Ostatnia sesja października na amerykańskich giełdach przebiegała pod dyktando sprzedających. Obawy związane z ewentualną niemożnością osiągnięcia porozumienia Stanów Zjednoczonych z Chinami w sporze handlowym tym razem okazały się dla inwestorów ważniejszym czynnikiem niż np. dobre wyniki kwartalne takich gigantów jak Apple czy Facebook. Słabe nastroje przełożyły się na cały rynek, w efekcie czego wszystkie 11 głównych branż wchodzących w skład indeksu S&P500 kwotowanych było w lekkich lub nieco głębszych czerwonych odcieniach.

 

Fed ściął stopy procentowe, ale to nie powstrzymało prezydenta Trumpa przed kolejnym atakiem na władze amerykańskiego banku centralnego. Donald Trump regularnie wyraża swoje niezadowolenie z, jego zdaniem, zbyt wysokiego poziomu stóp procentowych w USA. Okazuje się, że nawet obniżka kosztu pieniądza o 25 pb. nie zadowala prezydenta Stanów Zjednoczonych. Tym razem na jego komentarz trzeba było jednak czekać nieco dłużej niż ostatnio, bo blisko dobę. – Ludzie są bardzo rozczarowani Jayem Powellem i Rezerwą Federalną – napisał na Twitterze Trump. – Fed od początku podejmował złe decyzje, zbyt szybko, zbyt wolno. Nawet zacieśnili na początku – dodał, odnosząc się do polityki banku centralnego, który pod rządami przewodniczącego Powella najpierw w 2018 r. podwyższał stopy procentowe, a w drugiej połowie tego roku zdążył już trzykrotnie je obniżyć. Prezydent USA po raz kolejny podkreślił również, że inne banki centralne prowadzą zdecydowanie luźniejszą politykę pieniężną. Jego zdaniem jest to korzystne m.in. dla gospodarek strefy euro czy kraju kwitnącej wiśni. – Dolar i stopy procentowe ranią nasz przemysł – stwierdził Trump. – Powinniśmy mieć niższe stopy procentowe niż Niemcy, Japonia i inni. Jesteśmy obecnie zdecydowanie największym i najsilniejszym krajem, ale Fed stawia nas w gorszej sytuacji – napisał. – To nie Chiny są naszym problemem, to Fed jest! Ale i tak wygramy – podsumował.

 

Alan Greenspan były przewodniczący Banku Rezerw Federalnych (Fed) twierdzi, że jest zbyt wcześnie, aby zacząć obstawiać recesję w amerykańskiej gospodarce. Motywuje to  jednym ze swoich ulubionych wskaźników. Chodzi o  wydatki amerykańskiego biznesu. Podczas gdy sygnały rynkowe i prognozy ekonomistów wykazały rosnące szanse na, wykolejenie wyhamowanie  ekspansji, były szef Fed uważa, że historia pokazuje, że gospodarka nie ciągnie w dół. Rtmczasem w październiku 2019 r. indeks Chicago PMI obrazujący koniunkturę w sektorze wytwórczym w tym regionie Stanów Zjednoczonych spadł do 43,2 pkt., wynika z danych firmy MNI. To wynik dużo gorszy od mediany oczekiwań ekonomistów, która zakładała wzrost wskaźnika do 48,0 pkt. z 47,1 pkt. miesiąc wcześniej.

 

Pierwsze domino w kolejnym globalnym kryzysie gospodarczym upadło dziś rano, kiedy Hongkong wpadł w techniczną recesję, po raz pierwszy od kryzysu finansowego 2008/09. Jak pokazały dane rządowe w czwartek, gospodarka Hongkongu skurczyła się o 3,2 proc. w III kw. 2019 roku, przekraczając najniższe szacunki ekonomistów i potwierdzając techniczną recesję.  Na początku tego tygodnia sekretarz finansowy Hongkongu Paul Chan ostrzegł po ponad pół roku brutalnych demonstracji antyrządowych, że wraz z końcem października najprawdopodobniej rozpocznie się w kraju recesja. Przy dwóch z rzędu kwartałach ujemnego wzrostu i bez końca protestów, Bloomberg zauważył na szeregu wykresów, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo całorocznego spadku gospodarczego Hong Kongu w 2020 r. Raymond Yeung, główny ekonomista Chin z Australijsko-Nowo Zelandzkiej grupy bankowej uważa, że chaos społeczny w mieście wpędza gospodarkę w ziemię. Protestujący często doprowadzali do zamknięcia popularnych dzielnic handlowych co sprawiło, że przemysł detaliczny w Hongkongu znajduje się na krawędzi upadku.  Liczba turystów w pierwszych dwóch tygodniach października spadła o 50 proc. w stosunku rocznym. Pokoje w najbardziej ekskluzywnych hotelach, takich jak Marco Polo Hongkong w Tsim Sha Tsui, kosztują 72 dolary za noc, co stanowi 75 proc. zniżki w porównaniu z rokiem ubiegłym.

