Epidemia koronawirusa nie tylko zbiera śmiertelne żniwo w kolejnych krajach, lecz także przekłada się na sytuację na rynkach finansowych. Według stanu na poranek 27 stycznia, koronawirus zabił 80 osób, zaś liczba zakażonych wnosi 2794. Większość przypadków odnotowano w Azji, co przekłada się także na sytuację na rynkach finansowych. Wobec braku handlu na w giełdach w związku z okresem noworocznym, w centrum uwagi znajdują się inne rynki regionu. Japoński Nikkei225 stracił 2,03 proc., tajski SET 2,76 proc., a indonezyjski JCI 1,73 proc. Poza parkietami w Chinach, handel nie odbywa się także na giełdach w Hongkongu, Korei Południowej i Singapurze. Na pierwszy z tych rynków inwestorzy wrócą pojutrze, na dwa pozostałe jutro. W samych Chinach okres noworoczny miał trwać do czwartku 30 stycznia, jednak coraz głośniej spekuluje się o wydłużeniu czasu wolnego od pracy w chińskich przedsiębiorstwach do 9 lutego.

 

Efekt koronawirusa widoczny był także w czasie piątkowej sesji na Wall Street. Indeks S&P stracił 0,9 proc., co było największym spadkiem od października. Komentatorzy zwracali wuagę przede wszystkim na ponad 5-procentowe spadki cen akcji linii lotniczych, przeceniono także firmy z branży hazardowej i turystycznej. Warto dodać, że rozwój koronawirusa nakłada się na sezon wyników kwartalnych w USA, który również może zwiększać zmienność na Wall Street. W Europie w poniedziałkowy poranek większość indeksów notowanych jest na minusie. Niemiecki DAX i francuski CAC40 traci 1,4 proc., największe spadki notuje natomiast rosyjski RTS (-1,8 proc.), co jest pokłosiem sytuacji na rynku ropy naftowej. WIG20 na tym tle wypada przeciętnie, tracąc po niespełna godzinie notowań 0,9 proc. Warto dodać, że poniżej poziomu odniesienia notowane są niemal wszystkie spółki wchodzące w skład głównego indeksu, o pozostanie nad powierzchnią najmocniej walczy CD Projekt.

 

Wirus paraliżujący życie gospodarcze u czołowego importera surowców, jakim od lat są Chiny, mocno odbija się na notowaniach niektórych z nich. Ropa brent tanieje o 3,65 proc., co sprowadza jej cenę wyraźnie poniżej 60 dolarów. Z kolei miedź, inny istotny w kontekście Chin surowiec, przeceniona jest o 1,5 proc. i z ceną na poziomie 5830 dolarów za tonę jest o 7 proc. tańsza niż przed tygodniem. Niepokój na rynkach winduje ceny złota – $1577,9 za uncję to najwyższy poziom od 2013 r. Mocno przecenione są natomiast stosowane w przemyśle pallad (-2 proc.), platyna (-1,5 proc.), nikiel (-2,4 proc.), ołów (-1,5 proc.) i cynk (-2 proc.).

 

Depozyty na żądanie w Szwajcarskim Banku Narodowym wzrosły w ubiegłym tygodniu tylko minimalnie, co sugeruje, że powstrzymał się od interwencji na rynku walutowym pomimo umocnienia franka.  Napięcia w relacjach Iranu z USA oraz rosnące obawy epidemii wywołanej przez nowego koronawirusa spowodowały w tym roku odwrót inwestorów do „bezpiecznych przystani”. Uważany za jedną z nich frank szwajcarski umacniał się. W poniedziałek pokonał 1,07 za euro i był najmocniejszy od trzech lat. Obecnie umacnia się o 0,12 proc. do 1,0690.

 

Polityka monetarna Rezerwy Federalnej pozostaje stabilna. Inwestorzy oczekują, że spotkanie w tym tygodniu będzie  formalnością, a urzędnicy będą głosować za pozostawieniem stopy procentowej bez zmian. Na zewnątrz jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Byli decydenci i doświadczeni obserwatorzy Fed coraz bardziej przyglądają się i spekulują, co bank centralny będzie w stanie zrobić oraz jakimi narzędziami się posłuży, gdy nadejdzie kolejne pogorszenie koniunktury. Wciąż pojawiają się nowe, śmiałe pomysły – od bezpośrednich zastrzyków gotówki, przez cyfrowego dolara, po bezpośrednią koordynację między bankierami centralnymi, a politykami kontrolującymi budżet – pomysł, który w zeszłym tygodniu zaproponował szef JPMorgan Chase & Co. Jamie Dimon w Davos. Fed jest tak naprawdę w połowie przeglądu narzędzi, które mogą stać się ważnym tematem na najbliższym spotkaniu w dniach 28–29 stycznia. Jednak póki co przewodniczący Fed Jerome Powell i jego koledzy podkreślają, że wszelkie zmiany będą marginalne. Cel czyli 2 proc. inflacji jest dla nich świętością, rozmowa o współpracy fiskalno-monetarnej jest póki co nieosiągalna, a europejskie eksperymenty z ujemnymi stopami procentowymi nie wywierają wrażenia na politykach Fedu.

