Historyczna porażka brytyjskiego rządu w Izbie Gmin nie wstrząsnęła inwestorami z Wall Street. Ci zachowali iście angielską flegmę, solidnie podnosząc giełdowe indeksy.  Dow Jones poszedł w górę o 0,65 proc., przebijając się powyżej pułapu 24 000 punktów. S&P500 po zwyżce o ponad 1 proc. przekroczył barierę 2600 pkt i tym samym znalazł się najwyżej od miesiąca. Nasdaq zwyżkował o 1,71 proc., docierając do granicy 7 000 punktów. Zatem wzrostowa korekta grudniowych spadków trwa w najlepsze. We wtorek w centrum uwagi amerykańskich inwestorów były wyniki dwóch wielkich banków. Akcje JP Morgan Chase poszły w górę o 0,7 proc., mimo że wyniki kwartalne okazały się znacznie słabsze od oczekiwań analityków. O 1,6 proc. potaniały walory Wells Fargo. Trzeci co do wielkości bank w USA dzięki prowadzonemu programowi skupu akcji własnych przedstawił nieznacznie lepszy od oczekiwań zysk na akcję, ale rozczarował poziomem przychodów. Można więc uznać, że wyniki dwóch z czterech największych amerykańskich banków były raczej rozczarowujące. Aż o 13 proc. tąpnęły notowania akcji Goodyear Tire. Ta znana firma oponiarska nie tylko rozczarowała wynikami za czwarty kwartał, ale też ostrzegła inwestorów przed negatywnym wpływem coraz gorszej koniunktury gospodarczej w Chinach i Europie. To już kolejna amerykańska spółka (po m.in. Apple’u, Delcie i American Airlines), która w ostatnich tygodniach alarmowała o pogarszającej się koniunkturze gospodarczej poza USA. Wśród dużych spółek raportujących tego dnia wyniki nie rozczarował jedynie UnitedHealth Group. Akcje tego giganta z branży ubezpieczeń medycznych podrożały o przeszło 3 proc.

Wzrosty indeksów inwestorzy zawdzięczali przede wszystkim technologicznym gigantom spod szyldu FANG. Akcje Netfliksa zwyżkowały o 6,5 proc. po tym, jak spółka ogłosiła zamiar zdecydowanego podniesienia cen dla abonentów ze Stanów Zjednoczonych.  O ponad 2 proc. podrożały też walory Apple’a. Kurs Amazona wzrósł o 3,55 proc., a notowania Alphabetu (dawny Google) podniosły się o 3,1 proc. Tymczasem nowojorski oddział Rezerwy Federalnej w swoim modelu podwyższył ryzyko wystąpienia recesji z 15,8 proc. do 24,1 proc. To najwyższy odczyt tego wskaźnika od sierpnia 2008 roku. Choć 24 proc. może wydawać się szansą stosunkowo niską, to jednak przed trzema poprzednimi recesjami model ten nie dawał szans wyższych niż 50 proc. Zatem pomimo narastającego ryzyka recesji w Stanach Zjednoczonych i trwającego globalnego spowolnienia gospodarczego Wall Street uczepiło się nadziej, że jednak nie będzie tak źle. Rynek zignorował ostrzeżenia w postaci słabych wyników największych banków, ale niczym tonący brzytwy uchwycił się zapowiedzi jednej, bardzo modnej (Netflix) spółki.

 

W grudniu 2018 r. ceny importu w Stanach Zjednoczonych spadły o  1 proc. w ujęciu miesięcznym, wynika z danych Departamentu Handlu. Mediana oczekiwań ekonomistów zakładała tymczasem spadek rzędu 1,3 proc. po spadku o 1,9 proc. w listopadzie po korekcie z -1,6 proc. Z kolei ceny eksportu spadły o 0,6 proc. W tym przypadku zakładano spadek rzędu 0,6 proc. wobec spadku o 0,8 proc. miesiąc wcześniej po korekcie z -0,9 proc. Bez uwzględniania ropy, ceny importu wzrosły o 0,3 proc., zaś ceny eksportu bez produktów rolnych spadły o 1,1 proc.

Sprzedaż domów w Stanach Zjednoczonych spadła w grudniu 2018 r., zaś ceny nieruchomości zwiększyły się jedynie nieznacznie. W efekcie wzrost odnotował najniższą dynamikę w ujęciu rocznym od ostatniego kryzysu na rynku mieszkaniowym w 2012 r., wynika z danych zaprezentowanych przez firmę brokerską Redfin. Ogółem sprzedaż w grudniu 2018 r. spadła o 11 proc. co jest najgorszym wynikiem miesięcznym od 2016 r. Z kolei ceny wzrosły o 1,2 proc. podnosząc średnią do $289,8 tys. W przypadku cen, wzrost był najsłabszy od marca 2012 r. To było niczym gwałtowne wciśnięcie hamulca przy poruszania się z dużą prędkością – ocenił sytuację jeden z ekspertów Redfin.