 

Koncern Apple ujawnił w czwartek, że przeznaczył w IV kw. roku obrachunkowego, zakończonym 28 września na wykup akcji własnych z giełdy 78,9 mld dolarów. Z parkietu zdjętych zostało łącznie 92,6 mln walorów, co stanowi 2 proc. całości akcji producenta iPhone’ów. To ponad czterokrotnie więcej niż 17 mld  jakie na ten cel wydatkowane zostało kwartał wcześniej. Kwota też znacząco przekracza środki na buyback wydane w pierwszych trzech kwartałach, które oszacowano na 49,2 mld dolarów.

 

Niskie stopy procentowe i coraz wyższe ceny nieruchomości w Eurolandzie sprawiły, że w ubiegłym roku gwałtownie wzrosło ryzyko bańki na rynku nieruchomości w strefie euro. Jak wynika z corocznego raportu UBS Global Real Estate Bubble Index, w 2019 r. wskazania indeksu wzrosły we wszystkich miastach w strefie euro. Największe ryzyko bańki nieruchomościowej odnotowano w Monachium. Z miast znajdujących się w strefie euro wysoki poziom zagrożenia, że ceny nieruchomości przestaną być zrównoważone, występuje też w Amsterdamie oraz we Frankfurcie i Paryżu, które to miasta w poprzednich latach klasyfikowane były w kategorii przeszacowanych cen, a obecnie znajdują się w strefie ryzyka bańki. Po czterech latach pierwszy raz spadło ryzyko bańki w Londynie. W wyniku korekt cen nieruchomości brytyjska stolica wypadła z grupy miast najbardziej zagrożonych i zasiliła kategorię nieruchomości przeszacowanych. Z europejskich państw w kategorii wysokich cen nieruchomości, poza Londynem, znalazły się jeszcze Zurich, Sztokholm, Genewa i Madryt. Niższe stopy procentowe odciągnęły inwestorów od obligacji i innych aktywów, co sprzyja wzrostowi cen nieruchomości w wielu miastach, szczególnie w tych częściach strefy euro, w których rentowność długu państwowego jest na ujemnym poziomie. Z państw pozaeuropejskich najwyższe ryzyko bańki nieruchomościowej występuje w Toronto i Hongkongu, który w poprzednim roku zajmował najwyższą pozycję na liście UBS Group wśród państw zagrożonych bańką. Wyceny w Vancouver, San Francisco i Sydney gwałtownie spadły. Szacunki dla Nowego Jorku i Los Angeles również są na niższym poziomie niż w poprzednim roku, podczas gdy wskaźnik dla Singapuru jest prawie niezmieniony.

Od Gór Skalistych, przez Nadrenię, aż po australijskie Wielkie Góry Wododziałowe ˗ wielki przemysł węglowy zanika.  Całe dorzecze rzeki Powder, regionu obejmującego stany Montana i Wyoming, które dostarczają około połowy amerykańskiego węgla energetycznego, jest „zaniepokojone” – napisało w raporcie z zeszłego tygodnia Moody’s Investors Service. Wszystkie firmy produkujące tam węgiel koncentrują się obecnie na wydobyciu surowca koksowego w innych częściach USA – napisała agencja ratingowa. W Australii, drugim największym eksporterze węgla po Indonezji, występuje podobny trend. Moce nowych projektów OZE, którym przodują farmy solarne, wynoszą obecnie 133 gigawaty – wynika z danych grupy badawczej Rystad Energy. To w połączeniu z zalewem projektów magazynowania energii, które zostaną zrealizowane do 2025 roku, oznacza, że elektrownie węglowe mogą zaniknąć do 2040 roku – twierdzi grupa. W Europie zmiany zachodzą w tym samym kierunku. Niemcy, które długo były uważane za jedno z ostatnich bogatych państw wspierających energetykę węglową, notują gwałtowny spadek jej produkcji w wyniku redukcji zysków wynikających z rosnących kosztów tzw. kredytów węglowych i spadających kosztów zakupu gazu. Co ciekawe, trend ten wymiata z rynku nawet węgiel brunatny czy lignit, czyli tańsze i bardziej zanieczyszczone odmiany surowca. Świat przeszedł w ciągu ostatniej dekady niesamowitą energetyczną transformację, ale znaczna część tego procesu, podobnie jak w przypadku gór lodowych, znajduje się „pod powierzchnią”. Odnawialne źródła energii są tańsze od węgla prawie wszędzie. Wielką nadzieją dla węgla nie jest obecnie jego konkurencyjność rynkowa ale rządowe wsparcie. Sektor ten nie jest bowiem w stanie samodzielnie przetrwać w dobie walki z zanieczyszczeniami wywołującymi choroby oraz degradację środowiska, które dotkną przyszłe pokolenia.

Opracował: Sławek Sobczak