Rynek akcji pozostał wczoraj w cieniu zwykle niezwracającego uwagi i “nudnego” rynku obligacji skarbowych. Wzrost rentowności tych ostatnich był główną wiadomością poniedziałku. Inwestycyjny mainstream emocjonował się przede wszystkim werbalną awanturą prezydenta Trumpa z Iranem. Kolejny gospodarz Białego Domu chciałby uporządkować ten roponośny kraj, a zarazem głównego sponsora światowego terroryzmu.  Rynek ropy w zasadzie zignorował trumpowego tweeta. W trakcie dnia cena ropy Brent co prawda rosła o nawet 2 proc., ale ostatnie zakończyła dzień praktycznie bez zmian, tuż poniżej 73 dolarów za baryłkę. Wielkiego wrażenia nie zrobiły też prognozy mówiące o cenach rzędu 120 dolarów za baryłkę. Za to istotne rzeczy działy się na rynku amerykańskiego długu, gdzie doszło do zauważalnej przeceny obligacji skarbowych. Rentowność 10-letnich Treasuries wzrosła o ponad 6 pb., do 2,96 proc. To najwyższy poziom od czerwcowego posiedzenia FOMC. Z kolei dochodowość papierów 2-letnich podniosła się o 4 pb., wyznaczając nowe, 10-letnie maksimum na wysokości 2,6370 proc. Wzrost rentowności sygnalizuje spadek ceny obligacji. Tymczasem na rynku akcji było dość spokojnie. Po minimalnie ujemnym otwarciu nowojorskie indeksy wygrzebały się ponad kreskę. S&P500 i Nasdaq utrzymały się na plusie do końca dnia, zyskując odpowiednio 0,18 proc. i 0,28 proc. Dow Jones zakończył sesję utratą 0,06 proc. Cisza na Wall Street nie zaskakuje zważywszy na prawie puste kalendarium makroekonomiczne. W tym tygodniu raporty kwartale przedstawi aż 174 spółek z indeksu S&P500 (a więc prawie 35 proc.) i będzie to prawdziwa kulminacja sezonu wynikowego

Dla ekonomistów i inwestorów na rynkach finansowych hasło wojna handlowa sprowadzało się do niedawna wyłącznie do ceł. Tymczasem cła to jeden rodzaj broni w wojnie handlowej. Drugim są kursy walutowe. Zaczął prezydent USA Donald Trump, wprowadzając w marcu cła na chińskie towary o wartości 3 mld dol. Niewiele ponad tydzień później w podobny sposób odpowiedział Pekin. Później ze strony Amerykanów pojawiły się dwie listy, które w sumie dotyczyły towarów o wartości 250 mld dol. Chiny odpowiedziały jedną – na towary made in USA warte 50 mld dol. Te zapowiedzi pozostały na papierze. Na początku lipca oba kraje obłożyły się jednak nawzajem cłami o wartości 34 mld dol. Ze strony Ameryki lista ma być rozszerzona w najbliższych dniach do 50 mld dol. A w sierpniu w grę mogą wejść jeszcze kolejne cła, które dotyczyłyby importu z Chin towarów wartych – znów – 200 mld dol. A to tylko jeden z „celnych” frontów, jakie otworzył Trump. O tym jednak, jakie jest saldo handlowe danego kraju – czy ma on kilkaset miliardów dolarów rocznie deficytu, jak Stany Zjednoczone, czy kilkaset miliardów nadwyżki, jak Chiny – decydują również inne czynniki. W tym najbardziej zmienny – kursy walutowe. A trendy w walutach nie sprzyjają Ameryce. Działają za to na korzyść takich krajów jak Chiny. Dopiero niedawno przykuło to większą uwagę – zarówno obserwatorów, jak i polityków. Chinom jak dotąd nieszczególnie zależało na powstrzymaniu spadku notowań swojej waluty. Dopiero wczoraj nastąpiło pierwsze wyraźniejsze wzmocnienie od kilku tygodni.

