Reforma podatkowa Donalda Trumpa jest teraz tak bliska wprowadzenia, że traderzy z Wall Street dosłownie przebierają nogami. Pomimo faktu, że słyszeliśmy od wielu ekonomistów, a nawet najwyższych urzędników w amerykańskiej Rezerwie Federalnej, którzy są faktycznie odpowiedzialni za dolara amerykańskiego, że ten plan nie będzie miał wpływu na gospodarkę. Analitycy wskazują jednak, że ten plan prawdopodobnie zwiększy dochody ultra-bogatych kosztem zwiększenia deficytu. Osoby na szczycie najprawdopodobniej zechcą gromadzić dodatkowy dochód zamiast go redystrybuować. Wiele wskazuje na to, że wyczekiwana reforma podatkowa w efekcie przyśpieszy przepaść między bogatymi i biednymi w Stanach Zjednoczonych. Spoglądając na wykres Dow Jones mamy powody do niepokoju. Wszyscy przecież znamy stare giełdowe powiedzenie kupuj pogłoski, sprzedawaj fakty. Miejmy nadzieję, że w tym przypadku będzie inaczej i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem Donald Trump podpisze nową ustawę w przeciągu kolejnych 48 godzin.

Od momentu rozrysowania rekordowych szczytów tuż pod pułapem 20 tysięcy dolarów, notowania Bitcoina tracą w tym tygodniu już 20% na giełdzie Bitstamp, gdzie chwilowo osuwały się pod poziom 16 tysięcy. Z drugiej strony dynamiczną aprecjację notuje młodszy kuzyn BTC, Bitcoin Cash, który w przeciągu 24 godzin wzrastał w rekordowym momencie o ponad 50 proc., pokonując bez większych problemów barierę 3 tysięcy dolarów. We wtorek wieczorem, już po zakończeniu sesji giełdowej w Nowym Jorku, notowania bitcoina zaczęły gwałtownie zniżkować.  Według danych serwisu coindesk.com kurs bitcoina spadł poniżej 17.000 dolarów, co oznaczało spadek o ponad 10 proc. w ciągu całego dnia. Jeszcze w nocy z poniedziałku na wtorek bitcoinem handlowano po cenach rzędu 19.000 dolarów. Ale najostrzejsza fala spadków miała miejsce już po zamknięciu giełdowej sesji na Wall Street. Trudno wyrokować, co (i kto) stało za dużymi zleceniami sprzedaży, które pojawiły się o tej dość nietypowej porze. Być może były to kolejne krytyczne głosy na temat największej kryptowaluty. Przed bitcoinem przestrzegł wczoraj Lars Rohde – szef banku centralnego Danii. Ekstremalnie wysoka zmienność to norma na rozproszonym i nieregulowanym rynku kryptowalut. Wtorkową przecenę o 10 proc. wypadałoby włożyć w kontekst wcześniejszych wzrostów – od początku 2017 roku BTC podrożał o 1.676 proc., a więc przeszło 17-krotnie.

Biuro prokuratora z południowokoreańskiego miasta Inczon podało, że zidentyfikowało warte setki milionów dolarów oszustwo, którego dopuściło się przedsiębiorstwo kopiące kryptowaluty, posiadające swoją siedzibę zarówno w Korei Południowej, jak i w Stanach Zjednoczonych. Chodzi o $250 milionów i co najmniej 18 tysięcy oszukanych inwestorów. Służby śledcze z Inczin podały, że w sprawie rzekomego oszustwa zidentyfikowały 21 podejrzanych związanych z firmą Mining Max LLC. Wśród nich znalazł się Park Jung-Woon, który dla europejskich traderów z pewnością jest postacią anonimową, jednak w latach 90-tych był jednym z popularniejszych koreańskich piosenkarzy popowych. Oskarżonym stawia się zarzut wyłudzenia $250 milionów od 18 tysięcy inwestorów z 54 państw – w tym z Korei, Stanów Zjednoczonych, Japonii oraz Chin – w okresie od września do października zeszłego roku. Przedsiębiorstwo zachęcało do inwestowania w narzędzia pozwalające na kopanie kryptowaluty ETH bazującej na blockchainie Ethereum, będącej obecnie drugą największą z cyfrowych monet zaraz po Bitcoinie. Jak zazwyczaj bywa w tego rodzaju oszustwach, oskarżeni obiecywali bardzo wysokie zwroty z inwestycji, które nie miały żadnego pokrycia w rzeczywistości.

