1. edycja regat Chicago – MacKinac zakończyła się dużym sukcesem polskiej jednostki. “Husaria” na dobrą sprawę jest jachtem polonijnym, ale zarejestrowanym jako POL 9146 z portem macierzystym w Gdyni i rozsławia imię naszej ojczyzny. Łódka nie jest nową konstrukcją, ale to wciąż ultraszybka maszyna do pokonywania sporych przestrzeni. Niestety dla załogi, ten jacht klasy Grand Prix nie jest najlepszym miejscem na wycieczkę. Jednokadłubowa oceaniczna żaglówka o ogromnej powierzchni żagli nie posiada żadnych udogodnień, wszystko w niej jest nastawione na uzyskiwanie wyników w wielkich regatach. Jacht typu Farr 52 po kilkunastu latach spędzonych na wodach całego świata, został kupiony przez Krzysztofa Kamińskiego w 2008 roku.

Dziewiczy rejs po remoncie, już jako Husaria, jednostka przeszła  w 2010 r. z Vancouver do San Francisco. Prawdziwym wielkim sprawdzianem jej możliwości był rejs spod kalifornijskich Złotych Wrót na Beef Island. W zatoce Trellis Bay na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych  odbył się w styczniu 2012 r. „Wagner Sailing Rally 2012”. Karaibski Memoriał Władka Wagnera zgromadził kilkuset Polonusów z wielu zakątków świata. Przez całe dziesięciolecia PRL-u nic o tym najdzielniejszym z dzielnych polskim żeglarzu nie wiedzieliśmy. Dopiero działania chicagowianina Andrzeja Piotrowskiego w latach 80. pozwoliły przybliżyć postać naszego rodaka, pierwszego w historii, który pod żaglami małego jachtu opłynął kulę ziemską.

Wracając do Husarii – jednostka zdała egzamin w ekstremalnych warunkach na szóstkę! Kamiński będący wówczas komandorem PYANA (Polish Yachting Association of North America) walnie przyczynił się do powodzenia imprezy na Karaibach, a za długą, męczącą wyprawę z przejściem Knału Panmskiego włącznie dostał prestiżową nagrodę Polskiego Klubu Żeglarskiego Nowy York: Polonijny Rejs Roku.  Po słynnym już Memoriale Władysława Wagnera  Husaria  wzięła udział w kilku prestiżowych regatach na Morzu Karaibskim z załogantami z Chicago i Kanady. Następnie Husaria pokonując tysiące mil  dotarła do Kanady. Polski jacht został zwycięzcą najdłuższych regat na świecie na wodach słodkowodnych. The Greatest Yacht Race on the Lakes – to oficjalny slogan tych gigantycznych zmagań. Kanadyjski LO ma 300 mil morskich, a wyścig na trasie Chicago-Mackinac liczy 333 mile drogowe jest więc o 19 km krótszy. Husaria była najszybsza bijąc 113 innych jachtów, które dopłynęły na linię mety w Port Credit.

Regaty z Chicago na MacKinac Island to dużo bardziej prestiżowe zawody. Krzysztof Kamiński w 2003 r. odniósł duży sukces jako współwłaściciel i dowodzący innym fantastycznym jachtem. Błyskawica wygrała wówczas klasę turbo co spotkało się z podejrzliwością w środowisku amerykańskich żeglarzy. Wygrana była tak sensacyjna, że na mecie wręczono dyplom wypisany at hoc, gdyż na oryginale była już wpisana nazwa wielkiego faworyta. W tym roku Husaria również została przyjęta na mecie z niedowierzaniem. Niewiele brakowało by został złożony oficjalny protest. Sprawę zamknął Bill Schanen, wydawca Sailing, najdłużej ukazującego się w USA magazynu o tematyce żeglarskiej. Ten właściciel pięknej i nowoczesnej łodzi Main Street, startującej w tej samej co Husaria grupującej 12 najszybszych średniej wielkości łódek Section 02 przypłynął ma metę 3 godziny po polskim jachcie i uciął jakiekolwiek dywagacje o nieczystej grze każąc się komisji regatowej puknąć w czoło.

