Wtorkowa sesja w Stanach Zjednoczonych zakończyła się spadkami głównych indeksów notowanych na Wall Street. Na koniec dnia indeks Dow Jones Industrial Average zniżkował o 0,52 proc., Standard & Poor’s 500 tracił 0,33 proc., a technologiczny Nasdaq o 0,19 proc. Niedługo trwała panika związana z wybuchem nowej epidemii grypy i już następnego dnia na rynki wraca spokój. Mimo że odnotowano pierwszy przypadek zarażenia koronowirusem w USA, dla inwestorów ważniejsza jest szybka reakcja chińskich władz i starania powstrzymania epidemii. Apetyt na ryzyko odbudowuje się. Futures na DAX wyznacza nowe historyczne szczyty, a za jego śladem idzie reszta rynku akcji w Europie. Na FX mamy osłabienie jena i franka i korektę wczorajszej ucieczki w stronę bezpieczeństwa. Ogólnie jednak zmiany nie są duże, gdyż też i panika wczoraj była niewielka. Z ekonomicznego punktu widzenia ryzyka wynikające z epidemii grypy należy uznać za niskie, a dla perspektyw globalnego ożywienia wciąż silniejszy wpływ mają odreagowanie strachu o eskalację wojny handlowej USA-Chiny oraz masowa ekspansja monetarna banków centralnych. Głównym zagrożeniem było wykorzystanie koronowirusa jako pretekstu do korekty, co byłoby szczególnie niebezpieczne dla rozgrzanych rynków. Wygląda jednak na to, że element szokowy był zbyt słaby, by podkopać zaufanie inwestorów do stabilności rajdu ryzyka.

 

Dwa lata musieli czekać inwestorzy z Frankfurtu na nowy rekord swojego flagowego indeksu. 13 634,97 punktów. Taką wartość na początku środowych notowań osiągnął niemiecki indeks giełdowy DAX. W ten sposób nieznacznie pobity został poprzedni rekord ze stycznia 2018 roku (13 596,89 pkt.). W 2019 roku DAX zaliczył zwyżkę o 25,5 proc., odrabiając straty z roku poprzedniego (-18,3 proc.). W ten sposób giełda we Frankfurcie dołączyła do parkietów nowojorskich, które od siedmiu lat regularnie śrubują historyczne rekordy. Na tym tle szczególnie zrozumiała jest frustracja inwestorów z Polski, gdzie WIG20 notowany jest o prawie 10 proc. niżej niż 10 lat temu oraz o 45 proc. poniżej rekordu wszech czasów z października 2007 roku. Młodszym inwestorom pewnie trudno w to uwierzyć, ale wówczas WIG20 osiągnął wartość 3940 punktów, podczas gdy S&P500 nie sięgał nawet 1600 pkt. Flagowy indeks GPW od 9 lat nie potrafi trwale wyjść powyżej  2600 punktów, a S&P500 niedawno przekroczył granicę 3300 pkt.

W Davos na Forum Światowym prezydent Donald Trump zagroził wysokimi cłami na importowane z UE auta, jeśli do porozumienia USA-Europa nie dojdzie. Jak kontynuował Trump w rozmowie z dziennikarzami: “Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen jest znana jako bardzo trudna negocjatorka, co jest dla nas złą wiadomością, ponieważ będziemy rozmawiać o wielkiej transakcji handlowej” Z kolei Von der Leyen oznajmiła, że USA i UE „nigdy nie powinny zapominać” o swojej „długiej historii wspólnego fundamentu”. “Nasze gospodarki to sieć kontaktów biznesowych, licznych przyjaźni, wymiany młodzieży, nauki, kultury od ponad 70 lat, więc Amerykanie i Europejczycy są dobrymi przyjaciółmi. Mamy ważne kwestie do omówienia i będziemy negocjować” – oświadczyła Von der Leyen. W wywiadzie przeprowadzonym w Davos przez telewizję CNBC, Donald Trump mówił o spotkaniu z Ursulą von der Leyen, która przewodnictwo w Komisji Europejskiej objęła pod koniec 2019 roku. – Spotkałem się z nową szefową Komisji Europejskiej, która jest wspaniała. Odbyliśmy świetną rozmowę. Powiedziałem jednak: “spójrz, jeśli czegoś nie dostaniemy, będę musiał podjąć działania”, a działania będą polegały na bardzo wysokich taryfach na samochody i inne rzeczy, które trafią do naszego kraju – oświadczył Trump. W innym wywiadzie, Prezydent USA zdradził, że cła na samochody z UE mogą wynieść nawet 25 proc. Według Trumpa, Unia Europejska musi zawrzeć umowę, jak powiedział “[UE] nie ma wyboru”. Taryfy mogą dotknąć także Francji, której podatek od usług cyfrowych nie podoba się USA, ponieważ szkodzi tamtejszym spółkom technologicznym. Stany Zjednoczone zapowiedziały, że cła na francuskie towary mogą sięgnąć nawet 100 proc.

