Zgodnie z oczekiwaniami Fed ściął stopy procentowe o 25 do 1,50-1,75 proc. Przekaz z komunikatu wybrzmiał nieco jastrzębio, gdyż bank odszedł od czynnej gotowości do obrony ożywienia gospodarczego, a w zamian stwierdził, że obecne parametry polityki monetarnej są odpowiednie i w oczekiwanym przez Fed scenariuszu pozostaną optymalne. To podkreślenie przekonania, że śródcykliczne dostawanie zostało zakończone i rynek nie powinien wysoko wyceniać szans na kolejną obniżkę w grudniu. Biorąc pod uwagę, że przed decyzją rynek dyskontował 25 proc. szans na kolejne cięcie przed końcem roku, przekaz FOMC wybrzmiał jastrzębio i z miejsca dał impuls do umocnienia amerykańskiej waluty.

Amerykański PKB zwalnia, w ujęciu rok do roku zwiększył się w trzecim kwartale o 2 proc., co było najwolniejszym wzrostem od końca 2016 r. Najważniejszym procesem generującym spowolnienie jest hamowanie inwestycji, które wzrosły tylko o 0,8 proc. rok do roku, najwolniej od czasów wielkiej recesji. Wraz z inwestycjami mocno hamuje import towarów, który w ujęciu rocznym wręcz minimalnie się obniżył (czego nie widać po zaokrągleniu). Łatwo dopatrzeć się w tych zmianach efektów wojny handlowej. Dla świata nie jest to pozytywne zjawisko, ponieważ pokazuje malejący popyt na towary sprzedawane do USA. Ale jednocześnie solidnie trzyma się konsumpcja, która rośnie w stabilnym tempie ok. 2,5 proc. Relatywna siła konsumpcji sprawia, że Fed nie jest chętny do bardziej odważnych obniżek stóp procentowych. W środę Fed obniżył stopy o 0,25 pkt proc., co tłumaczył słabością inwestycji i handlu międzynarodowego. Ale jednocześnie prezes Fed Jerom Powell zasygnalizował, że na razie nie jest gotowy do dalszych obniżek. Przynajmniej dopóki nie zaczną napływać gorsze dane z rynku pracy i na temat konsumpcji. Nie chcąc jednak brzmieć zbyt jastrzębio, Powell wykonał też ruch na gołębią nóżkę. Zapowiedział, że bank centralny nie będzie w przyszłości podnosił stóp procentowych dopóki nie zobaczy bardzo wyraźnego wzrostu inflacji. To zapewnienie rynek potraktował jako formę zobowiązania, że cykl podwyżek nie rozpocznie się w przewidywalnej przeszłości. I to osłabiło dolara, mimo sygnalizowanej przerwy w obniżkach stóp procentowych. Na razie inflacja w USA jest wyraźnie poniżej celu Fed, a po kryzysie finansowym nie było ani jednego momentu, kiedy wzrost inflacji można było uznać za istotny. Paradoksalnie więc wydźwięk decyzji Fed może być lekko gołębi. Pytanie, co dalej? Niektórzy ekonomiści wskazują, że bieżące indeksy koniunktury w USA wyglądają bardzo słabo i wskazują na kontynuację spowolnienia gospodarczego.

Wrzesień był siódmym z rzędu miesiącem, w którym Amerykanie zwiększyli wydatki. Wydatki we wrześniu wzrosły o 0,2 proc. Oczekiwano zwyżki o 0,3 proc. W całym trzecim kwartalne wydatki konsumentów wzrosły o 2,9 proc. W poprzednim rosły o 4,6 proc. Liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w Stanach Zjednoczonych wzrosła w poprzednim tygodniu do 218 tys., poinformował Departament Pracy. To wynik gorszy od prognoz analityków, którzy co prawda spodziewali się wzrostu liczby nowych wniosków, jednak do 215 tys. wobec 212 tys. tydzień wcześniej.