“Odważni” analitycy przewidują, że pomimo ostatnich spadków ceny ropy na rynkach, do końca roku może ona dotrzeć do poziomu 120 dolarów za baryłkę – donosi MarketWatch. – To stykowy rynek. Podaż i popyt są blisko. Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, jeżeli Stany Zjednoczone faktycznie spełnią swoją obietnicę o sankcjach na irański sektor naftowy, ceny ropy WTI mogą dotrzeć do 120 dolarów – mówi Matt Badiali, starszy analityk w Banyan Hill. Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej globalny popyt na ropę ma wynieść w tym roku średnio 99,1 mln baryłek dziennie, natomiast podaż wynosiła w czerwcu 98,8 mln baryłek dziennie. Napięcie na rynku generują między innymi wojna domowa w Libii, bankructwo Wenezueli i wciąż nierozwiązana kwestia sankcji na Iran. Trump podgrzewa atmosferę, ostrzegając Iran, by „nigdy, przenigdy” nie groził Stanom Zjednoczonym, sam Iran z kolei, czując się oszukanym przez wycofujące się USA, nie czuje się już w obowiązku przestrzegać ustaleń wynikających z porozumienia i przygotowuje się do prac nad wzbogacaniem uranu.

Koncern Harley-Davidson, amerykański producent motocykli opublikował wyniki, które okazały się lepsze ( w przypadku zysków szósty kwartał z rzędu) niż oczekiwali analitycy, donosi Reuters. Firma, która ze względu na politykę celną prezydenta Trumpa zapowiedziała przeniesienie produkcji poza Stany Zjednoczone odnotowała 2,4 proc. wzrost dostaw na zagraniczne rynki do łącznie 29 546 motocykli w kwartale zakończonym 1 lipca 2018 r. Jednak w ujęciu globalnym dostawy obniżyły się o 11,3 proc. w ujęciu rocznym i wyniosły 72 593 maszyny. Producent podtrzymał swoją prognozę całoroczną w przedziale 231 do 236 tys. motocykli. Zysk netto spadł do $248,3 mln co daje 1,45 dolara na akcję z 258,9 mln dolarów.

Koncern Nike podniesie płace dla około 7500 pracowników, donosi Reuters. Decyzja o wzroście wynagrodzeń zapadła dwa miesiące po tym, jak producent odzieży sportowej przeprowadził dochodzenie odnośnie niestosownego zachowania w miejscu pracy, które doprowadziło do odejścia kilku przedstawicieli kierownictwa firmy. Korekta płac dotyczyć ma około 10 procent pracowników na wszystkich poziomach i w różnych rejonach świata. Na całym świecie amerykańska firma zatrudnia około 74 400 pracowników. Płaca menadżerów średniego poziomu w centrali w Portland wynosi od 40 tys. do 120 tys. dolarów rocznie, wynika z danych strony internetowej Glassdoor, specjalizującej się w wyszukiwaniu ofert pracy. Nike znalazło się pod obstrzałem po skandalu związanym z przypadkami niestosownych zachowań w miejscu pracy. W konsekwencji dyrektor generalny Mark Parker zmuszony został w maju do rezygnacji z zajmowanego stanowiska.

Portal “Weszło”, zasugerował na Twitterze, że dwóch członków piłkarskiej reprezentacji Polski mogło paść ofiarami finansowej afery związanej z firmą GetBack. Nie wiadomo o kogo dokładnie chodzi. Nie wiadomo też czy sprawa dotyczy piłkarzy lub członków sztabu. Jeżeli jednak jest prawdą, mogłoby się okazać, że taka afera miała znaczący wpływ na postawę i pracę dotkniętych nią osób, podczas mistrzostw świata w Rosji. GetBack to spółka windykacyjna zajmująca się skupowaniem przeterminowanych długów i polubownych ugodach z dłużnikami. W ostatnich miesiącach problemy firmy wywołały jednak finansową aferę. Szefowie GetBack, którzy zdecydowali się na pożyczenie ponad 2 mld zł, w 2018 roku przestali regulować swoje zobowiązania. Z opublikowanych w maju raportów wynikało, że w ubiegłym roku firma zanotowała stratę w wysokości 1,3 mld zł (!). To natomiast oznaczało, że przekroczyła ona wartość własnych kapitałów.

Opracował: Sławek Sobczak