Najważniejszą publikacją sesji dzisiejszej na giełdzie niewątpliwie będzie kolejna prognoza amerykańskiego produktu krajowego brutto za trzeci kwartał 2017 roku, która zdaniem analityków ma zostać zrewidowana wzrostowo do poziomu 3,2 proc.. Taka pozytywna zmiana z całą pewnością przełoży się prowzrostowo na dolara amerykańskiego. Zapowiadany przez analityków wzrost z pewnością wywoła zmienność na amerykanskim dolarze, należy jednak pamiętać, że grudniowa podwyżka stóp w wykonaniu Rezerwy Federalnej jest już w cenie. Dolarowe byki nie potraktują więc pozytywnego odczytu jako kolejnego sygnału za trzecią podwyżką na przestrzeni bieżącego roku. W tym momencie wyceniana jest na niespełna 93 proc! Zdaniem analityków Scotiabanku jakiekolwiek osunięcia Eurodolara wywołane danymi, powinny być wykorzystywane do kupna pary walutowej przed końcem 2017 i przed decyzją FED odnośnie zmiany stóp procentowych. Wspomniana korekcyjna deprecjacja powinna celować w 1.19 lub nawet okolice 1.20 zanim rynek zobaczy silniejsze osunięcia Eurodolara na korzyść dolara.

Indeks zaufania amerykańskich gospodarstw domowych wspiął się na 17-letnie maksimum – wynika z najnowszego badania Conference Board. Nastroje Amerykanów w ciągu ostatnich 50 lat rzadko kiedy bywały lepsze. Rynek akcji „uczcił” te dane nowymi rekordami. Nastroje Amerykanów rzadko kiedy bywały lepsze. Déjà vu z końcówki XX wieku jest coraz silniejsze. Wtedy bańkę mieliśmy na spółkach technologicznych – Nasdaq szybował w stratosferę. Dziś mamy bitcoina i inne kryptowaluty, gdzie spekulacyjna mania przypomina jedynie słynne holenderskie tulipany z XVII wieku. To, co łączy obie epoki (tj. bańkę internetową, a nie tulipanową), to wyśmienite nastroje przysłowiowego Joe Sixpacka. Choć sytuacja amerykańskiej gospodarki, amerykańskiej klasy średniej i klasy pracującej jest daleka od rewelacyjnej, to jednak badania konsumentów zgodnie mówią, że tak dobrze nie było od 17 lat. Listopadowy odczyt indeksu Conference Board zatrzymał się na poziomie 129,5 punktów. To najwyższy wynik od listopada 2000 roku! To także kompletne zaskoczenie dla analityków, którzy spodziewali się wyniku rzędu 124 pkt. wobec 126,2 pkt. odnotowanych w październiku. W ciągu swej niemal 50-letniej historii wskaźnik Conference Board przybierał wartości wyższe od obecnych jedynie pod koniec lat 60-tych i 90-tych XX wieku. Po obu szczytach nastąpiło wieloletnie ochłodzenie koniunktury gospodarczej i stagnacja na rynku akcji, z realnie ujemnymi stopami zwrotu z giełdowych indeksów. Tylko czas pokaże, czy tym razem będzie inaczej. Odnotujemy jednak, że trzy główne nowojorskie indeksy właśnie wyśrubowały nowe rekordy wszech czasów. Dow Jones jest już o 20,5 proc. wyżej niż na początku roku, S&P500 zyskał przeszło 17 proc., a Nasdaq aż 28 proc. Trwająca od marca 2009 roku hossa na Wall Street jest już trzecim najdłuższym rynkiem byka od zakończenia II wojny światowej.

Chociaż pod względem kapitalizacji rynkowej, ceny oraz średniego dobowego wolumenu niekwestionowanym liderem rynku kryptowalutowego jest Bitcoin, to w zakresie użyteczności i codziennych operacji płatniczych społeczność cyfrowych aktywów stawia przede wszystkim na Ethereum. Alternatywny blockchain w przeciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin wygenerował więcej transakcji niż cały rynek kryptowalutowy razem wzięty. Zaledwie dwuletnie Ethereum pod koniec listopada regularnie przekracza granicę ponad 50 proc. transakcji w świecie kryptowalutowym. W przeciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin wartość ta wyniosła dokładnie 52,2 proc., gdzie dla porównania na Bitcoinie 31,2 proc. oraz 1,8 proc. w przypadku Bitcoin Cash – który jest obecnie trzecią kryptowalutą pod względem kapitalizacji. Zdaniem ekspertów Ethereum będzie w stanie obsłużyć nawet do 2 milionów transakcji dziennie bez nadmiernego wzrostu prowizji oraz wydłużenia czasu ich realizacji. Powyżej tej bariery pojawić mogą się pewne problemy, istnieje jednak szansa, że rozwiążą je cały czas rozwijane protokoły.

