23 sierpnia amerykańskie służby celne rozpoczną pobieranie 25-proc. cła od 279 towarów sprowadzanych z Chin, których łączna wartość importu sięga 16 mld dol. rocznie – podało biuro przedstawiciela USA ds. handlu. To druga transza sankcji ogłoszonych dwa miesiące temu. Z listy 284 produktów przedstawionych przed dwoma miesiącami wykreślono pięć: kwas alginowy, maszyny do obróbki drewna, kontenery, doki pływające i mikrotomy, ponieważ objęcie ich taryfami mogłoby spowodować “poważne szkody gospodarcze”. Cła zostaną za to nałożone m.in. na maszyny i aparaturę elektroniczną (w tym e-papierosy, które odpowiadają za 94 proc. rynku w USA), układy scalone, diody, silniki elektryczne, urządzenia pomiarowe, taśmę klejącą, konstrukcje stalowe i e-rowery (ok. 80 proc. rynku w USA). Na celowniku Amerykanów znalazły się niektóre towary objęte wsparciem Pekinu w ramach programu “Made in China 2025”, który ma uczynić Państwo Środka samowystarczalnym światowym liderem zaawansowanych technologii. Obecnie wiele z tych produktów jest wytwarzanych za Murem na bazie części importowanych z USA, Korei Południowej czy Tajwanu, zatem amerykańskie sankcje mogą pośrednio uderzyć w firmy z tych krajów. Dziś chińskie ministerstwo finansów potwierdziło gotowość nałożenia analogicznych sankcji na produkty ze Stanów Zjednoczonych. A na tym konflikt handlowy na linii USA-Chiny raczej się nie skończy.
Na rynku walutowym narasta napięcie w sprawie porzucenia struktur Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię. Na fali nasilenia brexitowych lęków kurs euro względem funta zbliża się do rekordowo wysokich poziomów. Rosną szanse na to, że opuszczenie struktur unijnych odbędzie się bez porozumienia „rozwodowego” i specjalnej umowy handlowo-gospodarczej. Zatem po 29 marca 2019 roku Wielka Brytania może nie uzyskać żadnych preferencji w dostępnie do unijnego rynku. Niepewność rynku dobrze widać na parze euro-funt. Dziś za jednego funta płacono ponad 90,10 eurocentów. To najwięcej od jesieni 2017 roku. Otworem stanęła droga do ataku na poziom 93 eurocentów – to lokalne maksimum kursu EUR/GBP sprzed roku. Potem pozostaje już tylko historyczny szczyt z grudnia 2008 roku leżący na wysokości 0,98 euro.
Od początku roku peso umocniło się o 6,3 proc., najmocniej wśród 32 ważniejszych środków płatniczych świata, a meksykańska waluta pierwsze miejsce zajmuje także w horyzoncie miesięcznym i kwartalnym. Od 15-miesięcznego dołka sprzed dwóch miesięcy notowania peso do dolara odbiły już o 13 proc., sięgając 18,48 MXN za dolara. Dalszy potencjał w rajdzie meksykańskiego peso widzi Goldman Sachs, nie zgadza się z nim jednak szefostwo jednej z najważniejszych instytucji Wall Street, Morgan Stanley. Zdaniem wiekszości ekonomistów umocnienie peso będzie przecinane korektami, a w ciągu roku jego skala powinna sięgnąć około 4 proc. Z tą prognozą nie zgadzają się jednak stratedzy Morgana Stanleya, według których korzystny przebieg rozmów w sprawie NAFTA znalazł już odzwierciedlenie w notowaniach peso, a zniżki notowań meksykańskiej waluty są bardziej prawdopodobne od zwyżek. W wydanej także w poniedziałek nocie specjaliści zalecili kupowanie za walutę meksykańską peso kolumbijskiego oraz rupii indyjskiej.
