Bitcoin nie jest narzędziem atrakcyjnym dla przestępców, od handlarzy nielegalnymi towarami po finansowych krętaczy – takie wnioski płyną z raportu analityków firm FDD i Ellicit, specjalizujących się w ekspertyzach dotyczących kryptowalut. Pranie pieniędzy z przestępstw to mniej niż procent wszystkich transakcji w najsłynniejszej kryptowalucie. Specjaliści postanowili sprawdzić, ile prawdy jest w zarzutach, że bitcoinami obraca świat przestępczy. I jak twierdzą, zjawisko ma bardzo ograniczony charakter. Co ciekawe, eksperci doszli też do wniosku, że najważniejszym regionem świata, w którym dochodzi do nielegalnych operacji przy użyciu bitcoina jest Europa – ilość takich transakcji była tu np. pięciokrotnie wyższa niż w Ameryce Północnej. Hakerzy wracają do walut narodowych – konkludują eksperci Proofpoint.
Po trwającej pięć tygodni wzrostowej passie, podczas której królewski kruszec podrożał o prawie 90 dolarów na jednej uncji, złoto zakończyło miniony tydzień z symboliczną, 0,4-procentową stratą. W piątek za uncję trzeba było zapłacić 1334 dolarów. Co prawda oczy inwestorów skierowane są na zawieszenie działania instytucji rządowych w USA, ale ta sytuacja nie powinna przełożyć się na ceny metali szlachetnych. Brak porozumienia w sprawie budżetu w amerykańskim Kongresie doprowadził do tzw. shutdownu, czyli paraliżu instytucji rządowych. Rozmowy dotyczące prowizorium budżetowego będą kontynuowane w nowym tygodniu. I wiele wskazuje na to, że kryzys uda się szybko zażegnać. Jak pokazuje historia, te wydarzenia nie powinny mieć większego wpływu na amerykańską gospodarką i ceny złota (oczywiście o ile paraliż nie będzie przedłużał się w nieskończoność), więc posiadacze kruszcu nie powinni liczyć na wzrosty notowań, dla których fundamentem miałoby być właśnie zawieszenie instytucji rządowych. Od 1990 roku – podczas czterech kolejnych „shutdownów” w USA – królewski kruszec tracił bowiem na wartości. Podobnie do złota, zachowywały się w minionym tygodniu inne metale szlachetne. Srebrno zanotowało 1,3-procentowy spadek wartości, utrzymując się jednak na poziomie powyżej 17 dolarów uncję. Potaniał także pallad, kończąc piątkową sesję na pułapie 1110 dolarów za uncję. Jedynie platyna wyłamała się z tendencji spadkowej, zyskując około 1,5 procent i docierając – po ponad miesiącu systematycznych wzrostów – do ceny 1000 dolarów z uncję.
Ręce opadają: najwyraźniej przynajmniej część z wyprodukowanych dotychczas iPhone’ów X, wartych dobre 5000 złotych posiada wręcz banalny feler – podczas połączeń przychodzących ekran urządzenia pozostaje martwy, jakby nic się nie stało. Fala skarg zalała fora internetowe firmy Apple – pisze brytyjski dziennik „Daily Mail”. – Wściekli i rozgoryczeni klienci domagają się, by producent natychmiast zaczął usuwać usterkę. Defekt jest wyjątkowo irytujący: ekran iPhone’a X zachowuje się w trakcie połączenia przychodzącego, jakby nic się nie działo – jest wygaszony, nie pozwalając nie tylko sprawdzić, kto dzwoni, ale nawet odebrać połączenia. W takiej sytuacji najprostszy, byleby działający, telefon zaczyna mieć nad najnowszym produktem Apple przewagę. O ironio, smartfon przedstawiany przez swoich twórców jako najnowsza zdobycz techniki i najbardziej wyrafinowane urządzenie na rynku, zbiera też najwieksze cięgi.zaliczył już kłopoty z bateriami, zarzuty o powodowanie wypadania włosów, bólu głowy i oczu oraz krytykę z powodu zawodności w warunkach zimowych. Wszystkie te skargi powróciły przy okazji nowych kłopotów firmy. – Doświadczam bólu głowy za każdym razem, kiedy korzystam z tego telefonu dłużej niż dziesięć minut – przekonuje jeden z autorów wpisów na firmowym forum. – To nigdy nie przydarzyło mi się na innym urządzeniu – kwituje. Jak twierdzi „Daily Mail”, Apple póki co odmawia komentarza na temat zawodnych ekranów.
Bez kas, bez kolejek, bez marnowania czasu. To największe zalety sklepu „Amazon Go”, którą chwali się właściciel największego sklepu internetowego na świecie. Tak wyglądają zakupy przyszłości. Jak na swojej stronie informuje Amazon, zakupy w tym sklepie przyszłości może zrobić każdy klient sklepu internetowego. Musi tylko posiadać smartfon, na którym zainstaluje darmową aplikację „Amazon Go”. Dopiero wtedy można przy jej pomocy otworzyć bramkę, przypominającą wyglądem bramki w metrze, i wejść do sklepu. Podczas zakupów, o ile nie chcemy porozmawiać, smartfon nie będzie już potrzebny. Od przekroczenia bramek klientami „zajmie się” system złożony z setek małych kamer wyposażonych w czujniki i zamontowanych pod sufitem sklepu. Amazon nie zdradza sposobu ich działania. Ujawnia jedynie, że wyposażone są one w specjalne algorytmy uczenia się. W ten sposób “oprowadzają” one po sklepie każdego klienta i rejestrują wszystkie towary, które wkłada on do koszyka. Zawsze mamy szansę na zmianę decyzji, ponieważ kamery rejestrują również moment, w którym odkładamy na półkę towar, z którego zrezygnowaliśmy. Zapłata za zakupy ściągana jest z karty kredytowej, której dane wprowadzono do aplikacji dostępowej i realizowana jest po opuszczeniu sklepu przez klienta.