 

Arabia Saudyjska sprzedała swoje pierwsze w tym roku euroobligacje, korzystając ze spadku napięcia na Bliskim Wschodzie. Bogate w ropę królestwo wyemitowało dług w wartości 5 mld dolarów, skuszone globalnie niskimi kosztami finansowania zewnętrznego. Stara się sfinansować część rosnącego deficytu budżetowego w tym roku, sprzedażą papierów dłużnych o wartości 32 mld dolarów w walucie lokalnej i długu na rynku międzynarodowym.

 

Wycena rynkowa koncernu Tesla przekroczyła psychologiczny poziom 100 mld dolarów.  Stało się to w handlu elektronicznym po zamknięciu wtorkowej sesji na rynku kasowym Wall Street, donosi Reuters. Tym samym najsłynniejszy producent samochodów elektrycznych na świecie stal się pierwszym amerykańskim koncernem motoryzacyjnym, który zdołał przekroczyć tę granicę. Tuż przed nim znajduje się niemiecki Volkswagen z wycena o około 500 mln dolarów wyższą.

 

Największe amerykańskie firmy technologiczne długo powstrzymywały się przed wprowadzeniem technologii rozpoznawania twarzy, jednak natura najwyraźniej nie znosi próżni i lukę tę zapełnił w USA niewielki, tajemniczy start-up. Po cichu z jego technologii zaczęła korzystać amerykańska policja. Aplikacja Clearview, za którą stoi mało znany australijczyk Hoan Ton-That, jest w stanie na podstawie tylko jednego zdjęcia odnaleźć wszystkie kiedykolwiek umieszczone publicznie w internecie fotografie danej osoby, razem z linkami do stron, na których zdjęcia się pojawiły. Swoją skuteczność opiera ona na bazie ponad trzech miliardów obrazów zebranych z Facebooka, YouTube i milionów innych stron internetowych. Jak pisze “New York Times”, pokusie skorzystania z takiej bazy nie oparła się m.in. amerykańska policja.  Oczywiście nasuwa to natychmiastowe skojarzenia z inwigilacją w Chinach. Nad bezpieczeństwem mieszkańców czuwa tam już ok. 200 milionów kamer monitoringu. Niedługo będzie ich ponad 600 milionów, w tym aparaty o rozdzielczości 500 megapikseli, które znajdą poszukiwanego nawet na stadionie pełnym ludzi.  Od niedawna w Państwie Środka bez zeskanowania twarzy nie da się kupić nawet karty SIM. Oficjalnie rząd robi to w trosce o bezpieczeństwo obywateli. Nieoficjalnie: chce mieć pod ręką aktywność sieciową tak obywateli, jak przebywających tam obcokrajowców. To karkołomne zadanie, Chiny mają bowiem ok. 850 mln użytkowników internetu. To więcej niż wszyscy Europejczycy razem wzięci.

W ciągu czterech tygodni od premiery serial „Wiedźmin”, który zadebiutował na platformie Netflix w grudniu, został obejrzany w 76 mln gospodarstw domowych. Netflix w liście do akcjonariuszy po wynikach za IV kw. poinformował, że serial oparty na prozie Andrzeja Sapkowskiego, ma najwyższą oglądalność ze wszystkich pierwszych sezonów seriali, jakie kiedykolwiek znajdowały się na platformie. Wskazał jednocześnie, że jest to dowód na to jak jego produkcje potrafią wpływać na kulturę masową, zwiększając sprzedaż gier, książek i promując hit muzyczny („Toss a coin to your Witcher”).  W Ameryce licznik Netfliksa zatrzymał się w pobliżu 61 mln użytkowników, podczas gdy poza granicami Stanów Zjednoczonych jest ich ponad 106 milionów. Tyle że według prognoz samej spółki w bieżącym kwartale przybędzie tylko 7 mln klientów, czyli wyraźnie mniej od oczekiwanych przez rynek 7,82 mln. Spółka spodziewa się, że w 2020 roku „przepali” 2,5 mld dolarów, w dalszym ciągu pozyskując gotówkę z rynku długu. Na koniec 2019 roku Netflix miał na bilansie 14,8 mld USD długoterminowego zadłużenia. To o 4,4 mld USD więcej niż rok wcześniej. Mamy zatem do czynienia z potencjalnie bardzo niebezpieczną sytuacją. Netflix zaciąga coraz większy dług, aby finansować coraz wyższe nakłady na własne produkcje i marketing, lecz równocześnie notuje malejący wzrost liczby klientów. Jeśli w którymś momencie przychody zaczną zwalniać, spółce grozi popadnięcie w niekontrolowaną spiralę zadłużenia. A mówimy tu o firmie wycenianej na blisko 150 miliardów dolarów i mającą niemałą wagę w giełdowych indeksach.

Opracował: Sławek Sobczak