Początek tygodnia na amerykańskich giełdach upłynął pod dyktando strony podażowej. Straty indeksów były poważne, szczególnie w przypadku rynki technologicznego, który momentami tracił ponad 3 proc. Taki przebieg sesji był przede wszystkim „zasługą” przeceny walorów Apple, po tym jak dziennik „The Wall street Journal” poinformował, że spółka zmniejszyła zamówienia produkcyjne w minionych tygodniach odnośnie wszystkich trzech modeli iPhone’ów wprowadzonych na rynek we wrześniu. Inwestorzy sprzedawali także akcje pod wpływem obaw związanych ze sprzecznymi sygnałami dotyczącymi wojny handlowej toczonej pomiędzy Stanami zjednoczonymi a Chinami.

Skala zniżki jaką obserwowano podczas poniedziałkowej sesji dotyczyła całego szerokiego rynku co najdobitniej pokazywały spadki wszystkich 11-tu głównych sektorów wchodzących w skład indeksu S&P500. Oprócz Apple, mocną przecenę zanotował też Facebook. Spadek kursu obu gigantów w poniedziałek oznacza powrót rynku niedźwiedzia na akcjach spółki. Inwestorzy sprzedawali akcje Apple po poniedziałkowych doniesieniach o zmniejszeniu przez spółkę zamówień u podwykonawców na produkcję trzech modeli iPhone’ów, których prezentacja była we wrześniu. Potwierdza to obawy rynku dotyczące popytu. Analitycy m.in. Guggenheim i UBS obniżyli w ostatnim czasie 12-miesięczną cenę docelową akcji Apple tłumacząc to spodziewanym spadkiem sprzedaży. Po poniedziałkowym spadku cena akcji Apple znalazła się 20,4 proc. poniżej ostatniego maksimum, co oznacza techniczny rynek niedźwiedzia.

Bank Societe Generale zgodził się zapłacić 1,34 miliarda dolarów amerykańskim organom regulacyjnym, rozstrzygając ostatecznie sprawę łamania amerykańskich sankcji prawnych wobec Kuby, Iranu i Sudanu za lata 2003 – 2013. Grupa przyznała się do umyślnego łamania amerykańskich przepisów o sankcjach. Societe Generale rozstrzyga finalnie sprawę z władzami amerykańskimi o naruszenie przepisów o sankcjach zawierając z władzami USA umowę i uiszczając karę w wysokości 1,3 mln dolarów. Jak donoszą media, za naruszenia sankcji bank zapłaci 717 milionów dolarów Departamentowi Sprawiedliwości USA, 325 milionów dolarów Departamentowi Usług Finansowych Nowego Jorku, 163 miliony dolarów Prokuratorowi Rejonu Manhattanu, 81 milionów dolarów Rezerwie Federalnej USA i 54 miliony dolarów Departamentowi Skarbu USA. Kara finansowa jest drugą co do wielkości karą zapłaconą przez instytucje finansowe za łamanie sankcji USA – powiedział Departament Sprawiedliwości, do którego przyłączyły się działania Rezerwy Federalnej, Departamentu Skarbu USA i władze Nowego Jorku.

