Tak nieudanej sesji na amerykańskich giełdach nie było już od bardzo długiego czasu. Przynajmniej od października 2018 r. Lekceważona przez miesiąc epidemia Covid-19 z całą mocą wróciła na rynki finansowe. Poniedziałek stał pod znakiem silnej przeceny akcji. Tym razem Wall Street popłynęła w dół wraz z giełdami europejskimi. Tak silnych jednodniowych spadków na nowojorskich parkietach nie widziano od dwóch lat. S&P500 zaliczył tąpnięcie o 3,35 proc. i zakończył dzień na poziomie 3 225,89 pkt. W ujęciu bezwzględnym oznaczało to utratę prawie 112 punktów – do tej pory trzycyfrowe osunięcia były zarezerwowane dla DJIA czy Nasdaqa. Średnia przemysłowa Dow Jonesa obniżyła się o 3,56 proc., czyli o ponad 1000 punktów. Nasdaq Composite zanurkował o 3,71 proc. Sprawcą poniedziałkowej przeceny był dobrze już znany chiński koronawirus. O ile jego ekspansja w samych Chinach zdaje się być ograniczana, to w trakcie weekendu „niespodziewanie” ujawnił się on w Korei Płd. oraz w północnych Włoszech. Zwłaszcza ta druga wiadomość przeraziła inwestorów.

 

Giełdy w Europie zareagowały bardzo nerwowo. Niemiecki DAX stracił 4 proc. Podobnie jak hiszpański IBEX35. Mediolański FTSE MIB poszedł w dół o 5,4 proc. – to właśnie w pobliżu Mediolanu odkryto włoskie ognisko koronawirusa. Indeksy w Paryżu i Londynie spadły o ponad 3 proc. Ateński indeks Athex zanotował spadek aż o 8,4 proc.! W ten oto sposób rynek akcji gwałtownie „doszlusował” do rzeczywistości, jaka od miesiąca panowała w pozostałych segmentach rynków finansowych. Obligacje, złoto, waluty, surowce – na wszystkich tych rynkach od początku roku trwała ucieczka od ryzyka w stronę bezpiecznych przystani. Tylko akcje na rynkach rozwiniętych  lewitowały w stratosferze tak, jakby prawo ciążenia ich nie dotyczyło. No i w poniedziałek grawitacja nagle zadziałała.

 

Japoński rynek akcji mocno spada we wtorek „goniąc” przecenę, do której doszło na świecie w poniedziałek, kiedy był zamknięty. W Chinach nadal przeważa podaż, choć nie tak duża jak dzień wcześniej. W Korei Południowej indeksy rosną. Indeks japońskich blue chipów, Nikkei 225, spadał o 4,5 proc. po rozpoczęciu handlu w Tokio. Obecnie traci 3,2 proc. Inwestorzy pozbywają się głównie akcji spółek uzależnionych od rozbudowanego międzynarodowego łańcucha dostaw. Wyraźnie tanieją akcje m.in. Toyoty i  Fast Retailing, właściciela Uniqlo.

 

Koronawirus z Wuhan najpierw na kilka tygodni sparaliżował gospodarkę Chin. Teraz istnieje ryzyko, że sytuacja powtórzy się w kolejnych krajach. Na amerykańskim rynku długu doszło do ponownej inwersji krzywej terminowej. Czyli sytuacji, gdy rentowność 10-letnich obligacji rządowych spadła poniżej rentowności 3-miesięcznych bonów skarbowych. Po II wojnie światowej takie odwrócenie krzywej terminowej zawsze poprzedzało recesję w gospodarce Stanów Zjednoczonych. Do najniższego poziomu w historii spadły też rentowności amerykańskich obligacji 30-letnich, które płacą zaledwie 1,83 proc. A więc mniej niż wynosi oficjalny cel inflacyjny Rezerwy Federalnej.

 

Za to dolarowe notowania złota znalazły się na najwyższym poziomie od 7 lat, w porywach zbliżając się do 1700 USD/oz.  Tylko w poniedziałek uncja złota drożała o ok. 170 złotych polskich, kolejny raz w tym roku bijąc historyczne rekordy. W przeszłości zdarzały się jednak dni, gdy królewski metal drożał jeszcze szybciej. Hossa na rynku złota trwa w najlepsze. W ujęciu dolarowym ceny kruszcu są najwyższe od siedmiu lat i powoli zbliżają się do 1700 dolarów za uncję. To jednak wciąż wyraźnie poniżej nominalnego rekordu wszech czasów z września 2011 roku, gdy królewski metal wyceniano nawet na 1920 USD/oz. (realnie wciąż króluje rekord ze stycznia 1980 r. w postaci 850 ówczesnych USD za uncję). Jednakże patrzenie na ceny złota przez dolarowy pryzmat bywa mylące. Dekadę temu „zielony” był znacznie słabszy niż obecnie. W rezultacie przy obecnych cenach w USD złoto w wielu innych walutach (np. w euro, funtach czy w PLN) albo już pobiło nominalne rekordy wszech czasów, albo znalazło się bardzo blisko (np. w CHF).

