Przed weekendem Wall Street drżało ze strachu przed wojną handlową pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Państwem Środka. Wizja dwóch gospodarczych mocarstw okładających się wzajemnie cłami, sankcjami i szykanami inwestycyjnymi sprawiła, że w czwartek spadki na nowojorskich parkietach zbliżyły się do 3 proc., a w piątek przekroczyły 2 proc. W trakcie weekendu decydenci po obu stronach Pacyfiku zdali sobie sprawę, że posunęli się zbyt daleko. Premier Chin Li Keqiang zadeklarował, że negocjacje dotyczące dostępu amerykańskich firm do chińskiego rynku będą kontynuowane. Emocje tonował także amerykański sekretarz skarbu. Steven Mnuchin powiedział, że jest “ostrożnie optymistyczny”, iż USA i Chiny osiągną porozumienie, aby uniknąć opłat celnych. W piątek Chińczycy wstrzymali się z nałożeniem ceł na amerykańską soję (ma to być ostateczność). Tymczasem Amerykanie mieli postulować obniżenie ceł na samochody importowane z USA (jako jeden z czynników mających obniżyć nierównowagę handlową). Z kolei Sekretarz Skarbu Mnuchin w wywiadzie dla telewizji Fox powiedział, że liczy na to, że uda się znaleźć dobre porozumienie z Chińczykami.

Dzięki poniedziałkowym wzrostom amerykańskie indeksy odrobiły piątkowe straty, odbijając się z poziomów bliskich dna lutowej korekty. Posiadaczom akcji pomogła ugodowa postawa Chin oraz złagodzenie retoryki przez administrację USA. Po optymistycznym początku i środkowosesyjnej stabilizacji ostatnie dwie godziny handlu przypieczętowały dominację giełdowych byków. Dow Jones poszedł w górę o 670 punktów, a więc 2,85 proc. S&P500 urósł o 2,72 proc., a Nasdaq aż o 3,26 proc. W przypadku tego ostatniego była to najsilniejsza dzienna zwyżka od sierpnia 2015 roku. Zaś Dow Jones zaliczył najlepszą sesję od 2,5 roku. W awangardzie zwyżki znalazł się sektor technologiczny. Ale nie cały. Walory Facebooka tylko dzięki rzutowi na taśmę zakończyły dzień na plusie. Firma Marka Zuckerberga może poważnie ucierpieć na skutek skandalu ze sprzedawaniem danych użytkowników. W tym zwłaszcza firmom specjalizującym się w marketingu politycznym. Od momentu ujawnienia tej sprawy giełdowa wartość Facebooka zmalała o 15 proc.

Dobrze poinformowane źródła w nowojorskim oddziale FED poinformowały Wall Street Journal, jakoby John Williams (obecny szef oddziału w San Francisco) miał uzyskać pozytywną rekomendację na następcę Williama Dudley’a, który odchodzi w najbliższych miesiącach na emeryturę. Oficjalna decyzja ma zapaść w przyszłym miesiącu. To zwiększa szanse na nominację Richarda Clarida z Uniwersytetu Columbia, oraz funduszu PIMCO na wiceprezesa FED – WSJ spekulował o tym na początku marca. Na krótkiej liście był jednak też Lawrence Lindsey, były główny doradca gospodarczy prezydenta G.W.Busha jr. w latach 2001-02, a wcześniej, bo w okresie 1991-97 członek zarządu FED. Donald Trump pomimo wcześniejszych deklaracji mówiących o zawetowaniu przyjętej przez Kongres  ustawy wydatkowej (1,3 bln dolarów), ostatecznie ją podpisał, co ucina spekulacje nt. możliwości ponownego zamknięcia instytucji rządowych. Opublikowane dane nt. zamówień na dobra trwałego użytku wypadły w lutym lepiej niż oczekiwano (3,1 proc. m/m, oraz 1,2 proc. m/m w ujęciu bazowym). Sprzedaż nowych domów w lutym była bliska oczekiwanym 622 tys. – odczyt wyniósł 618 tys.

