Już poniedziałek zdradzał objawy zmęczenia w obozie byków. Wtorek przyniósł już pełny, lecz spokojny odwrót. Nasdaq Composite spadł po raz pierwszy od ośmiu sesji po tym, jak dzień wcześniej ustanowił rekord wszech czasów. Tym razem Wall Street została zdominowana przez amerykańską politykę. Po pierwsze, inwestorom niezbyt spodobało się nagłe zwolnienie spraw zagranicznych Rexa Tillersona. Ten były wieloletni prezes Exxon Mobile postrzegany był jako osoba odpowiedzialna i wyważona, kontrolująca nieco działania prezydenta Trumpa. Fatalny był też styl tej dymisji – do tej pory prezydenci USA nie zwalniali swoich sekretarzy stanu za pośrednictwem Twittera. Dymisja Tillersona może sugerować ostrzejszy kurs w polityce handlowej Stanów Zjednoczonych. Czyli więcej ceł, więcej protekcjonizmu i więcej nieprzewidzianych decyzji. Coś takiego nie sprzyja dużemu biznesowi. Temu mniejszemu też niespecjalnie pomoże. Na dodatek wiele mówiło się o nowych cłach, jakie administracja Donalda Trumpa ma nałożyć na chiński import. W mediach pojawiła się kwota 60 mld dolarów chińskiego importu z branży telekomunikacyjnej i technologicznej, która ma być objęta nowymi taryfami. Te doniesienia wraz z dymisją Tillersona psuły nastroje inwestorom. Dow Jones stracił koleje 0,68 proc. – pomimo wzrostowego otwarcia osuwając się praktycznie nieprzerwanie do ostatnich minut handlu. Taka sesja robi niezbyt dobre wrażenie. Podobny wynik (-0,64 proc.) i w takim samym stylu zaliczył S&P500. Przecenie tym razem nie oparły się spółki technologiczne. Nasdaq spadł o 1,02 proc., przerywając serię siedmiu wzrostowych sesji z rzędu. Mieszane odczucia mogły też wywołać najnowsze dane o inflacji. Amerykański wskaźnik CPI wzrósł w lutym o 0,2 proc. mdm i 2,1 proc. rdr. Był to wynik zgodny z oczekiwaniami ekonomistów. Z jednej strony dało się odczuć ulgę, że jednak inflacja nie rośnie tak szybko, jak się można było obawiać. Z drugiej jednak strony to wciąż wynik powyżej 2-procentowego celu inflacyjnego Rezerwy Federalnej i skłaniający do dalszych podwyżek stóp procentowych. A to przecież niekorzystny czynnik dla cen akcji.

W ciągu ostatnich dni agencja Reuters przeprowadziła ankietę pośród 105 ekonomistów z całego świata. 90 proc. z nich przyznało, że martwi się obecną retoryką Donalda Trumpa, która może doprowadzić do światowego konfliktu w handlu międzynarodowym. Ponad 80 proc. ankietowanych ekonomistów jest zdania, że proponowane przez Trumpa cła wyrządzą amerykańskiej gospodarce więcej szkody niż pożytku. To nic nowego. Byliśmy już świadkami podobnych przepychanek na arenie międzynarodowej w przeszłości. To czym obecna sytuacja różni się od poprzednich to upór z jakim Trump dąży do wprowadzenia zmian i przekonanie, że to z czym obecnie się zmagamy to jedynie czubek góry lodowej amerykańskiego protekcjonizmu. (…) Nie sądzę, aby którakolwiek ze stron miała odpuścić i byłoby to niezwykle zaskakujące jeśli główni partnerzy handlowi Stanów Zjednoczonych nie odpowiedzieli własnymi taryfami na amerykańskie produkty – przyznaje w swoim porannym komentarzu rynkowym Ethan Harris, ekonomista Bank of America Merrill Lynch.

 

Google rozprawia się z reklamami kryptowalutowymi. Firma aktualizuje swoje zasady dotyczące reklam związanych z usługami finansowymi, aby zakazać jakichkolwiek reklam dotyczących treści związanych z kryptowalutami, w tym ofert nowych monet (ICO), portfeli i porad handlowych – poinformował w rozmowie z CNBC dyrektor ds. zrównoważonych reklam Google, Scott Spencer. Oznacza to, że nawet firmy które świadczą usługi związane z kryptowalutami w sposób legalny nie będą mogły wyświetlać reklam za pośrednictwem żadnego z produktów reklamowych Google, które umieszczają reklamy zarówno we własnych witrynach jak i witrynach innych firm. Zgodne z informacją przekazaną przez Google, ta aktualizacja wejdzie w życie w czerwcu 2018 roku. Twarde podejście firmy Google jest zgodne z podobnym zakazem, który Facebook ogłosił na początku tego roku.

