Świąteczne nastroje na Wall Street tchną nadzieją. Czwartkowa sesja na amerykańskich giełdach stała pod znakiem poprawy nastrojów wśród inwestorów, którzy chyba zamierzają udać się na świąteczną przerwę w zielonych odcieniach indeksów. Tym razem znów do głosu doszły spekulacje i nadzieje związane z obniżką podatków i jej wpływem na wyniki spółek. Obniżenie podatku korporacyjnego powinno – a taką nadzieję mają inwestorzy i analitycy – przełożyć się na wzrost zysków spółek, a tym samym przynieść wymierne korzyści akcjonariuszom w postaci wyższych dywidend i większych programów skupu akcji przez spółki. W ostatnich dniach dwuizbowy amerykański Kongres zaaprobował reformę podatkową o wartości 1,5 bln USD, w skład której wchodzi m.in. redukcja podatku od przedsiębiorstw. Tymczasem jak podał Departament Handlu dochody osobiste w USA wzrosły o 54 mld dolarów, tj. o 0,3 proc. m/m w listopadzie 2017 r.,. Konsensus rynkowy wynosił 0,4 proc. wzrostu w ujęciu miesięcznym.

Do Wigilii coraz bliżej, a od historycznych szczytów bitcoina coraz dalej. Dziś nad ranem najpopularniejsza kryptowaluta potaniała do mniej niż 14 000 dolarów. Gdyby traktować bitcoina jak akcje czy towary, to spadek o ponad 25 proc. od szczytu należałoby nazwać krachem. Wirtualne waluty przyzwyczaiły nas jednak do tego, że tego typu ruchy to – przynajmniej póki co – jedynie korekty. Jeszcze w ubiegły weekend cena bitcoina na największych giełdach podchodziła pod 20 000 dolarów. Dziś nad ranem wirtualna waluta kosztowała nawet $13 100 – spadek do tego poziomu to „zaledwie” dwutygodniowe minimum. Następnie kurs nieco odbił i ustabilizował się nieco powyżej 14 000 dolarów. Jakkolwiek osoby, które kupiły „na górce” mogą odczuwać uzasadniony niepokój, to ci, którzy trzymają bitcoina np. od początku roku mogą nadal podliczać astronomiczne zyski (oczywiście będą one papierowe, jeżeli bitcoiny nie zostały sprzedane). Dość powiedzieć, że w 2017 r. kryptowaluta numer jeden wchodziła z kursem 970 dolarów. Zarobki inwestorów stosujących strategię „kup i trzymaj” jeszcze dłużej są oczywiście jeszcze większe.

Kolejna amerykańska spółka postanowiła zyskać na popularności rynku kryptowalutowego zmieniając nazwę na kojarzącą się z dynamicznie rozwijającą się w ostatnich latach technologią. Czy od mrożonej herbaty można przejść do blockchain? Historia Long Island Iced Tea pokazuje, że jak najbardziej. Long Island Icead Tea Corp. poinformowała wczoraj, że zmienia główną strategię rozwoju, chcąc skupić się na „eksploracji i inwestycjach w zakresie technologii blockchain”. W związku z tą istotną decyzją zarząd zdecydował się również na zmianę nazwy, która obecnie brzmi Long Blockchain Corp. Wartość spółki na NASDAQ wzrosła o ponad 200 proc. na czwartkowym otwarciu! Czyżbyśmy byli świadkami powtórki z bańki dot-comów ? Inwestorom detalicznym i analityków związanym z rynkami finansowymi od ostatnich dwudziestu lat, obecna sytuacja może łudząco przypominać wydarzenia, które miały miejsce w latach 1995-2001. W tym okresie światowe bursy przechodziły okres euforii związany ze spółkami z branży informatycznej oraz sektorów pokrewnych (tak zwana bańka dot-comów lub bańka internetowa). Doprowadziło to do napompowania ogromnego balonika spekulacyjnego, który wypchał notowania NASDAQ Composite w okolice 5132,52 w 2000 roku. W 2002 indeks rozrysował natomiast dołek znajdujący się cztery tysiące punktów niżej, na 1114,11. We wspomnianym okresie spółki notowane na amerykańskich i światowych parkietach stosowały podobną praktykę, zmieniając swoje nazwy na kojarzące się z dynamicznie rozwijająca się ówcześnie technologią informatyczną.