Środowy komunikat Rezerwy Federalnej spowodował, że kurs euro po raz pierwszy od lipca znalazł się poniżej 4,26 zł. Jednakże zdaniem analityków wraz ze spadkiem kursu EUR/PLN rośnie ryzyko wzrostowej korekty. Wczoraj bank centralny Stanów Zjednoczonych dokonał trzeciej z rzędu obniżki stóp procentowych i równocześnie zasygnalizował, że na jakiś czas wstrzymuje się z dalszym luzowaniem polityki pieniężnej. Rynek przyjął jednak takie rozstrzygnięcie zaskakująco pozytywnie, osłabiając dolara względem euro. Po publikacji komunikatu FOMC złoty umocnił się względem euro. Kurs EUR/PLN wieczorem znalazł się poniżej 4,26 zł i utrzymywał się w pobliżu tego poziomu także w czwartek rano. Były to zatem najniższe notowania euro od 26 lipca. Z trzymiesięcznego minimum odbiły się notowania franka szwajcarskiego. Kurs CHF/PLN w czwartek rano podniósł się o ponad pół grosza, do 3,8653 zł. Za dolara amerykańskiego płacono 3,8177 zł, bez większych zmian względem środowego wieczoru i najmniej od końcówki lipca. O prawie dwa grosze rosła wycena funta brytyjskiego, za którego trzeba było dać ponad 4,94 zł.

Nowy Jork zakazuje kontrowersyjnego przysmaku foie gras. Rada miejska amerykańskiej metropolii przegłosowała w środę ustawę zakazującą sprzedaży foie gras. Przepisy mają zacząć obowiązywać od października 2022 r. Naruszenia prawa będą skutkowały karami w wysokości od 500 do 2000 dolarów za każde naruszenie. Prawo musi jeszcze zostać podpisane przez burmistrza Billa de Blasio.

Alphabet, właściciel wyszukiwarki Google, zarobił w III kw. 7,1 mld dol., czyli o 20 proc. mniej niż rok temu, chociaż jego przychody wciąż szybko rosną. Inwestorów niepokoi brak transparentności, jeśli chodzi o koszty. Spółka np. zaksięgowała 1,5 mld dol. straty z tytułu zmiany wartości swoich inwestycji portfelowych, ale nie napisała, o jakie konkretnie inwestycje chodzi. W raporcie kwartalnym widać, że koszty rosną szybciej niż przychody, ale brakuje szczegółowych informacji o tym, w którym miejscu bardzo złożonego organizmu, jakim jest Alphabet, te koszty powstają. Pytania o to ze strony analityków zadane podczas konferencji po wynikach pozostały bez odpowiedzi. Prezes spółki Sundar Pichai dużo miejsca poświęcił rozwojowi usług chmury obliczeniowej. Powiedział, że to do tego działu trafia najwięcej nowo zatrudnionych pracowników spółki i tam skupia się największa część inwestycyjnego wysiłku spółki. W ostatnim kwartale Alphabet zwiększył zatrudnienie o 6450 osób. Czyli średnio każdego dnia przyjmował do pracy 70 nowych osób.  Alphabet wciąż jest spółką wartą na giełdzie prawie 900 mld dol. To wszystko dzięki tej części biznesu, o której mówi się mniej, ale która nadal jest głównym źródłem zysków: sprzedaży reklam. Przychody z reklam wzrosły w III kw. o 17 proc. (najszybszy wzrost w tym roku) i sięgnęły 33,9 mld dol.

Pomimo tego, że sprzedaż flagowego produktu firmy Apple, telefonów marki iPhone, wypadała poniżej oczekiwań użytkowników, to gigant z Cupertino w minionym kwartale księgował wzrost przychodów oraz zysków. Zawdzięcza to przede wszystkim tzw. wearables, czyli urządzeniom ubieralnym, do których zaliczają się słuchawki AirPod oraz seria smart-zegarków. Przychody spółki wyniosły 64 miliardy, a zysk na akcje (EPS) plasował się na poziomie 3,03 USD wobec prognozowanego 2,84 USD. Chociaż biznes związany z iPhone’ami kurczył się o 9 proc. w porównaniu do tego samego okresu w zeszłym roku, to spółka przygotowuje się na duży obrót w ostatnim kwartale roku, co w połączeniu z dobrą sprzedaż wearables spowodowało wzrost akcji spółki po godzinach sesyjnych o około 2 proc.

Apple w przyszłym roku wypuści na rynek trzy iPhone’y, które obsłużą technologię 5G. Modemy dostarczy firma Qualcomm – donosi japoński dziennik Nikkei Asian Review. Apple zamierza wyprodukować w sumie 80 mln iPhone’ów z wbudowanymi modemami 5G. Będą dostępne w trzech modelach. Firma z Cupertino nie wyprodukuje modemów dostosowanych do standardu 5G sama, jak jeszcze niedawno spekulowano. Za dostarczenie urządzeń dla Apple’a odpowiedzialna będzie firma Qualcomm. Smartfony będą korzystały z modemów X55. Jak informuje dziennik, będzie to możliwe dzięki podpisanej niedawno umowie pomiędzy obiema firmami. IPhone’y obsługujące sieć 5G pojawią się na rynku pod koniec przyszłego roku.

