Epidemia koronawirusa, którego objawy przypominają te występujące przy SARS dalej zbiera żniwa. Już ponad 100 osób nie żyję po zainfekowaniu wirusem, który po raz pierwszy wykryty został w Wuhan, mieście położonym w centrum Chin. Rozprzestrzeniająca się choroba jest już coraz bliżej Polski. Na terenie Niemiec potwierdzono pierwszy przypadek wirusa. Epidemia nie pozostaje bez wpływu na rynki finansowe, gdzie obserwowana jest awersja do ryzyka, a inwestorzy uciekają do “bezpiecznych przystani”, takich jak choćby złoto. Traci natomiast rynek akcji. Liczba przypadków osób zainfekowanych wirusem rośnie gwałtownie z dnia na dzień, a rządy państw, organizacje zdrowotne i światowe firmy pośpiesznie próbują powstrzymać rozprzestrzenianie się epidemii. Chiny zamknęły możliwość podróżowania około 50 mln osób w mieście Wuhan oraz prowincji Hubei, jednak nawet to nie jest w stanie powstrzymać ekspansji koronawirusa, którego w samych Chinach wykryto już ponad 4,5 tysiąca przypadków. Większość przypadków występowania wirusa obejmuje centralne Chiny, a konkretnie prowincje Hubei. W związku z tym, Światowa Organizacja Zdrowia odmówiła oznaczenia koronawirusa jako zagrożenie międzynarodowe. Na razie nie można jeszcze w pełni ocenić wpływu epidemii na Chiny. Jednak jeśli kraj nie opanuje wirusa, może dojść do wykolejenia kruchej stabilizacji światowej gospodarki, którą zapewniła pierwsza faza umowy handlowej USA i Chin.

 

Światowe akcje tracą w wyniku epidemii, a amerykański indeks S&P 500 otworzył się w tym tygodniu luką spadkową w okolicach 3247 pkt. W przypadku kontynuacji spadków, notowania mogą zmierzać do strefy wsparcia w obrębie 3205 pkt.  Ostatnia sesja ubiegłego tygodnia zakończyła się spadkami, a na wykresie dziennym powstał niedźwiedzie outside bar spory rozmiarów. Jako, że luka spadkowa nie została zamknięta, stanowi ona potencjalny opór. Na koniec dnia indeks Dow Jones Industrial Average zniżkował o 1,57 proc., Standard & Poor’s 500 tracił 1,57 proc., a technlogiczny Nasdaq 1,89 proc.

 

Odwrotna sytuacja ma natomiast miejsce na rynku złota, które stanowi bezpieczną przystań w czasach awersji do ryzyka. Po wzrostach na koniec ubiegłego tygodnia, poniedziałkowa sesja otworzyła się na nowych maksimach. Kurs złota dotarł niemal do poziomu 1590 dolarów, jednakże zyski te zostały oddane do zamknięcia sesji.  Spore przeceny notują natomiast platyna, miedź czy palad. Ten ostatni – o ponad 6 proc. w trakcie dnia. Spadki związane z chińskim wirusem dotknęły również rynku ropy naftowej. Pod koniec wczorajszej sesji amerykańskiej ceny ropy WTI znalazły się poniżej poziomu 53 dolarów za baryłkę. Oznacza to spadek o blisko 2,3 proc. w ciągu dnia. Tanieje również ropa Brent – benchmark przetestował w trakcie wczorajszej sesji poziom 59 dolarów za baryłkę.

 

Tak długo, jak nie mamy pewnych informacji o skali i tempie rozprzestrzeniania się epidemii koronawirusa, ani nie potrafimy oszacować, kiedy uda się ją zatrzymać, nie jesteśmy w stanie ocenić, jak poważne może mieć skutki dla chińskiej gospodarki. Ale już teraz jest jasne, że niektóre sektory poważnie ucierpią.  Chińskie władze potwierdziły już ponad 4,5 tys. przypadków zakażenia koronawirusem i 106 ofiar śmiertelnych. Z kolei media donoszą, że ok. 60 osób opuściło szpitale po tym, jak wyzdrowieli. Informacje są na bieżąco aktualizowane i podawane do publicznej wiadomości. Tyle że nie możemy być pewni ich rzetelności. Wciąż nie widać również najmniejszego światełka w tunelu, które pozwoliłoby ocenić, jak długo chiński wirus będzie się rozprzestrzeniał i w konsekwencji wpływał na decyzje mieszkańców i władz Państwa Środka. Dlatego próby ilościowego oszacowania skutków epidemii są skazane na niepowodzenie. Nie można wykluczyć, że koronawirus okaże się “czarnym łabędziem”, czyli zaskakującym wydarzeniem o olbrzymich konsekwencjach, które regularnie starają się przewidzieć analitycy. Widać już jego pierwsze “gospodarcze ofiary” – usługi, turystykę, handel i transport.   Wirus uderzył w Państwo Środka w newralgicznym okresie przed Nowym Rokiem księżycowym, gdy setki milion Chińczyków podróżują w rodzinne strony lub udają się na urlop. W tym roku ruch jest o kilkadziesiąt procent niższy niż rok wcześniej, na czym cierpi sektor transportowy – linie lotnicze czy koleje.  Na drugi ogień pójdzie przemysł. Na razie trwa typowa przerwa świąteczna, ale władze już zapowiedziały jej przedłużenie – na poziomie krajowym do 2 lutego włącznie (Chińczycy mieli wrócić do pracy 31 stycznia), natomiast w niektórych regionach (m.in w Szanghaju) nawet do 9 lutego. Podobne decyzje podejmują poszczególne firmy, choćby technologiczni giganci Tencent i Bytedance (właściciel Tik-Toka) nakazują pracownikom pracę zdalną w okresie po zakończeniu przerwy świątecznej, a deweloperzy zamykają biura sprzedaży. Epidemia koronawirusa uderza w podstawę modelu gospodarczego Chin – konsumpcję i usługi. Dlatego może mieć poważniejsze skutki niż epidemia SARS z 2003 r., gdy ważniejszą rolę odgrywały inwestycje i przemysł, a i migracje ludności odbywały się na mniejszą skalę.

