Wall Street przeszła obojętnie wobec coraz bardziej recesyjnych sygnałów z Europy.  Informacje, jakie w poniedziałek napłynęły z wrześniowych wskazań PMI, mogły zmrozić krew w żyłach niejednego inwestora.  Koniunktura w niemieckim przemyśle jest najgorsza od 10 lat, gdy świat przeżywał potężną recesję po pierwszym uderzeniu kryzysu finansowego. Poniżej rynkowego konsensusu znalazły się odczyty dla Francji – i to zarówno dla usług jak i przemysłu. Nieoczekiwany spadek zaliczył także PMI dla niemieckiego sektora usługowego. Nic więc dziwnego, że giełdy na zachodzie Europy zniżkowały po ok. 1 proc. Co najwyżej dziwne, że tylko o 1 proc.

Wstępne recesyjne sygnały pojawiły się też po zachodniej stronie Atlantyku. Raport PMI dla amerykańskiego sektora usług pokazał pierwszy od niemal dekady spadek zatrudnienia. Zarówno „przemysłowy” (51,0 pkt., powyżej oczekiwań) jak i „usługowy” (50,9 pkt., poniżej oczekiwań) PMI dla Stanów Zjednoczonych utrzymały się tylko nieznacznie powyżej granicy 50 punktów rozdzielającej wzrost od regresu w badanym sektorze. Tymczasem indeksy nowojorskie po lekko ujemnym otwarciu nieznacznie poszły w górę, aby w ostatnich 30 minutach sesji oddać skromne zyski. S&P500 stracił symboliczne 0,01 proc. I  zakończył sesję poniżej 3000 punktów. Czyli jakiś 1 proc. poniżej lipcowego szczytu wszech czasów. Nasdaq osunął się o 0,06 proc., a Dow Jones zyskał 0,06 proc.

Dla inwestorów z Wall Street obecnie większe znaczenie zdają się mieć najbardziej nawet niedorzeczne plotki i spekulacje dotyczące wojny handlowej z Chinami niż pierwszorzędne kwestie makroekonomiczne. Amerykański rynek potrafi reagować nawet na taki detal jak rezygnacja chińskiej delegacji handlowej z wizyty na farmach w Montanie.  – Mieliśmy dzisiaj jakieś wiadomości makroekonomiczne, ale nic takiego, co mogłoby  zmienić nastroje na rynku – skwitował Peter Cardillo, główny ekonomista w nowojorskim Spartan Capital Securities cytowany przez agencję Reuters. Poza rynkiem akcji uwagę zwracały  zwyżkujące o 3,7 proc. ceny srebra. Biały metal najwyraźniej wrócił do łask inwestorów po ostroj korekcie z początku września. Notowania  kontraktów terminowych na złoto  wzrosły o 0,5 proc., dochodząc do $1531,95 za uncję.

 

Giełda Binance US – powiązana z największą na świecie pod względem obrotów giełdą kryptowalut Binance, utworzona do obsługi obywateli Stanów Zjednoczonych, od dnia 18 września zaczęła przyjmować depozyty w Bitcoinie (BTC), Ethereum (ETH), Ripple (XRP), Bitcoin Cash (BCH) oraz Tether (USDT). Od wtorku 24 września Binance US oficjalnie rozpoczyna swoją działalność. W kolejnych tygodniach wprowadzane będą stopniowo także inne kryptowaluty, który spełniają wymogi związane z amerykańskimi przepisami oraz dotyczące zgodności z regulacjami (compliance) w oparciu o wewnętrzne ramy oceny ryzyka związanego z aktywem cyfrowym (Digital Asset Risk Assessment Framework). Użytkownicy amerykańscy, którzy nadal posiadają środki na Binance.com nie mogą liczyć na automatyczny transfer na Binance US. Muszą to zrobić we własnym zakresie. Dodatkowym czynnikiem motywującym ma być premia za polecenie nowych użytkowników w wysokości 15 dolarów, obowiązująca do 1 listopada.

