markand-pol

Rynki, które w tym roku przejawiały optymistyczny kurs zakończyły pierwszy kwartał niemrawo, przy Wall Street odnotowano w piątek spadki. Inwestorzy na całym świecie zaczynają się uodparniać na retorykę i deklarację prezydenta Trumpa i czekają na konkretne działania ze strony amerykańskiej administracji. Nawet niekończona się saga dotycząca związków Trumpa z Putinem zdaje się wywierać coraz mniejszy wpływ na nerwy globalnych inwestorów. Jak na ten moment amerykańskie wydarzenia polityczne spotkają się reakcjami rynkowymi tylko za oceanem. Inwestorzy na pewno zwrócą uwagę na planowane na ten tydzień spotkanie amerykańskiego prezydenta z przywódcą Chin Xi Jinpingiem. Jeśli padną takie frazy jak „spekulacje na walutach”, „wojna handlowa” czy tym podobne, to światowe rynku mogą to mocno odczuć. W przypadku, kiedy spotkanie zakończy się sukcesem można będzie mówić o pozytywnym „efekcie Trumpa” na rynkach, co może nawet skutkować korektą kursu ostatnio zniżkującego dolara amerykańskiego.

TOPSHOT - French far-right Front National (FN) party's President, Marine Le Pen, gestures as she delivers a speech on stage during the FN's summer congress in Frejus, southern France, on September 18, 2016.  Marine Le Pen's slogan reading "In the name of the [French] people" is seen on the rostrum. / AFP / Franck PENNANT        (Photo credit should read FRANCK PENNANT/AFP/Getty Images)

W Europie natomiast uwagę rynków przykuwają zbliżające się wybory we Francji. Dużym ryzkiem dla jest strefy euro jest zwycięstwo Marine Le Pen, która jak wynika z sondaży ma zagwarantowane miejsce w drugiej turze. Nikt tak naprawdę nie wierzy w zwycięstwo Le Pen, co uspokoją rynki. Natomiast na horyzoncie pojawia się także scenariusz zakładający druga turę wyborów, w której naprzeciw Le Pen stanie nie liberalny kandydat Emmanuel Marcon, ani republikanin Francois Fillion, tylko zyskujący w sondażach radykalnie lewicowy Jean-Luc Melenchon. Taka perspektywa byłaby dla rynków ciężko strawną perspektywą.

Sytuacja w Europie rozgrywała się dzisiaj raczej płasko i dopiero pod koniec sesji główne indeksy ruszyły mocniej w dół, co związane było ze słabszymi nastrojami podczas startu sesji w Stanach Zjednoczonych. Bieżący tydzień będzie obfitował w ilość wydarzeń oraz odczytów makroekonomicznych wliczając w to minutes Fed, minutes EBC, raport z amerykańskiego rynku pracy, czy w końcu spotkanie prezydenta USA, Donalda Trumpa wraz z prezydentem Chin Xi Jinpingiem, które ma rozpocząć się 6 kwietnia. Znane jest dosyć ostre nastawienie Trumpa w stosunku do Chin i wykorzystywanie ich pozycji w międzynarodowym handlu, dlatego spotkanie to będzie dosyć uważnie śledzone przez rynek.

dolardown

Poznaliśmy dane dotyczące nastrojów przedsiębiorców w przemyśle w Stanach Zjednoczonych. Wypadły zgodnie z oczekiwaniami, ale zaskoczyły dane dotyczące subindeksów, które pokazały się od niezłej strony wskazując na bardzo silną pozycję amerykańskich przedsiębiorców. PMI dla przemysłu za marzec (53,3) było niższe zarówno od oczekiwań jak i poprzedniej wartości. Również czynniki z rynku pracy pokazują, że sytuacja na tym rynku w dalszym ciągu może ulegać poprawie. Nie mniej obserwujemy cofnięcie, co również może być pochodną cofnięcia na rynku ropy naftowej. S&P 500 traci 0,55 proc. znajdując się poniżej ważnego poziomu wsparcia przy 2355 punktów. Dow Jones zniżkuje o 0,43 proc., natomiast Nasdaq traci 0,54 proc. Dane jakie napłynęły z USA przyczyniły się do przeceny dolara amerykańskiego.

oil-reserves-up

Ropa znowu w górę – wycena kontraktów futures na czarne złoto notuje kolejne wzrosty – WTI stabilizuje się nad poziomem $50,00 i wiele wskazuje, że utrzyma się nad nim w dłuższym okresie. Wszystko za sprawą poprawy ogólnego sentymentu gospodarczego i wzmocnionych obaw odnośnie amerykańskiej nadpodaży. Amerykański dolar znajduje wsparcie – po bardzo mieszanym marcu na notowaniach USD, przełom kwartałów przynosi ponowne umocnienie dolara i zdaniem obserwatorów rynkowych greenback powraca na wzrostowe tory w stosunku do większości majorsów.

jetbluenow

Ostatnie miesiące nie były pomyślne dla linii lotniczych. Wzrosty cen paliw oraz podwyższone zagrożenie terrorystyczne sprawiły, że spółki z tej branży musiały ponownie rozpocząć zaciętą walkę o pasażerów. Jednak mając na uwadze atrakcyjne wyceny, szczególnie mniejszych przewoźników, takich jak JetBlue, mogą one przyciągać do siebie inwestorów. JetBlue to szósta co do wielkości amerykańska linia lotnicza. Rok 2016 przyniósł wzrost cen paliw, co w dużej mierze było odpowiedzialne za spadki notowań spółki. Bykom udało się jednak wybronić kluczowe wsparcie wypadające w okolicy poziomu $15,50 — strefa była wcześniej respektowana za opór pod koniec 2014 roku. Od IV kwartału ubiegłego roku mamy do czynienia ze średnioterminową sekwencją wzrostową. W przeciwieństwie do swoich największych konkurentów, takich jak American Airlines, czy też Delta Air Lines, JetBlue może się pochwalić konsekwentnym wzrostem zysków na przestrzeni ubiegłych 5 lat. Przy tym spółka posiada wycenę nieodbiegającą od średniej dla branży — wskaźnik P/E oscyluje w okolicy 10.

lotnow

Wyniki przewoźników szybowały w zeszłym roku dzięki tanim paliwom. Teraz zaczynają one drożeć. To może oznaczać wzrost cen biletów. Koszt paliwa lotniczego jest jednym z najważniejszych czynników wpływających na ceny biletów i rentowność przewoźników. Przez ostatnie cztery lata paliwo systematycznie taniało. Tak wynika z wyliczeń wykonanych dla DGP przez Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze (PPL). Cena litra paliwa JET A-1 dla silników turbośmigłowych i odrzutowych spadła z 3,50 zł w styczniu 2016 r. do 2,25 zł w czerwcu. Ale w ostatnim kwartale minionego roku już zaczęła rosnąć. Linie lotnicze są przekonane, że czas taniego paliwa się skończył. Tymczasem LOT zrozpoczął dziś loty z Warszawy do Los Angeles. Dostawcą paliwa dla LOT-u w latach 2017–2019 jest PKN Orlen. Szacowana wartość umów, przy założeniu maksymalnych określonych w niej wielkości dostaw, może wynieść ok. 1,8 mld zł.

Opracował: Sławek Sobczak