś nikt nie myślał o zakazywaniu działalności gospodarczej i zamykaniu granic. Zatem podobnie jak jesienią 2008 roku nie jest to jeszcze koniec giełdowej bessy. Dekadę temu giełdowe indeksy spadały aż do początku marca 2009 roku, choć szczyt paniki przypadł na październik i listopad ’08. Jeśli historia miałaby się powtórzyć, to czeka nas jeszcze kilka miesięcy podwyższonej zmienności i prawdopodobnie nowe minima w wykonaniu amerykańskich indeksów.  Hank Paulson, amerykański sekretarz skarbu podczas kryzysu finansowego 2008 roku, ostrzega, że pomimo podpisania przez prezydenta Donalda Trumpa wartego 2 bln dolarów pakietu pomocy, przed USA jest bardzo trudna droga do pokonania.  – Jedną z lekcji z 2008 roku jest to, że bardzo trudno szybko przekazać pieniądze tam, gdzie są najbardziej potrzebne – powiedział Paulson w CNBC.

 

Świadkami pogłębienia marcowego dna byliśmy na rynkach ropy naftowej, która w piątek doznała gwałtownej, niemal 8-procentowej przeceny. Po załamaniu aktywności w globalnej gospodarce ropy na rynku jest po prostu znacznie za dużo, a jej ceny są najniższe od 17 lat. Na pierwszy rzut oka to dobra wiadomość, lecz jednocześnie skala przeceny tego strategicznego surowca obnaża skalę zapaści w realnej gospodarce.  Uwagę zwraca skala spadków. Choć surowiec już wcześniej był gwałtownie przeceniany, dziś traci kolejne 9 proc. O 8 proc. tanieje też teksańska odmiana ropy, czy WTI. Tutaj za baryłkę trzeba obecnie zapłacić 21,21 USD.  W sumie pod łagodniejszą bądź ostrzejszą formą kwarantanny znajduje się obecnie już połowa ludzkości. To znacząco wpływa na popyt na ropę, spada nie tylko ruch samochodowy i lotniczy, ale także i zapotrzebowanie np. na energię. Dodatkowo Rosja i Arabia Saudyjska, czyli istotni producenci surowca, poszli ze sobą “na wojnę”. Wszystko to sprawia, że ropa tanieje w oczach. Wystarczy powiedzieć, że w styczniu baryłka brent zbliżała się do 70 dolarów, teraz zaś obiera kurs na 20. Tania ropa to tańsze paliwa.  Pierwsza w Ameryce Północnej i jedyna na Nowej Funlandii rafineria wstrzymała działalność. Tłumaczy to spadkiem popytu na paliwa spowodowanym przez epidemię koronawirusa. Spółka North Atlantic Refining Ltd. ogłosiła wstrzymanie działalności rafinerii w Come by Chance. Prognozowany okres przerwy to 2 do 5 miesięcy. Rafineria przerabiająca 130 tys. baryłek ropy dziennie zaopatrywała w paliwa rynek wschodniej Kanady i wschodnie wybrzeże USA.

 

Po kilku sesjach wyraźnych przecen, notowania amerykańskiego dolara powróciły do zwyżek, wywierając na nowo presję na spadek cen złota.  To pokazuje, że na początku bieżącego tygodnia pojawiła się nowa fala pesymizmu na globalnych rynkach finansowych, która skłoniła inwestorów do ucieczki w stronę gotówki. Złoto spektakularnie rozpoczęło poprzedni tydzień, wykorzystując tym samym ubiegłotygodniową słabość dolara. Niemniej, psychologiczna bariera w rejonie $1700 za uncję, która jednocześnie wyznacza okolice tegorocznych maksimów cenowych, zatrzymała stronę popytową na rynku kruszcu i nadal pozostaje ważnym technicznym poziomem oporu. Z technicznego punktu widzenia, pokonanie poziomu 1700 USD za uncję byłoby na rynku złota sygnałem siły kupujących i większego prawdopodobieństwa kolejnej fali wzrostowej, być może kierującej notowania złota w stronę historycznych rekordów, przekraczających poziom 1900 USD za uncję. Na razie na taki optymizm jest jeszcze za wcześnie, niemniej długoterminowe perspektywy dla złota pozostają dobre. Jeśli scenariusz dotkliwej recesji w globalnej gospodarce się zrealizuje, to złoto będzie atrakcyjnym aktywem dla inwestorów za sprawą jego statusu tzw. bezpiecznej przystani.