Fiat Chrysler Automobiles i PSA Group, właściciel marek Peugeot i Citroen, uzgodniły fuzję. Akcjonariusze FCA i PCA podzielą się równo akcjami nowej spółki, która będzie notowana na giełdach w Paryżu, Mediolanie i Nowym Jorku. Inwestorzy Fiata dostaną 5,5 mld euro dywidendy i jego firmę Comau działającą w obszarze robotyki. PSA zamierza rozdystrybuować 46 proc. udziałów spółki Faurecia, produkującej części zamienne aut. Oszczędność kosztów, bez zamykania fabryk, szacowane są na 3,7 mld euro.

W przyszłości wszyscy zaczniemy jeździć autami w pełni elektrycznymi – twierdzą analitycy rynku – czy to z dużymi akumulatorami ładowanymi z zewnątrz, czy też z ogniwami paliwowymi, produkującymi prąd na bieżąco z wodoru. Które z tych rozwiązań jest bardziej opłacalne dla kierowcy? Eksperci z firmy doradczej Horvath&Partners, prześwietli oba rodzaje napędu. W badaniu zatytułowanym “Przemysł samochodowy 2035 – prognozy na temat przyszłości” grupa ekspertów z firmy doradczej Horvath&Partners (H&P) sprawdziła, czy w przyszłości przewagę zyskają auta elektryczne zasilane prądem z akumulatorów czy te zasilane wodorem. I jak pod względem efektywności oraz ceny wypadają paliwa alternatywne – zarówno z punktu widzenia producentów, jak i samych kierowców. Mówiąc wprost – chodziło o zbadanie, jaki rodzaj napędu jest najbardziej opłacalny dla jednych i drugich. Badania trwały ponad pół roku, prowadziło je ponad 80 osób, a finansowane były przez H&P.  W ocenie autorów raportu najbardziej prawdopodobny jest teraz scenariusz dwuetapowy, czyli faza “push”, a potem “pull”.  W tej pierwszej trwającej od dzisiaj do 2023/2025 roku producenci mieliby promować elektryczne auta. W drugiej fazie, “pull”, trwającej do 2030/2035 roku, elektryki miałyby stać się dla kierowców bardziej atrakcyjne także pod względem finansowym. To dlatego, że wraz z wprowadzeniem normy Euro 7 auta z silnikami spalinowymi podrożeją i różnica cen między nimi a samochodami elektrycznymi się zmniejszy. Analitycy H&P uwzględnili także obawę przed zbyt małym zasięgiem i potrzebę szybkiego ładowania. – Obie kwestie zostaną szybko rozwiązane – zapewniają autorzy badania. I najciekawsza część badania. Jaki rodzaj napędu samochodów elektrycznych jest najbardziej efektywny i najtańszy? W wypadku aut elektrycznych, w których energia powstaje z wodoru straty są ogromne– 45 proc. energii zostaje utracone już w procesie elektrolizy, podczas której powstaje wodór.

Elon Musk, CEO Tesli, postanowił ofiarować 1 mln dolarów na posadzenie drzew. “Las Muska” powstanie w miejscach na świecie, które najbardziej tego potrzebują. Akcja ma na celu niwelowanie negatywnych efektów zmian klimatycznych. Jimmy Donaldson, znany jako Mr Beast, zainspirowany przez swoich widzów postanowił posadzić 20 mln drzew. Liczba nie jest przypadkowa – kanał youtubera przekroczył 20 mln subskrypcji. Mr Beat z organizacją Arbor Day Foundation rozpoczęli zbiórkę pieniędzy. Wprowadzili zasadę: wpłata 1 dolara to 1 sadzonka. Potrzebną sumę chcą zebrać do końca 2020 roku. Podczas promocji zbiórki na Twitterze jeden z użytkowników zaczepił Elona Muska. CEO Tesli zapytał o cel i miejsce, w którym będą zasadzone drzewa. Następnie wpłacił 1 mln dolarów i zajął pierwszą pozycje wśród ofiarodawców. Tak było do wczoraj (30.11), kiedy to Tobi Lutke, CEO Spotif,y postanowił przebić Muska i wpłacił 1 000 001 dolarów. Do akcji dołączył YouTube oraz Jack Dorsey dyrektor Twittera. Do tej pory zebrano 10 478 038 dolarów, czyli ponad połowę ustalonego celu.