Argentyńskie peso drastycznie osłabiło się względem amerykańskiej waluty, co mocno odbiło się na inflacji w kraju. Stopa inflacji w Argentynie wzrosła do 47,6 proc. Według krajowego urzędu statystycznego Indec, w szczególności wzrosły w ubiegłym roku ceny żywności i transportu. Stopa inflacji w Ameryce Południowej jest jedną z najwyższych na świecie. Ostatni tak gwałtowny wzrost cen miał miejsce w 1991 r. W 2019 r. rząd przewiduje stopę inflacji na poziomie około 23 proc. W zeszłym roku Argentyna znalazła się pod znaczną presją ekonomiczną. Prezydent Mauricio Macri jak dotąd nie zdołał zmniejszyć ogromnego deficytu publicznego i zwiększyć konkurencyjności przemysłu.

Najbogatszy człowiek w Wielkiej Brytanii, miliarder sir Jim Ratcliffe, chcąc uniknąć obaw i kosztów związanych z brexitem, a także paraliżu brytyjskiego biznesu, postanowił swoją nową inwestycje ulokować w Belgii. Zamierza zbudować zakład petrochemiczny w Antwerpii. Skala inwestycji jest niebagatelna, bo opiewa na co najmniej 3 mld euro. Ineos, należąca do Ratcliffe’a firma chemiczna i jedno z największych brytyjskich przedsiębiorstw, ogłosiła informację o zaplanowanej inwestycji w zaledwie kilka godzin przed tym, jak parlament w przeważającej części głosował za odrzuceniem warunków odejścia Wielkiej Brytanii ze struktur Unii Europejskiej. Firma już wcześniej zapowiadała, że wybierze któryś z krajów na kontynencie do lokalizacji swojego wielomiliardowego projektu instalacji do krakowania gazu etanowego. Inwestycja o wartości 3 mld euro jest największą inwestycją w europejski sektor chemiczny od 20 lat. Sam Ratcliffe w ub. roku zdecydował się opuścić Wielką Brytanię i przenieść do Monako. Postanowił to zrobić po dwóch miesiącach od nadania mu przez królową tytułu szlacheckiego za zasługi dla biznesu i inwestycji. Wszystko po to, aby uniknąć płacenia podatków w Wielkiej Brytanii. Jego fortuna szacowana jest na 21 mld funtów. Miliarder jest gorącym zwolennikiem brexitu.

 

Perspektywa wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, czy też – mówiąc precyzyjniej – całego rozciągniętego w czasie procesu wychodzenia, jest dziś bardziej niejasna niż dwa i pół roku temu, zaraz po brytyjskim referendum. Niepewność robi się coraz większa zamiast maleć. Dziś nadal żadna brytyjska firma nie wie, w jakim otoczeniu prawnym i biznesowym będzie funkcjonować za pięć lat, za rok, a nawet za trzy miesiące. Nie sposób w takiej sytuacji podejmować kluczowych decyzji dotyczących chociażby inwestycji, które powinny pchać brytyjski PKB w górę. Globalne banki inwestycyjne jeden po drugim produkują dla swoich zamożnych klientów diagramy, rozpiski i wykresy tego, co się może zdarzyć po odrzuceniu porozumienia rządu Theresy May z Unią Europejską. Możliwych scenariuszy jest pięć lub sześć, ale nikt nie przyznaje żadnemu z nich więcej niż 25 proc. szans na realizację. Czyli wciąż wszystko jest możliwe – zarówno hard brexit bez żadnego porozumienia z Brukselą, jak i całkowity brak brexitu, albo jako efekt drugiego referendum, albo jako efekt odsunięcia w czasie daty wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. Odsunięcia takiego na czas nieokreślony. Tego przecież także nikt nie może wykluczyć. Problem w tym, że dziś nie widać dla Wielkiej Brytanii scenariusza naprawdę dobrego. Są tylko złe i gorsze.

 

Drugi pod względem wielkości amerykański producent samochodów, koncern Ford Motor opublikował w środę prognozę zysku za IV kwartał 2018 r., która okazuje się słabsza niż oczekiwali analitycy, donosi Reuters. Motoryzacyjny potentat spodziewa się, że wyrównany zysk na akcję (EPS) wyniesie 30 centów, podczas gdy mediana prognoz zakłada wynik rzędu 32 centów, Najnowsza projekcja spółki zakłada, że w całym 2018 r. wyrównany wskaźnik EPS wyniesie 1,30 dolara przy przychodach rzędu $160,3 mld. Poprzednia prognoza, z października, mówiła o zysku z przedziału 1,30-1,50 dolara na akcję. W tym przypadku analitycy spodziewają się wartość na poziomie $1,33 na akcję.