ecb-dec2

W piątek, 16 czerwca Europejski Bank Centralny kolejny raz podejmie decyzję dotyczącą kształtu polityki monetarnej strefy euro. Kilka dni wcześniej adekwatną decyzję podejmą członkowie amerykańskiej Rezerwy Federalnej. W obliczu dwóch ważnych wydarzeń najważniejszym pytaniem wydaje się być to o przyszłość EUR/USD. Wielu bankierów oczekuje, że Europejski Bank Centralny porzuci gołębią retorykę, co nie oznacza jednocześnie jednoznacznych wskazówek dotyczących normalizacji polityki monetarnej Banku. Nie inaczej będzie w przypadku Fed. Choć rynek oczekuje czerwcowej podwyżki, ta nie jest wciąż pewna. Wpływ mają na to choćby gorsze dane z amerykańskiego rynku pracy – ostatni raport payrolls dość negatywnie zaskoczył rynek a prawdopodobnie też i przedstawicieli Fed. Nie będzie to jednak gwóźdź do trumny czerwcowej podwyżki Fed, lecz raczej kolejny impuls wiodący do głębszego zastanowienia się nad terminem kontynuacji normalizacji amerykańskiej polityki monetarnej.

banking-dezerts

Banki w coraz większym stopniu polegają na bankowości internetowej i mobilnej jako głównych kanałach kontaktu z klientami. W niektórych przypadkach likwidacja placówek oznacza, że lokalna społeczność zupełnie traci fizyczny dostęp do instytucji finansowych. Badacze z Fed w St. Louis sprawdzili, ile „bankowych pustyń” jest w USA i jak może wzrosnąć ich liczba w następnych latach. Mianem „bankowej pustyni” eksperci określili okręgi spisowe (jednostki wyróżnione na potrzeby CENZUS), w których do najbliższej placówki bankowej jest więcej niż 10 mil, licząc od środka obszaru. Na koniec 2014 r. w USA były 1132 takie obszary. Zamieszkiwało w nich 3,7 mln ludzi. Większość to obszary wiejskie – dostępu do banku nie ma już 6 proc. populacji zamieszkującej poza miastami. Mediana dochodu mieszkańców w obszarach opuszczonych przez banki nie odbiega od tego wskaźnika dla całej populacji. „Pustynnienie” Stanów Zjednoczonych uzależnione jest od losów małych banków, często silnie powiązanych z lokalną społecznością.

chinese_navy_ships

Rosnąca siła marynarki wojennej Chin będzie głównym tematem odbywającej się w najbliższy weekend prestiżowej konferencji bezpieczeństwa odbywającej się w Singapurze, w której wezmą udział m. in. minister Australii Malcolm Turnbull oraz sekretarz obrony USA James Mattis. Chińskie okręty już stacjonują na bardzo dużym obszarze, począwszy od basenu Morza Południorochińskiego, a skończywszy na wodach Rogu Afryki (Półwyspu Somalijskiego). Eksperci przewidują, że trend umacniania geopolitycznej roli Chin na wodach całego świata będzie się umacniał. USA oraz ich sojusznicy muszą już teraz zacząć przygotowywać się na wyzwania, które postawi przed nimi Państwo Środka. Pod jednym względem chińska armia już dogoniła USA – stworzyła największą azjatycką morską potęgę od czasów drugiej wojny światowej. Chiny posiadają aktualnie 183 krążowniki, niszczyciele, małe okręty nawodne oraz okręty podwodne (dane za zeszły rok). Dla porównania – USA posiadają obecnie łącznie 188 statków. Z raportu organizacji Center for a New American Security (CNAS) wynika, że do końca następnej dekady Chiny będą dysponowały już 260 statkami, podczas gdy Amerykanie zaledwie 199. USA szybko zareagowały. Rośnie liczba zamówień na nowe wojskowe statki.