 

Biuro podróży Thomas Cook z Wielkiej Brytanii ogłasiło upadłość i zawiesiło działalność. 21 tysięcy osób na całym świecie straciło pracę, a około 150 tysięcy Brytyjczyków musi teraz jakoś wrócić do kraju. Brytyjska administracja zapewnia, że zorganizuje podróżnym powrót. Thomas Cook to firma, której korzenie sięgają roku 1841. CEO firmy Peter Fankhauser oświadczył, że biuro zostało poddane przymusowej likwidacji i wydano zarządzenie powołujące likwidatora. Do upadłości firmy przyczyniło się ogromne zadłużenie. Pomóc miało finansowanie przez kredytodawców i udziałowców w wysokości 200 mln funtów, o które firma prosiła w miniony piątek. Jednakże pieniądze się nie znalazły, a rząd brytyjski odmówił pomocy, która w jego opinii przedłużyłaby jedynie to, co nieuniknione.  Spekulanci, a wśród nich Sona Asset Management i XAIA Investment GmbH mogą zarobić na bankructwie Thomasa Cooka aż 250 mln dolarów. Wszystko dzięki instrumentom pochodnym (CDS, credit default swap) stanowiącym zabezpieczenie w przypadku niewywiązywanie się firmy ze zobowiązań.

 

Duńska firma Orsted planuje wykorzystać 12-megawatowe turbiny wyprodukowane przez General Electric do projektów u wybrzeży Maryland i New Jersey. To najwyższe i najpotężniejsze turbiny wiatrowe, jakie kiedykolwiek powstały na świecie. Te gigantyczne wiatraki o wysokości 260 metrów są prawie tak wysokie, jak nowojorski wieżowiec Chryslera. Stany od Nowego Jorku po Wirginię dążą do rozwoju morskich farm wiatrowych na Atlantyku, aby zapewnić czystą energię nadmorskim miastom. Ogromne projekty spowodują radykalną zmianę sposobu, w jaki USA będą wytwarzać energię elektryczną. Według analityków strategia przejścia na czystą energię może sprawić, że budowa wiatraków stanie się przemysłem o wartości 70 miliardów dolarów. To dobra wróżba dla GE i innych producentów turbin

 

Konsumenci zmieniają dietę, dlatego substytuty mięsa zyskują coraz większą popularność. Według amerykańskiego banku inwestycyjnego Jefferies, w ciągu najbliższych dwóch dekad wartość rynku alternatywnych produktów mięsnych ma wzrosnąć do 240 miliardów dolarów.  Simon Powell, analityk Jefferies, prognozuje, że do 2040 r. sztuczne mięso osiągnie 9 proc. udziału w globalnym rynku mięsa, którego wartość szacowana jest na 2,7 bln dolarów. Dziś syntetyczne mięso odpowiada za mniej niż 1 proc. rynku.  Obecnie mięso roślinne, takie jak to produkowane przez firmę Beyond Meat, jest liderem na rynku. Jednak według Powella w niedalekiej przyszłości mięso „komórkowe” produkowane w laboratorium może wyprzedzić jego roślinny odpowiednik.  Analityk uważa, że komórkowa hodowla mięsa ma potencjał szybkiego wzrostu i jeżeli branża ta zdoła obniżyć koszty oraz uprzemysłowić proces laboratoryjnego wytwarzania, może szybko rozpocząć masową produkcję czystego mięsa.

Wstyd przed lataniem to idea, która pojawiła się w Szwecji. Obecnie głośno jest o niej także w innych krajach, np. w Niemczech, Holandii czy we Francji. Jej zwolennicy przekonują, że z powodu dużej emisji przez samoloty szkodliwych substancji trzeba przesiąść się do bardziej ekologicznych środków transportu, np. do pociągów. W UE samoloty odpowiadają za 4 proc. emisji CO2 i ten odsetek w ostatnich latach rośnie. Na apele ekologów odpowiadają już pierwsze  linie lotnicze. Holenderski KLM ogłosił, że od marca we współpracy z międzynarodowym przewoźnikiem kolejowym Thalys zastąpi jedno połączenie z Amsterdamu do Brukseli pociągiem. Jak podkreśla przewoźnik, to pierwszy krok w realizacji proekologicznej strategii „Lataj odpowiedzialnie”, która zakłada stopniowe ograniczanie liczby lotów na krótszych trasach. Z kolei linie Air France zapowiedziały, że do 2021 r. o 15 proc. ograniczą liczbę operacji na trasach krajowych. LOT nie zamierza iść w tym kierunku. Ideę wstydu przed lataniem mocno skrytykował szef narodowego przewoźnika Rafał Milczarski.

Opracował: Sławek Sobczak