Piątek po Święcie Dziękczynienia to czas, gdy Amerykanie ruszają na przedświąteczne wyprzedaże, zaniedbując handel akcjami . Tak też było i w tym roku. Wall Street było bardziej zainteresowane sprzedażą w sieciach handlowych niż obrotem akcjami. Po czwartkowym Święcie Dziękczynienia (dzień wolny w USA) piątkowa sesja została tradycyjnie skrócona o trzy godziny. Za Atlantykiem był to faktycznie długi weekend. Weekendowe były też obroty – na nowojorskich giełdach właściciela zmieniło niespełna 2,7 mln akcji. To o blisko 60 proc. poniżej średniej z poprzednich 20 sesji! Przy tak niskiej aktywności inwestorów zmiany indeksów tak właściwie nie były specjalne. Dow Jones urósł o 0,14 proc., S&P500 zyskał 0,23 proc., a Nasdaq 0,32 proc. W przypadku S&P 500 i Nasdaqa były to najwyższe kursy zamknięcia w historii.

Rozpoczęty w Czarny Piątek sezon bożonarodzeniowych zakupów generuje aż 40 proc. rocznej sprzedaży amerykańskich sieci handlowych. Nic więc dziwnego, że to właśnie branża detaliczna znalazła się w centrum uwagi inwestorów. Akcje największych detalistów zakończyły sesję z na plusie: Macy’s zyskał 2 proc., Kohl’s 1 proc., zaś akcje J.C. Penny podrożały o 0,6 proc. Przedstawiciel Macy’s poinformował, że tegoroczne wyniki sprzedaży są lepsze niż przed rokiem. Najbliższy tydzień przyniesie sporą dawkę publikacji danych makro, w tym inflację w USA, a także szczegółowe dane o polskim PKB w trzecim kwartale, kiedy wzrost wyniósł solidne 4,7 proc. r/r. Po powrocie z długiego weekendu Amerykanie wrócą też do Planu Podatkowego, co może mieć spory wpływ na notowania dolara i rynków akcji. Dziś o 8:45 euro kosztuje 4,2084 złotego, dolar 3,5287 złotego, frank 3,6010 złotego, zaś funt 4,7013 złotego.

Jednakże w XXI wieku handel na coraz większą skalę przenosi się do Internetu. Stąd też rezultaty tradycyjnych sklepów schodzą na dalszy plan. Liczyć się będzie, jak wypadną wyniki sprzedaży on-line w tzw. Cyber Monday. W tym kontekście znamienny był przeszło 2,5-procentowy wzrost notowań Amazona. Spółka Jeffa Bezosa w trakcie piątkowej sesji osiągnęła najwyższą wartość w historii (ponad 557 mld dolarów), dzięki temu według danych Bloomberg majątek samego Bezosa przekroczył sto miliardów dolarów. Jeff Bezos jest dopiero drugim człowiekiem w historii, którego bogactwo osiągnęło 12-cyfrową kwotę w USD. Pierwszym był Bill Gates podczas bańki internetowej pod koniec XX wieku. Napływające dane sugerują dobre wyniki sprzedaży w tzw. Czarny Piątek. Firma Adobe oszacowała, iż sprzedaż online była o 16,9 proc. wyższa niż przed rokiem, co jest szacunkiem większym niż Adobe prognozowała na cały sezon świąteczny (+13,5 proc.).

Nastrojom rynkowym w Europie pomagały doniesienia z Niemiec, gdzie po fiasku rozmów koalicyjnych z FDP i Zielonymi okazuje się, że jednak jest szansa na kontynuację wspólnych rządów z SPD. Takie sygnały wysyłała kanclerz Merkel, która wydaje się zdeterminowana aby uniknąć przedterminowych wyborów i również liderzy SPD zmiękczyli trochę powyborczą retorykę. Przypomnijmy, że SPD poniosło w tych wyborach klęskę, tracąc 10 punktów procentowych poparcia i wydawało się, że jedyną drogą powrotu do władzy jest opozycja. Jednak osłabiona CDU/CSU może zaoferować SPD bardzo korzystny „kontrakt koalicyjny” i właśnie takie rozwiązanie staje się obecnie dla rynków punktem wyjścia. Efekt to wyraźne umocnienie euro wobec dolara i innych walut, a także wzrosty na niemieckiej giełdzie (choć te paradoksalnie są ograniczane właśnie mocnym euro). Mniej niż 3,60 złotego – tylko tyle frank szwajcarski kosztował w dzisiejszych porannych kwotowaniach i był to najniższy kurs od stycznia 2015 roku, kiedy szwajcarski SNB przestał bronić swojej waluty przed umocnieniem. To efekt bardzo dobrych nastrojów na rynkach globalnych, rosnących szans na starą koalicję w Niemczech, a także atomowych danych makroekonomicznych w Polsce i Europie.