 

Londyn stracił na rzecz Nowego Jorku pozycję topowego światowego centrum finansowego, donosi The Financial Times powołując się na badanie opinii wyższych rangą menedżerów branży usług finansowych. Odsetek menedżerów wskazujących Londyn jako światowe centrum finansowe spadł dramatycznie o 19 pkt. procentowych. W 2018 roku wynosił 53 proc.  Obecnie 56 proc. menedżerów wskazuje jako światowe centrum finansowe Nowy Jork, który w 2018 roku miał taką opinię wśród 42 proc. pytanych.

 

W niedzielę, trzeci dzień obchodów księżycowego Nowego Roku, liczba turystów z Chin kontynentalnych, którzy przybyli do Makau, była aż o 80 proc. niższa niż rok wcześniej. Powodem spadku odwiedzin w największym na świecie centrum hazardu jest epidemia nowego koronawirusa. Przez pierwsze trzy dni świętowania księżycowego Nowego Roku liczba turystów w Makau spadła o 66 proc. To cios dla gospodarki specjalnego regionu administracyjnego Chin zwłaszcza, że ubiegły rok był najgorszy dla działających w nim kasyn od 2015 roku.  Straty gospodarcze związane z epidemią 2019-nCoV są już wymierne także w ChRL.  Będą tym większe, im dłużej potrwa walka z zagrożeniem. W prowincji Hubei zamknięto 10 miast zamieszkałych przez 30 mln osób Spowolnienie wywołane epidemią bierze się ze spadku aktywności gospodarczej. Obawiając się choroby, ludzie zostają w domach i nie wydają pieniędzy w restauracjach i kinach, co jest szczególnie niepokojące z punktu widzenia władz, które od objęcia rządów przez Xi Jinpinga chcą, aby gospodarkę ciągnęła do przodu głównie konsumpcja wewnętrzna, a nie eksport.  Już teraz wiadomo, że wpływy z dystrybucji kinowej w okresie Chińskiego Nowego Roku, który zaczął się w sobotę (z tej okazji większość ludności ma siedem dni wolnego), będą stanowiły ułamek tego, co w 2019 r.  Straty poniesie również sektor turystyczny, bo dla Chińczyków Nowy Rok to tradycyjnie czas podróży, nie tylko w rodzinne strony, ale też żeby odpocząć w innych częściach kraju.

 

Komisja Europejska będzie głosować nad wprowadzeniem jednolitych standardów ładowania urządzeń mobilnych. Głos w sprawie zabiera Apple.  Według Komisji Europejskiej wprowadzenie tego samego portu ładowania dla urządzeń pozwoli zredukować ilość odpadów elektronicznych. 13 stycznia 2020 roku odbyła się debata, a w najbliższym czasie zostaną przeprowadzone głosowania. Urządzenia z systemem Android w większości przypadków posiadają już port ładowania USB-C. Prawdopodobnie ten typ wejścia będzie standardowym, jeżeli przepisy wejdą w życie. – Regulacje, które wymuszają zgodność we wszystkich typach złącz wbudowanych w smartfony, hamują innowacje, a nie zachęcają do nich, i szkodzą konsumentom w Europie – przeczytamy w komunikacie Apple zamieszczonym na stronie Reuters. Urządzenia działające na IOS są na tzw. złączu Lighting. To całkiem inny typ portu ładowania. Apple zwraca uwagę na wyliczenia ekspertów wskazujące, że koszty wymiany portów będą dużo większe niż korzyści środowiskowe.

 

Zmarły wczoraj w kraksie lotniczej Kobe Bryant zapisał złotą kartę w historii koszykówki. Prężnie działał także po zakończeniu sportowej kariery. W 2018 roku otrzymał Oskara i prowadził kilka ciekawych biznesów.  Od 2013 roku Kobe realizował się na wielu płaszczyznach. Założył między innymi “Granity Studios”, firmę medialną, która koncentruje się na twórczym opowiadaniu historii sportu. W 2018 roku przeszedł do historii światowej kinematografii. Jego obraz “Dear basketball” otrzymał w Los Angeles Oskara w kategorii najlepszy krótkometrażowy film animowany. Sponsorzy walili do niego drzwiami i oknami. Bryant miał podpisane umowy z wieloma innymi markami w całej swojej karierze, w tym Nike, McDonald’s (MCD), Sprite, Nintendo (NTDOF) i Turkish Airlines. 41-latek angażował się nie tylko w biznesy, które mogą przynieść mu wielkie korzyści finansowe. Założył młodzieżową ligę koszykówki o nazwie Mamba League, aby zapewnić setkom dzieci bezpłatny dostęp do tego sportu. Bryant stworzył również Mamba Sports Academy, aby zapewnić trening sportowy i styl życia na wszystkich poziomach w wielu dyscyplinach sportowych. Nowe wyzwania pochłaniały go w całości. Spokojnie mógłby myśleć o emeryturze, jednak ciągle angażował się w kolejne projekty. Między innymi program “Details” dla “ESPN”, w którym rozkładał koszykówkę na czynniki pierwsze. Sam analizował poszczególne fragmenty spotkania w trakcie play-off NBA.  Doskonale radził sobie również na polu finansowym, a jego majątek szacowano się na sumę 770 mln dolarów.

Opracował: Sławek Sobczak