Na rynku ciągle trwa spokój, ale to raczej kwestia czasu, kiedy pojawi się burza. Nie chodzi o natychmiastową kilkunastoprocentową korektę, ale o zmienność. Na indeksie 500 największych amerykańskich spółek w tym roku kalendarzowym doszło do kilku ciekawych zjawisk:

– 33 sesje bez 0.5 proc. korekty, to najdłuższa hossa od 1995 roku!

– Średnia zmiana indeksu 0.30 proc, jest to z kolei najniższa wartość od 1965 roku.

– Tylko cztery korekty powyżej 1 proc. (liczone od ceny zamknięcia), najmniej od 1964 roku.

–  Prawie 12 miesięcy bez większej korekty niż 3 procent!

Jako główny powód niskiej zmienności wskazuje się inwestowanie pasywne poprzez fundusze ETF, które zyskują coraz bardziej na znaczeniu. Z drugiej strony barykady stoją osoby, które mówią o tym, że są „zbyt przestraszone aby kupić lub sprzedać”. Aczkolwiek w historii również mieliśmy okresy małej zmienności, ale w ostatecznie powracała. Dla zdrowotności rynku powinna przyjść korekta, która zniosłaby część zysków z 2017 roku.

Najważniejszym wydarzeniem sesji azjatyckiej pozostaje publikacja szacunków japońskiego PKB w trzecim kwartale tego roku. Dane pozytywnie zaskoczyły inwestorów, którzy zdecydowali się na kupno przecenionego ostatnio jena. Lepsze od prognozowanych dane kwartalne wspierają japońskiego jena. Ostatnie szacunki dynamiki PKB choć pogorszyły się względem poprzednich, to jednak nie są aż tak złe jak tego oczekiwano. Gospodarka Japonii rozszerzyła się według ostatnich prognoz o 1,4 proc. względem kwartału poprzedniego. Wartość ta choć niższa od wcześniejszych 2,6 proc. nie jest jednak tak negatywną wiadomością na jaką się nastawiał sie rynek. Drugim co do wagi odczytem, który jednak spowodował znacznie większe ruchy na rynku walutowym były dane z australijskiego rynku pracy. Indeks wynagrodzeń w trzecim kwartale wzrósł o jedyne 0,5 proc. Niższa dynamika wzrostu płac w Australii wystarczyła by dolar australijski zaczął się drastycznie osuwać. Na początku sesji europejskiej AUD traci do dolara amerykańskiego niemal 0,7 proc.

Środowy poranek przyniósł osłabienie złotego – kurs euro ponownie dotarł do poziomu 4,25 zł. Ale równocześnie euro zyskiwało do dolara i funta, więc notowania tych walut względem złotego spadły. W południe EUR/PLN utrzymywał się tuż poniżej granicy 4,25 zł i nieznacznie powyżej poziomu z zamknięcia wtorkowych notowań. Wczoraj europejska waluta podrożała o dwa grosze, a w poniedziałek o jeden grosz. Po spektakularnym umocnieniu zimą i wiosną (gdy kurs EUR/PLN spadł z 4,50 zł do 4,15 zł) od początku czerwca polska waluta spisuje się słabo. Za to euro pozostaje silne wobec dolara. W efekcie notowania amerykańskiej waluty zeszły poniżej 3,59 zł, osiągając najniższą wartość od trzech tygodni. Z tego samego powodu już trzecią sesję z rzędu zniżkują notowania funta. Brytyjska waluta kosztuje ponad 4,72 zł, a więc o przeszło grosz więcej niż dzień wcześniej.

Cena akcji Tesli spada po wczorajszych doniesieniach o złożeniu pozwu zbiorowego przeciwko przedsiębiorstwu. Byli pracownicy chcą domagać się w sądzie zadośćuczynienia za akty rasizmu i niebezpiecznych warunków pracy w fabryce amerykańskiego producenta. Od wczoraj walory spółki Elona Muska staniały o ok. 6 dolarów, czyli o ok. 2 proc. W złożonym pozwie zbiorowym nie brakuje zarzutów o dyskryminację i złe warunki pracy – zarzuty nie padają tylko bezosobowo do całej firmy, ale także bezpośrednio w stronę Muska – pisze CNBC. Pod zarzutami podpisało się ponad 100 afroamerykańskich pracowników zatrudnionych w fabryce we Freemont w okresie od listopada 2016 roku do listopada 2017 roku. Twierdzą, że w pracy używano wobec nich rasistowskich określeń, a próby interwencji przez poszkodowanych spotykały się z brakiem jakiejkolwiek reakcji, po czym ich zwolniono z powodu narzekań na warunki w pracy. We wniosku przytoczono e-mail napisany przez Elona Muska do pracowników fabryki we Freemont, w którym prezes odnosi się do pojawiających się zarzutów o akty rasizmu.

LOT dołączy do linii, które oferują na pokładzie samolotu internet. Ma być dostępny w najnowszych boeingach 737 MAX 8 i dreamlinerach. Przewoźnicy, decydując się na wprowadzenie internetu w samolotach, wychodzą naprzeciw oczekiwaniom pasażerów, którzy dostęp do sieci chcą mieć niemal wszędzie. Wi-fi na dużą skalę oferują linie w Stanach Zjednoczonych, a Europa zaczyna gonić przewoźników zza oceanu. Pierwsza była Lufthansa, która taką usługę udostępniła już w 2003 r. Na początku można było z niej korzystać na trasach dalekiego zasięgu, ale ostatnio rozszerza ją także na trasy europejskie. Jest to możliwe dzięki szybkiemu rozwojowi technologii przesyłu danych. Miłośnicy lotnictwa zauważyli na zdjęciach produkowanych dla LOT-u maszyn sporych rozmiarów okrągłą wypukłość u góry kadłuba. To właśnie tam znajdują się niezbędne anteny do odbioru internetu z satelity. Samoloty będą też wyposażone w instalacje wi-fi, dzięki której pasażerowie dostaną dostęp do sieci. Pierwszy boeing 737 MAX 8 ma zacząć latać już w pierwszej połowie grudnia na popularnej trasie z Warszawy do Londynu. Wi-fi nie będzie jednak dostępne od razu. Tak jak w wielu innych liniach lotniczych dostęp do internetu ma być płatny. Na razie nie jest znany cennik. Niewykluczone, że LOT zaoferuje internet wcześniej niż spółka PKP Intercity we flagowych składach pendolino.

Opracował: Sławek Sobczak