Dzisiejsze prognozy dotyczące rynku nieruchomości w Ameryce nie napawają optymizmem. Pandemia koronawirusa nieustannie wpływa na przemysł nieruchomości powodując duże niepokoje o przyszłość tego rynku.  Przypomnijmy, że od 16 marca 2020 r. Rząd Stanów Zjednoczonych zakazał wszelkich podróży z Europy, Wielkiej Brytanii i Irlandii do Stanów Zjednoczonych na okres 30 dni. Rząd Stanów Zjednoczonych zamknął również granicę między USA a Kanadą. Amerykańskie Centra Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) wydały ostrzeżenia o podróżach na poziomie 3 dla Malezji, Chin, Iranu i Korei Południowej, a także informacje na temat zdrowia na poziomie 2 dotyczące wszystkich innych podróży na całym świecie.  Nadzwyczajna sytuacja jaka panuje w związku z pandemią ogranicza rzecz jasna kontakty biznesowe a tym samym związuje ręce brokerom w sprzedaży nieruchomości. Praca agentów sprzedaży oraz wynajmu nowych powierzchni użytkowych została bardzo poważnie ograniczona. Ankieta NAR z 19 marca 2020 roku wyraźnie wskazuje, że w związku z pandemią Covid-19 zainteresowanie zakupem nieruchomości znacząco spadło. I tak jak w dniu 9 marca negatywne zmiany miały wpływ jedynie na 16 proc. respondentów tak w dniu 19 marca liczba ta zwiększyła się do 48 proc., co daje nam aż trzy krotne pogorszenie rynku.  W zawiązku z przegłosowanym amerykańskim pakietem pomocy  Covid-19 o wartości 2 bilionów dolarów został wydany szereg wskazówek dotyczących pomocy w utrzymaniu mieszkań co może wyhamować kurczącą się gospodarkę. Zgodnie z danymi Banku Światowego, jest to kwota przewyższająca produkty krajowe brutto takich państw jak Kanada, Rosja czy Brazylia. Dodatkowo obniżone oprocentowanie kredytów hipotecznych wydaje się, że zrównoważyło zachowanie nowych nabywców. Czy jednak tym razem uda się powstrzymać pogłębiającą się zapaść? Musimy sobie zdawać sprawę, że obecny spadek popytu na rynku nieruchomości jest nienaturalny, lecz wywołany nadzwyczajnymi okolicznościami przez co może dojść do gwałtownej zmienności. Inwestorzy bowiem to nie tylko kupujący, ale także sprzedający. Ci co kupują na pewno zechcą odczekać na przecenę. Ci co sprzedają liczą na program pomocowy, a tym samym utrzymanie dotychczasowej wartości. Wszystko to sprawia, że w średniej skali czasowej główne rynki bazujące na Dolarze amerykańskim pozostają zawieszone w konsolidacji oczekując nowych danych płynących z rynku nieruchomości.

