Po nieco szemranej zwyżce we wtorek i imponującym odrobieniu strat w środę w czwartek giełdowe byki postawiły kropkę nad i. Blisko 2-procentowe zwyżki S&P500 i Nasdaqa znów nie miały jednak podstaw fundamentalnych.  Zwolennicy teorii ilościowych pewnie doszukają się jakichś ukrytych strategii, nakazujących wszelkiej maści algorytmom kupować ostatnie spadki. A czytelnicy mediów głównego nurtu pewnie uwierzą, że to zasługa „lepszych od oczekiwań” danych makro z Chin (czytaj: niekatastrofalnie złych) oraz nie-tak-strasznego-jak-sądzono ustalenia rządowego kursu odniesienia dla pary dolar-juan. Jones zakończył czwartkową sesję zwyżką o 1,43 proc. i umocnił się powyżej 26 000 punktów. S&P500 poszedł w górę o 1,88 proc. i finiszował z wynikiem 2 938,09 pkt. Nasdaq zwyżkował o 2,24 proc., powracając powyżej 8 000 pkt.

 

Podobnie jak we wtorek czy w środę, rynek długu „nie kupił” zwyżki na Wall Street. Rentowność amerykańskich obligacji 10-letnich pozostała bez większych zmian na bardzo niskim poziomie 1,71 proc. Przypomnijmy, że jeszcze w kwietniu przekraczała ona 2,50 proc. Spadek rentowności oznacza wzrost ceny obligacji. 30-letni dług USA płaci zaledwie 2,22 proc. – a więc mniej więcej tyle co podczas II wojny światowej. A to i tak o niebo lepiej niż 10-letnie obligacje Niemiec, które przynoszą (anty)stopę zwrotu w wysokości -0,56 proc!. To uzmysławia, że inwestorzy są w stanie płacić ciężkie pieniądze za „zaparkowanie” kapitału w bezpiecznym miejscu. Tak samo jak ceny złota, które mimo czwartkowej poprawy nastrojów inwestycyjnych utrzymały się powyżej 1500 dolarów za uncję, czyli blisko 6-letniech maksimów. Zatem strach na rynku pozostał. Tylko ceny akcji trochę odbiły.

 

Intensywna walka Donalda Trumpa z Chinami i innymi głównymi partnerami handlowymi przekształca się w globalną wojnę walutową. W ocenie analityków trudno będzie mu wygrać oba starcia. Rosnące napięcia handlowe wsparły dolara w tym roku i podsyciły gigantyczny wzrost popytu na obligacje, gdyż inwestorzy szukają najbezpieczniejszych aktywów. Zagraniczna własność amerykańskiego długu publicznego wzrosła do rekordowych poziomów, obniżając rentowność 10-letnich obligacji USA do najniższych od 2016 r.  Trump wielokrotnie nakłaniał Rezerwę Federalną do obniżenia kosztów finansowania zewnętrznego, jednocześnie narzekając, że dolar jest zbyt silny. Jeśli Fed ponownie obniży stopy procentowe, złagodzenie polityki pieniężnej może faktycznie wzmocnić gospodarkę USA, wspierając tym samym dolara, a to z kolei może tylko zwiększyć frustrację Trumpa. Inwestorzy opcyjni zwiększyli swoje zakłady obstawiając jeszcze słabszego juana w stosunku do dolara. Handlujący opcjami w tym tygodniu zapłacili więcej, aby postawić na dalszy spadek juana w ciągu najbliższych trzech miesięcy.  Kurs dolara umocnił się o około 2,5 proc.  w stosunku do euro i 2,4 proc. w porównaniu do juana w tym roku i utrzymuje się na poziomie zbliżonym do swojego najwyższego poziomu w 2019 r.. Ostatnie groźby Trumpa dotyczące zwiększenia ceł na chińskie towary pomogły zepchnąć juana ponad próg psychologiczny wynoszący 7,00 – poziom wielokrotnie broniony przez władze Chin w przeszłości.  Chiński juan ustabilizował się podczas wczorajszej sesji za sprawą Ludowego Banku Chin (PBoC), który ustalił dzienny fixing mocniej niż zakładali analitycy. Dało to swego rodzaju uspokojenie dla inwestorów po burzliwym tygodniu na rynkach. Jednakże, Donald Trump może zareagować na takie działania ze strony PBoC.  W oczach niektórych analityków, dalsze osłabienie juana mogłoby zwiększyć ryzyko interwencji walutowej przez USA w celu osłabienia dolara.  Według analizy przeprowadzonej przez UBS Group AG interwencja trwająca dłużej niż kilka tygodni może przynieść odwrotny skutek i stać się wsparciem dla siły dolara.

