Wizja kupna mieszkania potrafi przerazić niejednego. Nie wspominając już o kupnie domu, a co dopiero za granicą. Jednak tym razem można spełnić swoje marzenie i to prawie za darmo – w sycylijskim miasteczku można nabyć posiadłość już za… 1 dolara. Ale czy do końca? Władze Sambuca di Sicilia, bo o tym miasteczku mowa, postanowiły zachęcić zagranicznych turystów do odwiedzania swojego regionu, oferując sprzedaż kilkudziesięciu domów za 1 dolara. Jednak nabywcy muszą się zobowiązać do jego wyremontowania. Wymagana jest też wpłata kaucji w wysokości 5 tys. euro, która zwracana jest po zakończeniu renowacji. Należy mieć też na uwadze, że prace nad domem muszą odbyć się w ciągu trzech lat od jego zakupu. Miasteczko wygrywało w przeszłości nawet konkurs telewizji RAI na najpiękniejszą miejscowość Włoch. Zainteresowani zakupem mogą się kontaktować z gminą za pośrednictwem e-maila: [email protected] Nie jest to pierwsza taka oferta. Od niedawna można się starać o dom za 1 euro w Ollolai na Sardynii. Powodem, tak jak i w poprzednim przypadku, są problemy demograficzne miasteczka.

Środa przyniosła tylko niewielkie zwyżki S&P500 i Nasdaqa. Lepiej zaprezentował się Dow Jones, zwyżkujący o 0,59 proc. Wszystkie trzy indeksy znalazły się najwyżej od połowy grudnia. Giełdowe byki utraciły werwę na wysokości miesięcznych maksimów trzech głównych indeksów. W centrum uwagi znalazły się chińskie stymulanty i wyniki amerykańskich spółek. Na Wall Street niezbyt przejmowana się kwestią brexitu i europejską polityką – jak widać Atlantyk zapewnia zdrowy dystans do tej europejskiej histerii. Więcej mówiło się o tym, w jakim stopniu monetarnej i fiskalne stymulowanie aktywności gospodarczej przez władze w Pekinie może wpłynąć na globalną koniunkturę. Póki co efekty wysiłków chińskich komunistów są mniej niż mierne – namacalnych efektów pobudzania gospodarki nie widać.

W Ameryce inwestorzy patrzyli przede wszystkim na raporty kwartalne największych banków. Po tym, jak we wtorek rozczarowały JP Morgan i Wells Fargo, w środę ulgę przyniosły rezultaty Bank of America i Goldman Sachs. Akcje Goldmana poszybowały w górę o 9,6 proc. Zarówno zysk przypadający na akcję (6,04 dolara) jak i przychody ($8,08 mld) w czwartym kwartale wyraźnie przekroczyły oczekiwania większości analityków. O ponad 7 proc. zwyżkowały notowania Bank of America, który także pozytywnie zaskoczył wynikami za poprzedni kwartał. Drugi pod względem aktywów bank w USA wygenerował 70 centów zysku na akcję, a więc o 10 proc. powyżej rynkowego konsensusu. Także przychody okazały się wyższe od oczekiwań ekspertów. Lepsze rezultaty dwóch dużych banków nie zmieniają jednak ogólnego trendu. Analitycy z Wall Street systematycznie obniżają oczekiwania względem tegorocznych zysków giełdowych korporacji. Z obecnych prognoz wynika, że w 2019 roku EPS przypadający na indeks S&P500 ledwo drgnie, co kontrastuje z blisko 20-procentową dynamiką w roku poprzednim.

W wieku 89-lat zmarł Jack Bogle, twórca zarządzającej aktywami firmy Vanguard, która w ostatnich dekadach zrewolucjonizowała sposób, w jaki inwestują miliony ludzi. Bogle był jedną z legend amerykańskiego rynku kapitałowego, która odcisnęła ogromny wpływ na to, jak obecnie wygląda dziś Wall Street. W 1976 r. założony przez niego dwa lata wcześniej Vanguard wprowadził na rynek pierwszy na świecie fundusz indeksowy, który otworzył inwestorom indywidualnym dostęp do taniego inwestowania w zdywersyfikowany portfel aktywów. Choć dziś trudno w to uwierzyć, w latach 70. taka idea budziła spore kontrowersje, a sam Bogle swoje przedsięwzięcie nazywał mianem „eksperymentu”. W trakcie swojego 89-letniego życia, Bogle napisał 12 książek, które rozeszły się w ponad milionie egzemplarzy. Obecnie Vanguard zarządza aktywami wartymi ponad 5 bilionów dolarów i znajduje się w awangardzie tzw. „rewolucji ETF”, która umożliwia zwykłym inwestorom inwestowanie na warunkach jeszcze tańszych i jeszcze bardziej przypominających realia, w których obracają się duzi gracze.

