Po piątkowo-weekendowej eskalacji wojny handlowej atmosfera na rynkach finansowych zrobiła się kwaśna.  – W ostatnią noc bardzo dużo się w tej sprawie wydarzyło. Wicepremier Chin powiedział, że chce zawarcia umowy i chce, aby odbyło się to w spokoju – powiedział prezydent Trump dodając, że Chiny „bardzo chcą” zawrzeć umowę handlową. Problem z tym, że mimo deklarowanych chęci co kilka miesięcy mamy wprowadzane nowe cła i embarga. Nadzieje na złagodzenie sporu handlowego pomogły w poniedziałek wykrzesać umiarkowane odbicie na Wall Street. W tej grze pozorów był to „sukcesik” obozu byków. S&P500 poszedł w górę o 1,1 proc., pozostając poniżej 2900 pkt. Nasdaq odzyskał 1,3 proc., nie wracając powyżej 8000 pkt. Dow Jones odbił o 1,05 proc., lecz pozostał poniżej pułapu 26 000 pkt. Z uwagi na dzień wolny w Wielkiej Brytanii obroty na NYSE i Nadaqu były o ok. 20 proc. niższe niż normalnie.

 

Tymczasem realna gospodarka powoli chyli się ku recesji.  W Niemczech indeks Ifo obrazujący nastroje wśród wyższej kadry zarządzającej spadł do najniższego poziomu od 2012 roku. W Stanach Zjednoczonych w lipcu nieoczekiwanie zmalały zamówienia na dobra trwałego użytku z wyłączeniem środków transportu. Ten główny miernik inwestycji amerykańskich przedsiębiorstw obniżył się o 0,4 proc. mdm, podczas gdy ekonomiści oczekiwali utrzymanie poziomu z czerwca. W rezultacie na rynku długu powróciła inwersja krzywej terminowej na kluczowym interwale 10-2 lata. Oznacza to, że 10-letnie obligacje rządu USA płacą mniej niż papiery 2-letnie. To rzadko spotykana sytuacja, której wystąpienie przez ostatnie 50 lat poprzedziło każdą recesję w Ameryce.

 

Eskalacja wojny handlowej między USA a Chinami zasiała niepokój na rynkach finansowych.  Podczas weekendu prezydent Donald Trump wysłał sprzeczne sygnały. Najpierw bardzo ostro zareagował na wprowadzenie ceł odwetowych przez Chiny, by następnie przejść na bardziej ugodowe pozycje, zapewniając, że Pekinowi „bardzo zależy” na podpisaniu umowy handlowej. W poniedziałek rynek pozytywnie reagował na zmianę retoryki prezydenta USA, ale już we wtorek powróciły wątpliwości. Kurs dolara do juana chińskiego osiągnął najwyższy poziom od 11 lat, na rynku offshore sięgając ponad 7,16 juanów za dolara. Taki rozwój wypadków zniechęcił zagranicznych inwestorów do walut z rynków wschodzących, do której to grupy zalicza się też polski złoty. W rezultacie kurs euro kierował się w stronę 4,37 zł. Od dwóch tygodni zmienność na parze euro-złoty pozostaje wysoka, a dzienne wahania kursu EUR/PLN potrafią sięgać kilku groszy. Przez ostatni miesiąc złoty wyraźnie osłabił się wobec europejskiej waluty – kurs euro wzrósł o ok. 12 groszy. Mocny pozostaje także dolar amerykański. Kurs EUR/USD notowany jest blisko najniższych poziomów od maja 2017 roku. Na polskim rynku przekłada się to na kurs dolara w pobliżu 3,93 zł. W zeszłym tygodniu para dolar-złoty osiągnęła przeszło 2-letnie maksimum na poziomie 3,9494 zł.

