Po największym od ponad pięciu lat dziennym spadku indeks S&P500 wzrósł wczoraj o 1,74 proc. Sesja była nerwowa i tak naprawdę nie przyniosła decydującego rozstrzygnięcia. Trudno jest przesądzić, czy to koniec spadków. Dzień wcześniej zobaczyliśmy pierwszą istotną przecenę amerykańskich akcji od blisko dwóch lat.  S&P500 i Dow Jones straciły ponad 4 proc. Dla tego pierwszego była to najsilniejszy dzienny spadek od 2011 roku, a dla drugiego największa punktowa strata w całej historii. “Rzeź giełdowych byków” po tak długim czasie nieustannych wzrostów była szokiem dla inwestorów. Nic więc dziwnego, że we wtorek także było nerwowo. Kontrakty terminowe przez większość dnia zapowiadały otwarcie pod kreską. Po otwarciu Dow Jones stracił ponad 2 proc. Lecz Amerykanie przystąpili do handlu w znacznie lepszych nastrojach niż Europejczycy i szybko wyprowadzili indeksy ponad kreskę. Zryw ten nie trwał jednak zbyt długo. Dow Jones, S&P500 i Nasdaq szybko zabarwiły się lekką czerwienią. W połowie sesji giełdowe byki zaatakowały ponownie. I znów sukces był tylko chwilowy, ilustrowany małą piramidką na wykresie dziennym. Dopiero ostatnia godzina handlu przyniosła rozstrzygnięcie. Inwestorzy zabrali się za kupowanie przecenionych (lecz wciąż bardzo drogich) akcji. Dow Jones zyskał blisko 570 punktów (czyli 2,33 proc.) po tym, jak dzień wcześniej stracił prawie 1200 pkt. S&P500 urósł o 1,74 proc., a Nasdaq o 2,13 proc.. Dzienna amplituda Dow Jonesa przekroczyła 1100 punktów, co tylko świadczy o tym, jak bardzo zmienna była to sesja. Tym niemniej był to najsilniejszy dzienny wzrost tego indeksu od listopada 2016 roku.

Na rynku zaczęły się pojawiać spekulacje względem do tego, co takiego wydarzyło się w poniedziałek, że przecena była aż tak gwałtowna. Niektórzy łączą panikę z potężnym wymuszonym popytem na kontrakty terminowe na indeks VIX ze strony funduszy ETF grających na spadek zmienności. Po wczorajszej sesji posiadacze tego typu produktów w jeden dzień stracili ponad 90 proc. (!) zainwestowanego kapitału, tracąc łącznie ok. 3,4 mld dolarów. To obrazuje skalę ryzyka związanego z rosnącym znaczeniem ETF-ów na nowojorskich giełdach. Z kolei amerykańskie władze stwierdziły, że na rynku akcji nic złego się nie stało – giełdy i system rozliczeniowy funkcjonowały poprawnie. “To była normalna korekta, chociaż spora” – skwitował sekretarz skarbu USA Steven Mnuchin. Pan Mnuchin trzeźwo zauważył, że od wyborów prezydenckich giełda urosła o ponad 30 proc. Korekta zatem nie powinna dziwić.

Kurs bitcoina stabilizuje się między poziomami 7 a 8 tys. dolarów, po mocnym odbiciu, jakie miało miejsce na rynku kryptowalut w dniu wczorajszym. Odbicie zaś zostało poprzedzone przez prawdziwą rzeź byków na rynku kryptowalut. Dane udostępniane przez CFTC wskazują, że Wall Street, jeszcze przed ostatnimi zjazdem cen bitcoina, zajęła mocne pozycje spadkowe. Po spadkach, jakie miały miejsce na rynku kryptowalut w ostatnim okresie, które sprowadziły kurs bitcoina do poziomów o 70 proc. niższych od grudniowych rekordów, wtorek przyniósł mocne odbicie na rynku. Kurs bitcoina podszedł pod poziom 8 tys. dolarów, ale nie udało mu się go pokonać. W rezultacie, w środowy poranek cena bitcoina stabilizuje się ponad poziomem 7 tys. dolarów. W ciągu ostatniej doby bitcoin zyskał 20 proc. Teraz sprawdzianem dla najpopularniejszej kryptowaluty może być trwalsze pokonanie bariery 8 tys. dolarów. Może temu sprzyjać uspokojenie emocji inwestorów, jakie następuję po ostatnich spadkach na rynkach akcji. Jeśli jednak powrócą tam niepokoje, sprawdzian ten może być dla kryptowaluty nieudany. Jak rzadko ostatnio, niemal cały rynek kryptowalut pokryty jest zielenią. Najpopularniejsze kryptowaluty zyskują od 16 proc., jak bitcoin cash do 27 proc. jak ethereum. Z krypto walutowego TOP10 największe wzrosty są udziałem kryptowaluty NEO, która zyskuje 50 proc.