W momencie gdy Bitcoin zbliżał się do pokonania historycznej granicy 10 tysięcy dolarów za jedną monetę, w sieci pojawiły się pogłoski jakoby Elon Musk – twórca marki elektronicznych samochodów Tesla oraz właściciel przedsiębiorstwa chcącego wysłać ludzi na Marsa – miał być legendarnym Satoshi Nakamoto, uważanym za twórcę protokołu Bitcoina. Popularny miliarder szybko zdementował jednak pogłoski. Informacja o tym, że Elon Musk najprawdopodobniej stoi za stworzeniem Bitcoina i to właśnie on ukrywał się pod pseudonimem Satoshi’ego Nakamoto pojawiła się już 22 listopada na portalu medium.com. Jej autor, Sahil Gupta, w przeszłości był związany z projektem SpaceX powadzonym właśnie przez Muska, gdzie odbywał swój staż. Wczytując się w treść wpisu Gupty można szybko dojść jednak do wniosku, że jego dowody były mocno naciągane. Postać Satoshi’ego Nakamoto była identyfikowana w ostatnich latach już kilkukrotnie. Ostatecznie wszystkie tropy okazywały się jednak fałszywe i obecnie sympatycy rynku kryptowalut są przekonani, że pod pseudonimem występowało co najmniej kilka, a nie jedna osoba.

Przez ponad pół wieku saudyjski minister ds. ropy miał największy wpływ na rynek. Wystarczyło kilka jego słów o tym, co OPEC może zadecydować na następnym spotkaniu, by zapewnić miliony, jeśli nie miliardy dolarów zysku wtajemniczonym. To już przeszłość. Jak pisze Javier Blas na serwisie Bloomberg, podczas gdy zgromadzenia OPEC wciąż mają wpływ na ceny paliwa, najważniejszy głos nie należy do Arabii Saudyjskiej, ale do kogoś spoza OPEC: Rosji, a konkretnie Władimira Putina. Od czasu zawarcia paktu Rosji z Organizacją Krajów Eksportujących Ropę Naftową w celu uregulowania dostaw w zeszłym roku, Putin stał się najbardziej wpływowym graczem. Jeden z wyższych urzędników OPEC, chcący zachować anonimowość, stwierdził, że rosyjski przywódca „dyktuje warunki”. Rosnące znaczenie Kremla w ramach kartelu odzwierciedla też rosyjską politykę zagraniczną, która ma na celu przeciwdziałanie wpływom USA poprzez szeroki zestaw narzędzi ekonomicznych, dyplomatycznych, wojskowych i wywiadowczych. Ta strategia wydaje się spełniać swoje zadanie. Putin znajdzie się w centrum uwagi 30 listopada, kiedy 14 członków OPEC, w tym Iran, Irak, Nigeria i Wenezuela, będzie gościć nominalnie niezależnych producentów, takich jak Rosja i Meksyk w Wiedniu. Przywódcy tych krajów będą dyskutować, czy przedłużyć ograniczenia dostaw paliw po marcu 2018 r. Stawką jest kondycja gospodarcza i polityczna wszystkich zaangażowanych państw, w tym Kazachstanu i Azerbejdżanu, dwóch byłych republik radzieckich, które Putin zaprosił do porozumienia. Uczestnicy spotkania wspólnie pompują 60 proc. światowej ropy naftowej. Dla rosyjskich przedsiębiorców naftowych cięcia są coraz bardziej bolesne. Ropa kosztuje około 63 dolarów za baryłkę, prawie 30 proc. więcej niż rok temu. Dla Arabii Saudyjskiej konieczność dzielenia się decyzjami z Rosją, sojusznikiem Iranu, jej wroga w syryjskiej wojnie domowej, to gorzka pigułka do przełknięcia.  Arabia Saudyjska potrzebuje jeszcze wyższych cen niż Iran czy Rosja, która opiera swój budżet na przyszły rok na ropie wartej średnio 40 dolarów za baryłkę. Uderzenie następcy tronu Muhammada ibn Salmana w korupcję, w tym aresztowania członków rodziny królewskiej i miliarderów, wydaje się tylko powiększać zależność królestwa od Rosji.

Od nowego roku nowym właścicielem medialnego konglomeratu Time Inc. zostanie spółka Meredith Corp, do tej pory kojarzona z magazynami lifestylowymi. Jedną trzecią kapitału na wartą 1,84 mld dol. transakcję wyłożyli bracia Koch. Charles i David  Kochowie słyną z hojnego wspierania konserwatywnych polityków. Time to jest (w tej chwili już raczej był) filar liberalnych mediów. Korporacja ma aż 900 mln dolarów długów. Jednocześnie ma 135 mln czytelników, a coroczny plebiscyt magazynu Time na Człowieka Roku jest stałym elementem życia publicznego. 6 grudnia poznamy tegorocznego laureata. W ub. roku na okładce znalazł się portret prezydenta Donalda Trumpa.

Opracował: Sławek Sobczak