Dokładnie 2 dolary za baryłkę – o tyle w piątek wzrosła cena ropy WTI. Głównym powodem wzrostu cen był raport z amerykańskiego rynku pracy. Inwestorzy przyjęli założenie, że rynek pracy ma się w jak najlepszym porządku, presja inflacyjna jest niska, a gospodarka się rozwija w najlepsze, więc zapotrzebowanie na ropę powinno rosnąć. Pojawiły się również kolejne głosy.m.in Charlesa Evansa, jakoby Fed powinien wstrzymać się z kolejną podwyżką stóp procentowych aż do połowy roku, właśnie ze względu na niską inflację. Jednocześnie zwyżki cen ropy wsparł również wieczorny odczyt Baker Hughes odnośnie liczby aktywnych odwiertów w USA. Pierwszy raz od 7 tygodni liczba ta nieznacznie spadła (o 4). Po weekendzie rynek obudził się sennie, konsolidując się pomiędzy maksimum z piątku, a ceną 60 dolarów za baryłkę. Nawet dane nt. amerykańskiej inflacji nie wypłynęły w żaden wyraźny sposób na cenę czarnego złota.   Amerykański Instytut Paliw wskazał natomiast na wzrost wielkości zapasów o 1,2 miliona baryłek, natomiast zapasy benzyny spadły o 1,3 miliona. Ten odczyt również nie spowodował wyraźnej zmienności. Kolejna nadzieja na przebudzenie inwestorów to jutrzejszy, dokładniejszy odczyt EIA do rynku ropy – konsensus rynkowy oczekuje wzrostu zapasów o ponad 2 miliony baryłek, oraz podobnie jak w API – spadku zapasów benzyny. Gorąco natomiast robi się wokół  OPEC. Jeden z komentatorów Bloomberg, Warren Patterson stwierdził, że amerykański eksport ropy do Azji może podważyć kolejny raz pozycję kartelu – do tej pory z resztą całkiem silną na Dalekim Wschodzie. Dodatkowo wśród samego kartelu znów dochodzi do rozłamu.

Naukowcy z Globalnego Banku Nasion alarmują: nasze bezpieczeństwo żywieniowe na skutek zmian klimatu jest zagrożone znacznie bardziej, niż wszystkim się wydaje. W tym zimowym dniu wszystko zostało postawione na głowie: na Kole Podbiegunowym padał deszcz, a w Rzymie pojawił się śnieg. Zmiany te zauważyli także ci, którzy zebrali się w Globalnym Banku Nasion na Svalbardzie. Naukowcy, aktywiści, dyrektorzy i urzędnicy państwowi zebrali się w Longyearbyen, stolicy Svalbardu, aby świętować 10 rocznicę utworzenia „Skarbca Zagłady”. To tu przechowywane są nasiona roślin z całego świata na wypadek apokaliptycznych konsekwencji zmian klimatu i wojen. W ostatnich latach pojawiło się jednak nowe wyzwanie dla osób zaangażowanych w ten niezwykły projekt – zmiany klimatu są znacznie szybsze, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. W efekcie na terenie obiektu znajdującego się w zboczu góry pojawił się przeciek powstały na skutek stopnienia wiecznej zmarzliny. Norwegia wydaje teraz ok. 20 mln dol., aby zabezpieczyć i ulepszyć obiekt, ale nie chodzi tylko o sam budynek. Svalbard jest najdalej wysuniętym na północ miejscem na ziemi, do którego można podróżować komercyjnie. Nasiona są przechowywane w temperaturze minus 18 stopni C na głębokości 100 metrów we wnętrzu góry za sześcioma stalowymi drzwiami. W świecie idealnym przechowywane zasoby nigdy nie zostałyby wykorzystane. Obiekt ten ma być miejscem przechowywania zapasowych materiałów z banków genów na całym świecie, które są zorganizowane w ramach Międzynarodowego Traktatu o Zasobach Genetycznych Roślin dla Wyżywienia i Rolnictwa. Wyjątkiem są Chiny, które nie podpisały Traktatu i tworzą swój własny bank nasion i genów poza ramami współpracy międzynarodowej. Niektórzy jednak mają też inne cele niż te związane z żywnością. Irlandczycy umieścili w Globalnym Banku Żywności nasiona jęczmienia, z którego wytwarzają whiskey. Popyt na ten alkohol z pewnością będzie duży, gdy nadejdzie najgorsze.

McDonald’s Corp. wprowadza innowacje w szybkim tempie. Firma wdraża nowe technologie, opcje dostaw czy odnowione menu. Jednak wysiłki firmy mogą odnieść skutki odwrotne od zamierzonych. Zmiany w sieciówce uderzyły bowiem w pracowników, którzy zmagają się z koniecznością nabywania nowych umiejętności, nadmiarem obowiązków oraz brakiem podwyżek. Branża fast-food zmaga się co prawda już od dawna z dużą rotacją pracowników, jednak przy tak niskim bezrobociu jak obecnie znalezienie nowych pracowników staje się dla firm coraz większym problemem. Z raportu People Report wynika, że rotacja wśród osób zatrudnionych w lokalach typu fast-food jest obecnie największa od 1995 roku, czyli od momentu rozpoczęcia zbierania danych na ten temat. Wprowadzenie nowych inicjatyw poprawiło wyniki McDonald’s, jednak utrudniło zatrzymywanie pracowników. W zeszłym roku sieć zatrudniała 235 tys. pracowników. Każdy z nich generował przychód w wysokości 97 tys. dol., co oznacza duży wzrost w porównaniu z poprzednim rokiem (65 tys. dol.). Może to wskazywać na rosnącą efektywność pracy, ale równie dobrze świadczyć o tym, że pracownicy są poddawani nadmiernym obciążeniom.

Opracował: Sławek Sobczak