Ostatnie 3 sesje na giełdzie nowojorskiej to wzrostowy rajd amerykańskiego indeksu S&P500. Rynek nie przejęty Brexitem rozpoczął kupowanie amerykańskich akcji na czym traci m.in złoto i srebro. W tym okresie poprawione zostało historyczne maksimum indeksu, a wtorkowa sesja zakończyła się na poziomie 2152 pkt. W dniu dzisiejszym początek sesji również należał do popytu o czym świadczy zachowanie kontraktów na indeks S&P500. Niewątpliwie inwestorzy grają pod przyszłe posiedzenia banków centralnych: 21 lipca EBC, 27 lipca FED z nadzieją, że po Brexicie w najbliższym czasie nie pojawi się odważny do podnoszenia stóp procentowych. Na wyobraźnie działa również BoE, który w dniu jutrzejszym ma posiedzenie i rynki spodziewają się obniżki stóp w reakcji na Brexit. W południe już tak różowo nie było, główne indeksy na Wall Street zaliczyły straty, ale na szczęście niewielkie. Kolejny świetny dzień w Tokio, tamtejszy Nikkei 225 podniósł się tym razem o niecały procent. Wzrosła cena złota, uncję wyceniano dziś na $1,342.34 to wzrost o 8 dolarów od wczoraj.
Napięcie w stosunkach społeczeństwo – policja owocuje zupełnie niespodziewanymi zachowaniami. Kilka godzin po zamachu w Dallas, w którym zginęło z ręki czarnoskórego snajpera pięciu białych policjantów, w jednej z restauracji w Pensylwanii przy stole siedziało czterech funkcjonariuszy. Gdy kelnerka prowadziła do sąsiadującego z nimi stolika mężczyznę i kobietę, para odmówiła usadowienia obok policjantów. – Miałem z nimi kontakt wzrokowy. Powiedziałem do niego: nie obawiaj się, nie skrzywdzimy Cię. W odpowiedzi usłyszałem: Dziękujemy. Nie chcemy tu siedzieć – wspomina sytuację oficer Chuck Thomas. Jesse Meyers, kelnerka z “Eat n’ Park” w Homestead potwierdziła zajście reporterowi telewizji ABC. By rozładować napięcie Thomas wziął rachunek młodych ludzi na siebie, zostawił też 10-dolarowy napiwek. – Chciałem w ten sposób pokazać im, że nam zależy na poprawie relacji policji ze społeczeństwem. Musimy przerwać błędne koło i zmienić mentalność: my przeciwko wam – dodał. Para zapłatę rachunku przez afroamerykańskiego policjanta przyjęła z niedowierzaniem i śmiechem. Wygląda na to, że plan Thomasa się udał.
Kolejna kompania ubezpieczeniowa w Illinois upada nie mogąc wytrzymać reguł ustawy zdrowotnej Obamacare. Regulatorzy stanowi zdecydowali wczoraj o zamknięciu Land of Lincoln Health, spółki z 49 tys. polis ubezpieczeniowych sprzedanych rezydentom Illinois. Start-up będący zaledwie 3 lata na rynku w ub. roku zanotował $90 mln strat, w tym roku, do końca maja deficyt sięgnął $17 mln. Illinois Department of Insurance ogłosił, że przygotowuje dokumenty do likwidacji firmy i przejęcia przez stan. Jak podała Anne Melissa Dowling, dyrektor wykonawczy IDI trwają też prace z rządem federalnym, a posiadacze polis mają 60 dni na znalezienie i wykupienie innego ubezpieczenia. W tym czasie muszą płacić składki i zakłady opieki zdrowotnej muszą im świadczyć usługi zagwarantowane przez Affordable Care Act. Land of Lincoln to organizacja non-profit, jedna z 23 powołanych dzięki ustawie. W całym kraju już ponad tuzin takich instytucji upadło. Dowling póbowała powstrzymać egzekucję części długu jaki ma spółdzielnia korzystająca z niskooprocentowanych pożyczek federalnych wobec rządu. Niestety prawie $73 mln to za dużo nawet jak na standardy waszyngtońskie.