Bilans po ostatnim tygodniu nie wyszedł dobrze dla dolara, ostatecznie amerykańska waluta ugięła się pod presją mało ,,jastrzębiego” przekazu FED (Rezerwa zamierza podwyższać stopy w zaplanowanym wcześniej tempie z czym zdaje się czuć komfortowo), a także zamieszania związanego z wojnami handlowymi. Dzisiaj amerykańska waluta nieznacznie traci na większości ustawień – wyjątkiem jest duet dolar/jen, który odbija za sprawą niższego popytu na tzw. bezpieczne przystanie, po tym jak rynki akcji szykują się do korekcyjnego odbicia po spadkowym tygodniu. Sytuacja techniczna tej pary może jednak ograniczać skalę odbicia – układy dziennych wskaźników są ,,połamane”, a na wykresie bazowym można wyznaczyć opór już przy 105,24. Na pozostałych układach dolar słabnie, co dobrze widać po zachowaniu się koszyka dolara BOSSA USD. Dolar najbardziej słabnie dzisiaj wobec walut Antypodów, oraz skandynawskich, które korzystają na ociepleniu globalnych nastrojów. Mocny ruch widać dzisiaj też na głównej parze walutowej, tj. EUR/USD (1,2363).

 

Sputnik to rosyjska agencja informacyjna o międzynarodowym zasięgu, sieć stacji radiowych oraz wielojęzyczny multimedialny portal informacyjny. Proputinowska agencja z dziką satysfakcją poinformował o końcu potęgi  … dolara. Świat miał ponoć zadrżeć w posadach po tym jak w Pekinie Czang Depeng z Chińskiej Komisji Regulacyjnej do spraw papierów wartościowych prowadzącej w ChRL nadzór nad emisją, handlem i rozliczaniem kontraktów Futures, ogłosił wprowadzenie nowych kontraktów na ropę naftową. Decyzja Chin o powołaniu kontraktów na ropę w juanach na Szanghajskiej Międzynarodowej Giełdzie Surowców Energetycznych ma osłabić ostatni i kluczowy czynnik wartości i siły nabywczej dolara amerykańskiego, czyli powiązanie go z ropą. Dotychczas ropę naftową można było kupić za pomocą dwóch kontraktów terminowych West Texas Intermediate, czyli WTI, które sprzedawane były na giełdzie w Nowym Jorku na Manhatanie przez CME Group, oraz Brent oferowane na giełdzie w Londyńskim City. Zmuszało to wszystkich uczestników rynku, a więc producentów ropy i jej nabywców, do handlu ropą na owych giełdach, akceptowaniu wpływów pośredników na ropę oraz waluty preferowanej, czyli dolara. Największymi importerami ropy naftowej są Unia Europejska, która importuje 11,5 miliona baryłek dziennie, Chiny 8,5 miliona baryłek dziennie, Stany Zjednoczone 8 milionów baryłek dziennie i Indie 5 milionów baryłek dziennie. Jak widać, rynek azjatycki stanowi lwią część globalnego popytu na ropę. – Od dziś zaczyna się koniec dolara. Zmaleje popyt, stopnieją i rezerwy dolarowe. Upadnie ostatni czynnik amerykańskiego dobrobytu, sztucznie wysoka siła nabywcza jego waluty – wieszczy Sputnik, który chwilę później podał, że kraje Unii Europejskiej i Ukraina po wydaleniu rosyjskich dyplomatów otrzymają „odpowiedni prezent” w postaci wydalenia przedstawicieli ich ambasad w Rosji. Kremlowska tuba propagandowa poświęca też sporo miejsca na opis leżącej na łopatkach amerykańskiej gospodarki. Chciałoby się powiedzieć: ” You wish!”…

Opracował: Sławek Sobczak