Pomimo, że przed weekendem mogliśmy obserwować wyraźne pogorszenie nastrojów, ostatecznie rynek akcji nie zakończył tygodnia tak źle. Wszystko zaczęło się od wyraźnie gorszego od oczekiwań wskaźnika ISM dla przemysłu, kolejne wskaźniki też rozczarowały… Niemniej piątkowy raport z amerykańskiego rynku pracy, którego tak obawiali się inwestorzy, ostatecznie zakończył pozytywnie, co spowodowało wyraźne odbicie na rynku akcji w USA, a także na rynku kontraktów w Europie. Ponadto w piątek późnym wieczorem przemawiał prezes Fed, który utrzymywał swoje zdanie o dobrej kondycji amerykańskiej gospodarki. Dodał on jednak, że ekonomia boryka się trudnościami. Niemniej nie popsuło to nastrojów na rynku, do końca sesji rynek podążał w kierunku północnym, a po weekendzie kontrakty na indeksy otwierają się niewielkimi lukami spadkowymi. Seria słabszych danych z USA w ubiegłym tygodniu (pomimo poprawnego raportu NFP) podnosi ryzyko silnego hamowania ożywienia na świecie. Ucieczką dla sentymentu miały być nadzieje na postęp we wznawianych rozmowach handlowych USA i Chin, ale weekendowe informacje sugerują, że będzie inaczej. To może nie być tydzień przyjazny dla ryzyka.

 

Prezydent Donald Trump pochwalił rynek pracy w piątek, gdy stopa bezrobocia sięgnęła 50-letniego minimum. Nie wspominał jednak o utracie miejsc pracy w produkcji, która jest kluczową branżą dla gospodarki USA. Słabnąca produkcja sygnalizuje skutki prowadzonej od zeszłego roku wojny handlowej z Chinami. Czy Trump ugnie się przed wyborami i doprowadzi do kompromisu z Państwem Środka?  Łączna liczba zatrudnionych w fabrykach spadła o około 2000 we wrześniu, kiedy ekonomiści spodziewali się wzrostu o 3000. Dane zostały opublikowane w ramach miesięcznego raportu. Liczby te są najnowszym wskaźnikiem stanu fabryk w obliczu spowolnienia wzrostu gospodarczego na świecie i trwającej wojny handlowej z Chinami, która nie tylko podnosi ceny dla przedsiębiorstw, ale także powoduje niepewność inwestycji. Miesięczny spadek liczby miejsc pracy w fabrykach został odnotowany po raz drugi w tym roku. Jednak należy pamiętać, iż firmy stworzyły około pół miliona miejsc pracy w tej branży od czasu objęcia przez Trumpa urzędu w styczniu 2017 r., kontynuując trend wzrostu sektora od czasu kryzysu finansowego w latach 2008-2009. Chociaż liczba redukcji etatów jest wciąż daleka od cięć, jakie napotkali pracownicy podczas ostatniego kryzysu, to nie wróży to dobrze branży, którą prezydent obiecywał ożywić. Najnowsze dane pokazują również, że zamówienia na sprzęt inwestycyjny – wskaźnik inwestycji – wzrosły w najsłabszym tempie od czterech miesięcy w sierpniu wskazując, że producenci towarów obawiają się spowolnienia gospodarczego i utrzymującej się niepewności. Szef Rezerwy Federalnej Bostonu, Eric Rosengren powiedział, że piątkowe dane potwierdzają przypuszczenia dotyczące słabszego eksportu i produkcji. Utrata miejsc pracy w przemyśle wpłynęła na kluczowe stany Trumpa w wyborach prezydenckich w 2020 r .: Pensylwania i Wisconsin. Oba stany straciły także najwięcej miejsc pracy w sektorze w ubiegłym roku. Trump prowadził kampanię w 2016 r. chcąc wzmocnić amerykańskie fabryki i przeciętnego pracownika. Jednak jego prezydentura zbiegła się w czasie ze zmniejszającym się wzrostem gospodarczym krajów na całym świecie, a jego taryfy na metale i miliardy dolarów w chińskich towarach miały silny wpływ na dane import-eksport oraz decyzje inwestycyjne przedsiębiorstw. Mimo to prezydent USA był optymistycznie nastawiony do piątkowego raportu pracy.