Globalny wzrost awersji do ryzyka podbił notowania franka szwajcarskiego. Na polskim rynku kurs helweckiej waluty przekroczył 4 zł. Złoty osłabł także wobec euro. Kurs euro osiągnął najwyższy poziom od połowy grudnia. Powoli możemy zapomnieć o nadziei na mocniejszego złotego, jaką przyniósł początek 2020 roku. Przez ostatnie dwa tygodnie kurs euro poszedł w górę o ok. 7 groszy, w całości wymazując noworoczne umocnienie.  We wtorek o 9:54 kurs euro wynosił 4,2801 zł i był najwyższy od 16 grudnia. Dzień wcześniej euro podrożało aż o dwa grosze. Łącznie od przeszło rocznego minimum z 14 stycznia kurs EUR/PLN podniósł się już o prawie 7 groszy. Jeszcze więcej zyskał frank szwajcarski, który na parze z euro jest najmocniejszy od kwietnia 2017 roku. Mocny frank w połączeniu ze słabym złotym oznacza kurs CHF/PLN powyżej 4 zł. We wtorek rano szwajcarska waluta kosztowała 4,0066 zł i była najdroższa od 2 października. Najwyższe notowania od 2 grudnia osiągnął dolar amerykański, którego we wtorek rano wyceniano na 3,8829 zł. Funt szterling był notowany po 5,057 zł, czyli o grosz niżej niż w poniedziałek wieczorem.

 

W trakcie wtorkowej sesji Bitcoin testował najwyższe poziomy od listopada i utrzymuje się nad psychologicznym oporem 9 tysięcy dolarów. Kurs BTC zyskuje trzecią sesję z rzędu napędzając pozytywne nastroje na szerokim rynku kryptowalut, umacniając się razem z tradycyjnymi bezpiecznymi przystaniami (m.in. złotem, jenem i frankiem) w obliczu rosnącej awersji do ryzyka wywołanej przez rozprzestrzenianie się chińskiego koronawirusa.  Obecny impuls wzrostowy rozpoczął się na wysokości lokalnych dołków jeszcze w niedzielę, a od tego czasu kurs BTC rósł o około 10 proc. Wtorkowy szczyt na luksemburskiej giełdzie Bitstamp został osiągnięty na poziomie 9143 dolarów, czyli w okolicach pułapów ostatni raz obserwowanych dwa miesiące temu. Rynek kryptowalut w przeciągu 24 godzin zwiększa swoją wartość o 18 miliardów dolarów, a rynki coraz śmielej mówią o powrocie byków i wzrastającej aktywności inwestorów. W momencie gdy cześć ważnych międzynarodowych rynków traci, w tym giełdy oraz ropa, Bitcoin nie obawia się rosnących obaw rynkowych wywołanych koronawirusem z Chin. Coraz częściej mówi się również o tym, że BTC staje się dla inwestorów cyfrową formą bezpiecznej przystani.

 

Załamanie krajowej gospodarki i bolesne sankcje USA skłoniły rządzącą Wenezuelą ekipę prezydenta Nicolasa Maduro do nieoczekiwanej wolty. Jest gotowa oddać kontrolę nad branżą naftową firmom zagranicznym. Przedstawiciele reżimu Maduro mieli odbyć już rozmowy na ten temat z rosyjskim państwowym koncernem Rosneft, hiszpańskim Repsolem i włoskim Eni. Zagraniczne koncerny miałyby przejąć od państwa niektóre aktywa naftowe i restrukturyzować część długu państwowego wenezuelskiego koncernu naftowego Petroleos de Venezuela (PDVSA), dowiedział się nieoficjalnie Bloomberg.

 

Nabogatszy Ukrainiec kupił za 200 mln euro willę we Francji. Rinat Achmetow okazał się nabywcą Villa Les Cedres na południu Francji, która w przeszłości należała m.in. do króla Belgii Leopolda II. Spółka Achmetowa poinformowała, że zakup historycznej willi na Francuskiej Riwierze  to długoterminowa inwestycja. Ukrainiec, którego majątek szacowany jest na ponad 6 mld USD, ma już portfel nieruchomości w prestiżowych lokalizacjach, m.in. apartament w Londynie naprzeciwko domu towarowego Harrodsa w dzielnicy Knightsbridge.

 

Magazyn “People”, powołując się na anonimowe źródło, poinformował, że Kobe Bryant latał wyłącznie z pilotem Arą Zobayanem. Wcześniej koszykarz powiedział, że zaczął korzystać z tego środka transportu, kiedy był jeszcze graczem Los Angeles Lakers. Chciał w ten sposób oszczędzać czas, dzięki czemu miał częściej przebywać z rodziną. Amerykańskie media przypomniały wywiad Bryanta z listopada ubiegłego roku, w którym mówił, że “bycie ojcem jest tym, z czego jest najbardziej dumny” oraz że to jego największe osiągnięcie.  – Jedną z największych rzeczy, na które czekał po przejściu na sportową emeryturę, było spędzanie więcej czasu ze swoją rodziną. Widział świetlaną przyszłość dla wszystkich swoich córek – powiedziała osoba prosząca o anonimowość, na którą powołuje się magazyn “People”. Podkreśliła także, że Kobe Bryant miał ze swoją żoną Vanessą umowę, że nie będą latać razem helikopterem.

Opracował: Sławek Sobczak