racist

Problem nietolerancji został zbadany pod koniec ubiegłego roku przez pracownię WIN/Gallup i opublikowany na początku czerwca. Jakie płyną z niego najważniejsze wnioski? Większość ludzi i ponad połowa z przebadanych 66 krajów uważa, że nie ma czegoś takiego jak wyższość rasowa, religijna czy kulturowa. Jednak nie oznacza to, że problem nie istnieje. Grupa rozwijających się państw nadal zmaga się z nietolerancją. Poza konfliktami na Bliskim Wschodzie, terroryzmem w Europie oraz wzrostem nacjonalistycznych nastrojów w polityce świat staje się coraz bardziej pokojowy. Nie wszędzie zaobserwowano jednakże pozytywny trend. Najbardziej dotkliwe nasilenie nietolerancyjnych nastrojów stało się udziałem USA. Najmniej tolerancyjne (ponad 60 proc. osób uznaje wyższość jednej z religii, rasy oraz kultury) są Paragwaj, Bangladesz, Autonomia Palestyńska oraz Ghana. Z kolei najbardziej tolerancyjnymi w zakresie podejścia do trzech wymienionych obszarów życia społecznego są głównie kraje europejskie (Szwecja, Francja, Islandia, Łotwa, Hiszpania i Portugalia) oraz Kanada i Argentyna.

global-warming-proof

Bruksela i Chiny chcą kooperować w wymianie zielonych technologii (oświadczenie wymienia kogenerację, czyli elektrociepłownictwo) oraz doświadczeń. Opracowane przed decyzją prezydenta Trumpa o wycofaniu USA z porozumienia paryskiego oświadczenie niespodziewanie nabrało silnej, politycznej wymowy. Świadczy ono o erozji wspólnoty interesów między Ameryką a Europą. Tak jak Amerykanie narzekają, że Stary Kontynent ociąga się ze zwiększeniem wydatków na obronę, tak samo w Europie od dawna utyskiwano, że USA nie robią wiele dla zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych – których do 2007 r. byli największym emitentem na świecie (wówczas Amerykę wyprzedziły Chiny). Sceptycyzm nowego lokatora Białego Domu względem globalnej polityki klimatycznej po tej stronie Atlantyku złościł, ale nie pozbawiał nadziei. Teraz te nadzieje prysły. Europa jest wściekła, biorąc pod uwagę, jak trudno było wciągnąć Amerykanów do porozumienia w sprawie klimatu i zapłacić rachunek za wszystkich!

norway-el-cars

Norwegia jest krajem, który w najszybszym tempie na świecie dokonuje przejścia od samochodów spalinowych do elektrycznych. Przyczyniają się do tego między innymi relatywnie niskie koszty energii oraz aktywna polityka rządu, który subsydiuje motoryzacyjny segment aut elektrycznych. Celem legislatorów jest ograniczenie zanieczyszczenia powietrza oraz walka z globalnym ociepleniem. Ponad jedna trzecia wszystkich nowych pojazdów to albo w pełni elektryczne auta albo elektryczne hybrydy. Odsetek samochodów tego typu w Norwegii jest więc 10-krotnie wyższy niż w USA. Na norweskich drogach jeździ obecnie 100 tys. elektrycznych samochodów (przypadających na 5-milionową populację), ustępując pod względem absolutnej liczby tego typu aut jedynie USA, Chinom oraz Japonii. Zgodnie z założeniami rządu do 2025 roku w skandynawskim kraju ze sprzedaży znikną w ogóle samochody benzynowe i diesle.  Norwegia zawdzięcza boom na auta elektryczne intensywnym rządowym działaniom. Samochody elektryczne są zwolnione w tym kraju z podatku od zakupu oraz 25-proc. podatku od sprzedaży nakładanego niemalże na wszystko inne. Kierowcy mogą bezpłatnie doładowywać akumulatory w miejskich punktach zasilania, generalnie nie płacą za przejazdy oraz mogą korzystać z buss-pasów, by uniknąć korków. Nieprzypadkowo więc na auta napędzane benzyną mówi się tam „skamieliny”.

Opracował: Sławek Sobczak