Wygląda na to, że przebicie w dół przez bitcoina bariery na poziomie ok. 5,7 – 6 tys. dolarów uruchomiło wodospad. Ci, którzy wcześniej trzymali bitcoina, mając nadzieję na utrzymanie się nad tymi poziomami, teraz gremialnie podejmują decyzję o sprzedaży. Spadki na bitcoinie pociągnęły za sobą spadki na całym rynku kryptowalut. Jeszcze w ubiegłą środę inwestorzy płacili za najpopularniejszą kryptowalutę ok. 6,4 tys. dolarów. Dziś jeden bitcoin kosztuje zaledwie 4443 dolary, co oznacza spadek o niemal 16 proc. – informuje serwis Coindesk. W zaledwie tydzień czasu kurs bitcoina stracił na wartości 30 proc. Ostatni raz z tak silnymi spadkami na bitcoinie mieliśmy do czynienia na początku lutego tego roku. Bitcoin był notowany poniżej poziomu 4 500 dolarów w dniu 7 października 2017 roku. Fala wyprzedaży bitcoina wywołała spadki także na pozostałych kryptowalutach. Spadki te mają różną skalę – przykładowo na ripple sięgają „tylko” 5 proc., na ethereum oraz litecoinie blisko 15 proc., natomiast bitcoin cash traci aż 43 proc. Kapitalizacja rynku kryptowalut wynosi obecnie ok. 145 mln dolarów. Przypomnijmy, że niespełna rok temu, u szczytu bańki na rynku kryptowalut kapitalizacja samego bitcoina wynosiła 323 mln dolarów, a cały rynek był wyceniany na 570 mln dolarów. Szeroką wyprzedaż kryptowaluty, wywołały między innymi nieporozumienia w społeczności deweloperów monety oraz ciągłe obawy o kontrolę regulacyjną, informuje ft.com.

Każdego dnia ubiegłego tygodnia zmieniało właściciela co najmniej 30,2 mln uncji (939 ton) złota o wartości 36,9 mld dolarów, poinformował Reuters powołując się na raport członków London Bullion Market Association (LBMA). London jest globalnym centrum handlu złotem. Większość transakcji odbywa się poza publicznymi rynkami. Dokonują ich banki, brokerzy i dilerzy, którzy nie informowali dotychczas o swojej działalności. W związku z naciskiem regulatorów na większą przejrzystość rynku członkowie LBMA zdecydowali, że zaczną informować o transakcjach rozliczanych w Londynie i Zurychu. – Po raz pierwszy w długiej historii londyńskiego rynku złota jego wielkość nie jest już odgadywana, ale jest konkretną wartością – podkreślił Matthew Turner, analityk Macquarie.

David’s Bridal wystąpił o ochronę przed roszczeniami wierzycieli, bo nie jest w stanie spłacać ponad 400 mln dolarów długu, donosi The New York Times. Gazeta podkreśla, że to kolejna spółka z branży ślubnej, która upadła w ostatnim czasie. Powodem jest spadek liczby zawieranych małżeństw, spadające ceny sukien ślubnych, a także odejście od praktyki kosztownych przymiarek i poprawek na rzecz łatwych zamówień przez Internet. David’s Bridal w październiku nie spłacił odsetek od długu. Jeszcze przed wystąpieniem do sądu o ochronę przed wierzycielami wynegocjował z nimi porozumienie, dzięki któremu otwarte będzie nadal ponad 300 sklepów firmy. David Reisberg zaczynał w 1950 r. od jednego salonu z sukniami ślubnymi w Fort Lauderdale, na Florydzie. Floridian Phillip Youtie kupił biznes w 1972 r. i rozwinął w korporację o światowym zasięgu. Dziś w ponad 300 sklepach w 45 stanach USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Portoryko  pracuje 1600 osób.Główna siedziba firmy znajduje się w Conshohocken w Pensylwanii.

Liczba czekających na nabywców nieruchomości mieszkaniowych w Londynie wzrosła o prawie 50 proc. w tym roku. To skutek niepewności powodowanej przez brexit i spadek dostępności, uważają eksperci. Na koniec września było w Londynie 2374 czekających na nabywców nieruchomości mieszkaniowych. To rekord. Na koniec 2017 roku było ich 1595. – Część tego nadmiaru powstała, bo to złe produkty ze złą ceną dla ludzi, którzy chcą kupić dom i stać ich na to – tłumaczy Tim Craine, założyciel firmy analitycznej Molior London. – Reszta to kwestia złego timingu wynikającego z zastoju rynku z powodu brexitu – dodał. Sytuacja na rynku spowodowana jest także przez wysokie ceny nieruchomości.

Opracował: Sławek Sobczak