Na mundialu chwila przerwy od emocji, podobnie powinno być w przypadku rynków finansowych, które zapewne będą spokojniejsze ze względu na święto w USA. Kibice czekają na piątkowe ćwierćfinały a inwestorzy na dane z rynku pracy USA oraz pierwszy dzień obowiązywania ceł na chińskie towary o wartości 34 mld USD.Duża część inwestorów zaczęła się obawiać, że osłabienie CNY i tąpnięcie na giełdzie w Szanghaju mogą być wiązane z silnym odpływem kapitału. Jednak werbalne wsparcie dla waluty ze strony władz monetarnych przekładające się na drugi dzień wyraźnego umocnienia juana oraz wyraźnie lepszy od prognoz PMI dla usług Chin powinny nieco rozwiewać obawy.

W całej Polsce trwają lub niedługo rozpoczną się masowe demonstracje w obronie niezależności Sądu Najwyższego. Sejm uchwalił, a prezydent podpisał ustawę, de facto odwołującą pierwszą prezes SN, Małgorzatę Gersdorf. Jej działalność od dawna jest solą w oku partii rządzącej a prowadzony przez nią sąd jest ostatnim bastionem niezależnego sądownictwa. Niewiele osób zdaje sobie sprawę o co naprawdę toczy się gra. Kompetencje Sądu Najwyższego są bardzo szerokie. To naczelny organ władzy sądowniczej w Polsce. Sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania oraz wykonuje inne czynności określone w konstytucji i ustawach. A to oznacza, że ma bardzo duży wpływ między innymi na gospodarkę, biznes i wszystkie firmy w Polsce. Pozostawmy na chwilę sprawy polityczne, łamanie konstytucji i spory o kompetencje różnych rodzajów władzy w Polsce. Faktem jest, że Sąd Najwyższy – który właśnie jest przejmowany przez Prawo i Sprawiedliwość i podporządkowywany władzy wykonawczej i ustawodawczej, ma bardzo duży wpływ na gospodarkę. To właśnie on decyduje o tym, co w biznesie jest zgodne z prawem, a co nie. A te orzeczenia dotyczą milionów osób i całej gospodarki. Obecnie rozgrywa się już druga bitwa o przejęcie kontroli nad Sądem Najwyższym. Pierwsza miała miejsce latem 2017 roku. Wtedy organizacje biznesowe stanęły murem za wymiarem sądownictwa. No może nie murem, bo wspólnego stanowiska nie poparła „Solidarność”. Próba zawłaszczenia Sądu Najwyższego budzi też żywy niepokój instytucji europejskich. Nie od dziś mówi się, że w Brukseli w końcu zdecydują się na uzależnienie wypłaty unijnych środków od przestrzegania zasad praworządności. W takim przypadku Polska znalazłaby się w wyjątkowo trudnym położeniu. Nie dość, że środki dla nas mają być obcięte o ok. jedną czwartą (czyli ok. 20 mld euro – nieco poniżej 90 mld złotych), to mogą zostać zablokowane całkowicie.

Znajdujący się w ciężkiej sytuacji sektor naftowy w Wenezueli może pozyskać bardzo potrzebne finansowanie z Chin, uważa tamtejszy minister finansów Simon Zerpa. Takie wnioski płyną z jego spotkania w Pekinie z przedstawicielami China Development Bank i China National Petroleum. Oficjel zapowiedział, że China Development Bank zainwestuje ponad 250 mln USD w celu zwiększenia wydobycia ropy w Wenezueli w Pasie Orinoko. Otrzymaliśmy potwierdzenie dotyczące bezpośredniej inwestycji o wartości ponad 250 mln USD od China Development Bank, mającej zwiększyć produkcję koncernu PDVSA. Ze swojej strony gromadzimy wspólne finansowanie specjalnej pożyczki, którą rząd Chin przyznaje Wenezueli za 5 mld USD bezpośrednich inwestycji w produkcję – powiedział Zerpa. Dodaje, że oba kraje podpiszą kolejne trzy lub cztery transakcje finansowania w nadchodzących tygodniach.

