Fed znów podniósł stopy procentowe. Tym samym stopa referencyjna banku centralnego w Stanach Zjednoczonych jest już na poziomie 2,25 proc. (górna granica przedziału), aż o 0,75 pkt proc. wyżej niż w Polsce i aż o 2,25 pkt proc. wyżej niż w strefie euro. Dolar się nie umacnia, ponieważ już dawno zdyskontował tę decyzję i kolejne podwyżki kosztu pieniądza też – reakcja dolara była widoczna w pierwszej połowie roku. Teraz raczej następuje pewne odreagowanie. Przy okazji decyzji Fed warto przypomnieć, jak bardzo amerykańska gospodarka oderwała się od światowego „doom and gloom”. Na świecie dominują teraz rozważania na temat tego, na ile głębokie będzie spowolnienie gospodarcze. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych gospodarka przyspiesza. Dotyczy to nie tylko tego roku, ale też prognoz na przyszły rok. W tym roku PKB powinien zwiększyć się o ok. 2,7 proc., a prognozy na przyszły oscylują wokół 2,8 proc. Jesteśmy prawdopodobnie w momencie, w którym ryzyko dla światowej gospodarki wynikające z podwyżek stóp procentowych w dolarach zaczyna ważyć mniej niż szansa wynikająca z wyraźnego ożywienia amerykańskiego PKB. Podwyżki stóp są już w cenach aktywów, a ożywienie gospodarcze może pociągnąć za sobą resztę świata.

Wzrost PKB w Stanach Zjednoczonych jest najwyższy od blisko czterech lat – potwierdzają finalne dane Biura Analiz Gospodarczych. W drugim kwartale 2018 roku annualizowane tempo wzrostu amerykańskiego produktu krajowego brutto wyniosło 4,2 proc. – wynika  finalnych danych BEA. Opublikowany miesiąc temu drugi odczyt wskazywał również 4,2 proc. Po raz ostatni amerykańska gospodarka rosła w tempie ponad 4 proc. w trzecim kwartale 2014 roku, a więc prawie cztery lata temu. Przy czym Amerykanie publikują dynamikę PKB w ujęciu annualizowanym – czyli mnożąc przez cztery wzrost względem poprzedniego kwartału. Głównym czynnikiem napędzającym wzrost amerykańskiego PKB była konsumpcja, która dodała 2,57 pkt. proc. do annualizowanej dynamiki tego wskaźnika. Inwestycje wniosły 1,07 pkt. proc., eksport netto 1,22 pkt. proc., a wydatki publiczne 0,43 pkt. proc. Zmiana zapasów odjęła od annualizowanej dynamiki PKB aż 1,17 pkt. proc.

Ostrzeżenia przed recesją w 2020 r. są nietrafne, a ich słuchanie może kosztować inwestorów dużo pieniędzy, twierdzi Neil Dutta z ośrodka badawczego Renaissance Macro. Ryzyko globalnej recesji wyraźnie wzrośnie około 2020 r., wynika z modeli niektórych specjalistów banków inwestycyjnych, w tym JPMorgan Chase. Choć rozpoczęte w 2009 r. ożywienie w USA należy już do najdłuższych w historii, z tym poglądem nie zgadza się Neil Dutta, główny ekonomista Renaissance Macro. Specjalista, który przyznaje, że wielu jego klientów jest zaniepokojonych tymi prognozami, zauważa, że większość tradycyjnych wskaźników zapowiadających recesję wskazuje na jej niskie ryzyko. Recesji w USA nie zapowiadają zmiany w dostępności kredytu czy w zatrudnieniu.

W sierpniu 2018 r. zamówienia na dobra trwałego użytku ogółem w Stanach Zjednoczonych wzrosły o 4,5 proc. w ujęciu miesięcznym, wynika z danych Departamentu Handlu. Oczekiwano wzrostu rzędu 2 proc. wobec spadku o 1.2 proc. w lipcu po korekcie z -1,7 proc. Bez uwzględnienia środków transportu zamówienia wzrosły o 0,1 proc. W tym przypadku mediana oczekiwań zakładała wzrost o 0,5 proc. wobec zwyżki o 0,2 proc. miesiąc wcześniej po korekcie z 0,1 proc.

 

W tygodniu zakończonym 22 września liczba osób po raz pierwszy ubiegających się o zasiłek dla bezrobotnych w USA wzrosła o  12 tys. do  214 tys., wynika z danych Departamentu Pracy. To najwyższy poziom wskaźnika od początku sierpnia. Mediana oczekiwań ekonomistów zakładała wzrost do 210 tys. z 202 tys. tydzień wcześniej po korekcie z 201 tys. Średnia czterotygodniowa wzrosła o 250 do 206,25 tys. Liczba osób kontynuujących pobieranie zasiłku w tygodniu zakończonym 15 września wzrosła o 16 tys. do 1,66 mln.

