Dzień wolny w USA spowodował, że wczoraj na rynkach było zdecydowanie spokojniej. Brak notowań na nowojorskiej giełdzie sprawił, że inwestorzy z zapartym tchem oczekiwali na kolejne otwarcie parkietu i odpowiedź na najbardziej nurtujące ich w ostatnich dniach pytanie, czyli czy główny indeks S&P 500 osiągnie pułap 3000 punktów. Na walutach zmienność była wyjątkowo niska. Najwyraźniej rynki czekają na powrót inwestorów zza oceanu. Dziś od rana dolar poszedł w górę względem złotego o ok. 1 grosz, co może potwierdzać tezę o oczekiwaniu na transakcje na amerykańskiej giełdzie.  Dziś po raz kolejny zobaczyliśmy słabsze dane z Niemiec. Efektem były spadki euro względem dolara. Rano poznaliśmy dane na temat zamówień w niemieckim przemyśle. W ciągu roku spadły aż o 8,6 proc. Jest to wartość o 2,4 proc.wyższa od oczekiwań analityków. Wyraźnie widać, że negatywne wyniki indeksów koniunktury nie biorą się znikąd. Ruch ten miał oczywiście odbicie na głównej parze walutowej świata. Kiepskie dane z największej gospodarki strefy euro spowodowały, że inwestorzy przenoszą swoje zainteresowanie na drugą stronę Atlantyku.

 

Prezydent Donald Trump oskarża UE i Chiny o sztuczne osłabianie wartości swoich walut, które to działania określa nawet mianem wojny. Na szczęście wojny walutowej (przynajmniej na razie) nie zamierza prowadzić tak agresywnie, jak handlowej.  Zdaniem prezydenta USA wojna walutowa ma polegać na sztucznym osłabianiu swojej waluty w celu poprawy opłacalności eksportu, przy równoczesnym pogorszeniu warunków importu. Taki ruch jest oczywiście korzystny dla krajowych producentów, którzy stają się bardziej konkurencyjni względem zagranicznych rywali, ale finalnie konsumenci płacą więcej za dobra, ponieważ tracą realne alternatywy z innych państw. W ostatnich tygodniach dolar  rzeczywiście umacniał się względem zarówno euro, jak i juana, ale interpretacja każdej z tych par walutowych zależy od tego, jaki horyzont czasowy przyjmiemy za podstawę do analizy. W ciągu 5 lat dolar znacząco podrożał względem juana, z kolei w perspektywie 10-letniej niemal nie zmienił wartości. Nie wiadomo, jakie mogą być konsekwencje najnowszych wypowiedzi przywódcy Stanów Zjednoczonych, ale biorąc pod uwagę przebieg wojny handlowej, nie muszą to być tylko słowa rzucane na wiatr.

Amerykańska ropa WTI odnotowuje w tym tygodniu spadek o 6 proc., co jest największą tygodniową deprecjacją od maja, ponieważ globalny i słabnący popyt przeważa nad paktem OPEC + dotyczącym przedłużenia ograniczeń dostaw do 2020 r. Rosną również obawy, iż ponowna eskalacja konfliktu z Iranem może zagrozić dostawom.  Cena ropy WTI spada od środy, ponieważ powróciły w tym tygodniu obawy o popyt w związku ze spowolnieniem gospodarczym na całym świecie ciągnącym się od USA aż do Chin. Niektórzy analitycy podkreślają, że dodatkowo OPEC i jego sojusznicy będą musieli stawić czoła zagrożeniu dostaw. Ropa straciła na wartości we wtorek 4,8 proc., co było najgorszym wynikiem po spotkaniu Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową w ciągu ostatnich czterech lat. Po dotarciu w rejon psychologicznego poziomu 60 dolarów za baryłkę, notowania rozpoczęły systematyczny spadek.  Decyzja kartelu o przedłużeniu cięć pozostawia otwarte drzwi dla amerykańskich producentów łupków, aby zdobyć większy udział w rynku. Według Goldman Sachs Group, grupa OPEC będzie musiała ciąć coraz mocniej, aby zrównoważyć słabnący popyt na świecie.