 

Niedawna eskalacja wojny handlowej USA z Chinami zwiększyła szacowane przez ekonomistów ryzyko recesji w USA, donosi Reuters. Z sondażu przeprowadzonego przez agencję w dniach  6-8 sierpnia wśród ekonomistów wynika, że mediana ich prognoz prawdopodobieństwa recesji w USA w okresie najbliższych dwóch lat wzrosła z 35 proc. do 45 proc. Jest najwyższa od maja 2018 roku, kiedy Reuters pierwszy raz przeprowadził sondaż zadając takie pytanie. Prawie 70 proc. pytanych ekonomistów potwierdziło, że ostatnie wydarzenia na froncie wojny handlowej przybliżyły pojawienie się recesji w USA.

 

Złoto drożeje w związku z rosnącym oczekiwaniem na cięcie stóp procentowych na świecie spowodowane oznakami hamowania globalnej gospodarki.  W piątek w Londynie cena uncji złota w kontraktach spot rosła o 0,2 proc. do $1503,20. W skali tygodnia drożeje o 4,3 proc., najmocniej od kwietnia 2016 roku. Wzrostowi kursu złota sprzyja słabnięcie dolara amerykańskiego. Bloomberg Dollar Spot Index zmierza do zakończenie tygodnia pierwszym spadkiem od czterech tygodni.

 

Międzynarodowa Agencja Energii poinformowała, że kolejne oznaki globalnego spowolnienia gospodarczego oraz konflikt handlowy USA i Chin spowodowały najniższe tempo wzrostu popytu na ropę od 2008 roku, pisze Reuters. MAE podkreśla w comiesięcznym raporcie rosnącą na rynkach niepewność i wskazuje, że globalny popyt na ropę rósł bardzo powoli w pierwszym półroczu 2019 roku. Agencja informuje, że w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku globalny popyt na ropę spadał w maju o 160 tys. baryłek dziennie. To drugi spadkowy miesiąc w ujęciu rocznym w 2019 r. W okresie styczeń-maj popyt na ropę rósł o 520 tys. baryłek dziennie, czyli najsłabiej dla tego przedziału czasowego od 2008 roku.

 

Klienci przechowujący w szwajcarskim UBS depozyty powyżej pół miliona euro będą musieli płacić rocznie za tę „przyjemność” 0,6 proc. opłaty. Wcześniej opłata obowiązywała przy dwukrotnie wyższym progu. Od września deponenci posiadający saldo przekraczające 1 mln euro w Credit Suisse będą obciążani opłatą w wysokości 0,4 proc. kapitału rocznie. UBS, który już wcześniej życzył sobie 0,6 proc. za przechowywanie płynnych środków, teraz obniża próg, od którego obowiązuje opłata. Zapłacą także nieco mniej zamożni, posiadający 0,5 mln euro na koncie. Ujemne oprocentowanie depozytów to chwyt, po który sięgają banki działające w otoczeniu ujemnych stóp procentowych. Instytucje muszą płacić za przechowywanie nadwyżek płynności w banku centralnym. Klienci „parkujący” znaczące kwoty na rachunkach na żądanie generują straty. Można zatem albo zachęcić ich do przeniesienia środków (np. zakupu instrumentów finansowych, które wygenerują chociażby przychody z obsługi transakcji) albo obciążyć opłatami. Doniesienia o bankach, które życzą sobie wynagrodzenia za przechowywanie depozytów szokowały kilka lat temu. Obecnie jest to nierzadko spotykana praktyka w segmencie bankowości prywatnej w strefie euro i w Szwajcarii. Ujemne stopy procentowe okazały się trwałym elementem gospodarczego krajobrazu, a banki przystosowują się do nowych okoliczności.

 

Sidharth Sogani, CEO Crebaco Global Inc, firmy badawczej zajmującej się kryptowalutami i  blockchainem, uważa, że ​​Indie utracą rynek o wartości około 12,9 miliarda dolarów, jeśli kryptowaluty zostaną zakazane w tym kraju. Sogani podzielił się swoją opinią z biurem informacyjnym AMBCrypto, które upubliczniło tę sprawę 8 sierpnia. Według raportu metodologia badania Crebaco obejmowała analizę wysokości przychodów, które firmy mogłyby wygenerować, gdyby kryptowaluty zostały uznane za w pełni legalne.

Zgodnie z informacjami, Crebaco przedstawił następujące dane w ramach obliczonego całkowitego szacowanego przychodu z kryptografii w Indiach:

– 4,9 miliarda dolarów – jak wskazano w oficjalnych dokumentach ta kwota dotyczący  planów biznesowych na tym rynku;

– 2,1 miliarda dolarów mogliby wygenerować eksperci i programiści blockchain;

– 1,27 miliarda dolarów pochodziłoby od twórców treści;

– 4,5 miliarda dolarów z różnych miejsc pracy, w tym prawników, organizatorów wydarzeń i innych zawodów.

Sogani uważa ponadto, że Indie zostaną ostatecznie zmuszone do uregulowania kryptowalut zamiast ich hurtowego zakazu, ponieważ jest mało prawdopodobne, aby Indie mogły wprowadzić taki zakaz.

Opracował: Sławek Sobczak