Niemcy sprzedały dziesięcioletnie papiery dłużne po ujemnym oprocentowaniu. Jak podała agencja Bloomberg zdarzyło się to pierwszy raz w historii. Republika Niemiec wystawiłą na aukcję obligacje wygasające w sierpniu 2026 przy średniej rentowności na poziomie -0.05 proc. To odpowiedź na spadek rentowności istniejących papierów na rynku wtórnym, ujemna rentowność oznacza, że inwestorzy kupujący obligacje i trzymający je do czasu wygaśnięcia, otrzymają mniej niż wpłacili. Jeszcze na początku 2016 roku kiedy Europejski Bank Centralny rozpoczął program skupu europejskich obligacji w ramach QE, rentowność niemieckich papierów wygasających po okresie 10 lat wynosiła 0.59 proc.
Nie było tłumów na wyborczym lunchu Republikanów w hotelu Trumpa w Chicago. Sałatka z plasterkami kurczaka przyciągnęła ok. 30 sponsorów konserwatywnego polityka. Przed budynkiem przeciwko retoryce Donalda Trumpa protestowało kilkudziesięciu aktywistów zebranych przez Komitet Narodowy Demokratów. Na lunchu zebrano ok. 1 miliona dolarów na kampanię wyborczą choć nie pojawił się żaden z wpływowych polityków stanowych. W tym samym czasie Bruce Rauner republikański gubernator Illinois wychodząc z położonego niedaleko Trump Tower Thompson Center pominął pytania dziennikarzy dotyczące dewelopera. Donald Trump trochę na poważnie i nieco żartobliwie zwrócił się do zebranych z pytaniem, kogo ma wybrać na swojego zastępcę. Czasu zostało niewiele, już za kilka dni rozpoczyna się wyborcza konwencja partyjna w Cleveland. Trump po Chicago wybrał się do Westfield w Indianie, gdzie wraz z gubernatorem tego stanu uczestniczył w wiecu wyborczym. Mike Pence to najbardziej prawdopodobny w tej chwili kandydat na wiceprezydenta. Inni kandydaci to: Newt Gingrich, Chris Christie i Michael Flynn.
Wczorajszy dzień był rekordowym osiągnięciem giganta sprzedaży internetowej. Amazon Prime Day to dzień specjalnych promocji dostępnych w sklepie Amazon, a akcję przeprowadzono po raz 20., po raz pierwszy w 10 krajach. Promocja skierowana była do klientów posiadających abonament Amazon Prime, ale wystarczyło założyć bezpłatną wersję tej usługi, by móc skorzystać z promocji. Oferty objęły szeroką gamę towarów, akcja bardziej nawet przypominała sprzedaż garażową niż Czarny Piątek. Amazon przygotował jedną niespodziankę, a mianowicie darmowe 10 dolarów do wydania na stronach sklepu po aktywowaniu Triala usługi Prime. Na wyprzedaży były tysiące przecenionych produktów, od 55-calowych zagiętych telewizorów Samsung 4K za jedyne $650, czytnika Kindle Paperwhite 3 przecenionego o $50, po podświetlacze sedesu czy żarówki. Według Consumer Intelligence Research Partners abonentów usługi Prime w Stanach Zjednoczonych jest już 63 miliony, to 43 proc. więcej niż w ub. roku. Prime Day wygenerował w tym roku ok. $525 mln, 26 proc. więcej niż w 2015 roku.
Japoński producent gier Nintendo niespodziewanie znowu jest na ustach całego świata. A wszystko dzięki powrotowi do swojego sztandarowego dzieła. Gra “Pokemon Go” robi furorę na całym świecie. Powstałe w 1889 r. przedsiębiorstwo w latach 80. i 90. XX w. było najsilniejszym graczem na rynku gier konsolowyc. Od nieudanego debiutu konsoli Wii U firma podupadała. Wejście na rynek mobilny okazało się strzałem w dziesiątkę. W ciągu dwóch ostatnich notowań Nintendo podrożało o jedną trzecią. Udało się to dzięki powrotowi do flagowego produktu Nintendo, czyli pokemonów. Gra „Pokemon GO”, która powstała z połączenia sił japońskiego potentata i amerykańskiej firmy, w ciągu kilku dni stała się fenomenem na światową skalę. Ta mobilna przygodówka w skrócie polega na szukaniu, zbieraniu, trenowaniu i wreszcie wysyłaniu na pojedynki tytułowych słodkich stworków. Ale tym razem zabawa nie odbywa się na ekranie komputera, telewizora czy komórki, tylko… w prawdziwym świecie obserwowanym przez ekran smartfona.Na razie tytuł ten oficjalnie dostępny jest wyłącznie w Stanach Zjednoczonych, Australii i Nowej Zelandii.
Opracował: Sławek Sobczak