Szczegółowe dane o dynamice niemieckiego produktu krajowego brutto potwierdziły, że sektor eksportowy największej gospodarki Europy ma się źle. Najnowszy raport niemieckiego urzędu statystycznego Destatis stanowi drugi i finalny odczyt dynamiki PKB w drugim kwartale. Z tego powodu uwaga inwestorów skoncentrowała się nie na flagowym wyniku, lecz na kompozycji wskaźnika wzrostu gospodarczego. Z kronikarskiego obowiązku warto jednak odnotować, że potwierdzone zostały wyniki sprzed dwóch tygodni – wyrównana sezonowo realna dynamika PKB Niemiec w II kw. wyniosła -0,1 proc. w ujęciu kwartalnym i 0 proc. w ujęciu rocznym. Poprzedni odczyt na minusie nasi zachodni sąsiedzi odnotowali w trzecim kwartale 2018 r. Przypomnijmy, że jedną z definicji recesji jest wystąpienie ujemnej dynamiki kwartalnej w dwóch następujących po sobie okresach. Oznacza to, że Niemcy faktycznie mogą być już w recesji, o czym dowiemy się dopiero 14 listopada, kiedy Destatis przedstawi dane za trzeci kwartał. W ciągu najbliższych dni czeka nas jeszcze sporo danych makroekonomicznych z Niemiec. Jutro przekonamy się, czy nastroje tamtejszych konsumentów uległy poprawie.

To co się dzieje w gospodarce jest fatalne dla globalnego rynku akcji, ale dobre dla kryptowaluty bitcoin, uważa Max Keiser. Założyciel Heisenberg Capital, kryptowalutowej firmy typu venture capital, zwrócił uwagę na rynek akcji, obawiając się, że spadnie on łącznie o 15 000 punktów. Ponadto przewiduje, że krach na giełdzie może skłonić inwestorów do przeniesienia kapitału na aktywa, które są uważane za bezpieczne.  Komentarz Keisera pojawił się w dniu, w którym również największe na świecie firmy inwestycyjne wyraziły swój pesymizm w stosunku do akcji. UBS Wealth Management, które zarządza aktywami o wartości 2,5 bln dolarów, zaleciło klientom zmniejszenie ich pozycji w ryzykownych aktywach. Fiera Capital z siedzibą w Kanadzie, firma zarządzająca inwestycjami, stwierdziła również, że nastroje na globalnym rynku są niestabilne. Keiser, UBS i Fiera uważają, że genezą problemów są spory handlowe między USA i Chinami. Coraz częściej mówi się też o BTC jak o bezpiecznej przystani. Szef sprzedaży handlu typu OTC na giełdzie Kraken Nelson Minier uważa, że kryptowaluta nie jest jeszcze tak postrzegana, ale zmierza w tym kierunku.

 

Smutna prawda mówi, że nie było i nie ma równości na rynku pracy — napisał „MarketWatch”. Z najnowszych badań Uniwersytetu w Minnesocie oraz instytutu badawczego IPUMS-USA wynika, że żonaci mężczyźni wspięli się na sam wierzchołek drabiny płac w USA i nie dość, że zarabiają więcej niż mężczyźni single i kobiety, to jeszcze pozostawiają za sobą ogromną przepaść. Ich średnie płace są znacznie wyższe niż płace w pozostałych grupach — przekroczyły już 80 tys. dolarów rocznie, podczas gdy pozostali pracownicy ledwie osiągają poziom 50 tys. dolarów. Z czego to wynika? Nie ma tutaj zależności przyczynowo-skutkowej, bo — pisze portal — przecież sam fakt zmiany stanu cywilnego w dzisiejszych czasach prawdopodobnie nie gwarantuje podwyżki.

 

Fani produktów z nadgryzionym jabłkiem w logo mogą zakasać rękawy i napełniać kieszenie. Będzie się działo. Po kilku miesiącach wypełnionych plotkami i spekulacjami, które dopasowane były w sam raz do sezonu ogórkowego, wyklarowały się wreszcie pewne konkrety. Show ruszy we wrześniu, bo to miesiąc, w którym Apple prezentuje zwykle nowe modele iPhone’ów. Później pojawią się kolejne nowości. Najbardziej rzucającą się w oczy nowością w kolejnej wersji oprogramowania do iPhone’ów i iPadów ma okazać się ciemny motyw interfejsu. Podobne rozwiązanie trafiło rok temu do macOS Mojave. Uaktualnienia mają doczekać się aplikacje: Zdrowie, Przypomnienia i Mapy. Odświeżona ma też zostać klawiatura. Jeśli chodzi o Apple Watche, to w watchOS mają pojawić się m.in. nowe tarcze oraz opcja instalowania aplikacji bezpośrednio na zegarkach. W przypadku tvOS spodziewamy się dalszych prac związanych z integracją w oprogramowaniu nadchodzącej usługi VOD o nazwie Apple TV+.

Opracował: Sławek Sobczak