Elon Musk dał przez przypadek swój numer telefonu 16,7 mln osób, które śledzą go na Twitterze. Informacja zawierająca go miała trafić do CTO Facebooka Johna Cormacka. – Czy masz chwilę na rozmowę. Mój numer to… – napisał ze swojego konta  właściciel Tesli. Musk szybko usunął wiadomość. Tweet wzbudził falę spekulacji na temat powodów wysłania wiadomości. Wśród nich pojawiły się takie hipotezy jak próba zrekrutowania Cormacka przez Muska lub chęć nawiązania współpracy przez CEO Tesli z Oculusem (którego właścicielem jest Facebook). Przedstawiciele Tesli i Space Exploration Technologies nie udzielili komentarza do sprawy. Facebook przejął Oculusa w 2014 roku za 2 mld dol. Specjalizujący się w technologiach z zakresu wirtualnej rzeczywistości Cormack wcześniej zajmował się przemysłem kosmicznym. Wycofał się jednak z tego biznesu w 2013 roku. Jednak nie stracił zainteresowania branżą i od tamtego czasu utrzymuje kontakt z Muskiem. Numer, który przypadkowo podał Musk jest już nieaktywny i odpowiada pocztą głosową.

W 2017 r. do Krakowa przyjechało ok. 13 mln turystów, o 1 mln więcej niż w roku ubiegłym. W centrum w godzinach szczytu ulice przestają być przepustowe. Reszty dopełnia smog nękający królewskie miasto od listopada do wiosny. Mieszkańcy niegdysiejszej stolicy kraju powoli mają dość przybyszów z Polski (10 mln) i z całego świata. Identyczna sytuacja panuje w wielu innych europejskich miastach jak Wenecja czy Barcelona. Co ciekawe “szarańcza” dotarła też daleko na północ Europy. Szacuje się, że w mijającym roku ok. 2,3 miliona turystów odwiedziło Islandię. To siedem razy więcej niż liczba miejscowej ludności. Rząd zastanawia się, jak okiełznać ten sektor przemysłu. Jak donosi Ragnhildur Sigurdardottir na serwisie Bloomberg, Islandia stała się tak popularnym miejscem turystycznym, że tamtejszy rząd rozważa, czy słabo zaludniona (ok. 347 000 Islandczyków) wyspa na Północnym Atlantyku może – i powinna – pomieścić jeszcze więcej przyjezdnych. Turystyka jest obecnie największym sektorem gospodarki Islandii i drugim co do wielkości przemysłem – po handlu hurtowym i detalicznym. W 2016 roku turystyka wypracowała 8,4 proc. islandzkiego PKB. Według raportu Nation Brands 2017 firmy Brand Finance, Islandia w 2017 roku stała się najszybciej rozwijającą się marką narodową. W raporcie stwierdzono, że to m. in. popularność serialu „Gra o Tron” silnie wpłynęła na rozwój tamtejszej branży turystycznej. Islandczycy zastanawiają się, jak uniknąć powtarzania tych samych błędów, co przy śledziowej bonanzie w latach 60. i 70., kiedy to przełowiono zdziesiątkowane stada śledzi, przez co podupadł lokalny przemysł rybny. Islandia już jest piekielnie kosztownym celem, a firmy turystyczne mają do czynienia z wyższymi płacami i silniejszą koroną. Około 10,6 proc. ludności Islandii to imigranci, w większości – Polacy. Firma SA-Business Iceland szacuje, że do roku 2040 imigranci będą stanowić około 20 proc. mieszkańców wyspy.

Opracował: Sławek Sobczak