 

Niezależny think tank ekonomiczny RWI uważa, że pakiet wsparcia gospodarki Niemiec, wartości ok. 750 mld euro, wystarczy tylko na około dwa miesiące, donosi Reuters. Reint Gropp, szef RWI powiedział, że jeśli „zamknięcie” gospodarki Niemiec potrwa dłużej niż dwa miesiące, będzie potrzebny kolejny pakiet wsparcia. Ostrzegł, że nowy pakiet może spowodować deficyt budżetowy Niemiec bezprecedensowych rozmiarów.  Z raportu Niemieckiej Rady Ekspertów Ekonomicznych wynika, że wzrost gospodarczy Niemiec może się zmniejszyć o 2,8 proc. Jest to scenariusz bazowy, który zakłada, że “zamknięcie” kraju związane z pandemią koronawirusa zostanie zniesione w połowie maja. Dzięki temu gospodarka mogłaby się ożywić latem. Pesymistyczny scenariusz wskazuje natomiast na niemal dwukrotnie większy spadek PKB, o  5,4 proc. Może on mieć miejsce jeśli obecne ograniczenia zostaną utrzymane lub zatrzymana zostanie produkcja. W obu przypadkach, niemiecka gospodarka zaliczy najgłębszy spadek od czasu światowego kryzysu finansowego w 2009 roku. W raporcie stwierdzono także, że tradycyjne środki mające na celu pobudzenie krótkoterminowej aktywności ekonomicznej mogą się nie sprawdzić. Powodem jest zastój dużej części biznesów oraz życia publicznego powodowany chorobą.  Ekonomiści uważają, że po zniesieniu ograniczeń rząd powinien zająć się sterowaniem oczekiwaniami przedsiębiorstw oraz gospodarstw domowych.

 

Idąc śladem największych gospodarek świata, Australia wprowadza bezpośrednie „dopłaty do wynagrodzeń” mające wynieść $1500  na pracownika, aby przeciwdziałać załamaniu gospodarczemu. Dodatkowo australijski rząd zobowiązał się wydać 130 miliardów dolarów w ciągu sześciu miesięcy na wsparcie i utrzymanie miejsc pracy.  Płatności będą płynąć od pierwszego tygodnia maja i będzie można uzyskać dotację za poprzednie miesiące. Premier Australii Scott Morrison i skarbnik Josh Frydenberg ogłosili dziś wprowadzenie nowych środków w Canberze. W ich ocenie „kryzys wymaga bezprecedensowych działań, a nadchodzące tygodnie będą bardzo trudne dla gospodarki”. Oferowany pakiet pomocy nie jest dokładnie takim samym rodzajem subsydiów płacowych jak ten oferowany przez Wielką Brytanię. Jest raczej rodzajem „pakietu hibernacyjnego”, ponieważ firmy pozostają na razie zamknięte w związku z blokadami i ograniczeniami w całym kraju mającymi na celu powstrzymać pandemię koronawirusa. Kolejne bodźce dla gospodarki Australii i odbicie na rynkach w USA pomaga wzrostom australijskiego indeksu ASX w ostatnich godzinach handlu. Indeks umacnia się dziś o 7 procent docierając w okolice piątkowego maksimum 5227.

 

Pilne transporty ładunków zawierających sprzęt do walki z epidemią koronawirusa spowodowały duży wzrost kosztów lotniczych przewozów cargo. – Ceny czarteru poszły w górę z mniej niż 300 tys.dolarów, cztery do sześciu tygodni temu, do 600-800 tys. dolarów w ostatnich kilku dniach – powiedział Anthony Lau, założyciel i szef firmy logistycznej Pacific Air (HK) Ltd. – To absolutne szaleństwo – dodał. Brytyjska tania linia lotnicza poinformowała, że nie jest w stanie podać terminu wznowienia działalności. Ostatni lot odbył się w niedzielę. EasyJet poinformował, że zdecydował o uziemieniu całej floty z powodu „bezprecedensowych ograniczeń podróżowania” wprowadzonych przez rządy z powodu pandemii koronawirusa. Przewoźnik odwołał wcześniej większość lotów, ale wykonywał jeszcze “ratunkowe”, którymi wracali przebywający poza krajem Brytyjczycy.

Opracował: Sławek Sobczak