Gdyby Google, Apple, Facebook albo Amazon rozpoczęły oferowanie zarządzaniem majątkiem, to ponad połowa światowych bogaczy skorzystałaby z ich oferty. Z badania Wealth Report 2017 przeprowadzonego przez firmę konsultingową Capgemini wynika, że 56,2 proc. osób dysponujących majątkiem o wartości co najmniej miliona dolarów (High-Net-Worth Individuals – HNWI) zdecydowałoby się na skorzystanie z usług finansowych jednej z 4 największych firm technologicznych świata. Wśród osób z tej grupy w wieku poniżej 40 lat na taki krok zdecydowałoby się aż 81 proc. W regionie Azja-Pacyfik niewiele mniej bo 72,5 proc. Capgemini przebadało 2,5 tys. najbogatszych osób z Ameryki Płn., Ameryki Płd., Europy oraz regionu Azja-Pacyfik. Firmy zajmujące się zarządzaniem aktywami znajdują się pod coraz większą presją ze strony internetowych narządzi do zarządzania majątkiem. Wspomniane wyniki pokazują, że ich pozycja w najbliższym czasie może jeszcze bardziej ulec osłabieniu. Technologiczne firmy przewyższają konkurencję pod względem elastyczności, dynamiki rozwoju, zdolności do personalizowania ofert za pomocą posiadanych danych czy dużej transparentności. Czyli w dziedzinach, w których tradycyjne firmy zarządzające aktywami radzą sobie słabo. Brian Sullivan z Capgemini twierdzi, że jest mało prawdopodobne, by duże firmy technologiczne zaczęły bezpośrednio podbierać klientów tradycyjnym spółkom z sektora wealth managament, jednak bardzo prawdopodobne, że zaczną prowadzić ze sobą współpracę na dużą skalę.
Saudi Aramco, uznawane za największą firmę świata, wybiera się na giełdę. Dziś pojawiło się oficjalne potwierdzenie ze strony koncernu. Spółka ma być warta minimum 2 biliony dolarów. Saudyjski minister energii Khalid al-Filah poinformował, że do debiutu mogłoby dojść w drugiej połowie 2018 roku. Plan zakłada, że władze Arabii Saudyjskiej sprzedadzą 5-procentowy pakiet akcji. Ruch ten ma być katalizatorem otwierania się saudyjskiej gospodarki na zagranicznych inwestorów. Saudi Aramco to strategiczna firma z punktu widzenia Arabii Saudyjskiej. Koncern trzyma rękę na tamtejszej ropie naftowej, co czyni go największym producentem tego surowca na świecie. Jego częściowa prywatyzacja to element szerszego planu zakładającego dywersyfikację tamtejszej gospodarki na inne źródła przychodów niż tylko ropa naftowa. Według koncepcji Vision 2030 intensywne reformy gospodarcze mają doprowadzić do wzrostu zysków płynących z sektorów nieenergetycznych z 85 mld dolarów w 2015 roku do 262 mld dolarów w roku 2030. Potencjalny giełdowy debiut Aramco budzi spore emocje wśród zagranicznych inwestorów, może to być bowiem największe IPO w historii. Dośc powiedzieć, że 5-procentowy pakiet przeznaczony na sprzedaż pozwoliłby rządowi Arabii Saudyjskiej zgarnąć minimum 100 mld dolarów. To więcej niż całoroczne dochody jakie wykazano w polskim budżecie za 2016 rok. Aramco trafić ma na dwie giełdy. Pierwszą ma być lokalny rynek w Arabii Saudyjskiej. Druga ma być międzynarodowa. Wśród potencjalnych kandydatów wymienia się Nowy Jork, Londyn oraz Hongkong.
Wczorajsza sesja na srebrze upłynęła na nadzwyczajnej zmienności. Cenny metal osiągnął okolice $16.90 by w kilka godzin skorygować wzrosty i powrócić w rejon $16.50. Znajdujące się tam wsparcie jest ostatnim poziomem obrony byków. Wykres cennego metalu coraz bardziej przypomina trend boczny. Ruchy cenowe, które ostatnio obserwujemy reprezentują słabość rynku, który nie wie w którą stronę podążyć. Wedle wielu analityków, trend boczny na srebrze może potrwać do końca tego tygodnia, bądź dłużej. W związku z tym traderzy o długim horyzoncie inwestycyjnym powinni trzymać się z dala od srebra, które w kolejnych dniach może przynieść spore zyski daytraderom.