 

Goldman Sachs spodziewa się większych negatywnych skutków epidemii koronawirusa dlatego obniżył prognozę wzrostu gospodarczego USA w pierwszym kwartale. Amerykański bank inwestycyjny oczekuje obecnie, że tempo wzrostu gospodarki USA wyniesie w okresie pierwszych trzech miesięcy roku 1,2 proc. Wcześniej szacował je na 1,4 proc. W czwartym kwartale PKB USA rósł o 2,1 proc., a w całym 2019 roku o 2,3 proc.

 

Irlandzki diler narkotyków stracił fortunę w bitcoinach po tym jak kody dające dostęp do jego elektronicznych portfeli zostały wyrzucone na śmietnik, donosi The Independent. Clifton Collins miał 6 tys. bitcoinów w portfelach elektronicznych. W 2017 roku dające do nich dostęp kody zapisał na kartce papieru, którą schował w skrzynce z przyborami wędkarskimi. W tym samym roku został aresztowany za handel narkotykami i skazany na pięć lat więzienia. Właściciel wynajmowanego przez Collinsa mieszkania postanowił je posprzątać i większość rzeczy Irlandczyka trafiło na wysypisko w hrabstwie Galway. Pracownicy wysypiska pamiętają wyrzucony sprzęt wędkarski, ale również to, że śmieci zostały wysłane następnie do spalarni w Niemczech i Chinach. Obecna wartość straconych bitcoinów to 54 mln euro.

 

Airbus zaakceptował karę w wysokości 3,6 mld euro i zawarł ugodę z władzami Francji, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Tym samym, choć nie przyznał się do winy, to w praktyce potwierdził oskarżenia tamtejszych urzędów o to, że przekupywał urzędników państwowych, by zdobywać zamówienia, i tuszował przeznaczone na ten cel płatności. Francuskie i brytyjskie urzędy ścigały Airbusa za korupcję przy sprzedaży samolotów. Stany Zjednoczone badały naruszenia w zakresie kontroli eksportu.

Ugoda została zawarta po czterech latach dochodzenia. Największa część kary – ponad 2 mld euro – zostanie uiszczona we Francji, blisko miliard przypadnie Wielkiej Brytanii, natomiast ponad 500 mln euro zostanie zapłacone w USA. To najwyższa kwota dotychczas zaakceptowana przez globalny koncern w wyniku porozumienia korupcyjnego. Choć nie powstrzymuje to przed ściganiem indywidualnych sprawców, Airbus najprawdopodobniej nie wyjdzie na tym źle. Na mocy umowy o odroczonym ściganiu dalsze sankcje zostaną zawieszone na najbliższe trzy lata, a potem najprawdopodobniej umorzone. Jednocześnie francuski gigant uniknął najbardziej dotkliwych konsekwencji – zakazu startowania w amerykańskich i europejskich przetargach publicznych oraz przedłużających się podejrzeń trwale osłabiających jego notowania.

 

Szejkowie z Arabii Saudyjskiej chcą zorganizować kolejną galę boksu, a jej gwiazdą miałby być Tyson Fury. Są gotowi na tę imprezę wydać aż 400 milionów funtów. Członkowie rodziny królewskiej Arabii Saudyjskiej na żywo oglądali walkę Tysona Fury’ego z Deontayem Wilderem. Pojedynek zakończył się wygraną przez nokaut Fury’ego, który zdobył mistrzostwo świata wagi ciężkiej federacji WBC. Arabowie są zachwyceni umiejętnościami Fury’ego i teraz chcą zrobić wszystko, by kolejny jego pojedynek odbył się w Rijadzie. Dla arabskich szejków nie ma rzeczy niemożliwych, co pokazała zeszłoroczna gala, podczas której Anthony Joshua pokonał Andy’ego Ruiza jr. Budżet imprezy z udziałem Fury’ego miałby być jeszcze większy. Arabowie uważają, że Fury to obecnie numer jeden w światowym boksie.  Rząd Arabii Saudyjskiej ma złożyć gigantyczną ofertę na następną walkę Fury’ego. Potencjalnymi rywalami są Wilder oraz Joshua. Fury mógłby zgarnąć ponad połowę z gaży wynoszącej 400 milionów funtów. Tak ogromnych pieniędzy nigdy wcześniej nie zarobił żaden bokser.

Opracował: Sławek Sobczak