Ogłoszenie zawarcia „pierwszej fazy” umowy handlowej z Chinami tylko na chwilę podbiło ceny akcji na Wall Street. Nowojorskie indeksy płasko zakończyły piątkową sesję, po drodze ustanawiając nowe rekordy wszech czasów. Wiadomością dnia – i zapewne także miesiąca – było ogłoszenie przez prezydenta Donalda Trumpa pierwszej fazy porozumienia handlowego z Chinami. W ramach tej umowy USA nie nałożą dodatkowych ceł, które miały zacząć obowiązywać od 15 grudnia. W zamian Chińczycy zgodzili się kupować więcej amerykańskich towarów oraz obiecali wprowadzenie zmian prawnych  w obszarach własności intelektualnej, transferu technologii, rolnictwa, usług finansowych, waluty i zagranicznej wymiany handlowej.

Pierwsza reakcja na wiadomości z Waszyngtonu i Pekinu była bardzo pozytywna. S&P500 wystrzelił w górę, osiągając rekordową wartość 3182,63 pkt. Jednak optymizm błyskawicznie opadł. Giełdowe indeksy zabarwiły się nawet na czerwono, po czym szybko powróciły do poziomów neutralnych.

I na nich pozostały przez resztę dnia. Finalnie S&P500 zyskał… 0,01 proc. i zakończył tydzień na poziomie 3168,76 pkt. To najwyższy kurs zamknięcia w historii. Dow Jones urósł o symboliczne 0,01 proc. i osiągnął pułap 28 135,38 pkt. Nasdaq Composite zdołał zyskać 0,20 proc. i osiągnąć wartość 8 734,88 pkt. Po piątkowej reakcji rynku można domniemywać, że informacja o porozumieniu z ChRL była już w znacznej mierze zdyskontowana przez rynek akcji.

Inwestorzy z Wall Street mają za sobą fenomenalny rok. S&P500 od początku A.D. 2019 jest na plusie o 26,4 proc. Dow Jones zyskał 20,6 proc., a Nasdaq  31,6 proc. Jeśli te wyniki utrzymają się do sylwestra, będą to najlepsze rezultaty od 2013 roku. Tymczasem na odcinku makroekonomicznym rozczarowały dane o sprzedaży detalicznej. Obroty sklepów w listopadzie wzrosły tylko o 0,2 proc. mdm wobec oczekiwań na poziomie 0,4 proc. mdm. Jeszcze słabszy wynik otrzymaliśmy po wyłączeniu sprzedaży samochodów – tu wzrost był na poziomie 0,1 proc. mdm przy rynkowym konsensusie na poziomie 0,4 proc. mdm.

 

Ostatnie w tym roku odczyty przemysłowych indeksów PMI dla przemysłu państw strefy euro wymownie pokazują, że w 2019 mieliśmy do czynienia z ostrym spowolnieniem w tym sektorze. Gorzej niż w listopadzie i gorzej od oczekiwań – tak w skrócie można podsumować zestaw wstępnych odczytów indeksów PMI dla Francji, Niemiec i całej strefy euro. Grudniowy przemysłowy PMI nad Sekwaną zatrzymał się na 50,3 pkt. wobec 51,7 pkt. w listopadzie oraz konsensusu na poziomie 51,5 pkt. Oznacza to, że francuski przemysł otarł się o kluczowy poziom 50 pkt., który oddziela recesję od wzrostu – po raz ostatni próg ten nie został osiągnięty w połowie 2019 r. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w Niemczech. Tamtejszy przemysłowy PMI wyniósł w grudniu 43,4 pkt. wobec oczekiwanego wzrostu z 44,1 pkt. do 44,5 pkt. Tym samym wymazana została lekka poprawa, jaką wskaźnik zanotował w listopadzie.

W obu największych gospodarkach UE sektory usługowe mają się lepiej od przemysłowych. We Francji PMI w usługach wyniósł 52,4 pkt. wobec 52,2 pkt. w listopadzie oraz oczekiwaniach na poziomie 52,1 pkt. Niemiecki wynik w analogicznej kategorii był zgodny z konsensusem i wyniósł 52 pkt. wobec 51,7 pkt. w listopadzie. W skali całej strefy euro przemysłowy PMI obniżył się do 45,9 pkt., co stanowi najniższy odczyt od ponad 7 lat. Analitycy tymczasem prognozowali wzrost z 46,9 pkt. do 47,3 pkt. Lepiej od oczekiwań wypadły natomiast usługi (52,4 pkt. wobec 52 pkt.). Dzisiejsze dane są jedynie wstępne, oparte o wyniki 85-90 proc. comiesięcznych ankiet przesyłanych przez menedżerów logistyki i opracowywanych przez firmę badawczą Markit. Kolejny przegląd indeksów PMI, w ramach którego zaprezentowane zostaną finalne odczyty oraz dane dla szerszego wachlarza krajów (w tym Polski), odbędzie się 2 stycznia. Indeks PMI (Purchasing Managers Index, pol. Indeks Menadżerów Logistyki) powstaje na podstawie anonimowych ankiet przeprowadzanych wśród menedżerów firm. Odpowiadają w nich na pytania dotyczące takich zagadnień jak zamówienia, zatrudnienie, płatności, ceny czy zapasy. Wskaźnik ten uważany jest za wskaźnik wyprzedzający. Przyjmuje wartości od 0 do 100 pkt., przy czym wyższy niż 50 pkt. oznacza, że dany sektor się rozwija, natomiast niższy świadczy o pogorszeniu sytuacji.