 

Liczba nowych miejsc pracy w sektorach pozarolniczych (non-farm payrolls) w czerwcu wyniosła 224 tys. – poinformowało rządowe Biuro Statystyki Pracy (BLS). Ekonomiści spodziewali się wzrostu zatrudnienia o 160 tys. W maju „payrollsy” zaskoczyły bardzo negatywnie, pokazując zaledwie 75 tys. nowych miejsc pracy (72 tys. po rewizji) wobec oczekiwań na poziomie 185 tys. Pozytywną niespodziankę w danych czerwcowych nieco umniejsza fakt, że aż o 33 tys. zwiększyło się zatrudnienie w sektorze rządowym. Tym niemniej 191 tys. nowych miejsc pracy w sektorze prywatnym także okazało się wynikiem wyraźnie lepszym od oczekiwanych 150 tys. Dość nieoczekiwanie „ruszyło się” w sektorze produkcyjnym, gdzie po dwóch miesiącach stagnacji w czerwcu zwiększono zatrudnienie o 37 tys. etatów. Ale w ujęciu ilościowym motorem wzrostu był sektor ochrony zdrowia (+50,5 tys.) oraz usług biznesowych (+51 tys.). Rozczarowała za to dynamika płac. Przeciętna stawka godzinowa w USA wzrosła tylko o 0,2 proc. mdm i była o 3,1 proc. wyższa niż przed rokiem. Tymczasem ekonomiści spodziewali się wzrostu płac na poziomie 0,3 proc. mdm i 3,2 proc rdr. Stopa bezrobocia w USA wzrosła z najniższego poziomu od 50 lat, podnosząc się z 3,6 proc. do 3,7 proc. Mocne dane o zatrudnieniu doprowadziły do zdecydowanego umocnienia dolara. Kurs EUR/USD spadł z 1,1268 do 1,1238 o 14:41. Notowania złota spadły poniżej 1400 dolarów za uncję, a kontrakty terminowe na S&P500 zniżkowały o blisko 0,5 proc. Czerwcowy raport BLS zdecydowanie zmniejsza szanse na to, że Rezerwa Federalna już w lipcu zdecyduje się obniżyć stopy procentowe.

Brytyjska marynarka wojenna zatrzymała w czwartek w pobliżu Gibraltaru tankowiec podejrzewając, że przewozi on ładunek irańskiej ropy naftowej dla Syrii. W odpowiedzi Iran oznajmił w oficjalnym komunikacie, że zajęcie tankowca z Gibraltaru było nielegalne i wezwał brytyjskiego ambasadora w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Teheranie do wyjaśnienia sprawy. Niewątpliwie Wielka Brytania, Francja i Niemcy starają się powstrzymać Republikę Islamską od odejścia od międzynarodowego porozumienia, aby zapobiec rozwojowi broni jądrowej w kraju.

Gubernator Banku Anglii Mark Carney w tym tygodniu ostrzegł przed niebezpieczeństwami wynikającymi z rosnącego protekcjonizmu na całym świecie i powiedział, że może nastąpić „powszechne spowolnienie”, które będzie wymagało poważnej reakcji banków centralnych. Z kolei w Stanach Zjednoczonych wskaźnik aktywności fabryki spadł do najsłabszego poziomu od października 2016 r., podczas gdy odczyt z Chin wskaźnika przemysłowego Caixin PMI spadła poniżej 50 po raz pierwszy od czterech miesięcy.

 

„To szczyt narcyzmu” — tak skomentował portal MarkeWatch informację o nowych ofertach browaru Guinness oraz Diageo, producenta wódki Smirnoff. Obie marki proponują personalizację kufla z piwem czy drinka dzięki transferowi zdjęcia na piankę, która je wieńczy. Browar rozwinął technologię, pozwalająca amatorom ciemnego trunku na przesyłanie selfie do maszyny zainstalowanej w barze. Maszyna potrafi dosłownie wydrukować zdjęcie na piwie. Wykorzystywany do narysowania zdjęcia tusz jest organiczny i nieszkodliwy dla zdrowia — twierdzi producent. Technologię zaprezentowano po raz pierwszy w Guinness Storehouse w Dublinie. Mniej więcej w tym samym czasie brytyjska marka Diageo ogłosiła, że podjęła współpracę z izraelską firmą Ripple Maker i prowadzi rozmowy z sieciami barów w Europie, które zainstalują u siebie specjalne maszyny. Zamierza testować technologię również w barach w Ameryce.

Opracował: Sławek Sobczak