We wtorkowym wydaniu programu CNBC „Futures Now”, Ron Paul twierdził, że kryptowaluty stały się aktywem, które może śmiało konkurować z największymi bańkami spekulacyjnymi w historii, jakie kiedykolwiek miały miejsce na rynku akcji. Winą za taki stan rzeczy obarcza między innymi amerykański bank centralny, FED. Paul twierdzi, że mania na zdecentralizowane waluty cyfrowe jest powodem ostatnich rund programu luzowania ilościowego (QE) w wykonaniu Rezerwy Federalnej, które były odpowiedzią na kryzys finansowy sprzed dekady. Ex-kandydat Republikanów na fotel prezydenta USA jest zdania, że „Bitcoin to największa bańka” i próba obliczenia jej realnej wartości jest niezwykle trudna. Z całą pewnością nie wynosi jednak ponad $17 tysięcy tak jak wskazują uśrednione ceny największych giełd – twierdzi R. Paul. Rynek kryptowalut w tym momencie przeżywa wyraźny podział – na tych, którzy dopatrują się w nim bańki spekulacyjnej oraz na tych, którzy liczą na dalsze wzrosty najpopularniejszych aktywów. Zdanie Rona Paula podziela między innymi Warren Buffett nazywany „wyrocznią z Omaha”. Podobnego zdania jest również praktycznie każda światowa komisja nadzoru rynków finansowych i spora część banków instytucjonalnych – w tym UBS.

Poznaliśmy dwie spore paczki danych ze Stanów Zjednoczonych i Kanady. Mimo, że analitycy spodziewali się utrzymania dynamiki PKB w USA na poziomie 3,3 proc. to ostateczny rezultat za Q3 wyniósł zaledwie 3,2 proc. Dodatkowo zwiększyła się liczba wstępnie zadeklarowanych bezrobotnych. Departament Pracy USA podał, że w okresie poprzedniego tygodnia liczba osób, które po raz pierwszy w życiu złożyły wniosek o zasiłek dla bezrobotnych wyniosła 245 tysięcy. Prognoza w tym przypadku wskazywała, co prawda na wzrost (231 tysięcy) w stosunku do poprzednich danych (225 tysięcy), nie był on jednak tak znaczący. Zdecydowanie lepsze okazały się natomiast dane, które opublikował Urząd Statystyczny Kanady. Z raportów wynika, że sprzedaż detaliczna wzrastała w październiku r/r o 1,5 proc., a inflacja w listopadzie r/r o 2,1 proc. Wyniki okazały się więc lepsze od prognoz analityków oraz wyników z poprzednich miesięcy, w efekcie czego dolar kanadyjski umacniał się na pozycji lidera w trakcie czwartkowej sesji.    Ale……. zaledwie 3.2% GDP za Q3 , przy czterech katastroficznych huraganach i prawie połowie Californi  spalonej…… oby tak dalej MR. President – oczywiscie bez huraganów  i pożarów!!

Eric Schmidt, współtwórca potęgi Google’a ustąpił wczoraj z funkcji prezesa spółki Aphabet, firmy macierzystej giganta  wyszukiwania w sieci. – Zmiana będzie obowiązywać od następnego regularnego spotkania zarządu firmy, w styczniu –  potwierdziło kierownictwo Alphabet. Firma twierdzi, że spodziewa się zastąpić Schmidta szefem innego działu. – “Larry, Sergey, Sundar i ja uważamy, że nadszedł czas ewolucji – napisał   Schmidt w oświadczeniu. Pozostanie w zarządzie spółki, będzie technicznym doradcą koncernu. – Planuję poświęcić się pracy związanej z rozwojem nauki i filantropią – zapowiada Schmidt, który na biznesie nowych technologii dorobił sie $11.1 mld – jest 119. najbogatszym człowiekiem na świecie.

Święty Mikołaj nie zapomniał o brytyjskich inwestorach giełdowych. Londyński główny indeks FTSE 100 zaliczył dziś historyczne wyżyny. Przekleństwo Brexitu przestało oddziaływać na giełdę, kapitał wraca z impetem. Główne spółki na londyńskiej giełdzie opanował iście świąteczny nastrój. Gdyby nie spadek notowań GlaxoSmithkline (-1,1 proc.), patrząc na górę listy wzrostów można by pomyśleć, że popularność zdobyły spółki farmaceutyczne, bo dwie z nich Hikma Pharmaceuticals i Shire są w pierwszej trójce. Zyskują jednak też sieci detaliczne Next (+2,8 proc.) i Kingfisher (+1,1 proc.), ubezpieczyciel Prudential i producent środków higieny Reckitt Benckiser. Przyczyna rekordowych notowań jest więc “ogólno-brytyjska”. Główny indeks londyńskiej giełdy FTSE 100 przebił poziom 7,6 tys. punktów i wyznaczył nowe historyczne maksimum na poziomie 7614,25 pkt. W całym 2017 roku zyskał co prawda tylko 6 proc., co w skali światowej nie jest rewelacją, ale jeśli liczyć w dolarach to wzrost jest już 15-procentowy. W osiągnięciu rekordów pomogły dane z gospodarki. Wzrost PKB Wielkiej Brytanii wyniósł w trzecim kwartale 1,7 proc. rok do roku – wynika z finalnego szacunku Office for National Statistics (ONS). Prognozy ekonomistów mówiły o 1,5 proc., jest więc miłe zaskoczenie przed świętami.

Opracował: Sławek Sobczak