Bank Systemu Rezerwy Federalnej z San Francisco opublikował badania, z których wynika, że kryzys z 2007 roku będzie średnio kosztował obywatela Stanów Zjednoczonych 70 tys. dolarów w straconych dochodach. Dekadę po kryzysie gospodarka Stanów Zjednoczonych wciąż jest mniejsza, niż wynika z trendu wzrostu przedkryzysowego. Jako jedną z głównych przyczyn badacze wskazują spadek produktywności. Wskazuje się też, że spadek w trakcie kryzysu był tak duży, że niemożliwy jest powrót do trendu wzrostu sprzed kryzysu. Pod koniec 2017 roku różnica między wydajnością pracy i potencjalną wydajnością pracy wynosiła 12 punktów procentowych zamiast oczekiwanych 5 pp. To z kolei oznacza dla przeciętnego Amerykanina w ciągu jego życia dochody mniejsze o około 70 tys. dolarów. Stany Zjednoczone nie są jednak same. Podobne konkluzje zapadły przy badaniu gospodarek europejskich i Wielkiej Brytanii. Według badań OECD 5 lat po poważnym kryzysie finansowym produkt krajowy brutto kraju, który padł jego ofiarą, jest średnio o 9 punktów procentowych niższy, niż wynikałoby to z prognoz przedkryzysowych.

“Gołębie” wystąpienie szefa Rezerwy Federalnej wprawiło w zadowolenie inwestorów z Wall Street. S&P500 i Nasdaq poprawiły świeże rekordy wszech czasów, rosnąc w granicach 1 proc. Szef Rezerwy Federalnej z pozoru nie powiedział nic nowego, ale jego wypowiedzi można było zinterpretować jako odejście od nieco twardszej linii prezentowanej w pierwszym półroczu. Rynek zrozumiał, że Fed pod wodzą Powella nie zrobi niczego pochopnie. Że oczekiwany wzrost stop procentowych nadal będzie “stopniowy” i zdecydowanie wolniejszy niż w poprzednich cyklach. Oraz że za “normalizację” polityki monetarnej kierownictwo Fedu uzna okolice 3 proc., a nie 5 proc. jak to dawniej bywało. Po wystąpieniu Powella na rynkach pojawiła się mała euforia. Sprzedawano dolara i kupowano, co popadnie. Ale przede wszystkim akcje.

Eksperci prawa papierów wartościowych uważają, że odwołanie planu wycofania Tesli z giełdy, równie zaskakujące jak jego ogłoszenie, może pogłębić problemy natury prawnej szefa i twórcy spółki Elona Muska, donosi Reuters. Musk wyjaśnił w piątek późnym wieczorem, że odwołanie planu wycofania Tesli z giełdy spowodowane jest zbytnią czasochłonnością tej operacji i generowaniem przez nią zbyt dużego zamętu. Do tego „większość akcjonariuszy Tesli wierzy, że jest lepiej kiedy jest ona spółką giełdową”, napisał prezes. Decyzja Muska jest równie dużym zaskoczeniem jak ogłoszenie przez niego 7 sierpnia zamiaru wycofania Tesli z giełdy. Wówczas dodatkowo zapewniał, że ma na to „zabezpieczone finansowanie” i „potwierdzone wsparcie inwestorów”, co dość szybko wywołało duże wątpliwości. Notowane we Frankfurcie kwity depozytowe Tesli tanieją o 5 proc. po tym jak Elon Musk niespodziewanie ogłosił, że nie planuje już wycofania spółki z giełdy, pisze Reuters.

Brytyjska premier Theresa May wyrusza w tym tygodniu na tournée po krajach afrykańskich, gdzie będzie poszukiwała nowych partnerów handlowych. Wizyty zaplanowane między innymi w RPA, Nigerii oraz Kenii mają być odpowiedzią na zbliżający się wielkimi krokami Brexit, który bez porozumienia Wyspiarzy z Unią Europejską może mocno utrudnić utrzymanie dotychczasowych umów dotyczących wymiany towarów i usług. May staje przed coraz trudniejszym wyzwaniem, ponieważ najbardziej zażarci eurosceptycy w rządzącej partii konserwatywnej naciskają, aby opracować plan utrzymania bliskich związków z unijnym rynkiem towarów po oficjalnym rozwodzie UK z UE. Zaledwie siedem miesięcy pozostało do finalnej daty 29 marca, a na rynkach finansowych rosną obawy, że negocjacje mogą się załamać bez porozumienia. W Wielkiej Brytanii ministrowie są podzieleni co do wpływu Brexitu na gospodarkę Wysp.