Z Chin nadchodzą kolejne zaskakujące dane, świadczące o poprawie koniunktury gospodarczej za Murem. Przemysł przyspiesza, a konsumenci wydają więcej. Listopadowe dane o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej w Państwie Środka okazały się wyraźnie lepsze od oczekiwań analityków. Produkcja zwiększyła się o 6,2 proc. rdr (prognoza: 5 proc.), a sprzedaż – o 8 proc. rdr (7,6 proc.). W obu przypadkach było to mocne odbicie po październiku i najwyższe odczyty od czerwca. Z kolei inwestycje w aglomeracjach miejskich wzrosły w pierwszych jedenastu miesiącach roku o 5,2 proc., tyle samo co przed miesiącem. Inwestycje infrastrukturalne spowolniły do 4 proc. z 4,2 proc. w październiku. To nie pierwsze dane sygnalizujące ożywienie koniunktury na finiszu roku. Odwrócenie cyklu w Chinach pokazuje indeks wyprzedzający koniunktury OECD. Po 6 miesiącach oficjalny PMI dla chińskiego sektora przemysłowego w końcu wynurzył się ponad 50 pkt. Z kolei wskaźnik Caixinu sygnalizuje już najsilniejsze ożywienie od 3 lat. Nieco mniej optymistyczne są dane z sektora nieruchomości. Spośród 70 największych miast ceny nowych mieszkań wzrosły tylko w 44, wobec 50 przed miesiącem. Lepsze od oczekiwań dane za listopad nie zmieniają również szerszych perspektyw chińskiej gospodarki, która wraz ze wzrostem wielkości (i nabierania długu) naturalnie spowalnia. Czasy wzrostu realnego PKB o 10 proc. rocznie odeszły już do lamusa. Listopadowe dane mogły podbić słabe wyniki w październiku (w przypadku przemysłu) i szał zakupowy w dzień singla.

Poniedziałkowy poranek przyniósł umocnienie złotego i spadek kursu euro poniżej 4,27 zł. Końcówka roku jest statystycznie sprzyjająca polskiej walucie.

W poniedziałek rano kurs euro kształtował się na poziomie 4,2687 zł. Jeśli pominiemy niezbyt wiarygodne kwotowania z piątkowego wieczoru, jest to najniższy kurs pary euro-złoty od 11 listopada.  Końcówka roku jest statystycznie okresem sprzyjającym polskiej walucie. Średnia zmian kursu EUR/PLN z poprzednich 19 lat dla ostatnich dwóch tygodni roku wynosi odpowiednio -0,11 proc. i -0,32 proc. Realizacja historycznych średnich pozwalałaby oczekiwań na koniec roku euro poniżej 4,26 zł. Tymczasem po rozstrzygnięciach wyborczych w Wielkiej Brytanii notowania funta w stosunku do złotego utrzymują się blisko 3-letnich maksimów. W poniedziałek rano brytyjską walutę wyceniano na ponad 5,12 zł. Stabilne pozostawały notowania franka i dolara. Za helwecką walutę płacono niespełna 3,90 zł. Dolar amerykańsko kosztował 3,83 zł.

Należąca do Petra Kellnera firma Home Credit wynajęła PR-owców, by poprawili wizerunek „chińskiego komunistycznego reżimu” w Czechach.

Petr Kellner to czeski przedsiębiorca, numer 1 na liście najbogatszych ludzi w kraju, którego majątek – według szacunków tygodnika „Euro” – wart jest 270 mld CZK, czyli prawie 13 mld dolarów. A Home Credit to kontrolowana przez niego – poprzez zarejestrowaną w Holandii grupę inwestycyjną PPF – firma udzielająca kredytów konsumenckich w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, także w Polsce. I właśnie Home Credit wynajęła ostatnio agencję PR C&B Reputation Management, której zadaniem ma być „poprawić wizerunek chińskiego komunistycznego reżimu Chin w czeskiej opinii publicznej” – informuje czeski serwis Aktuálně.cz. Umowa dotyczy wsparcia dla tych, którzy w czeskich mediach pozytywnie wypowiadają się o działalności chińskich władza i atakowaniu krytyków komunistycznego reżimu. Według portalu, który dotarł do dokumentów potwierdzających zawarcie takiej umowy, Home Credit zapłacił już za prawie 2 tys. godzin tego typu działań PR-owskich (które zrealizowano w okresie od kwietnie do sierpnia tego roku). Aktuálně.cz podkreśla, że dzieje się to w tym samym momencie, gdy czeska kontrwywiadowcza Informacyjna Służba Bezpieczeństwa (Bezpečnostní informační služba) przestrzega przed rozprzestrzenianiem się wpływów Chin w Czechach, jako jednym z największych zagrożeń dla bezpieczeństwa państwa.

