1 listopad to w Polsce dzień zadumy oraz… święto bankowe. Krajowy rynek finansowy stoi, lecz reszta świata przygotowuje się na jutrzejszą decyzję FOMC. Bez wątpienia należy ona do najważniejszych punktów kalendarza makroekonomicznego na ten tydzień, choć analitycy Nomury studzą emocje twierdząc: obejdzie się bez niespodzianek. Oczekujemy, że FOMC pozostawi stopy procentowe na dotychczasowym poziomie w przedziale 0,25-0,5 proc., a w związku z zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych wysoce prawdopodobne jest, że decyzja o podwyżce zostanie przełożona na grudzień – czytamy w dzisiejszym komentarzu makroekonomicznym przygotowanym przez analityków Nomura. Japończycy nie przewidują również przełomu w samym oświadczeniu. Prawdopodobnie nie pojawi się wiele nowych informacji w samym raporcie z przebiegu posiedzenia. Nie planowana jest również konferencja prasowa Janet Yellen, a to zwykle słowa prezes Fed są najbardziej pożądanymi informacjami w trakcie takich wydarzeń – zauważają analitycy.
Okazuje się, że największymi obrońcami głosu 48 proc. Brytyjczyków, którzy w referendum opowiedzieli się za pozostaniem w Unii Europejskiej, jest część posłów Partii Konserwatywnej. I choć to lider opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmet wyrasta na kluczową postać symbolizującą umiarkowane stanowisko wobec Brexitu, to o wiele ważniejszy jest głos proeuropejskich członków rządzącej Partii Konserwatywnej. Co prawda rządząca Partia Konserwatywna Theresy May dysponuje większością głosów w brytyjskim parlamencie, ale przewaga ta wynosi zaledwie 16 mandatów. W tej sytuacji wpływowi zwolennicy Unii Europejskiej w łonie Partii Konserwatywnej, tacy jak była minister edukacji Nicky Morgan, była minister ds. biznesu Anna Soubry czy były prokurator generalny Dominic Grieve, mogą wpływać na część swoich partyjnych kolegów i sprzeciwiać się działaniom rządu. Ich niepokój wynika z wcześniejszych wypowiedzi Theresy May, która zaznaczyła, że jej priorytetem w czasie negocjacji z Unią Europejską jest kontrola nad imigracją, a nie pozostanie częścią wspólnego rynku UE. W konsekwencji takiego podejścia Wielka Brytania mogłaby doświadczyć tzw. twardego Brexitu, a perspektywa ta budzi coraz więcej obaw.
Partie antyestablishmentowe zdobywają coraz większe poparcie w samym sercu Unii Europejskiej i stanowią znacznie większe wyzwanie dla starego Kontynentu, niż wcześniejsze tego typu ruchy na peryferiach Wspólnoty. Populiści w Hiszpanii czy we Włoszech buntują się przeciw surowym politykom fiskalnym i osłabieniem zabezpieczeń społecznych. Tymczasem populistyczne ruchy z Francji czy Niemiec kwestionują już istnienie samej strefy euro. Ugrupowania te, chcące najczęściej wyjścia z unii walutowej, są coraz bardziej popularne na rok przed wyborami. Dodatkowo sprzeciwiają się dalszym procesom integracyjnym na kontynencie. Ekonomiści, inwestorzy i przedstawiciele firm obawiają się, że wzrost znaczenia partii prawicowo-populistycznych w Europie może oznaczać nie tylko osłabienie i tak słabych perspektyw wzrostu gospodarczego, ale też zakwestionowanie przyszłości Unii Europejskiej. Takie niebezpieczeństwo pojawia się tym bardziej po tym, jak już raz Brytyjczycy zdecydowali się na opuszczenie Wspólnoty. Tymczasem kolejne ruchy populistyczne przybierają na sile, a na ich celowniku znajdują się coraz to nowe instytucje, nawet Europejski Bank Centralny, który uchronił kontynent od najgorszych konsekwencji kryzysu finansowego.
Zielone światło dla CETA. Choć większość firm się jej obawia, zyskać mogą m.in. producenci kosmetyków, tytoniu, odzieży czy mebli. Pomimo wcześniejszego sprzeciwu belgijska Walonia ostatecznie zgodziła się przyjąć kompleksową umowę gospodarczo-handlową (CETA). Porozumienie ma znieść prawie wszystkie cła i bariery podatkowe oraz zliberalizować handel między UE a Kanadą. Protesty jego przeciwników w europejskich stolicach nic nie dały. Umowa może być pozytywnie odebrana przez firmy, które dotychczas eksportowały towary do USA, gdyż teraz korzystniejszą opcją będzie wysyłka właśnie przez Kanadę. Warto zaznaczyć, że już teraz polski eksport do Kanady jest większy niż import (i od kilku lat rośnie). Do tej pory polskimi hitami eksportowymi były przede wszystkim surowe skóry z norek, części mechaniczne (np. do silników oraz dla przemysłu lotniczego), meble drewniane, opony pneumatyczne z gumy dla samochodów, wymienniki ciepła o przeznaczeniu pozadomowym. Z wyrobów spożywczych dobrze sprzedaje się sok jabłkowy i wódka. CETA jest za to otwarcie krytykowana przez rolników i producentów żywności. Kanada jest jednym z trzech największych na świecie producentów żywności zmodyfikowanej genetycznie. I choć polski rząd wyklucza, aby GMO trafiło do naszych sklepów, nie wszyscy eksperci są tego pewni.
Opracował: Sławek Sobczak