 

HSBC planuje zwolnić nawet 10 tys. pracowników. Powodem cięć mają być prognozowane niższe zyski –  informuje „Financial Times”. Według informacji, do których dotarł dziennik, zwolnienia mają dotknąć przede wszystkim pracowników wyższych rangą i tym samym zarabiających najwięcej. To decyzja nowego dyrektora naczelnego banku Noel Quinna. redukcja zatrudnienia ma być lekiem na obniżenie kosztów w perspektywie prognozowanych niższych zysków. Cytowany przez „Financial Times” Noel Quinn zasugerował, że cięcie etatów może dotknąć zwłaszcza pracowników europejskich filii banku. O pierwszych planowanych zwolnieniach w banku HSBC było wiadomo jeszcze w sierpniu, gdy ze stanowiska dyrektora naczelnego zrezygnował John Flint. Wówczas pracę miało stracić ok. 4700 osób. Planowane przez HSBC redukcje miejsc pracy wpisują się w szerszy trend wśród europejskich banków. We wrześniu Commerzbank zapowiedział zwolnienie 4300 pracowników oraz zamknięcia blisko 200 oddziałów. Powyżej tysiąca etatów zamierza zlikwidować także Deutsche Bank (1800) oraz Societe Generale (1600).

 

Poniedziałek przynosi wzrost kursów głównych walut. Więcej płacimy za euro, dolara, funta brytyjskiego i franka szwajcarskiego. Rano kurs euro kształtował się na poziomie 4,328 zł. Oznacza to wzrost kursu o blisko 1 grosz względem piątkowego popołudnia. W nieco szerszym ujęciu euro jest jednak znacznie tańsze niż jeszcze tydzień temu (4,38 zł). Kurs dolara z kolei wzrósł z 3,93 zł do 3,946 zł. Również i w przypadku amerykańskiej waluty mamy cofnięcie do stanu z piątku. Warto też przypomnieć, że tydzień temu „zielony” kosztował 4,01 zł. Będący pod koniec ubiegłego tygodnia w centrum uwagi kurs franka odbija dziś rano z 3,947 do 3,964 zł. Kurs funta brytyjskiego z kolei  zmierza ku 4,855 zł po tym, jak w piątek potaniał do 4,833 zł. W nowym, ostatnim przed polskimi wyborami tygodniu uwaga inwestorów koncentrować będzie się na danych ze świata.

 

O ponad 105 ton zwiększyły się od grudnia oficjalne chińskie rezerwy złota. Wrzesień był już dziesiątym miesiącem zakupów królewskiego metalu z rzędu. 1948,3 ton złota znajdowało się na koniec września w rękach Ludowego Banku Chin – poinformował bank centralny. To o 5,9 tony więcej niż miesiąc wcześniej. Od końca listopada Chińczycy powiększyli stan posiadania o 105,7 tony. Z kolei trwająca już dziesięć miesięcy passa informowania o wzroście rezerw jest najdłuższą serią od przełomu lat 2015/16, gdy oficjalne zakupy miały miejsce przez 11 miesięcy z rzędu. Do niedawna Pekin lubił zaskakiwać świat, ogłaszając nagłe “odnalezienie” potężnych ilości złota. Tak było w 2009 i 2015 r., gdy z miesiąca na miesiąc donosił o powiększeniu rezerw o odpowiednio ponad 450 i przeszło 600 ton. Polityka informacyjna uległa zmianie w okresie, gdy chińskie władze zabiegały o włączenie juana do koszyka SDR i wróciła do normy, gdy “czerwony” w elitarnym gronie w końcu się znalazł. “Złote milczenie” trwało ponad dwa lata – aż do 7 stycznia 2019 r. Od tamtej pory regularnie informuje o zakupach. W sierpniu i wrześniu wzrost rezerw spowolnił do niecałych 6 t miesięcznie z ok. 10 t w poprzednich miesiącach. Państwo Środka należy obecnie do krajów najszybciej zwiększających zasoby złota na świecie. W czołówce są również Rosjanie, którzy w pierwszych dziewięciu miesiącach roku nabyli ponad 106 ton oraz Polacy, którzy zakupili aż 100 ton. Narodowy Bank Polski dokonał w czerwcu największych od prawie dekady zakupów złota na świecie (nie licząc raportów Chin w 2009 i 2016 r. – zakupy te z pewnością nie były faktycznie dokonane w miesiąc) – zwiększył rezerwy aż o 95 ton. Oficjalnie Chiny mają szóste największe rezerwy królewskiego metalu na świecie. Liderem są USA (8133,5 t), a za nimi plasują się Niemcy (3369,7 t), Włochy (2451,8 t), Francja (2436 t) i Rosja (2219,2). Jednak prawdopodobnie w rękach chińskich władz znajduje się znacznie więcej żółtego metalu. Mówi się zarówno o przedziale 5000-8000 t, jak i o ilościach astronomicznych, sięgających nawet 20 000 t. Chiny są za to na pewno największym producentem i konsumentem złota na świecie. W weekend Ludowy Bank Chin opublikował informacje na temat wielkości rezerw walutowych. Ich wartość spadła o 14,7 mld dol., do 3,09 bln dol. Państwo Środka ma największe rezerwy walutowe na świecie. Druga w rankingu Japonia zgromadziła 1,32 bln dol. w walutach obcych. Dla porównania Polska ma równowartość ok. 116 mld dol.