 

 Próba zablokowania przez Demokratów w Senacie działań administracji Donalda Trumpa nakierowanych na złagodzenie sankcji wobec Rosjan zakończyła się niepowodzeniem. Liderzy Demokratów w Senacie chcieli odrzucenia planu Departamentu Skarbu złagodzenia sankcji nałożonych na EN+ Group, spółkę holdingową rosyjskiego Rusalu, oraz JSC EuroSibEnergo. Znalazły się one na „czarnej liście” Amerykanów, bo właścicielem ich jest oligarcha Oleg Deripaska. Powodem sankcji była ingerencja Rosji w wybory prezydenckie w USA, a także jej działania na Ukrainie i w Syrii. Wydarzenia w Senacie z jednej strony otwierają administracji Trumpa drogę do zniesienia ograniczeń nałożonych na rosyjskie spółki. Z drugiej zmniejszają niepewność na globalnym rynku aluminium.

Koncern Hitachi podjął decyzję o zamrożeniu realizacji wartego 3 bln jenów (28 mld dolarów) projektu energii jądrowej w Wielkiej Brytanii, donosi Reuters. Japoński gigant postanowił w związku z tym dokonać odpisu o wartości 300 mld jenów. Decyzja o zawieszeniu projektu podyktowana została niemożnością znalezienia przez należącą do Hitachi spółkę Horizon Nuclear Power prywatnych inwestorów dla swoich planów budowy elektrowni w Anglesey w Walii, która według planów ma dostarczyć około 6 procent energii elektrycznej w Wielkiej Brytanii. Aby uspokoić inwestorów, Hitachi wezwał brytyjski rząd do zwiększenia wsparcia finansowego dla projektu, ale zawirowania związane ze zbliżającym się wyjściem kraju z Unii Europejskiej ograniczyły możliwości Londynu w zakresie opracowania nowych planów finansowania.

 

Średnia cena wynajmu mieszkania w Londynie wzrosła do rekordowych 2034 funtów w ostatnim kwartale 2018 roku, pisze The Independent. Monitorująca rynek firma Rightmove podała, że średnia cena wynajmu wzrosła o 2,1 proc., najmocniej od czterech lat. Spodziewa się wzrostu o 4 proc. w 2019 roku. Wzrost średniej ceny wynajmu powyżej rekordowej z 2016 roku to skutek spadku o 22 proc. dostępnych mieszkań. Miles Shipside z Rightmove zwraca uwagę, że nie widać zapowiedzi zwiększonych zakupów mieszkań na wynajem w tym roku, co oznacza, że cena wynajmu może nadal rosnąć.

W Wielkiej Brytanii polityka przegrała ze sportem. Premier brytyjskiego rządu, Theresa May, miała w środę wieczorem przemawiać do narodu w sprawie Brexitu. Na antenie BBC trwał wtedy mecz Pucharu Anglii i ostatecznie orędzie przeniesiono do innego kanału. Brytyjski parlament odrzucił umowę wypracowaną na linii Londyn-Bruksela, co wywołało niepokój społeczeństwa. Do tego złożono wniosek o wotum nieufności wobec premier, ale ostatecznie zachowała ona stanowisko. Jednak na antenie BBC zamiast przemówienia premier, widzowie oglądali końcówkę spotkania Puchar Anglii pomiędzy Southampton FC i Derby County. Do rozegrania pozostały dogrywka, a następnie rzuty karne, które zadecydowały o tym, kto awansował do kolejnej fazy rozgrywek. To zmusiło realizatorów do przeniesienia transmisji z przemówienia do kanału BBC2. Incydent wywołał mieszane uczucia wśród społeczeństwa. Część z nich krytykowała zachowanie publicznego nadawcy. Pozostali nie ukrywali, że telewizja dokonała dobrego wyboru.