W Paryżu rozpoczął się właśnie proces dotyczący wyrafinowanego oszustwa. Znane wydawnictwo przez 50 lat sprzedawało klientom reklamy w nieistniejących czasopismach. Śledczy twierdzą, że ofiarą naciągaczy padło aż kilka tysięcy firm. Według śledczych mechanizm oszustwa był prosty. Wydawnictwo CETA znajdowało chętnych na kupienie reklam w swoich czasopismach. Handlowcy twierdzili, że tytuły, które reprezentują, są znane na rynku i mają nakłady liczone w dziesiątkach tysięcy. Sęk w tym, że te tytuły nigdy nie istniały w rzeczywistości. CTEA zbudowało sobie legendę, według której miało w portfolio kilkadziesiąt specjalistycznych pism o średnim nakładzie 50 tysięcy egzemplarzy. W rzeczywistości drukowało średnio jedynie 300 kopii, które rozdawało reklamodawcom, przekonanym, iż wydali pieniądze na reklamę w renomowanym piśmie. Oskarżenie obejmuje jedynie okres od 2002 do 2008, ale cały proceder miał trwać od lat 60. ubiegłego wieku. Dlaczego przez tyle lat nikt go nie odkrył? Głównie dlatego, że oszukani wydawali stosunkowo niewielkie kwoty – do kilku tysięcy euro, a przy tym nie znali się na rynku specjalistycznych wydawnictw. Wśród naciągniętych firm są zarówno niewielkie przedsiębiorstwa, jak i potężne koncerny, jak Pfizer, Airbus, Siemens, MAN czy Alcatel-Lucent.
– Cztery czynniki podpowiadają nam, dlaczego aktywność mężczyzn na rynku pracy w USA pozostaje na poziomie bliskim historycznym minimom – pisze w opinii dla Bloomberga Justin Fox.
- Mężczyźni mają lepsze rzeczy do roboty – coraz więcej mężczyzn w wieku 25 lat lub więcej znajduje się poza rynkiem pracy, dlatego że przebywają w szkole.
- Mężczyźni mają gorsze rzeczy do roboty – mężczyźni znajdujący się poza rynkiem pracy spędzają okropnie dużo czasu na oglądaniu telewizji, tudzież są chorowici. Odsetek osób w wieku 16-64 lata pobierających świadczenia z tytułu niezdolności do pracy od Social Security Administration wzrósł od 1960 do 2013 roku z 0,45 do 4,42 proc., chociaż praca stała się z biegiem czasu mniej wyczerpująca oraz, no cóż, kontuzjogenna.
- Coś powstrzymuje mężczyzn przed powrotem na rynek pracy – odsetek amerykańskich mężczyzn z kryminalną kartoteką wydaje się być najlepszym wytłumaczeniem powodów, dla którego aktywność zawodowa przedstawicieli tej płci spada szybciej w USA niż zagranicą.
- Zmieniają się trendy demograficzne. Osoby tuż po 50-tce charakteryzują się znacznie niższą aktywnością zawodową niż ludzie w wieku trzydziestu- lub czterdziestu kilku lat, więc przekroczenie przez osoby z pokolenia boomu demograficznego wieku 50 lat wypaczyło wskaźnik aktywności. Ostatni z „baby boomers” skończą w tym roku 54 lata, więc wydaje się, że zjawisko to odegrało w dużej mierze swoją rolę.
Przeciętne wynagrodzenie brutto w polskich przedsiębiorstwach to równowartość 1400 dolarów. Co ciekawe, pensje Polaków wyrażone w dolarach były wyższe 10 lat temu. Publikowane co miesiąc dane GUS o wynagrodzeniach w sektorze przedsiębiorstw (tzn. bez sektora publicznego i finansowego oraz firm zatrudniających mniej niż 9 osób) w ostatnim czasie wskazywały na kolejne rekordy. Ostatni raport, za grudzień 2017 r., pokazał, że tak mierzone płace dobijają do 5000 zł brutto. Wzrost płac w ostatnim czasie nałożył się na spadek kursu dolara amerykańskiego. W efekcie, po dokonaniu przeliczenia po średniomiesięcznym kursie NBP, grudniowa wartość przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw sięgnęła $1401,76. To najwięcej od sierpnia 2008 r. czyli od blisko 10 lat. Historyczny szczyt ($1564) przypadł miesiąc wcześniej, w lipcu 2008 r. Nominalne przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wynosiło wówczas 3222,47 zł, jednak za dolara płacono wówczas zaledwie 2,06 zł. Wszystkie wyliczenia to oczywiście głównie żonglowanie danymi makroekonomicznymi i kursami walutowymi, które pomija np. różnice w poziomach cen w różnych krajach.
Opracował: Sławek Sobczak