 

Oswald Gruebel, który podczas swojej kariery pracował we władzach największych szwajcarskich banków jest przekonany, że ujemne stopy procentowe spowodują dalsze słabnięcie krajowego sektora finansowego. – Ujemne stopy procentowe to szaleństwo. Oznaczają, że pieniądze są już nic niewarte – powiedział Gruebel w wywidzie dla szwajcarskiego dziennika NZZ am Sonntag. – Dopóki będziemy mieli ujemne stopy procentowe, sektor finansowy będzie nadal się kurczył – dodał.

 

Z niemal 30 tys. etatów, które powstaną dzięki zagranicznym inwestycjom, weszliśmy do pierwszej dziesiątki na świecie. Rosnąć, gdy wszyscy rosną, to nie sztuka. Bardziej cieszy wzrost, gdy rynek spada. W 2018 r. zagranicznych inwestycji było na świecie mniej. Z najnowszego raportu IBM wynika, że ich liczba skurczyła się o 5 proc. Powstanie 1,05 mln miejsc pracy, mniej o 10 proc. Tymczasem Polska ściągnęła inwestorów, którzy stworzą 29,7 tys. etatów, co dało jej 9. miejsce, przed Niemcami (wykres). W pierwszej dziesiątce tylko Indie, Francja i Polska miały więcej miejsc pracy niż rok wcześniej. Polska awansowała z 13. pozycji w 2017 r., rok wcześniej też zajmowała 9., ale w latach 2014-15 plasowała się w drugiej dziesiątce. W przeliczeniu utworzonych przez BIZ miejsc pracy na milion mieszkańców zajmujemy 19. miejsce. Chociaż dla niektórych krajów, np. Chin, Indii, Kanady czy Szwajcarii, Polska nie jest miejscem dużych inwestycji, to dla firm z USA jest ósmym rynkiem pod względem liczby utworzonych miejsc pracy, piątym dla niemieckich, siódmym dla japońskich, jedenastym dla brytyjskich i francuskich, a trzynastym dla koreańskich.

 

Na stadionie Marvel Stadium w Melbourne pojawiło się aż 57127 widzów, aby podziwiać nokaut Israela Adesanyi w walce wieczoru z Robertem Whittakerem na UFC 243. Fantastyczny wynik organizacji oznacza, że była to trzecia pod względem frekwencji gala MMA w historii.  Adesanya (18-0, 14 KO) dopiął swego w drugiej rundzie. Pretendent trafił swojego przeciwnika skuteczną kombinacją ciosów i mistrz raz jeszcze padł na deski. Tym razem Nigeryjczyk dopadł rywala w parterze i sędzia po chwili przerwał walkę. Niepokonany Adesanya został nowym mistrzem, ale UFC miało także inne powody do radości. Australijska gala przyniosła nowy rekord frekwencji w historii organizacji – na trybunach zasiadło aż 57127 widzów. Poprzedni należał do UFC 193, na której Ronda Rousey zmierzyła się z Holly Holm. Wspomniana gala także miała na stadionie w Melbourne – na trybunach pojawilo się wówczas 56214 kibiców. To jednak wciąż za mało, aby zdetronizować KSW 39: Colosseum i Pride Shockwave. Na trybunach stadionu PGE Narodowego zasiadło w 2017 roku 57766 fanów, a liczba ta daje polskiej organizacji drugie miejsce w historii mieszanych sztuk walki.  Bezkonkurencyjna pozostaje gala Pride Shockwave z 2002 roku, gdy na Stadionie Olimpijskim w Tokio zgromadzono aż 71000 fanów. W walce wieczoru Mirko “Cro Cop” Filipović pokonał przez TKO Kazushiego Sakurabę.

Opracował: Sławek Sobczak