Bitcoinowa bańka trwa w najlepsze. W ciągu ostatniego weekendu najpopularniejsza kryptowaluta, po kilkudniowym wypoczynku ponad poziomem 8000 dolarów, z biegu pokonała poziom 9000 dolarów, poważnie zbliżając się do osiągnięcia po raz pierwszy w swojej historii pięciocyfrowej wartości. Ostatni weekend z pewnością przejdzie do historii notowań bitcoina, jako jeden z najszybszych wzrostów kursu tej kryptowaluty. Jeszcze zaledwie w piątek bitcoin na chwilę spadł poniżej poziomu 8000 dolarów, jednak szybko powrócił na pozycje, by w sobotę rozpocząć start do wzrostów, które wyniosły go niemal do pięciocyfrowych poziomów. Kurs bitcoina wzrósł z poziomu ok. 8200 dolarów w sobotę po północy do ponad 9500 dolarów w niedzielny wieczór. Dzisiejszy poranek przyniósł kolejną zwyżkę notowań do nowego rekordu 9735,51 dolarów (dane Bloomberga, maksymalne kursy mogą się różnić w zależności od poszczególnych giełd). To oznacza wzrost o ok. 17 proc. w stosunku do piątkowych notowań. W przeliczeniu na złote, cena kryptowaluty wynosi zatem 34 390 zł. Zaś kapitalizacja rynkowa bitcoina przekroczyła 162 mld dolarów. Kapitalizacja całego rynku kryptowalut sięga natomiast 300 mld dolarów. Mało kto pewnie pamięta, że na początku 2017 roku bitcoin notowany był po cenie niższej niż 1000 dolarów. Dynamika wzrostu kursu bitcoina od początku tego roku wynosi już ponad 800 proc., a w ciągu samych ostatnich dwóch tygodni sięga ponad 40 proc. Takich stóp zwrotu nie daje w tym roku żaden rynek akcji. Amerykański rynek, który miarowo, ale powoli podąża do góry, może pochwalić się w tym roku „zaledwie” 18-procentową zwyżką.

Za weekendowymi zwyżkami kryptowaluty stoją spekulacyjne transakcje na japońskich giełdach bitcoina  – twierdzi Thomas Glucksmann z giełdy Gatecoin, na którego powołuje się Bloomberg. Według niego na rynek wchodzą także inwestorzy instytucjonalni. Innymi czynnikami mogącymi wpływać na przyspieszenie wzrostu notowań bitocina jest zapowiedziane uruchomienie kontraktów terminowych na bitcoina przez Chicago Mercantile Exchange oraz nieoficjalne informacje, że bank JP Morgan radzi swoim klientom uwzględnienie w swoich portfelach takich kontraktów terminowych. Ma się tak dziać pomimo sceptycyzmu, z jakim do rynku kryptowalut podchodzą wysoko postawione osoby w sektorze bankowym, jak np. szef JP Morgan Jamie Dimon.

Coraz mniej zagranicznych studentów trafia na amerykańskie uczelnie. Liczba międzynarodowych rekrutacji studentów w USA spadła po raz pierwszy od 12 lat. Jeżeli ten trend się utrzyma, w niedalekiej przyszłości Stany Zjednoczone mogą utracić status najlepszego miejsca do studiowania. Instytut Edukacji Międzynarodowej odnotował znaczny spadek liczby nowych studentów zagranicznych zapisanych na amerykańskie uczelnie i uniwersytety w roku akademickim 2016-2017. USA nadal mają ponad dwukrotnie więcej międzynarodowych studentów niż np. Wielka Brytania. Jednak w niedługim czasie relacje te mogą ulec zmianie. Dwa kraje, Chiny i Indie, w ostatnich latach wysyłają do USA mniej studentów.  W przypadku Chin wskaźnik spadł do 7 procent z 8 procent. Utrata przez USA miana najlepszego miejsca do studiowania na świecie to nie tylko strata wizerunkowa, ale też realne koszty dla gospodarki, bo kształcenie studentów z zagranicy to naprawdę dobry interes. W roku akademickim 2016-2017 z kont zagranicznych studentów i ich sponsorów wpłynęło do gospodarki USA 39,4 miliarda dolarów. Z kwoty tej 12,5 miliarda dolarów pochodziło z Chin, a 6,5 miliarda z Indii. A konkurencja nie śpi. Ośrodki akademickie z innych krajów, takich jak Wielka Brytania, Kanada, Niemcy i Australia, postawiły sobie za cel podwojenie liczby międzynarodowych studentów i to pomimo posiadania mniejszej liczby szkół wyższych niż w USA.

Opracował: Sławek Sobczak