Bo to co zrobili w tym roku na Macku polscy żeglarze było prawdziwym majstersztykiem. Zamiast tak jak wszyscy obrać kurs wzdłuż wybrzeża jeziora przy Michigan popłynęli ryzykancko niemal pod Milwaukee. Fale dochodziły do 8 stóp i  gdy złapali  korzystny wiatr ścięli biorąc kurs na jezioro Huron, mijając stojących we flaucie po drugiej stronie jeziora rywali. Według relacji naszych bohaterów przez szalone 45 godzin rejsu nie było żadnych wacht, wszyscy załoganci szarpali niemal bez przerwy. Na metę przypłynęli w poniedziałek przed południem jako absolutna awangarda zawodów. Przed nimi przypłynęło zaledwie parę łódek. Husaria oprócz zwycięstwa w swojej klasie zajęła znakomite 13. miejsce w klasyfikacji generalnej MacKinac Cup! Trudne warunki atmosferyczne w tym roku zmusiły do wycofania się z rywalizacji  ponad 60 załóg, w tym naszej Baby Jagi Renaty Kuszyk i Adama Ferenza. Dopłynęły na piękną wyspę Erizo De Mar Antoniego Czupryny i Waldemara Emmericha, Koko Loko 2 Tomasza Kokocińskiego oraz Freedom Mirosława Owczarka. Najlepiej wypadł ten pierwszy zajmując 4. miejsce w klasie Beneteau 36.7 i 9. w klasyfikacji ogólnej Chicago-MacKinac Trophy. Po przelicznikach tegoroczne zawody wygrały: Equation w Pucharze, Challenge w Trophy i Broderi w Cruising.

Mimo sprzyjających warunków rekordów  trasy ustanowionych przez Steva Fossetta (18 godzin i 50 minut na katamaranie Stars and Stripes) i Roy’a E. Disneya (23 godziny i 30 minut na łodzi Pyewacket w kategorii jachtów jednokadłubowych)  nie pobito. Najszybszym w tegorocznym wyścigu okazał się 70-stopowy Il Mostro, trasę pokonał w 28 godzin i 11 minut i na mecie był już w niedzielę po południu. My cieszymy się ze świetnej postawy Husarii płynącej w 14 -osobowym składzie:

Paul Borowczak

Pawel Darski

Pawel Gendek

Ivan Grekov

Jakub Hybicki

Zbigniew Jarzabek

Krzysztof Kamiński

Stanisław Kasiarz

Tymon Kielb

Anatol Korpacz

Hanna Kwiecińska

Yury Raulushka

Krzysztof Siemieński

Robert Janecki

Dwaj ostatni to zaciąg z Polski. Krzysztof zwany Siemionem to dziennikarz, reżyser i scenarzysta, znany działacz podziemnej “Solidarności”. Robert znany bardziej w świecie żagli jako Jabes, to jeden z najlepszych polskich żeglarzy i  nie ma co ukrywać – to, jako taktyk, obok Krzysztofa Kamińskiego ojciec sukcesu naszej załogi. Rejs na pewno na długo zapamięta czwórka debiutantów w regatach. Siemieński dla którego była to enta wyprawa pod żaglami pytany o wrażenia odpowiedziła: “A tak sobie posiedziałem na grzędzie”. Kamiński z kolei zaraz po powrocie z regat do Chicago zaczął działać na łódce. Przed zawodami wyposażył jacht w kilka nowych żagli i trochę elektroniki. Poszło 40 tysięcy dolarów, a potrzebnych dalej jest choćby kilka wyświetlaczy. Każdy kosztuje tyle co nowoczesny telewizor. Bo żeglowanie na tym poziomie wymaga niestety ciągłych nakładów. A samo pływanie jest naprawdę niebezpieczne, o czym przekonał nas dramat chicagowianina Jona Santarelliego, który zaraz po starcie wypadł za burtę jachtu Imedi i w sobotę znaleziono jego ciało…

Opracował: Sławek Sobczak