Operacje w Estonii prowadzone przez Danske Bank mogły zostać wykorzystane do wyprania aż 53 mld koron duńskich ($8,3 mld), wynika z raportu gazety Berlingske, na który powołuje się agencja Bloomberg. To znacznie więcej niż szacowane wcześniej 25 mld koron. Według Berlingske, zweryfikowana kwota została oparta na dokumentach z kolejnych 20 firm, które posiadały rachunki w estońskim biurze Danske Banku w latach 2007-2015. Duńska instytucja oczekuje, że do września zostaną ujawnione ustalenia dochodzenia wewnętrznego w sprawie prania brudnych pieniędzy. Do chwili opublikowania wyników dochodzenia bank odmawia udzielenia komentarza. Minister ds. Biznesu w Danii, Rasmus Jarlov, powiedział w tym tygodniu, że wewnętrzne dochodzenie w banku nie wystarczy, aby zadowolić rząd.

Rynek kryptowalut nie ma łatwego zadania podejmując kolejne próby budowania zaufania wśród ludzi i instytucji finansowych. Ciągłe ataki hakerskie na giełdy i kolejne próby prania brudnych pieniędzy z wykorzystaniem wirtualnych monet skutecznie zniechęcaja inwestorów do lokowania swoich środków na tym rynku. Dziś rano świat obiegła kontrowersyjna informacja – ktoś zakupił jednego syscoina za 96 bitcoinów, co daje równowartość 750 tys. dolarów. Transakcja miała miejsce pomimo, że notowania syscoina oscylują w granicach 0,15 – 0,25 dolara. Całe zajście miało miejsce na giełdzie Binance i nie jest to pierwszy taki przypadek. W lutym tego roku giełda została zaatakowana przez hakerów i musiała wyłączyć swoje usługi na kilka dni. Jednak tym razem sprawa wygląda o wiele poważniej. Ktoś dokonał transakcji, która nie miała prawa mieć miejsca. Cała sytuacja spowodowała chwilowy wzrost syscoina o 200 proc.

Ceny ropy w drugim półroczu wzrosną bardziej niż wcześniej oczekiwano, gdyż administracja prezydenta Donalda Trumpa zamierza do listopada zniszczyć irański eksport ropy, prognozuje bank Morgan Stanley. Ostrzejsza niż przewidywano polityka USA oznacza, że produkcja Iranu może spaść o 1,1 mln baryłek dziennie (bpd) w okresie, kiedy notowany jest znaczący wzrost popytu na ropę naftową. Amerykański bank inwestycyjny podkreśla również mocniejszy niż wcześniej zakładano spadek wydobycia w Libii i Angoli. Zdaniem instytucji, czynniki te powodują, że rynek w drugiej połowie 2018 r. będzie borykał się z niedoborem surowca szacowanym na około 600 tys. baryłek dziennie. W rezultacie, Morgan Stanley podniósł prognozowane ceny ropy.

Wkraczamy w jeden z najniebezpieczniejszych okresów dla światowej gospodarki od czasu upadku Muru Berlińskiego w 1989 r. “Wojna handlowa”, pomijając fakt, iż nie miała się w ogóle wydarzyć, obecnie zdominowała doniesienia medialne. Krótkowzroczność rządów na całym świecie jest olbrzymia, a biorąc pod uwagę historię wojen handlowych, wyjątkowo niepokojąca.

W tym momencie sprawy mogą się rozegrać w trojaki sposób:

“Lekki” kryzys, w ramach którego Stany Zjednoczone, Chiny i Europa uzyskają wyższe cła, jednak wstrzymają się od obwarowania się istnymi “murami” – prawdopodobieństwo: 25 proc.

Poważniejszy kryzys, w ramach którego eskalacja napięć handlowych nastąpi w okolicach 6 listopada, tj. wyborów połówkowych, i po tym terminie (ponieważ prezydent Trump będzie musiał udowodnić swojemu elektoratowi, że spełnia obietnicę “uzyskania dla Stanów Zjednoczonych lepszych warunków”) – prawdopodobieństwo: 50 proc .

Decyzja odpowiadająca ustawie Smoota-Hawleya z czerwca 1930 r. – prawdopodobieństwo: 25 proc.

Warto zauważyć, że każdy z tych scenariuszy prowadzi do osłabienia światowego wzrostu gospodarczego. W wojnie handlowej nie ma zwycięzców, a trend skierowany jest w niewłaściwą stronę, ponieważ nacjonalistyczne programy podważają status globalnych ram instytucjonalnych. Historia uczy nas, że może się to bardzo źle skończyć.

Opracował: Sławek Sobczak