Niewątpliwe sukcesy rakiety Falcon 9 sprawiły, że pasjonaci eksploracji kosmosu z zapartym tchem spoglądali wczoraj w stronę przylądka Canaveral, skąd wystartował najnowszy i największy produkt firmy SpaceX. Rakieta transportowa  – bo tak właśnie brzmi nazwa nowego dzieła firmy Muska – powstała z myślą o cyklicznych lotach na Księżyc i Marsa! W tym miejscu wypada wspomnieć o mocno nietypowym ładunku, jaki w swym pierwszym locie wynieść ma w kosmos Falcon Heavy. W zasobniku transportowym rakiety umieszczono bowiem wiśniową Teslę Roadster. Za kierownicą auta znalazł się specjalny, przypominający nieco słynnego “Stiga”, manekin o nazwie Starman. To oczywiście świetna promocja amerykańskiego producenta mająca podważyć coraz głośniejsze komentarze o słabej kondycji finansowej Tesli. Nie zmienia to jednak faktu, że w kosmos poleciał model, który – chociaż znamy już jego cenę (200 tys. dolarów) – trafić ma na rynek dopiero w 2020 roku… Celem pierwszej misji Falcona Heavy jest osiągnięcie orbity Marsa. Zdaniem prezesa Tesli Elona Muska po udanym starcie wiśniowa Tesla pozostanie w kosmosie “przez miliard lat”. Na pytanie, po co wysyła w kosmos samochód, Musk z rozbrajającą szczerością odpowiada, że “to nie ma żadnego sensu, a robimy to dla zabawy”…

Aplikacja Snapchat ciągle nie przynosi jej twórcom zysków. Mimo tego najnowsze wyniki bardzo pozytywnie zaskoczyły. Inwestorzy na amerykańskiej giełdzie rzucili się do kupowania akcji. Ich wartość rośnie blisko 20 proc. Snapchat do tej pory nie mógł się pochwalić najlepszymi wynikami. Popularna aplikacja należąca do giełdowej spółki Snap Inc. raczej zawodziła inwestorów. Zmieniło się to wraz z publikacją najnowszych wyników, które pierwszy raz od giełdowego debiutu pobiły prognozy. Przychody Snap Inc. w czwartym kwartale 2017 roku wyniosły 285,7 mln dolarów, podczas gdy analitycy spodziewali się wyniku gorszego o ponad 30 mln dolarów. W porównaniu z końcówką 2016 roku oznacza to poprawę o ponad 70 proc. To wciąż za mało żeby Snapchat przynosił zyski, ale i tak nikt nie zakładał takiego scenariusza. Nadzieję na pierwsze zyski daje wzrost aktywnych użytkowników aplikacji. Eksperci spodziewali się, że Snapchat będzie mógł się pochwalić wynikiem na poziomie 184 mln. Tymczasem każdego dnia jest ich około 187 mln. To o 5 proc. więcej niż w trzecim kwartale 2017 roku i o prawie 18 proc. więcej niż rok wcześniej. Na początku 2016 roku z aplikacji korzystało 122 mln osób. yniki rozpaliły wyobraźnię inwestorów, którzy rzucili się do kupowania akcji. Kurs przekracza już 17 dolarów za sztukę.

Opracował: Sławek Sobczak