Podczas gdy Waszyngton nakłada na kolejne produkty importowane z Chin dodatkowe cła, a Pekin rewanżuje się Amerykanom tym samym, Chińczycy wyciągają rękę do innych partnerów handlowych. Chińczycy poinformowali, że od 1 listopada obniżą cła na 1585 produktów sprowadzanych z zagranicy. W ten sposób Pekin zamierza ulżyć portfelom konsumentów i biznesu, w które uderza eskalacja konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi. Na liście produktów objętych cięciem taryf znalazły się najpopularniejsze dobra sprowadzane za Mur – maszyny i sprzęt elektroniczny. Tylko w pierwszych ośmiu miesiącach roku wartość importu w tej kategorii sięgnęła 632 mld dol. Chińczycy obniżą cła na te towary z 12,2 proc. do 8,8 proc. Niższe będą również narzuty na importowane tekstylia (z 11,5 proc. do 8,4 proc.) oraz produkty papierowe (6,6 proc. do 5,4 proc.). Dzięki redukcji ceł konsumenci i przedsiębiorcy mają w tym roku zaoszczędzić 60 mld juanów (blisko 9 mld dolarów).Redukcja ceł wpisuje się w szerszą narrację rządu w Pekinie, głoszącego stopniowe otwieranie chińskiego rynku na inwestorów i produkty (głównie konsumpcyjne) z zagranicy. Tymczasem Państwo Środka faktycznie wciąż pozostaje gospodarką stosunkowo zamkniętą. Zagranicznym firmom przeszkadzają m.in. skomplikowane regulacje, nieformalne sieci powiązań, odmienna kultura biznesowa, duża konkurencja, w tym chińska – wspierana przez Pekin, czy właśnie wyższe niż w wielu krajach cła. Otwarcie faktycznie dokonuje się w przypadku dóbr konsumpcyjnych, jednak w sektorach strategicznych (zidentyfikowanych w planie Made in China 2025) chińskie władze stawiają na samowystarczalność. Tę tendencję dodatkowo wspiera konflikt z USA.

Prezydent Francji, Emmanuel Macron powiedział wczoraj w wywiadzie dla Bloomberga, że powitałby Wielką Brytanię z powrotem, gdyby jej wyborcy w drugim referendum zdecydowali się jednak pozostać w Unii Europejskiej. Jak mówi: “Chodzi o historię, a nie o interesy wewnętrzne“. Tymczasem Opozycyjna Partia Pracy w Wielkiej Brytanii powiedziała, że postrzega drugie referendum jako sposób na uniknięcie chaotycznego, no-dealowego Brexitu. Macron wypowiadał się również na temat aktualnej sytuacji politycznej i gospodarczej Francji mówiąc, że zamierza kontynuować swój program modernizacji francuskiej gospodarki oraz, że ma ten przywilej, że nie ma żadnych wyborów w tym okresie, co oznacza, że żadne sondaże wyborcze nie będą kierować jego decyzjami podczas reform.

Blue Origin, kosmiczna spółka Jeffa Bezosa, prezesa Amazon i najbogatszego człowieka świata, zdobyła kontrakt na dostawę silników do rakiety nowej generacji spółki United Launch Alliance. Wartości kontraktu, dzięki któremu Blue Origin wchodzi na lukratywny rynek wynoszenia satelitów Pentagonu, nie ujawniono. United Launch Alliance to joint venture Boeinga i Lockheed Martin, które zajmuje się umieszczaniem na orbicie wojskowych i szpiegowskich satelitów. Spółka zdecydowała, że zamówi do swojej rakiety nowej generacji silniki BE-4 produkowane przez Blue Origin. Pierwszy start rakiety Vulcan planowany jest na 2020 rok. Wielu ekspertów uważa, że zostanie przełożony na później. Regularne starty prawdopodobnie ruszą przed połową kolejnej dekady.

Australijski miliarder Mike Cannon-Brookes stał się właścicielem najdroższego domu w Australii. Na mieszczącą się w Sydney rozległą posiadłość współzałożyciel firmy informatycznej Atlassian musiał wysupłać 73 mln amerykańskich dolarów. Tyle warta, według nabywcy, jest Fairwater, dawna siedziba rodziny Fairfax. To posiadłość z największą prywatną plażą w Sydney Harbour, o powierzchni 11,21 tys. metrów kwadratowych (2,77 akra), znajdująca się zaledwie 5,5 km od centrum miasta. W transakcji pośredniczyła firma Christie’s International. Fairwater trafił na rynek na początku tego miesiąca, po śmierci Lady Mary Fairfax we wrześniu ubiegłego roku. Był własnością rodziny Fairfax od ponad wieku. Lady Mary Fairfax, była emigrantką z Polski. Poślubiła ikonę rynku prasowego Warwicka Fairfaxa, jednego z najbogatszych ludzi w Australii.

Opracował: Sławek Sobczak