Chiny i Rosja kwestionują zbudowany przez USA ład międzynarodowy. To punkt zwrotny dla polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych oraz wejście w okres większych napięć i niebezpieczeństw – pisze prof. Hal Brands z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Amerykańska polityka zagraniczna osiągnęła punkt zwrotny. I tu mała niespodzianka – ma to niewiele wspólnego z prezydenturą i kontrowersjami wokół Donalda Trumpa. Nowym celem amerykańskiej strategii nie jest już integracja innych mocarstw w ramach prawdziwie globalnego porządku, ale obrona istniejącego systemu międzynarodowego – co prawda udanego, ale niedokończonego – przed jego wrogami. Pierwsze założenie głosiło, że Rosja i Chiny nieuchronnie miały ewoluować w kierunku politycznego i gospodarczego liberalizmu na wzór zachodni. Tymczasem rosyjskie reformy wyhamowały pod koniec lat 90. XX wieku w obliczu gospodarczego i politycznego kryzysu. Przez następne 15 lar Władimir Putin stopniowo odbudowywał model rządzenia opierający się na politycznym autorytaryzmie i zlaniu się państwa i biznesu. W Chinach z kolei wzrost gospodarczy oraz integracja ze światową gospodarką nie prowadziły do liberalizacji politycznej. Zamiast tego rządząca Partia Komunistyczna wykorzystała galopujący wzrost gospodarczy do kupienia legitymizacji i zablokowania sprzeciwu. Zatem era integracji zakończyła się w tym sensie, że nie ma dziś realistycznych perspektyw, że w najbliższym czasie Rosja czy Chiny zechcą wejść do przewodzonego przez USA systemu międzynarodowego. Nie oznacza to, że USA są skazane na wojnę z Rosją czy z Chinami, lub nawet, że Waszyngton powinien izolować oba mocarstwa.
Słynny inwestor Jim Chanos powiedział, że Tesla jest „strukturalnie niezyskowna”, bowiem jej struktura kapitałowa opiera się w zbyt dużej mierze na dźwigni finansowej. Inwestor twierdzi, że sztandarowy twór Muska pozostaje w tyle za konkurencją w zakresie rozwoju technologii autonomicznej jazdy i rzucił na rynek Model 3 tylko po to, by uspokoić giełdowych graczy. W zeszłym roku Tesla przejęła w kontrowersyjnych okolicznościach firmę leasingową wypożyczającą panele słoneczne SolarCity. Znajduje się ona jednak w złym stanie finansowym narażając inwestorów na ciągłe straty. Chanos przyznał, że wizja Muska wyprzedzała swego czasu konkurencję, a flagowy produkt firmy czyli Model S nazwał „seksownym”. Jednak Tesla musi się zmagać obecnie z największą napotkaną jak dotąd przeszkodą: silną konkurencją w sektorze elektrycznych aut ze strony wielkich branżowych producentów, którzy wydają ogromne środki na inwestycje. Tesla zyskała w tym roku na wartości już 59 proc., stając się tym samym najcenniejszą marką motoryzacyjną w USA. Pozostawiła za swoimi plecami gigantów General Motors oraz Ford Motor. Chanos jest przekonany, że jest jedną z najbardziej przecenionych spółek i korzysta z dobrej koniunktury na rynku akcji.
Amy i Richard Wallmanowie spotkali się cztery dekady temu studiując na University of Chicago. Dziś wdzięczni losowi za szczęśliwe małżeństwo i powodzenie w życiu zawodowym, do czego niewątpliwie przyczyniła się uczelnia, postanowili podarować biznesowemu oddziałowi uniwersytetu chicagowskiego 75 milionów dolarów. To druga największa ofiara na rzecz uczelni w historii. W 2008 r. inny absolwent, David Booth przekazał $300 mln, a szkoła została nazwana jego imieniem. Booth School of Business jest na długiej liście amerykańskich uczelni dofinansowanych ostatnio potężnymi sumami przez filantropów. I tak University of Michigan dostał $50 mln od prezesa Related Cos., Stephen Rossa, a Kenyon College in Ohio i Oglethorpe University w Atlancie wspomogli równie hojnie inni darczyńcy. Dzięki donacjom, na które wielki wpływ na świetna sytuacja na giełdzie, funduje się specjalne stypendia. Tak też będzie w przypadku Wallman Scholars. Richard Wallman ma dziś 66 lat, jest byłym dyrektorem finansowym Honeywell International, zasiada w radach nadzorczych innych prestiżowych spółek. Amy Wallman była szefem działu audytów w Ernst & Young. Dziś na emeryturze mieszkają na Florydzie i z radością wspomogli byłą Alma Mater. – To światowa klasa i mamy nadzieję, że nasz prezent uczyni uczelnię jeszcze lepszą – mówią abiturienci UoC.
Opracował: Sławek Sobczak