Ambasador Chin w Niemczech groził Berlinowi odwetem, jeśli wykluczy Huawei Technologies Co. jako dostawcę sprzętu bezprzewodowego 5G, wskazując miliony pojazdów sprzedawanych przez niemieckich producentów samochodów w Chinach, informuje Handelsblatt. – Jeśli Niemcy podejmą decyzję, która doprowadzi do wykluczenia Huawei z rynku niemieckiego, będą tego konsekwencje. Chiński rząd nie będzie stał bezczynnie z boku – powiedział ambasador Wu Ken. Komentarze ambasadora odnoszą się do rosnącego oporu niektórych prawodawców w rządzącej koalicji kanclerz Angeli Merkel wobec Huawei. Podważyli jej politykę wobec Chin projektem ustawy, która nałożyłaby szeroki zakaz na “niewiarygodnych” sprzedawców sprzętów w technologii 5G.

Choć niemieckie przepisy nie określają wyraźnie Huawei, są one dostosowane do chińskiej firmy i pojawiły się po miesiącach dyskusji na temat bezpieczeństwa sieci 5G. Huawei wielokrotnie odrzucał zarzuty dotyczące potencjału swojego sprzętu w zakresie szpiegostwa i sabotażu. Projekt ustawy przygotowany przez ustawodawców koalicyjnych zostanie teraz poddany przeglądowi przez Kancelarię Merkel i Ministerstwo Gospodarki, które obawiały się surowych restrykcji wobec chińskich przedsiębiorstw, aby nie zaszkodzić stosunkom handlowym z Pekinem.

 

Nowa wersja przeglądarki Google Chrome pojawiła się w ubiegłym tygodniu, po kilku dniach zatrzymano jej dystrybucję. Wszystko z powodu znikających danych innych aplikacji. Chrome w wersji 79 z założenia skupił się na bezpieczeństwie danych użytkowników. Przeglądarka miała chronić przed kradzieżą oraz ostrzegać w przypadku podejrzenia ataku phishingowego. Po aktualizacji Google Chrome deweloperzy zwrócili uwagę, że z innych aplikacji zaczęły znikać dane. Przyczyną problemu jest zmiana lokalizacji WebView, składnika umożliwiającego wyświetlanie stron internetowych. Podczas tworzenia aktualizacji przeglądarki zmieniona została jego lokalizacja, ale nie przeniesiono do niej plików. Problem znikających danych dotyczy użytkowników przeglądarki korzystających z systemu Android.

Google w sobotę wstrzymało możliwość aktualizowania przeglądarki Chrome. Prawie połowa użytkowników zdążyła zainstalować nową wersję. W ciągu tygodnia pojawi się poprawiona aktualizacja. Jeszcze nie wiadomo, czy będzie to powrót do poprzedniego modelu, czy wygenerowanie rozwiązania, które zmodyfikuje nową wersję Chrome. W ostatnim czasie Google wdraża na coraz większą skalę wdrażanie funkcji, która umożliwia tłumaczenie na żywo rozmowy między osobami mówiącymi w dwóch różnych językach.

Grupa PSA uzyskała poparcie jednego ze swoich głównych akcjonariuszy, rządu francuskiego, dla planu połączenia z Fiat Chrysler Automobiles, informuje Bloomberg. Państwo francuskie, które posiada około 12 proc. udziałów w PSA, popiera wiążący protokół ustaleń, który mógłby zostać zatwierdzony w tym tygodniu, wynika z nieoficjalnych informacji, do których dotarł Bloomberg. Dyrektorzy PSA mają się spotkać we wtorek, aby dokonać przeglądu warunków, które odzwierciedlają drobne zmiany w porozumieniu ujawnionym 31 października. Pod koniec października producenci samochodów naszkicowali swój plan stworzenia regionalnej potęgi mogącej konkurować z Volkswagenem. Nowa spółka miałaby siedzibę w Holandii, na czele której stałby dyrektor generalny PSA Carlos Tavares. Prezes Fiat Chrysler John Elkann ma zachować stanowisko. Dzięki umowie dwóch średnich producentów samochodów stałoby się globalnym gigantem, ze sprzedażą ponad 8 milionów pojazdów rocznie oraz stabilną siecią marek, takich jak Peugeot i Citroen oraz Jeep, Alfa Romeo i Ram.

Rano akcje PSA drożały o 1,2 proc. na giełdzie w Paryżu. Akcje Fiata drożały o 0,7 proc. w Mediolanie.

Opracował: Sławek Sobczak