Berkshire Hathaway legendarnego Warrena Buffetta negocjuje kupno pakietu Paytm, największej w Indiach spółki obsługującej płatności cyfrowe, donoszą media. Economic Times pisze, że Berkshire jest gotowe zainwestować 20-25 mld rupii (286-357 mln dolarów) w One97 Communications, spółkę-matkę Paytm. Amerykanie mogą nabyć pakiet 3-4 proc. akcji, twierdzą źródła gazety. Inne media donoszą, że do zawarcia transakcji może dojść w najbliższych tygodniach. Inwestorami Paytm są już japoński SoftBank oraz chiński gigant e-commerce Alibaba wraz z powiązaną z nim spółką Ant Financial.

Miniony tydzień przyniósł lekkie ożywienie na rynku złota, na którym od kilku miesięcy panuje pewna monotonia. Cena złota do środy rosła, by po posiedzeniu FOMC lekko zanurkować i w piątek wybić się ponad poziom 1200 USD, którego wcześniejsze przebicie w dół było dla wielu inwestorów prawdziwą tragedią. Czy jednak rzeczywiście było? Fundamenty niezmiennie wskazują od dłuższego czasu, że złoto powinno drożeć. Na przeszkodzie stoi jej dolar oraz FED, który toczy swoistą przepychankę z prezydentem Donaldem Trumpem. To właśnie informacja o tym, że stopy procentowe – wbrew sugestiom prezydenta – będą podnoszone, spowodowała czwartkowy wzrost siły dolara oraz spadek na złocie. Rosja, Turcja, Chiny, Iran, Wenezuela… Wszystkie te kraje łączą obecnie sankcje narzucone przez USA (w przypadku Chin jest to wojna handlowa). Prawie wszystkie kupują obecnie złoto. Wyjątkiem jest Wenezuela, która swoje złoto sprzedaje, by regulować zobowiązania międzynarodowe. Rosja tylko w lipcu zakupiła 26 ton złota, co oznacza, że w skarbcach rosyjskiego banku centralnego znajduje się już 2170 ton kruszcu. Putin pozbywa się także amerykańskich obligacji.

Airbnb, popularny serwis pośredniczący w krótkoterminowym wynajmie nieruchomości mieszkaniowych pozwał Nowy Jork. Airbnb pozwał miasto za przyjęcie prawa nakazującego jemu oraz podobnym firmom gromadzenie danych o użytkownikach. Twierdzi, że regulacja, która ma obowiązywać od najbliższej zimy, łamie ich prawa konstytucyjne. Władze miasta twierdzą, że informacje są niezbędne do właściwego nadzoru nad rynkiem wynajmu krótkoterminowego nieruchomości mieszkaniowych. Wskazują, że brak odpowiedniej regulacji skutkuje wzrost kosztów wynajmu, a także może powodować negatywne konsekwencje dla lokalnych społeczności. Anonimowi informatorzy zbliżeni do Airbnb twierdzą, że regulacja może mieć bardzo negatywny wpływ na spółkę.

Podczas Monterey Car Week w Kalifornii padł rekord ceny zapłaconej na aukcji w USA za auto. Duesenberg SSJ z 1935 roku został sprzedany za 22 mln dolarów! To najdroższy samochód przedwojenny sprzedany kiedykolwiek w USA. Wysoka cena to wynik ostrej licytacji dwóch uczestników telefonicznych aukcji. Wynika także z tego, że oferowano jedno z dwóch aut Duesenberg SSJ, które zrobiono. Właścicielem sprzedanego egzemplarza był w przeszłości gwiazdor Hollywood Gary Cooper. Drugi należał do równie słynnego Clarka Gable’a. Poprzednim rekordem, jeśli chodzi o cenę uzyskaną podczas aukcji, było 13,75 mln dolarów, które w 2016 roku zapłacono za auto Shelby Cobra.

Opracował: Sławek Sobczak