Notowania Bitcoina w trakcie środowej sesji silnie się osuwały, zmniejszając kapitalizację najstarszej kryptowaluty o $9 miliardów dolarów. Wszystko za sprawą decyzji amerykańskiej Komisji Giełd i Papierów Wartościowych (SEC) o odłożeniu w czasie rezolucji związanej z propozycją uruchomienia pierwszego w historii Bitcoinowego ETFu. Negatywne nastroje w śród inwestorów spychają BTC poniżej poziomu $6,5 tysiąca (miesięczne minima), oznaczając kolejną z rzędu spadkową sesję. Exchange-traded fund, czyli ETF, to fundusz inwestycyjny wiernie odwzorowujący wskazany indeks (na przykład giełdowy), a tytuły uczestnictwa w nim notowane są na regulowanych parkietach. ETFy dostępne są na światowych giełdach od 1993 roku i generują liczone w miliardach dolarów obroty. Sympatykom kryptowalut zależy na uruchomieniu ETFów opartych o wycenę Bitcoina (i innych kryptowalut), co miałoby skłonić instytucjonalnych, dużych graczy do większego zaangażowania się w cyfrowe aktywo gwarantując im większe bezpieczeństwo regulacyjne i stabilność niż standardowa giełda kryptowalutowa.
Rosja jest gotowa na konsekwencje jakichkolwiek sankcji, które mogą zostać nałożone przez USA – uważają analitycy z Moody’s Investors Service. Sprzedaż amerykańskich obligacji czy zmniejszenie ekspozycji na amerykańskiego dolara sprawiły, że rosyjska gospodarka jest mniej podatna na ryzyko kolejnych sankcji ze strony USA – uważa Kristin Lindow, analityczka z agencji Moody’s. Rosja przetrwałaby także mało prawdopodobne wprowadzenie sankcji związanych z rosyjskim zadłużeniem, co zostało niedawno zaproponowane przez część amerykańskich polityków. Od czasu, gdy w kwietniu Waszyngton zablokował największemu rosyjskiemu producentowi aluminium dostęp do rynków kapitałowych, bank centralny Moskwie zwiększył działania mające na celu ochronę rosyjskiego systemu finansowego. Od tamtej porty Rosja sprzedała 4/5 amerykańskich obligacji o wartości 81 mld dol. Oprócz sprzedaży amerykańskich obligacji, Rosja zwiększyła także udział chińskiego juana w swoich rezerwach walutowych oraz preferowała płatności w walutach lokalnych w kontaktach ze swoimi partnerami handlowymi. Rząd w Moskwie zaczął także testować alternatywę dla międzynarodowego systemu transakcji bankowych SWIFT.
Przez ponad dekadę Uniwersytet Medyczny w Tokio fałszował wyniki egzaminów wstępnych, by zapewnić przewagę liczebną mężczyzn-lekarzy, informuje „The Guardian”. Uczelnia przeprosiła po tym jak wewnętrzne śledztwo potwierdziło, że przez ponad dekadę fałszowane były wyniki egzaminów wstępnych w celu ograniczenia liczby studentek i zapewniania większej liczby lekarzy-mężczyzn w przyszłości. Proceder trwał od co najmniej 2006 r., co potwierdziło ostatnie doniesienia japońskich mediów. Uczelnia przeprosiła za fałszerstwo i poinformowała, że rozważy możliwość przyjęcia do grona studentów kobiet, które w przeszłości padły ofiarą procederu.
Akcje Tesli zyskały 10,99 proc. po tym, jak w mediach ukazała się informacja, że duży pakiet akcji spółki znajduje się w posiadaniu saudyjskiego funduszu majątkowego, a Elon Musk napisał na Twitterze, że rozważa wycofanie Tesli z giełdy i ma już zabezpieczone środki na ten cel. “Financial Times” poinformował, że państwowy saudyjski fundusz majątkowy nabył w tym roku od 3 do 5 proc. udziałów w Tesli. Stawia to Saudyjczyków w gronie ośmiu największych akcjonariuszy spółki. Wartość udziałów wynosi od 1,8 do 3,1 mld dol. Po tych doniesieniach akcje Tesli zyskiwały niemal 5 proc. Następnie za napędzanie wzrostów wziął się prezes spółki Elon Musk. Miliarder opublikował na Twitterze wpis, w którym poinformował, że rozważa wycofanie Tesli z giełdy, płacąc 420 dolarów za akcję, i ma już zabezpieczone finansowanie transakcji. W momencie publikacji cena akcji błyskawicznie podskoczyła z ok. 355 dolarów do ponad 370 dolarów. Potem prezes Tesli odpowiedział również na pytanie o swoją przyszłość w spółce. “Nie mam teraz pakietu kontrolnego i nie spodziewam się, by którykolwiek z akcjonariuszy posiadał taki pakiet, jeśli spółka będzie prywatna. Nie będę sprzedawał w żadnym z tych scenariuszy” – napisał Musk, który obecnie ma blisko 20 proc. udziałów w spółce.
Opracował: Sławek Sobczak